Paweł Kowalski: "Uważam, że wybór drogi życiowej był właściwy"
Paweł Kowalski - fortepian fot Andrzej Świetlik

Paweł Kowalski: "Uważam, że wybór drogi życiowej był właściwy"

           Nasz gość Paweł Kowalski jest jednym z najbardziej wszechstronnych polskich muzyków, wykonującym ponad czterdzieści utworów na fortepian i orkiestrę od Mozarta i Chopina do Panufnika, Kilara i Góreckiego, recitale, muzykę kameralną, filmową oraz jazz. Pianista był pierwszym po Krystianie Zimermanie wykonawcą Koncertu fortepianowego Witolda Lutosławskiego, który zagrał w Warszawie pod dyrekcją kompozytora.
            Wybitni kompozytorzy tak pisali o bohaterze naszego spotkania:

„... w p. Kowalskim znalazłem świetnego wykonawcę mego koncertu. Jest on wybitnie utalentowanym pianistą i wysoce inteligentnym muzykiem..." Witold Lutosławski

Panu Pawłowi Kowalskiemu z wdzięcznością za piękne i tak bardzo „moje" wykonanie tego Koncertu..." Wojciech Kilar

Jestem pod silnym wrażeniem jego gry, która charakteryzuje się wielką muzykalnością, wrażliwością i doskonałością techniczną". Andrzej Panufnik

           Ogromnie się cieszę, że możemy się spotkać jeszcze w 2020 roku w Rzeszowie, gdzie tym razem utrwalicie z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Jiři Petrdlika I Koncert fortepianowy Ludwiga van Beethovena, który jest chyba największym przegranym w roku swoich 250. urodzin, a wszystko z powodu pandemii.
            - To jest dobre podsumowanie. Mój osobista „znajomość” z COVIDEM rozpoczęła się 5 marca. Grałem Fantazję c-moll op. 80 na fortepian, orkiestrę i chór Beethovena w Filharmonii w Gorzowie. Cała Polska jest jeszcze otwarta i przybywa pierwszy chory, który wrócił z Westfalii, zamyka się całe województwo lubuskie i godzinę po próbie w czwartek dowiadujemy się, że koncert jest odwołany. To był pierwszy odwołany koncert w Polsce.
Teraz sporo moich koncertów również zostało odwołanych. Cieszę się na Koncert C-dur Beethovena, który grałem niedawno w Filharmonii w Łodzi. Jesteśmy po omówieniu partytury z dyrygentem i moim zdaniem mamy szansę na dobre nagranie.

            Koncert C-dur, czyli I Koncert fortepianowy C-dur op. 15 Ludwiga van Beethovena.
             - Tak samo, jak u Chopina – nie napisany jako pierwszy, ale pierwszy w numeracji opusowej Nagrałem go na CD wraz z IV Koncertem G-dur op.58.

             Ma Pan w repertuarze dużo utworów Beethovena.
             - Koncerty fortepianowe – I, III, IV, V, Koncert potrójny C-dur op. 56, który po raz pierwszy wykonywałem z Sinfonią Varsovią pod dyrekcją Yehudi Menuhina, wspomnianą już Fantazję c-moll op. 80 oraz kilka sonat fortepianowych.

             Bardzo długo się nie widzieliśmy, ale starałam się z daleka obserwować Pana działalność artystyczną, która cały czas była bardzo intensywna. Często występował Pan w Polsce, ale także dużo Pan koncertował za granicą.
             - Z Filharmonią Podkarpacką mam długą tradycję współpracy. To była jedna z pierwszych filharmonii w Polsce, która po moim debiucie z Witoldem Lutosławskim zaprosiła mnie do wspólnego wykonania jego wspaniałego Koncertu fortepianowego. Ostatnio grałem tu Koncert G-dur Ravela w 2014 roku oraz Koncert a moll Paderewskiego z okazji Święta Niepodległości rok później. Potem jakoś straciliśmy się z oczu dlatego cieszę się z naszych dwóch tegorocznych spotkań - w lipcu z Koncertem f-moll Chopina a teraz z C-dur Beethovena. Byłem także dwukrotnie gościem na Muzycznym Festiwalu w Łańcucie, który uważam za jeden z najbardziej niezwykłych w Polsce.
             Od 2015 roku wydarzyło się sporo rzeczy. Po tym jak komentowałem Konkurs Chopinowski w TVP Kultura zacząłem grać koncerty, zazwyczaj recitale, połączone z sensownym, mam nadzieję, opowiadaniem o wykonywanej muzyce (nie tylko Chopina). Czterokrotnie wykonałem „Prometeusza – Poemat ognia” op. 60 Aleksandra Skriabina oraz dwukrotnie Koncert fortepianowy fis-moll op. 20.
             Lutosławski słusznie mówił o Skriabinie, że to najbardziej niedoceniony kompozytor XX wieku. Tegoroczne wykonania „Prometeusza” oraz Koncertu zostały storpedowane przez COVID. Jestem pierwszym pianistą, który gra partię fortepianu w „Prometeuszu” na pamięć. To jest fascynujący utwór, który wykonuje się wraz z pokazem świateł. Chodzi o synestezję czyli przyporządkowanie poszczególnych tonacji muzycznych konkretnym kolorom.
             W ostatnich latach miałem szczęście występować ze znakomitymi dyrygentami m.in. Koncert Kilara z Jerzym Maksymiukiem i NOSPR, Koncert Ravela z Orquesta Sinfonica de Tenerife i Michałem Nesterowiczem, Koncert C-dur KV 467 z Reinhardem Goebelem, Koncert Paderewskiego z Gabrielem Chmurą i Orkiestrą Teatru Wielkiego w Poznaniu. Chmura był znakomitym muzykiem. Jego odejście jest wielką stratą. Grałem Koncert e-moll Chopina z Filharmonią Katarską w Dausze, f-moll z Narodową Orkiestrą Radiową w Bukareszcie, Symfonię „Koncertującą” Karola Szymanowskiego na koncercie finałowym Festiwalu Pianistyki Polskiej, koncerty Addinsella i Paderewskiego na inauguracje Gdańskiej Jesieni Pianistycznej, recitale w Abu Zabi, Limie, Bogocie, Buenos Aires, w Palau de la Música Catalana w Barcelonie, Valldemossie, w Filharmonii w Luksemburgu, w Ottawie, na Festiwalach w Izmirze i Ankarze, na festiwalach chopinowskich w Genewie, Paryżu, Dusznikach, Antoninie, na przepięknym Festiwalu im. Jerzego Waldorffa w Radziejowicach. Jestem dumny ze współpracy z Polską Orkiestrą Sinfonia Iuventus, z którą zagraliśmy w ciągu ostatnich dwóch sezonów koncerty fortepianowe Gershwina, Lutosławskiego i A-dur KV 488 Mozarta – wszystkie w Studio im. Witolda Lutosławskiego w Warszawie. Przed nami w 2021 m.in. Beethoven oraz Koncert d-moll KV 466 Mozarta z maestro Maksymiukiem.
             Są takie miejsca gdzie czuję się jak w domu: wspomniana właśnie Sinfonia Iuventus – uwielbiam ich za fantastyczną mieszankę młodości, entuzjazmu i profesjonalizmu, Filharmonia Łódzka, Filharmonia Zielonogórska z moim przyjacielem maestro Czesławem Grabowskim, orkiestra Warsaw Camerata z moim przyjacielem Pawłem Kos-Nowickim.. Takie bliskie relacje międzyludzkie są, szczególnie w obecnej sytuacji, bezcenne!

             Podziwiam Pana zapał do grania i entuzjazm do poszerzania repertuaru o pozycje bardzo trudne, po które większość pianistów nie sięga.
              - Po zagraniu Koncertu fortepianowego Lutosławskiego filharmonie zadawały mi pytanie: co Pan jeszcze umie grać? Na stronie internetowej umieściłem długą listę utworów. Kiedy ktoś zainteresowany pytał mnie, czy gram konkretny utwór, zawsze odpowiadałem twierdząco. Niektórych utworów musiałem się uczyć dosłownie w ciągu kilku dni, ale radość z ich wykonywania zawsze rekompensowała zainwestowany czas i wykonaną pracę. Gram ok. 40 utworów na fortepian i orkiestrę.
              Z uczeniem się u mnie jest podobnie jak z komponowaniem o którym opowiadał mi mistrz Lutosławski. Zawsze najbardziej ciekawił go ostatni skomponowany przez siebie utwór. U mnie to jest również (duży) utwór, nad którym ostatnio pracowałem - Koncert fortepianowy fis-moll op. 20 Skriabina. Wykonałem go po raz pierwszy w listopadzie i grudniu 2019. Moja praca nad nim, grając oczywiście inne utwory w międzyczasie, trwała pół roku. Radość z jego wykonania trudno mi wyrazić słowami.

              Moim marzeniem jest, aby jak najszybciej zacząć chodzić na koncerty. Trudno narzekać na brak propozycji, bo w sieci znaleźć można naprawdę bardzo dużo znakomitej muzyki, ale nic mi nie zastąpi koncertu, podczas którego jestem na widowni.
              - Miałem szczęście, że od czerwca do października zagrałem sporo koncertów z udziałem publiczności. Nie sprawia mi różnicy, czy gram dla 50 czy dla 1000 osób, dlatego, że sposób przygotowania się do koncertu jest u mnie identyczny. Czy jest to koncert na pianinie, na dachu Promu Kultury Saska Kępa (to jest Centrum Kultury w jednej z najbardziej klimatycznych dzielnic Warszawy), gdzie czuję się jak kot domowy  czy w Sali NOSPR-u, czy z Qatar Philharmonic... odczuwam tę samą odpowiedzialność i radość jednocześnie. Teraz, kiedy gramy bez publiczności, przed nagraniem mówię do orkiestry – Państwo jesteście moją publicznością i vice versa. Dzięki takiemu podejściu nie gramy do pustej sali.

              Myślę, że większość muzyków przyzwyczaiła się już do mikrofonów i kamer podczas koncertów.
              - Zwyczaj nagrywania koncertów i ich prezentacji w multimediach prawdopodobnie pozostanie. Prezentacje online rozumiem dziś jako promocję. Jednocześnie mobilizuje mnie to do dążenia aby efekt był jak najlepszy. Mówiąc o takich dokumentach jestem dumny z nagrania Koncertu A-dur KV 488 z Sinfonią Iuventus pod dyrekcją Marka Wroniszewskiego. Nagraliśmy ten koncert na początku września w Studio Lutosławskiego i jest on dostępny na YouTube, Facebooku oraz na stronie Sinfonii Iuventus .

              Dodatkowa wartością jest, że te nagrania zostają na płytach czy w archiwach i po latach można po nie sięgnąć.
              - Kiedyś orkiestry nagrywały koncerty do archiwów ale nie odnosiłem wrażenia, że w muzykach wyzwalało to mobilizację. natomiast teraz to odczuwam. Powiem pani, dlaczego. Muzycy siedzą na estradzie dosyć daleko od siebie. W kwintecie smyczkowym każdy muzyk siedzi przy osobnym pulpicie (dawniej po dwie osoby). Ilość osób na estradzie nie może przekroczyć 40. Odpowiedzialność spadająca na poszczególnych muzyków jest o wiele większa, a za tym idzie odpowiedzialność za indywidualne przygotowanie się do koncertu.
              Na świecie powstają rewelacyjne nagrania koncertowe. Na przykład oglądałem Orkiestrę Concertgebouw w Amsterdamie w rewelacyjnym wykonaniu VII Symfonii Beethovena właśnie w takim ustawieniu o jakim wspominałem. Poza tym sale takie jak Concertgebouw czy u nas Studio Koncertowe im. Lutosławskiego mają znakomitą akustykę. Ona bez publiczności jest zazwyczaj jeszcze lepsza!
              Być może po epidemii dyrygenci zastanowią się na innym ustawieniem orkiestr na estradzie co może stworzyć szansę na nowe, bardzo ciekawe brzmienie tworzone przez mniejszą ilość muzyków. Myślę, że koronawirus może zmienić właśnie takie rzeczy, co do których wydawało się nam, że już nic nowego nie jesteśmy w stanie wymyśleć.
               Wracając do nas: kiedy byłem w październiku w Filharmonii Łódzkiej orkiestra została podzielona na dwa mniejsze składy, które wykonały dwa różne koncerty – jeden w piątek i drugi w sobotę. Na jednym i na drugim mimo ograniczeń było dużo publiczności.

               Pensje muzyków pracujących w orkiestrach czy chórach są niewielkie. Jeśli będą poświęcać cały swój czas na przygotowanie się do koncertu, powinni otrzymywać większe wynagrodzenie, bo będą musieli zrezygnować z dodatkowych zajęć w szkołach muzycznych i różnych zespołach.
               - Trudno się z tym nie zgodzić. Porównajmy to np. do medycyny. W Polsce lekarz zarabia być może niezłe pieniądze. Ale żeby tak było musi pracować w szpitalu, a przez wszystkie popołudnia w prywatnych przychodniach etc. W Niemczech lekarz pracuje w szpitalu i być może w jednej przychodni i to wystarcza, żeby miał poczucie, że jego dochody są dobre, a co z tego wynika prestiż zawodu, który wykonuje z punktu widzenia państwa, społeczeństwa, jest wysoki. Człowiek musi przyzwoicie zarabiać i mieć jednocześnie czas na odpoczynek oraz siły na pracę indywidualną i rozwój. Nie chciałaby Pani trafić do lekarza wykończonego pracą lub lekarza - chałturnika (tacy też są), który zasypia podczas Pani wizyty. Te porównania odnoszą się moim zdaniem również do wykonywania zawodu muzyka.

               Teraz muzykom także udziela się to, co się dzieje wokół.
               - Najważniejszym zadaniem jest utrzymanie motywacji do działania. Ja np. postanowiłem zrobić „przegląd” koncertów fortepianowych, które gram. Biorę nuty i sprawdzam w jakim stanie jest utwór, którego nie grałem od dłuższego czasu. W tej chwili np. mam na pulpicie cztery różne koncerty fortepianowe Mozarta. Od Bacha i Mozarta zaczyna się dla mnie współczesna technika pianistyczna. U Mozarta jest ona niezwykle przejrzysta i obnaża wszystkie potencjalne deficyty pianisty. Jeżeli człowiek radzi sobie z Mozartem to jest szansa, że poradzi sobie technicznie i muzycznie z utworami z kolejnych epok muzycznych.
               Z drugiej strony to jest czas żeby zastanowić się nad innymi sprawami. Postawiłem sobie cel główny – utrzymanie przy życiu moich rodziców, którzy są po osiemdziesiątce. Obiecałem im, że dotrwamy do końca pandemii. Zorganizowałem logistykę, dostawy zakupów, wszystko, co konieczne, aby nie narażać ich na niebezpieczeństwo. Jutro gram Beethovena a w poniedziałek jechałem rowerem po warzywa i owoce na stragan na Tamce (ulica na Powiślu w Warszawie). Sytuacja wymaga dyscypliny i wyrzeczenia się nie wiadomo na jak długo, wielu rzeczy oraz zmiany w zachowaniach, które uważaliśmy za normalne i dane raz na zawsze, do których byliśmy przyzwyczajeni i które dawały nam zadowolenie i sprawiały radość bo chodzenie na koncerty, do teatru, filharmonii, kina, spotykanie przyjaciół i interakcja z bliskimi ludźmi uskrzydla nas i sprawia, że życie jest coś warte.
               Drugą rzeczą jest „gotowość zawodowa”. Może się zdarzyć tak, że odwołają mi pięć koncertów w jednym miesiącu i nie mogę z tego powodu popaść w depresję, tylko być gotowym na propozycje zagrania kolejnego. Propozycje pojawiają się czasami na kilka dni przed realizacją nagrania i wtedy jak powiedział kiedyś prof. Tadeusz Żmudziński „albo pan próbujesz, albo pan grasz!”. Te słowa zapamiętałem na zawsze i są moim mottem zawodowym. Propozycje last minute zdarzały się zawsze i należą do profesji. Ale ten rok jest inny ponieważ większość zaplanowanych koncertów została odwołana, a większość tych, które zagrałem, na początku roku nie miałem w planach.

               Czy od początku działalności artystycznej był Pan wyłącznie pianistą koncertującym?
               - Tak, po 30 latach zawodowego grania jako freelancer, czyli człowiek, który nigdy nie miał etatu, uważam, że wybór drogi życiowej był właściwy. Być może byłbym dobrym pedagogiem, ale nie interesowało to wyższych uczelni. Z jednej strony szkoda – z drugiej zyskałem czas. Nie wiem, czy miałbym energię do nauczenia się „Prometeusza” czy Koncertu fis-moll Skriabina oraz wielu innych utworów na fortepian i orkiestrę, kameralnych i solowych będąc jednocześnie full time pedagogiem. Uczenie jest zadaniem ciekawym a jednocześnie bardzo trudnym, wymagającym zainwestowania ogromnej energii. Wiem to, ponieważ prowadziłem i prowadzę kursy. W tamtym roku np. w Konserwatorium w Palma de Mallorca, a w 2020 w Pałacu w Radziejowicach, czyli w tym samym miejscu o którym mówiłem a propos Festiwalu im. Jerzego Waldorffa. Liczę na to, że w przyszłym roku latem będę tam ponownie i wtedy zapraszam wszystkich zainteresowanych studentów, uczniów, którzy chcieliby ze mną pograć, porozmawiać o interpretacjach muzycznych, o technice, ćwiczeniu i wymienić poglądy.

Paweł Kowalski fot.Bartosz Szustakowski

Paweł Kowalski w Pałacu w Radziejowicach. fot. Bartosz Szustakowski

               Jak Pan sądzi, czy pandemia zmieni nasze zwyczaje i sposób myślenia?
               - Z pewnością możemy się zastanowić, czy musimy każdego człowieka ucałować na powitanie w policzek (to piękny zwyczaj, którego nauczyłem się w mojej ukochanej Argentynie). Możemy się zastanowić nad organizowaniem swojego czasu.
Mój przyjaciel jest szefem światowego koncernu i spędził ostatnie lata w ten sposób, że w poniedziałek był w Istambule, we wtorek w Singapurze, a w piątek w Los Angeles. Moim zdaniem nie będzie powrotu do takiego życia. Całe marnotrawstwo dotyczące środowiska, latanie biznesowe samolotami po całym świecie, tracenie energii i środków na rzeczy zbędne – nad tym wszystkim możemy się zastanowić i wyciągnąć wnioski.
               Wnioski dla naszej dziedziny powinny być takie, że musi ona podlegać ochronie, ponieważ nie ma cywilizowanego państwa bez kultury. Podpisywanie umów powinno następować z wyprzedzeniem, a nie „na miejscu”. Umowa w razie odwołania koncertu nie może być dla muzyka bezużytecznym świstkiem.
Model europejski (poza Wielką Brytanią) jest taki, że to państwo, a nie jakaś grupa mecenasów, dba o to, aby kultura była na możliwie wysokim albo bardzo wysokim poziomie, ponieważ ona tworzy zaplecze do dwóch dziedzin: przede wszystkim promocji kraju i turystyki oraz zapewnia nam coś, co możemy określić ogólnie jako bezpieczeństwo publiczne. Im większy dostęp do edukacji i kultury wysokiej nie tylko w dużych miastach, ale także w średnich i małych miejscowościach, tym mniejsze ryzyko polaryzacji społecznej czyli m.in. wzrostu przestępczości.

                Powiedział Pan przed chwilą, że branża artystyczna powinna być objęta szczególną ochroną państwa. Zastanawiam się tylko, czy ona przetrwa, zanim się to stanie.
                - Pyta Pani freelancera. Natomiast muzycy w filharmoniach czy w szkołach są chronieni etatami. Nie słyszałem o planach likwidacji filharmonii, orkiestr etc. Myślę instynktownie, że wiosną wrócimy do jakiejś formy normalności. Być może nie będzie identycznie jak przed pandemią ale jednak zaczniemy wracać do życia również w naszej dziedzinie.

                Jutro czeka Pana nagranie z towarzyszeniem naszej Orkiestry i mam nadzieję, że niedługo będziemy mogli zaprosić melomanów na koncert online.
                - Postaramy się zagrać jak najlepiej i liczę na to, że melomani zechcą obejrzeć i posłuchać efektów naszej pracy. Tym bardziej, że nie będzie to jednorazowa emisja, ponieważ nagranie zostanie w sieci. Ja staram się oglądać koncerty na dużym ekranie telewizyjnym połączonym ze wzmacniaczem, dobrymi kolumnami i wtedy czuję jak bym tam był. W marcu i kwietniu dostęp do koncertów z Filharmonii Berlinskiej, oglądanie mojej ulubionej Boston Symphony czy Concertgebouw bardzo mi pomogło uporać się psychicznie z nową sytuacją. Oglądanie polskich orkiestr sprawia mi radość również dlatego, że są to miejsca, które doskonale znam oraz koledzy wśród których mam dobrych znajomych i przyjaciół. Rejestracje koncertów są na coraz wyższym poziomie technicznym. Jeżeli mamy ludzi, którzy potrafią połączyć dobry dźwięk z dobrym obrazem i dobrą reżyserią to powstają bardzo wartościowe dokumenty. Dla instytucji, która zamawia takie produkcje, mogą być one świetną reklamą.

                Większość kanałów, emitujących również koncerty, jest dostępnych na całym świecie.
                - Tak, wybór jest ogromny a dostęp w większości przypadków darmowy. Instytucje i orkiestry mają własne kanały w mediach społecznościowych, a w polskiej przestrzeni telewizyjnej poza płatnym Mezzo są dostępne darmowe programy na satelitach z dużą ilością muzyki np. Arte. Niedawno, w pustej Filharmonii Berlińskiej, odbył się fantastyczny koncert Deutsches Symphonie-Orchester Berlin, którym dyrygował Robin Ticciati oraz gościnnie Sir Simon Rattle. Dla zachowania związanych z pandemią rygorów część muzyków była usytuowana na miejscach dla publiczności. Koncert był wstrząsający. Ogromne wrażenie zrobił na mnie Marsz żałobny Henry’ego Purcella, którego rytm wybijany był przez przybywających z za kulis sześciu doboszy. Dwóch z nich to byli Robin Ticciati, stały dyrygent orkiestry, oraz Sir Simon Rattle. Obejrzałem ten koncert najpierw na kanale orkiestry na facebooku  , a kilka dni później retransmisję w telewizji RBB. Od marca pokazywała ona regularnie zarówno koncerty Berliner Philharmoniker jak również wydarzenie z berlińskiego Konzerthausu.

                Polscy muzycy bardzo często reprezentują nasz kraj w różnych zakątkach świata.
                - To prawda. Moja mama była kiedyś wicedyrektorem Instytutu Polskiego w Wiedniu i często współorganizowała różne imprezy kulturalne. Jeżeli zapraszany był polski pisarz czy poeta, który nie mówił biegle po niemiecku lub nie miał wydawcy w Austrii, to na taki wieczór przychodziło kilka, góra kilkanaście osób.
                Dziś na koncert Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej w wiedeńskim Musikverein jest pełna sala, ponieważ ludzie kochają muzykę, a ponadto zawsze wielu turystów chce być na koncercie w słynnej Złotej Sali. Muzyka jest jedną z najlepszych form promocji kultury.
Poziom orkiestr w Polsce moim zdaniem stale się poprawia. Zbudowano dziesiątki nowych sal koncertowych - niektóre z nich na światowym poziomie, nie tylko sale we Wrocławiu i Katowicach, ale np. w Kielcach i Gorzowie Wielkopolskim.

                Miejmy nadzieję, że sale koncertowe wypełnią się publicznością już w przyszłym roku, a na razie kameralnie spędzimy w domach Boże Narodzenie, wieczór sylwestrowy i Nowy Rok.
                - Zawsze spędzam święta kameralne, z moimi rodzicami.
Dziękuję Pani i pozdrawiam wszystkich, którzy zechcieli przeczytać naszą rozmowę.

Z wybitnym polskim pianistą Pawłem Kowalskim rozmawiała Zofia Stopińska 26 listopada 2020 roku.