
Mam ogromną satysfakcję z pracy w Filharmonii
Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie rozpoczęła swoją działalność w 1955 roku w sali Wojewódzkiego Domu Kultury w Rzeszowie pod nazwą Wojewódzka Orkiestra Symfoniczna. Trwający jubileusz 70-lecia jest okazją do okolicznościowych koncertów, spotkań i wspomnień. Pragnę zaprosić Państwa na kilka spotkań z pracownikami, którzy jeszcze nie tak dawno grali w orkiestrze, albo zatrudnieni byli w działach administracji i księgowości zapewniając muzykom odpowiednie warunki do rozwoju i pracy.
Tym razem zapraszam Państwa na spotkanie z panią Danielą Podleśną, która przez wiele lat kierowała działem księgowości. Pan Wergiliusz Gołąbek, długoletni dyrektor filharmonii powiedział tak: „…bardzo ważną osobą była Daniela Podleśna – takiej głównej księgowej, świetnie znającej wszystkie przepisy nie miałem nigdy. Obdarzałem ją pełnym zaufaniem, a ona mnie…”
Jak długo pracowała Pani w Filharmonii Podkarpackiej?
Rozpoczęłam pracę na początku 1982 roku, a na emeryturę odeszłam końcem marca 2008 - po sporządzeniu sprawozdania finansowego za rok 2007. To w sumie ponad 25 lat. Ale z Orkiestrą jestem związana o wiele dłużej. Będąc uczennicą Technikum Ekonomicznego (to był przełom lat 50 i 60 ubiegłego stulecia) zaczęłam uczęszczać na koncerty szkolne, których inicjatorem był ówczesny dyrektor Technikum pan Czesław Jaśkiewicz. Koncerty odbywały się w sali Wojewódzkiego Domu Kultury, a prelegentami byli pani Izabela Pajdak i pan Klemens Gudel. Po ukończeniu szkoły średniej, nadal chodziłam na koncerty Orkiestry w WDK. Chodziłam z koleżankami, a czasem sama, bo już miałam grono koncertowych znajomych.
Na stanowisku głównego księgowego potrzebne były wiedza i doświadczenie.
Oczywiście, najpierw pracowałam w Zakładzie Usług Radiotechnicznych i Telewizyjnych (ZURiT). To było w latach 60-tych ubiegłego wieku bardzo prężne przedsiębiorstwo. W tamtym okresie zostałam członkiem Stowarzyszenia Księgowych w Polsce. Szefem Stowarzyszenia był pan Marian Kuźniar, który prowadził dla księgowych szkolenia dotyczące zmian w przepisach i często powtarzał „myśl co czynisz i patrz końca”. Ta dewiza towarzyszyła mi na każdym stanowisku i miejscu pracy.
Po kilku latach zaproponowano mi pracę w Zespole Szkół Budowlanych w Rzeszowie i pracowałam tam od 1972 roku przez 10 lat. W tej placówce zetknęłam się z inną strukturą organizacyjną – zespół pedagogiczny, administracja i obsługa. Była szkoła, internat, warsztaty (gospodarstwo pomocnicze jednostki budżetowej). Doświadczenia zawodowe nabyte w czasie pracy w szkole bardzo mi się przydały w rozwiązywaniu różnych problemów w Filharmonii. Po pierwsze, na początku lat 80-tych zmieniły się przepisy i Filharmonia stała się przedsiębiorstwem państwowym użyteczności publicznej. Jak wprowadzono dotacje celowe i trzeba było wszystko dokładnie rozliczać, to pomogło mi doświadczenie z prowadzenia gospodarstwa pomocniczego jednostki budżetowej. Po drugie, podobnie jak w szkole najważniejsza jest kadra pedagogiczna, tak w Filharmonii najważniejsza jest Orkiestra - księgowość i administracja pełnią funkcję służebną, a naszą rolą jest zapewnienie Orkiestrze odpowiednich warunków do pracy.
Chciała Pani zmienić pracę, czy zaproponowano Pani stanowisko głównej księgowej.
Poleciła mnie moja poprzedniczka pani Czesława Skrzypek, z którą pracowałyśmy kiedyś razem w ZURiT. Do pracy w Filharmonii przyjął mnie dyrektor Edward Sondej i pamiętam, że jak przyszłam na rozmowę, to w sali 101 odbywało się zebranie „Solidarności”, podczas którego zostałam przedstawiona pracownikom. Byłam trochę przejęta tym nagłym spotkaniem, ale zostałam życzliwie powitana - okazało się, że część osób znała mnie, dzięki temu, że od lat chodziłam na koncerty. W miarę upływu czasu z wieloma osobami z Orkiestry połączyły mnie serdeczne relacje.
Od początku bardzo dobrze współpracowało mi się z panem Andrzejem Jakubowskim, II dyrygentem orkiestry, a także bardzo dobrze wspominam współpracę z pracownikami administracyjnymi i technicznymi. Pragnę tu wspomnieć o długoletniej kierownik pani Ewie Piątek, brygadierze sceny panu Mariuszu Stecko i elektroakustyku panu Andrzeju Dojnik, którzy na zapleczu sceny wykonywali kawał dobrej roboty. Dodatkowo przez wiele lat pomagali Filharmonii pozyskiwać dodatkowe dochody z wynajmu sal koncertowych – w dni wolne od pracy, za niewielkie dodatkowe wynagrodzenie. W tamtych latach były to znaczne kwoty, które uzupełniały dotacje i wpływy ze sprzedaży biletów.
W przerwie narady na tematy służbowe - Daniela Podleśna - pierwsza z prawej, fot z albumu Danieli Podleśnej
Spotykała się Pani także z artystami występującymi z naszą orkiestrą – solistami i dyrygentami. Najczęściej nie ograniczały się one tylko do podpisania umowy.
Wielką przyjemność sprawiały mi rozmowy na zapleczu. Po załatwieniu formalności miło było porozmawiać przy herbacie. Nie były to fachowe dyskusje, bo ja od zawsze kochałam muzykę, ale nie potrafiłam analizować utworów. Miałam okazję poznać wielu wspaniałych artystów. Zaprzyjaźniłam się ze znakomitymi dyrygentami, którzy byli dyrektorami artystycznymi Filharmonii: Bogdan Olędzki, Józef Radwan, Adam Natanek, Tadeusz Wojciechowski.
W Filharmonii przed generalnym remontem było także małe mieszkanie służbowe i często artyści, a szczególnie dyrygenci, wybierali je zamiast hotelu. Wtedy było więcej okazji do spotkań i rozmów. Przez pewien czas pierwszym gościnnym dyrygentem Orkiestry Filharmonii Rzeszowskiej był maestro Jerzy Maksymiuk, który przyjeżdżając do Rzeszowa zawsze chciał zatrzymywać się w tym mieszkaniu.
Przez pewien czas, na przełomie 2006 i 2007 roku pełniła Pani obowiązki dyrektora naczelnego Filharmonii Podkarpackiej.
Jak Pani wie, dyrektorzy artystyczni zmieniali się często. Dość długo dyrektorem naczelnym był pan Wergiliusz Gołąbek, pani Anna Hetmańska kierowała biurem koncertowym, a ja byłam główną księgową. Mieliśmy do siebie pełne zaufanie, wspieraliśmy się i to był wspaniały okres. W tym miejscu chciałabym odnieść się do wypowiedzi pana Wergiliusza Gołąbka na mój temat, którą przytoczyła Pani na początku – bardzo ważne jest dla mnie, że to wspomnienie dobrej współpracy i zaufania jest między nami obustronne.
Po przejściu pani Anny Hetmańskiej na emeryturę i nagłej rezygnacji dyrektora Wergiliusza Gołąbka, zostałam z tej trójki sama. Konkurs na stanowisko nowego dyrektora naczelnego trwał długo, a decyzje trzeba było podejmować, ktoś musiał Filharmonię reprezentować. Dlatego Urząd Marszałkowski starał się zachęcić osoby z kierownictwa Filharmonii do przyjęcia funkcji p.o. dyrektora, do czasu rozstrzygnięcia konkursu. Zaoferowałam wtedy pełne wsparcie moim współpracowniczkom: pani Marcie Gregorowicz, pani Beacie Świerk i pani Ewie Cebulak, ale żadna z nich nie zdecydowała się przyjąć tych obowiązków. Ostatecznie, na prośbę pana Marszałka Zygmunta Cholewińskiego, zdecydowałam się przyjąć funkcję p.o. dyrektora naczelnego, ale przed podjęciem każdej ważnej decyzji naradzałam się z moimi współpracowniczkami.
Pamiętam, że w tym czasie odbył się Muzyczny Festiwal w Łańcucie
W maju 2007 roku trzeba było zorganizować festiwal. Program festiwalu był zaplanowany jeszcze przez dyrektora Gołąbka. Solistą koncertu inauguracyjnego była skrzypaczka pani Agata Szymczewska - laureatka Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu z 2006 roku. Jej występ był jedną z pozaregulaminowych nagród dla zdobywcy I miejsca, ufundowaną przez dyrekcję Filharmonii Rzeszowskiej i Muzycznego Festiwalu w Łańcucie.
W okresie przygotowania i realizacji festiwalu bardzo wspierali mnie: pan Marian Burda - jako jeden z głównych sponsorów, mecenas Bolesław Stöcker - który pro bono służył nam doradztwem prawnym, Marszałek województwa podkarpackiego pan Zygmunt Cholewiński oraz obecny marszałek Władysław Ortyl, który wówczas pełnił funkcję sekretarza stanu w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego.
Trudno przecenić życzliwość dyrektora Wita Karola Wojtowicza i wszystkich pracowników Muzeum-Zamku w Łańcucie.
Na festiwalu był obecny red. Józef Kański, który bardzo pięknie napisał o nas w „Ruchu muzycznym”. Pochwalił, wymieniając z imienia i nazwiska Marszałka oraz nas – kobiety, które zrealizowały Muzyczny Festiwal w Łańcucie w 2007 roku.
Po koncercie w Filharmonii Rzeszowskiej - od prawej: Daniela Podleśna - Główna księgowa, Wergiliusz Gołąbek - dyrektor naczelny, Anna Hetmańska - kierownik biura koncertowego, Melissa Lyn McBride - amerykańska dyrygentka, Katarzyna Wrzesińska - pracownica biura koncertowego
Od 1 lipca 2007 roku zatrudniony został nowy dyrektor naczelny.
Jak dyrektorem naczelnym został pan Marek Stefański, pełniłam funkcję dyrektora do spraw ekonomicznych. Było wielkie oczekiwanie na nowego dyrektora i pan Stefański został przez orkiestrę dobrze przyjęty. Wkrótce jednak okazało się, że był chyba za młody, nie wszystkie jego decyzje były dobrze przemyślane, co wpływało na pogarszające się relacje ze współpracownikami.
Nasza współpraca też z nie układała się dobrze, dlatego w 2008 roku odeszłam na emeryturę. Wkrótce miałam ukończyć 65 lat i była już pora, żeby odpocząć. Chciałam także pomóc córce, która miała niebawem urodzić drugie dziecko, ponieważ ze względu na obowiązki zawodowe nie pomagałam jej wiele przy pierwszym dziecku.
Uzgodniłam z dyrektorem Stefańskim, że dokonam podsumowania 2007 roku, zrobię bilans na koniec marca 2008, wszystko przekażę i przejdę na emeryturę.
Od pewnego czasu nie przychodzi Pani na koncerty.
Nie bywam teraz na koncertach, bo zdrowie mi na to nie pozwala. Musi mnie ktoś przywieźć, ubezpieczać. Ale bardzo chciałam być na koncertach jubileuszowych. Nie mogłam być na bankiecie, chociaż pani dyrektor Marta Wierzbieniec gorąco mnie zapraszała, ale chodzenie po schodach sprawia mi obecnie zbyt wiele trudności.
Z wieloma osobami pracującymi obecnie w Filharmonii łączą mnie nadal przyjazne kontakty.
Mam ogromną satysfakcję z pracy w Filharmonii i współpracy z ludźmi. To był naprawdę świetny czas. Każdemu mogłabym życzyć, żeby miał takie wspomnienia i żeby czuł się tak spełniony.
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie czas, aby wrócić do tych wspomnień, bo przecież nie zdążyłyśmy o wszystkim powiedzieć.
Bardzo dziękuję za miłe spotkanie.
Ja również bardzo dziękuję.
Zofia Stopińska