Wydrukuj tę stronę
Akordeon to bardzo ciekawy instrument
Paweł Paluch - akordeon fot. z arch. Filharmonii Podkarpackiej

Akordeon to bardzo ciekawy instrument

       Zapraszam na spotkanie z prof. dr. hab. Pawłem Paluchem, akordeonistą, kameralistą, kompozytorem, autorem licznych publikacji na temat muzyki akordeonowej oraz opracowań utworów na różne składy wykonawcze i pedagogiem.
        Artysta pracuje jako nauczyciel gry na akordeonie w Zespole Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie, wykłada na Uniwersytecie Rzeszowskim i w krakowskiej Akademii Muzycznej. Był wielokrotnie zapraszany do jury przesłuchań, konkursów i festiwali o zasięgu regionalnym, krajowym i międzynarodowym. Jest także kierownikiem muzycznym Zespołu Pieśni i Tańca „Resovia Saltans”.

Rozmowę rozpoczynamy od programu wyjątkowego koncertu w Filharmonii Podkarpackiej, który odbył się 3 października 2025 roku, a pierwszą jego część wypełniły Pana kompozycje. Orkiestrą symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej dyrygował Sławomir Chrzanowski, a Pan wykonał partie solowe w koncercie na akordeon. Te utwory powstały w różnych latach Pana działalności artystycznej.
       - Są one związane z moją wielokierunkową działalnością, a szczególnie związaną z polskim folklorem i polskimi tańcami narodowymi. Pewne wątki miałem w głowie już ponad 30 lat temu, jednak ze względu na tamto doświadczenie nie mogłem tego rozwinąć w ukończone formy.
To przychodziło z doświadczeniem zdobywanym podczas wykonywania muzyki poważnej solowo, kameralnie oraz czasami z orkiestrami i pracy w roli kierownika muzycznego w różnych zespołach pieśni i tańca.
        Pierwsze dwa utwory; Polonez i Mazur in D, powstały na zmówienie Narodowego Centrum Kultury w Warszawie i zostały nagrane w składach kameralnych. Na ten koncert zostałem poproszony przez organizatorów i dyrygenta pana Sławomira Chrzanowskiego o zaaranżowanie ich na skład symfoniczny.
        Do napisania Poloneza Rzeszowskiego zainspirował mnie kolega Sławek Gołąb, Radny Miasta Rzeszowa, nauczyciel w II Liceum Ogólnokształcącym, który jest także chórmistrzem w Zespole Pieśni i Tańca „Resovia Saltans”.
Kiedyś, podczas rozmowy Sławek powiedział: „…w Rzeszowie organizowane są różne święta, a nie mamy swojego poloneza. Napisz coś”. Zacząłem pisać swoje tematy, a podczas kolejnej rozmowy spytał czy nie myślałem o wykorzystaniu cytatu z hejnału Rzeszowskiego autorstwa Tomasza Stańki. Stwierdziłem, że to dobry pomysł i wykorzystałem ten hejnał na początku utworu, a potem sparafrazowałem go w rytmie poloneza w środkowej części.
Dzięki temu, że jest wykorzystany ten hejnał i dużo motywów folkloru Rzeszowszczyzny, nazwałem go Polonez Rzeszowski.

Concerto resoviense na akordeon i orkiestrę to utwór współczesny, ale według reguł minionych epok.
        - Tak, utrzymany jest w tradycyjnej formie trzyczęściowej: I cz. Allegro moderato z dwoma tematami (pierwszy bardziej liryczny, a drugi skoczny) cz. II Andante lirico. Tempo di valse, oparta na jednej tylko melodii pochodzącej ze Staromieścia zacytowanej w całości, której motyw pojawia się także w Polonezie Rzeszowskim i w cz. III Allegro powróciłem do allegra sonatowego również z dwoma tematami (pierwszy skoczny, a drugi liryczny). W sumie w całym koncercie mamy 5 rzeszowskich melodii ludowych, które posłużyły jako materiał do tematów.

Po wysłuchaniu Concerto resoviense w Filharmonii Podkarpackiej pomyślałam, że partii solowej nie może Pan powierzyć nawet najzdolniejszemu uczniowi klasy akordeonu w szkole muzycznej II stopnia.
        - Ma pani rację. Uważam, że tylko kilku zawodowych akordeonistów w Polsce może wykonać ten utwór dobrze technicznie i wyrazowo. Aby uchwycić jego charakter trzeba mieć także wiele doświadczenia w wykonywaniu muzyki innej niż poważna.

Kiedy zdecydował się Pan na mariaż z folklorem, bo chyba jeszcze w czasie nauki w szkole I stopnia.
       - Jeszcze wcześniej. Moja rodzina pochodzi ze wsi i od lat prawie wszyscy amatorsko muzykowali. Może pani pamięta mojego wujka, który w latach 70-tych XX wieku mógł zostać słynnym wokalistą, ale nie chciał robić kariery. Nagrywał nawet w Radiu Rzeszów i przeszedł do II etapu Konkursu Moniuszkowskiego. Gdyby chciało mu się uczestniczyć dalej w tym konkursie mógłby go nawet wygrać, a ja byłbym jego ubogim krewnym. Niestety, nie miał takich ambicji.

Filharmonia 03.10.2025 Paweł Paluch i Ork. 2Paweł Paluch - akordeon i Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Sławomira Chrzanowskiego, koncert 03.10.2025 r. fot. z arch. Filharmonii Podkarpackiej

Prawie przez całe życie gra Pan na akordeonie. Kiedy zainteresował się Pan folklorem.
        - Wysłano mnie do szkoły muzycznej w wieku 5 czy 6 lat. To jest faktycznie długa historia. Akordeon rozwija pod względem myślenia harmonicznego. To potwierdzają niektórzy teoretycy, którzy uczą w Akademii Muzycznej w Krakowie. Gra na akordeonie ułatwia także pracę nad opracowaniami i aranżacjami. To długa historia.
        Będąc małym chłopcem grałem w domu różne melodie ludowe z wujkiem. W latach 80-tych byłem członkiem Zespołu „Wisłok” działającym przy Filii UMCS. Wtedy zdobywałem doświadczenia jako członek kapeli, a aranżował utwory śp. Jan Babula, który znakomicie potrafił opracowywać cały repertuar dla zespołu pod względem instrumentacji, harmonii i kontrapunktu.
W 90-tych latach rozpocząłem pracę w „Resovii Saltans”. Najpierw byłem akompaniatorem, a potem powierzono mi kierownictwo muzyczne. To było w 1995 roku. 30 lat pracuję na tym stanowisku. Przez cały czas zdobywam doświadczenia, bo na „dzień dobry” poproszono mnie o opracowanie „Suity rzeszowskiej”, a później kujawiaka z oberkiem, ale tak naprawdę to już była w 80 procentach kompozycja. I tak się zaczęło.
       Przez pewien czas pracowałem dodatkowo w działającym przy Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie zespole „Karpaty” i także dla tego zespołu pisałem.
Skomponowałem kilkanaście tańców narodowych.
Z czasem zacząłem myśleć nad wykorzystaniem tego w muzyce poważnej, ale ciągle, ze względu na liczne obowiązki, nie miałem czasu się tym zająć.
        W związku z tym, że lubię późny romantyzm, impresjonizm, neoklasycyzm, skomponowałem koncert, który jest mieszanką tych trzech stylów. Gram wiele utworów napisanych w podobnym stylu przez znanych, światowej sławy kompozytorów z tych czasów i moja kompozycja jest kwintesencją mojego doświadczenia i osłuchania z muzyką przełomu XIX i XX wieku.

Utwory skomponowane przez Pana można policzyć, ale opracowań zrobił Pan o wiele więcej w różnych nurtach działalności.
        - Takiej statystyki nie da się zrobić. Mogę tylko powiedzieć w jakich nurtach było ich najwięcej.
        Dominują utwory inspirowane muzyką ludową dla zespołów pieśni i tańca związanych z różnymi instytucjami – nie tylko dla tych, w których pracowałem, ale także różnych polskich zespołów i dla Narodowego Centrum Kultury w Warszawie w ramach projektu edukacyjnego „Piątka z narodowych”, żeby dzieci w całej Polsce uczyły się tańczyć nasze narodowe tańce.
        Dla Sławka Gołąba i jego zespołu „Klang” robiłem opracowania piosenek marynistycznych oraz komponowałem piosenki do słów jego żony (– prof. UR dr hab. Alicji Ungeheuer-Gołąb). Najczęściej były napisane na 5-głosowy chór a capella. Są nawet nagrane płyty z tymi piosenkami.
Przez kilka lat (w połowie lat 80-tych) aranżowałem muzykę religijną na różne składy ( wokalno-instrumentalne).
         Grając z klarnecistą Robertem Mosiorem opracowywałem różne ciekawe utwory z muzyki: klasycznej, popularnej i ludowej. Przyznam się, że moja partia akompaniamentu do wielu z tych opracowań nie została nigdy zapisana. Gramy razem od 1993 roku i nie zamierzamy kończyć działalności.
         Od 2005 roku działa Podkarpacki Kwintet Akordeonowy „AMBITUS V”, utworzony z inicjatywy prof. UR, dr. hab. Mirosława Dymona i mojej, jako pracowników naukowo-dydaktycznych Instytutu Muzyki (obecnie Wydziału Muzyki) Uniwersytetu Rzeszowskiego.
W najbliższych tygodniach zorganizujemy nasz koncert jubileuszowy z okazji 20-lecia działalności. W repertuarze mamy bardzo dużo różnorodnych utworów. Niektóre z nich, głównie tanga i polskie piosenki przedwojenne, które wykonywaliśmy m.in. z Jackiem Ściborem, z chórem założonym przez Ankę Kamińską-Marek. Wystąpimy z nimi w najbliższą sobotę w Tyczynie.
        Czasem występuję również jako solista z kwintetem smyczkowym „Arso Ensemble”, z którym od kilkunastu lat wykonuję też różne swoje opracowania.

Bardzo długo Ambitus V występował w tym samym składzie.
        - Ten skład nadal istnieje, ale częściowo jest wymienialny. Z Mirkiem Dymonem, który wraz ze mną zespół założył, tworzymy skrajną podstawę – ja gram najwyższy głos, a kolega najniższy. Na drugim, trzecim i czwartym akordeonie grają nasi wychowankowie: Tomasz Blicharz, Michał Stefanik oraz Mariusz Siuśta, którzy znani są na Podkarpaciu jako muzycy i pedagodzy.
         Gra w tym zespole jest dla nas wszystkich odskocznią od codziennej pracy pedagogicznej i przynosi nam wiele satysfakcji. Często występowaliśmy na Podkarpaciu i w innych regionach Polski oraz za granicą. Z wielkim powodzeniem koncertowaliśmy w prestiżowych ośrodkach muzycznych w Niemczech (Bielefeld, Saarbrücken), na Węgrzech (Szeged) i Słowacji (Presov).
        Mamy też zastępców w młodszym pokoleniu, ponieważ grają z nami w ostatnich latach także znani wykonawcy: Weronika Sura, Krzysztof Marek, Paweł Putlak. Są to naprawdę dobrzy, młodzi akordeoniści, którzy są w stanie zastąpić starszych.

Filharmonia 03.10.2025 Paweł Paluch 3Paweł Paluch - akordeon podczas wykonania Concerto resoviense w Filharmonii Podkarpackiej 3 października 2025 roku, fot. z arch Filharmonii Podkarpackiej

Czy zgodzi się Pan ze mną, że akordeon jest bardzo trudnym instrumentem?
         - Tak. Nie będę rozwijał tematu, ale mogę to potwierdzić, bo ukończyłem również fortepian główny w szkole muzycznej II stopnia. Te same utwory grane na obydwu instrumentach wymagają większej pracy na akordeonie.
         Ze względu na funkcje lewej ręki, wielu rzeczy nie da się skopiować z literatury fortepianowej na akordeon, aczkolwiek współczesne instrumenty koncertowe zaczynają to ułatwiać. To jest także bardzo szeroki temat. Akordeon nigdy nie zastąpi fortepianu ale możemy wnieść nowe wartości w niektóre rzeczy z tamtej literatury.

Miałam kiedyś okazję posłuchać lekcji z rozpoczynającym naukę gry na akordeonie młodym człowiekiem i pamiętam jak wiele uwagi nauczyciel poświęcał płynnemu prowadzeniu miecha.
         - Miech akordeonu można porównać do smyczka instrumentów smyczkowych, a szczególnie do wiolonczeli. Proszę zwrócić uwagą, że prowadzimy miech tak jak smyczek, ale nie prawą tylko lewą r eką. Miech w akordeonie jest nawet bardziej wrażliwy na ruch ręki niż smyczek, stąd praca nad zmianami miecha musi być jeszcze bardziej przemyślana, żeby tych zmian nie było słychać, bo to miałoby wpływ na strukturę interpretacyjną.
         W prawej ręce mamy pionową klawiaturę. Na fortepianie gra cała ręka, a na akordeonie gra przede wszystkim przedramię. Musimy radzić sobie innym przyłożeniem ręki w każdym miejscu klawiatury.
Podobną do smyczkowców mamy jedynie grawitację ręki spadającej w dół.
Brzmienie akordeonu przypomina trochę smyczki, trochę instrumenty dęte, trochę głos ludzki.
         Akordeon został skonstruowany na początku XIX wieku. Poszukiwano instrumentu przypominającego głos ludzki, na którym można było harmonicznie akompaniować i był niewielki, łatwy do przenoszenia.
Z czasem udoskonalano akordeony i instrumenty diatoniczne zastąpiono nowszymi, na których można było grać we wszystkich tonacjach. (Wprowadzono, co bardzo istotne, również w z lewej strony manuał melodyczny, który umożliwia już grę w pełni polifoniczną). Krótko mówiąc to jest bardzo ciekawy instrument dający wiele możliwości.

Działalność artystyczną rozpoczął Pan bardzo wcześnie, bo będąc uczniem szkoły muzycznej II stopnia i ona rozwijała się w czasie studiów i trwa do dzisiaj, natomiast działalność pedagogiczna rozpoczęła się chyba dopiero po studiach.
         - Pierwszym miejscem pracy, od 1988 roku była Katedra Wychowania Muzycznego Wyższej Szkoły Pedagogicznej, później Instytut Muzyki, a teraz Wydział Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego. Od 1989 roku pracuję także w Akademii Muzycznej w Krakowie, gdzie przez kilka lat byłem asystentem, a od 1994 roku adiunktem. Obecnie na obydwu uczelniach pracuję na stanowisku profesora.
          Od 1995 roku pracuję także w Zespole Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie. Ucząc gry na akordeonie w I i II stopniu szkolnictwa, wychowałem także osoby, które później studiowały w klasie akordeonu.
Praca nauczyciela gry na instrumencie jest bardzo ważna na każdym stopniu szkolnictwa. Trzeba mieć dobre podejście do dzieci, potrafić rozwinąć u nich umiejętności i zachęcić ich do systematycznego ćwiczenia.
Z każdym uczniem trzeba pracować inaczej, bo każdy jest indywidualnością i trzeba wiedzieć jak go ukierunkować, motywować oraz jak pokierować jego rozwojem.
         Liczne badania potwierdziły, że wykształcenie muzyczne, nawet na poziomie szkoły muzycznej I stopnia, przekłada się później na sposób postrzegania, na wrażliwość i na myślenie nawet w innych dziedzinach nauki.

Pamiętam, jak Pan będąc uczniem szkół muzycznych I i II stopnia oraz w czasie studiów brał udział w konkursach. Otrzymał Pan pierwsze nagrody m.in. w Międzynarodowym Konkursie Nagrań fonograficznych w Pradze w 1981 roku i w Międzynarodowym Konkursie Akordeonowym w Klingenthal w 1985 roku.
        - To były takie lata, kiedy konkursów nie było tak dużo na świecie jak teraz, ale były one bardziej prestiżowe. Wysyłano na takie konkursy (z kraju) 2 – 3 osoby , które przeszły eliminacje i zostały zakwalifikowane do międzynarodowego konkursu. Samo zakwalifikowanie do konkursu już było powodem do satysfakcji, a zdobycie nagrody na znanym konkursie, to już było duże osiągnięcie. Na Konkurs w Klingenthal przyjeżdżali najlepsi z całego świata i zdobycie nagrody dawało wiele możliwości. Dwa lata temu, niestety zakończono organizowanie tych konkursów ze względów finansowych i nie wiadomo czy zostanie reaktywowany.
         Pozostał natomiast i może nawet zyskał większy prestiż konkurs w Castelfidardo we Włoszech, gdzie także produkowane są akordeony (podobnie jak w Klingenthal).

Pana uczniowie i studenci także biorą udział w konkursach
        - Obecnie konkursów o różnej randze jest dużo i dobrze że są, bo dzięki nim młodzi ludzie mają motywację do dalszej pracy. Wiele z nich to konkursy internetowe i te same nagrania można wysłać na kilka konkursów. Na jednych coś się zdobywa, a na innych nie. Rzadziej się teraz występuje na żywo. Ale tylko niektóre są o wysokiej randze.

Jaki jest poziom polskiej akordeonistyki?
         - Z satysfakcją mogę powiedzieć, że Polska jest w tej chwili na światowym poziomie jeśli chodzi o wykonawców – od dzieci do zawodowców.
Chcę podkreślić, że u nas, dzięki pewnym osobom, a przede wszystkim dzięki prof. Włodzimierzowi Lechowi Puchowskiemu, akordeon we wszystkich polskich akademiach muzycznych, jest traktowany tak samo jak inne instrumenty. Jest to ewenement w skali światowej, bo nigdzie na świecie nie ma tylu klas akordeonu i na takim poziomie grających.
        Pod tym względem w Rosji, Ukrainie na Białorusi, a także w Niemczech i Francji były kiedyś słynne ośrodki, w których kształcono akordeonistów. Na przykład w Niemczech z ponad 20 ośrodków akademickich, kształcono akordeonistów na poziomie akademickim tylko w kilku, a pozostało może 5, lub nawet mniej. W Moskwie nie ma aktualnie klasy akordeonu w Konserwatorium im. Piotra Czakowskiego, a w Instytucie Gniesinych, (od 2001 roku jest to Rosijskaja Akademia Muzyki im. Gniesinych), klasa akordeonu jest w Katedrze Instrumentów Ludowych. To nie jest taka sama ranga jak u nas.

Działając tak intensywnie i wielokierunkowo jest Pan z pewnością muzykiem spełnionym.
        - Nie do końca spełnionym. Chciałbym mieć dużo więcej czasu na granie. Być może, przy dobrej organizacji, będę miał wkrótce tego czasu więcej, żeby częściej pojawiać się na estradach. 

Filharmonia 03.10.2025 Orkiestra dyr. Sławemir Chrzanowski 4Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Slawomira Chrzanowskiego podczas wykonania Poloneza Rzeszowskiego Pawła Palucha, 3 października 2025 r. fot. z arch. Filharmonii Podkarpackiej

W najbliższych miesiącach będzie sporo okazji do koncertów.
        - To prawda. Zespół Pieśni i Tańca „Resovia Saltans” obchodzi 50-lecie działalności, Podkarpacki Kwintet Akordeonowy „AMBITUS V” obchodzi 20-lecie. Wkrótce podamy terminy i miejsca koncertów.

Może Pan powiedzieć od ilu lat Pan koncertuje?
         - Nie wiem jakie wydarzenia i daty należałoby przyjąć. Od występów w międzynarodowych konkursach muzycznych w Białymstoku i Klingenthal, które zaowocowały wieloma koncertami minęło 40 lat. Miałem też niedawno inny jubileusz. Mój pierwszy występ w Orkiestrą Filharmonii Rzeszowskiej odbył się w 1975 roku. Miałem wtedy niespełna 11 lat, byłem w czwartej klasie szkoły muzycznej I stopnia, grałem Concertino G-dur na akordeon i orkiestrę niemieckiego kompozytora Kurta Mahra. Pamiętam, że dyrygował Andrzej Jakubowski i to był mój pierwszy występ z orkiestrą w dużej Sali Filharmonii.
Tegoroczny, październikowy koncert odbył się prawie dokładnie w 50. rocznicę tego wydarzenia.

Kończymy rozmowę z nadzieją, że niedługo będzie okazja do oklaskiwania Pana na scenie Filharmonii Podkarpackiej. Publiczności bardzo spodobały się zarówno Pana występ, jak i kompozycje.
        - Może otrzymam zaproszenie i będzie okazja do kolejnego spotkania.

Bardzo dziękuję za koncert i rozmowę.
        - Ja także dziękuję.

Zofia Stopińska

Wszelkie prawa zastrzeżone. Udostępnianie, wykorzystywanie, kopiowanie jakichkolwiek materiałów znajdujących się na tej stronie bez zezwolenia zabronione.
Copyright by KLASYKA NA PODKARPACIU | Created by Studio Nexim | www.nexim.net