Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

W Rzeszowie spędziłem najwspanialsze lata mojego życia

        Zofia Stopińska: Z wyśmienitym dyrygentem i pedagogiem – prof. Jerzym Swobodą rozmawiamy w Rzeszowie. To jedno z najważniejszych miast w Pana życiu.

        Jerzy Swoboda: Tak, bo to moje rodzinne miasto – dzieciństwa i młodości. Tutaj spędziłem najwspanialsze lata mojego życia.

        Tutaj także rozpoczął Pan dwoją muzyczną drogę od nauki w szkole muzycznej.
        - Tak jak wszyscy rozpocząłem naukę w Szkole Muzycznej I stopnia, która mieściła się w budynku dzisiejszego Zespołu Szkół Muzycznych nr 2 w Rzeszowie, przy ulicy Sobieskiego. Tam przez kilka lat uczyłem się gry na fortepianie u pani prof. Kozłowskiej, a później kontynuowałem naukę w Szkole Muzycznej II stopnia – tuż obok Filharmonii, gdzie obecnie mieści się Zespół Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie. W szkole II stopnia gry na fortepianie uczyła mnie pani prof. Zdzisława Ząbek. Oczywiście równolegle uczyłem się, tak jak wszyscy, najpierw w szkole podstawowej, a później w liceum ogólnokształcącym i przez cały czas biegało się z jednej szkoły do drugiej.

        Wszystko wskazywało na to, że zostanie Pan dobrym pianistą, ponieważ przez cały czas robił Pan duże postępy, a zwieńczeniem nauki w Szkole Muzycznej II stopnia był udział w koncercie dyplomantów, podczas którego wystąpił Pan z towarzyszeniem Orkiestry Filharmonii Rzeszowskiej. Taki zaszczyt spotykał tylko wybranych dyplomantów.

        - Podkreślmy, że Filharmonia, w której rozmawiamy, była dopiero budowana, a Orkiestra Filharmonii Rzeszowskiej miała swoją siedzibę i koncertowała w budynku Wojewódzkiego Domu Kultury. Tam też wystąpiłem po raz pierwszy z zawodową orkiestrą. Koncert prowadził pan Andrzej Jakubowski. Dla mnie było to niesamowite przeżycie, bo grali tylko wybrańcy. Na szczęście, na tym etapie zakończyłem karierę pianisty.

         Nie rozumiem, dlaczego?

        - Po prostu, chyba źle ćwiczyłem albo miałem źle ustawiony aparat gry, bo przećwiczyłem rękę. Te techniczne problemy bardzo mnie zniechęcały i dlatego dałem sobie spokój z graniem.

         Interesowała Pana także dyrygentura, chociaż rozpoczął Pan studia na Wydziale Wychowania Muzycznego od dyrygentury chóralnej.

        -  Tak. Kolejnym etapem były wymienione przez panią studia w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Krakowie i tam moja pani profesor Maria Kochaj zachęciła mnie do dyrygentury, bo w tamtych latach niełatwo było ze mną nawiązać kontakt. Byłem dość oporny, ciągle spięty, zawsze zamknięty w sobie. Nie potrafiłem także pokonać fałszywego wstydu i nie wyobrażałem sobie, jak można publicznie uzewnętrzniać swoje emocje i machać rękami, dyrygować innymi. To nie było w mojej naturze.

         Odczuwał Pan większą tremę niż przy fortepianie.

         - Zdecydowanie – to była nieporównywalnie większa trema. Niedługo to wszystko minęło, a dzięki mojej prof. Marii Kochaj tak polubiłem dyrygenturę, że postanowiłem studiować dyrygenturę. Dyrygowanie stało się moją pasją życiową.

        Tutaj trzeba dodać, że ukończył pan studia dyrygenckie w klasie prof. Krzysztofa Missony z wyróżnieniem i dopisało Panu szczęście, zaraz po studiach były propozycje koncertowe. Łatwiej było chyba w latach 80-tych ubiegłego wieku zrobić karierę.

        - Nie zgodzę się, że było łatwiej, bo jednak decydowały umiejętności. Oczywiście, że miałem trochę szczęścia, bo akurat zwolniło się miejsce asystenta chórmistrza w Filharmonii Krakowskiej i otrzymałem tę pracę. Szybko się wykazałem umiejętnościami i już po roku awansowałem na dyrygenta, a po dwóch latach zostałem już szefem Chóru Państwowej Filharmonii w Krakowie i w wieku lat 27 byłem szefem 100-osobowego chóru zawodowego, który był w tamtych czasach najlepszym chórem w Polsce po Chórze Filharmonii Narodowej. To było wielkie wyzwanie, bo pracowałem i równolegle studiowałem dyrygenturę na I Wydziale Teorii, Dyrygentury i Kompozycji. Studia zajęły mi w sumie 10 lat, kto dzisiaj tak długo studiuje? (śmiech). W ostatnich latach nauki pracowałem zawodowo, a także z chórami amatorskimi.

        Ja jednak będę się upierała nadal, że miał Pan szczęście i dość szybko Pan awansował.

        - To prawda, że szybko zostałem zauważony przez następnych szefów, bo wkrótce zostałem dyrygentem Capelli Cracoviensis – dyrektor zaproponował mi współpracę i niedługo, z żalem, musiałem zrezygnować z prowadzenia chóru, ale wiele się nauczyłem, rządząc dużym chórem, w którym większość śpiewaków była o wiele starsza ode mnie.

        Nieco później spotkaliśmy się w studiu Polskiego Radia w Rzeszowie, bo przyjechał Pan jako dyrygent Polskiej Orkiestry Kameralnej na zaproszenie pana Bogusława Kaczyńskiego na Festiwal Muzyki w Łańcucie.

         - Byłem wówczas jeszcze młodym dyrygentem, bez wielkiego doświadczenia, które przychodzi z latami, ale miałem ogromną wiedzę muzyczną dzięki studiom na dwóch kierunkach i pracy z zawodowym chórem i orkiestrą. Już wiedziałem, jak pracować, żeby szybko osiągać dobre rezultaty. Nie potrafię powiedzieć, dlaczego akurat do mnie zadzwonił pan dyrektor Franciszek Wybrańczyk i poprosił o szybkie zastępstwo – natychmiastowe. Miałem dwa dni na przygotowanie się i spędziłem je na siedzeniu nad partyturami. Później poprowadziłem próby i przez trzy miesiące byłem testowany, po czym zaproponowano mi czteroletni kontrakt na dyrygenta Polskiej Orkiestry Kameralnej, która wkrótce została przekształcona w Sinfonię Varsovię. W międzyczasie byłem także dyrektorem artystycznym Festiwalu w Dusznikach Zdroju.

        To renomowany, najstarszy w Polsce festiwal pianistyczny.

        - Nie tylko w Polsce, bo to najstarszy festiwal pianistyczny na świecie.

        Z Sinfonii Varsovii trafił Pan do Filharmonii Śląskiej i tam był Pan dość długo.

        - Tak, w 1990 roku wygrałem konkurs i zostałem dyrektorem naczelnym i artystycznym Filharmonii Śląskiej w Katowicach. Byłem tam przez osiem lat i jestem przekonany, że sporo udało mi się w tym czasie zrobić. Miałem do dyspozycji bardzo duży aparat wykonawczy, bo stuosobową orkiestrę, orkiestrę kameralną, zawodowy chór i mogłem sobie „poszaleć” z repertuarem. Było w tym czasie dużo nagrań i koncertów oraz bardzo dużo wyjazdów zagranicznych, które wymagały dużych umiejętności managerskich. Mieliśmy w tym czasie także Międzynarodowe Konkursy Dyrygentów im. Grzegorza Fitelberga w Katowicach i byłem także członkiem jury. Zarządzanie i działalność artystyczna zajmowały mi najczęściej szesnaście godzin dziennie.

        Kolejnym miejscem była Częstochowa.

        - Po ośmiu latach spędzonych na Śląsku, przeniosłem się do Częstochowy, gdzie byłem dyrektorem artystycznym Filharmonii. W tym czasie sprawowałem opiekę merytoryczną nad Festiwalami Wiolinistycznymi im. Bronisława Hubermana w Częstochowie. Równocześnie podpisałem wieloletni kontrakt i byłem dyrektorem artystycznym Filharmonii Narodowej w Koszycach na Słowacji, co było dla mnie niezwykle ciekawym doświadczeniem, bo jest tam bardzo dobrze grająca orkiestra, a także poznałem wielu wykonawców, którzy w Polsce nie są znani, natomiast na stałe współpracują z ośrodkami muzycznymi w Bratysławie, Budapeszcie, Pradze i Wiedniu. To są zarówno soliści , zespoły kameralne, jaki i chóry – tam dyrygowałem najlepszymi chórami: budapeszteńskim Chórem Filharmonii Narodowej i chórem z Brna. Mogłem tam realizować wszystkie wielkie formy wokalno-instrumentalne na bardzo wysokim poziomie. To było dla mnie wspaniałe doświadczenie, bo miałem wielki komfort pracy, mogłem ustalać programy koncertów z dużym wyprzedzeniem i nigdy nie miałem problemów z wypożyczeniem nut – nikt nigdy mi nie powiedział, że nie możemy sobie pozwolić na wykonanie jakiegoś dzieła, bo za drogie są nuty, natomiast w Polsce bardzo często to słyszę.

        Filharmonia w Koszycach mieści się w budynku dawnej synagogi.

        - Tak. To bardzo piękny budynek, ale w Sali jest dość trudna akustyka, bo jednak ta charakterystyczna dla synagogi kopuła na środku trochę nam utrudniała życie, ale trzeba było to zaakceptować, przyzwyczaić się, poznać proporcje i znaleźć pewne rozwiązania. To bardzo urokliwe miejsce.

        Przez kilka lat był Pan także związany z Filharmonią Dolnośląską w Jeleniej Górze.

        - Tam także znalazłem się przez przypadek. Zaprzyjaźniony prof. Lasocki długo mnie namawiał, żeby koniecznie tam chociaż raz przyjechać. Jak już raz pojechałem, to rozpoczęła się dłuższa współpraca, bo zostałem I gościnnym dyrygentem, konsultantem muzycznym oraz dyrektorem artystycznym Filharmonii Dolnośląskiej. Na początku to nie był zespół na dobrym poziomie i od pierwszego pobytu pracowaliśmy ciężko, ale muzycy byli chętni do pracy i dyrygowałem tam coraz częściej. To jedyna filharmonia, w której na przestrzeni dwudziestu lat dyrygowałem 105 razy. Dobrze mi się z tą orkiestrą pracowało i miałem wielką satysfakcję, bo ze słabej orkiestry udało nam się zrobić bardzo dobry zespół, do którego chętnie przyjmowali zaproszenia wybitni dyrygenci – podam tylko jedno nazwisko – maestro Kazimierz Kord, który będąc dyrektorem Filharmonii Narodowej, prawie nigdy nie dyrygował gościnnie, a do Jeleniej Góry zaproszenia przyjmował. Maestro Kazimierz Kord darzył mnie wielkim zaufaniem i często także zapraszał mnie do Filharmonii Narodowej. Z tym zespołem nagrałem sporo płyt.

        Przez cały czas rozmawiamy o orkiestrach symfonicznych, o chórach – nie ciągnęło Pana w kierunku teatru muzycznego?

        - Dyrygowałem kilkoma, może kilkunastoma operami, ale nigdy nie miałem możliwości – może dlatego, że nie zabiegałem o to - przygotowania premiery i trochę tego żałuję. Byłem zapraszany do prowadzenia spektakli już wcześniej przygotowanych i nie mając żadnego wpływu na ostateczny kształt całego dzieła, bo w ciągu dwóch lub trzech prób można się było tylko dopasować do reszty wykonawców – zrezygnowałem. Byłem już na takim etapie, że samo dyrygowanie spektaklami mnie nie interesowało. Może troszkę szkoda, że nie zainteresowałem się operą wcześniej? Przygotowanie miałem, bo wcześniej pracowałem z chórami, solistami, orkiestrami, dyrygowałem wielkimi formami wokalno-instrumentalnymi i nie było żadnego problemu, abym zajął się także teatrem operowym.

        Pod koniec pierwszej dekady obecnego stulecia zaczął Pan mieć kłopoty ze zdrowiem.

        - Jak się tak ciągle pracuje, pracuje i pracuje – to zdarza się, że organizm nie wytrzymuje. Do porządku przywołało mnie zagrożenie życia. Musiałem zmienić tryb życia, ograniczyć dyrygowanie i postanowiłem zająć się przekazywaniem wiedzy, którą zdobyłem przez całe zawodowe życie – studentom.

        W sierpniu 2012 roku z rąk Prezydenta RP otrzymał Pan tytuł naukowy profesora sztuk muzycznych, ale to wymagało wielu działań i osiągnięć pedagogicznych, i artystycznych.

        - Po ukończeniu studiów byłem magistrem i tak było przez całe lata. Dopiero jak rozpocząłem pracę dydaktyczną, zacząłem myśleć o kolejnych stopniach. W 2010 roku zrobiłem doktorat i niedługo potem habilitację, a w 2012 roku zostałem profesorem. Poszło szybko, ale tylko dzięki temu, że miałem olbrzymi dorobek.

        Aktualnie jest Pan profesorem Akademii Muzycznej im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów w Łodzi.

        - Tak, tam mam klasę dyrygentury i uczę także dyrygowania w Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie.

        Jeśli czas i zdrowie pozwalają, to także dyryguje Pan koncertami – tak jak 27 kwietnia w Rzeszowie.

        - Owszem, bywam jeszcze na estradzie. Wprawdzie niezbyt często, bo naprawdę zdrowie już mi nie pozwala, ale lubię od czasu do czasu poprowadzić próby i koncert. Jestem szczęśliwy, że w tym sezonie mogłem dyrygować w Rzeszowie przepięknym programem, w którym znalazły się: fortepianowa Etiuda b-moll Karola Szymanowskiego w opracowaniu na orkiestrę Grzegorza Fitelberga, później z mistrzem Konstantym Andrzejem Kulką wykonaliśmy Koncert skrzypcowy A-dur Mieczysława Karłowicza. Konstanty Andrzej Kulka wykonał fenomenalnie ten utwór – jak zawsze i to była ogromna przyjemność. Na zakończenie z Orkiestra Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej wykonaliśmy bardzo melodyjną, przyjemną w odbiorze Symfonię d-moll Cesara Francka. Widziałem, że Orkiestra grała te utwory z wielką przyjemnością. Dawno nie byłem w Rzeszowie i Orkiestra się zmieniła. Przybyło trochę świetnie grających, młodych ludzi i pracowało się bardzo efektywnie. Mogę bez fałszywej skromności powiedzieć, że koncert był bardzo dobry. Mimo, że praca była ciężka, publiczność nie zauważyła żadnego wysiłku i tak być powinno, a publiczność nagrodziła nas gromkimi brawami. Bardzo jestem zadowolony, że mogłem ten koncert w Rzeszowie poprowadzić.

        Pewnie praca przebiegała na zasadzie wzajemnego partnerstwa, bo przecież sam Pan powiedział, że to dobrzy, kreatywni muzycy, którzy z pewnością także mieli coś do dodania od siebie.

        - Tak faktycznie było. Dawno już minęły czasy dyrygenta-dowódcy. Teraz, jeżeli nie nawiąże się kontaktu emocjonalnego i nie kieruje się uwag merytorycznych, żeby szybko osiągnąć rezultat, to dyrygent nie jest mile wiedziany. Pracowało mi się tutaj bardzo dobrze.

        Powroty do Rzeszowa chyba zawsze przywołują wiele wspomnień.

        - Jestem Rzeszowianinem i jak tutaj wracam, to czuję się, że jestem u siebie. Tak naprawdę nie ma znaczenia, ile lat mnie tutaj nie było – rok, dwa, pięć czy dziesięć.

        Sadzę, że chętnie przyjmie Pan kolejne zaproszenie.

        - Zawsze, jak tylko zostanę zaproszony, to chętnie przyjadę. Będę się cieszył ze współpracy z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej, a przy okazji zobaczę, jak Rzeszów znowu stał się piękniejszy. Tym razem przyjechałem samochodem i zrobiłem sobie objazd po mieście. Coraz szerzej otwierałem oczy. To jest kompletnie nowe, piękne miasto. Jedynym problemem jest ogromna ilość samochodów i straszne korki. Myślę, że ten pomysł, o którym czytałem gdzieś, dotyczący kolejki napowietrznej, byłby fenomenalnym rozwiązaniem. Bardzo się cieszę, że Rzeszów tak się rozwija.
Jak wyjeżdżałem z Rzeszowa, to niedaleko ulicy Leszczyńskiego, gdzie mieszkałem, było gospodarstwo rolne. Przy ulicy Słowackiego, naprzeciwko IPN-u, był targ, a na miejscu galerii i hotelu były piętrowe, stare, niezbyt piękne kamieniczki. Minęło zaledwie ponad czterdzieści lat i jest olbrzymia, piękna aglomeracja. Czuję wielką satysfakcję pomimo, że mieszkam gdzie indziej.

        Optymistycznie patrzymy na to, co się wokół nas dzieje.

        - A dlaczego by nie? Trzeba widzieć pozytywy, a nie tylko narzekać, złościć się, krytykować – po co?

         Większość Polaków lubi narzekać, ale Pan po podróżach artystycznych w większości krajów Europy, a także w USA, Kanadzie, Korei Płd., Meksyku, Japonii i na Tajwanie oraz kontaktach z takimi wybitnymi osobowościami świata muzyki jak: Lord Yehudi Menuhin, Stefania Toczyska, Gidon Kremer, Krzysztof Jakowicz, Kaja Danczowska, Ewa Podleś, Jadwiga Rappe, Wanda Wiłkomirska, Grigorij Sokołow, Krzysztof Jabłoński, June Anderson, Andrzej Hiolski, Sarah Chang oraz wieloma innymi, pozwalają inaczej postrzegać wszystko, co nas otacza.

        - Oczywiście i to są pozytywy tego zawodu, bo on jest bardzo uciążliwy. Niedawno policzyłem, że co najmniej 10 lat swojego życia spędziłem w hotelach, wielokrotnie przeleciałem kulę ziemską. To nie było łatwe dla mnie i najbliższych, ale też poznałem inne kultury. Ta obserwacja, zainteresowanie architekturą, sztuką, sztuką kulinarną – chociaż jak się jedzie na koncert, to za dużo czasu na te obserwacje nie ma, ale jednak zawsze coś się zobaczy. Zawsze też spotyka się ciekawych ludzi, obserwuje się ich sposób zachowania, nawiązuje się kontakty i dzięki temu człowiek staje się bogatszy oraz nabiera dystansu do wielu zjawisk i rzeczy. Wymieniłem pozytywy tego zawodu, które bardzo rozwijają wewnętrznie, a to jest niezbędne do zajmowania się tą całą abstrakcyjną materią muzyczną, kiedy trzeba rozszyfrować wszystkie emocje zawarte w tych kropeczkach na pięciolinii. Jest to fascynujące.

        Mam nadzieję, że niedługo będzie okazja do kolejnej rozmowy.

        - Na pewno, dziękuję bardzo i pozdrawiam wszystkich czytających naszą rozmowę. Jeżeli coś ich zainteresuje, to bardzo się będę cieszył.

Z prof. Jerzym Swobodą  - znakomitym dyrygentam i pedagogiem rozmawiała Zofia Stopińska 28 kwietnia 2018 roku w Rzeszowie.

Chcemy kształcić i wspierać młodych muzyków

        Zofia Stopińska: Chcemy Państwu przybliżyć bardzo ciekawą imprezę o nazwie YOUNG ARTS MASTERCLASS, łączącą znakomite koncerty i warsztaty dla uczniów oraz studentów uczelni artystycznych, grających na instrumentach smyczkowych, która odbywać się będzie w Krośnie od 30 czerwca do 9 lipca br.
Mój rozmówca - pan Bartłomiej Tełewiak, wraz z żoną - panią Anną Nawrocką-Tełewiak, są pomysłodawcami i realizatorami tej imprezy, która odbędzie się po raz kolejny w pięknym Krośnie.
Kiedy powstał pomysł stworzenia w Krośnie letniego festiwalu połączonego z kursami?

        Bartłomiej Tełewiak: Idea kursów połączonych z cyklem koncertów otwartych dla publiczności pojawiła się w naszych głowach w okresie wakacji 2015 roku. Siedząc na krośnieńskiej starówce zaczęliśmy marzyć o tym, jak wyjątkowe miejsca w mieście mogłyby wypełnić się muzyką i jej wielbicielami. Trochę pozazdrościliśmy włoskim miastom ich festiwalowej aktywności w czasie długich letnich wieczorów.
Połączyliśmy kompetencje mojej żony Anny - specjalisty Public Relations, komunikacji marketingowej, i moje doświadczenie jako muzyka, wynikające w naturalny sposób z kontaktu ze światem klasyki od najmłodszych lat.

        Proszę nam powiedzieć, jak przebiegały poprzednie edycje, bo o Waszych koncertach i warsztatach oraz znakomitych muzykach, którzy w Krośnie gościli, wiele się mówiło nie tylko na Podkarpaciu.

        - Mamy wyjątkowe szczęście, ponieważ kursy cieszą się dużym zainteresowaniem, myślę, że jest to duża zasługa naszych wspaniałych artystów. To dzięki ich talentom pedagogicznym do Krosna przyjechali młodzi instrumentaliści z całej Polski, a także z Włoch. Kolejną przyciągającą talenty cechą jest multidyscyplinarny charakter kursów, młodzież styka się ze specjalistami od autoprezentacji scenicznej, fizjologii gry na instrumencie czy wreszcie może spróbować swoich sił w zajęciach z improwizacji. Do tej pory wspominamy koncerty uczestników kursów, takie jak koncert finałowy pod batutą Krzesimira Dębskiego, czy muzyczne konfrontacje młodych instrumentalistów z barokowymi improwizacjami Adama Bałdycha.

        Jak wyglądają plany związane z tegoroczną edycją YOUNG ARTS MASTARCLASS - Wasze zaproszenie przyjęli znani i cenieni mistrzowie.

        - Jesteśmy dumni, że w tym roku będą z nami mistrzowie swoich dziedzin, a także wspaniałe osobowości polskiej sceny muzycznej. Szymon Krzeszowiec - prymariusz Kwartetu Śląskiego, Robert Kabara- założyciel Sinfonietty Cracovii, obecny dyrektor Śląskiej Orkiestry Kameralnej, to uznani skrzypkowie, którzy są prawdziwymi skarbnicami wiedzy na temat wiolinistyki. Altowiolista Piero Massa, który specjalizuje się także w wykonawstwie historycznym, poprowadzi klasę altówek. W tym roku nasze zaproszenie przyjął Alexander Gebert - profesor Hochschule fur Musik Detmold, artysta o wielkiej wrażliwości, prowadzący kursy wiolonczelowe na całym świecie. Zajęcia improwizacji powierzyliśmy Krzysztofowi Lenczowskiemu, który jest obecnie jedną z najbardziej kreatywnych sił na polskiej scenie muzycznej.

        Wiem, że przyjmowaliście zgłoszenia do 30 maja, ale jeśli ktoś dopiero dzisiaj lub w najbliższych dniach dowie się o tym Festiwalu i Kursach - ma jeszcze szanse znaleźć się wśród uczestników i w jaki sposób może się jeszcze zgłosić?

        - Rekrutacja jest już co prawda zakończona, ale jesteśmy zawsze otwarci na młode talenty, pragniemy nie tylko je kształcić, ale wspierać w pierwszych krokach na scenie. Młodość jest zapisana w naszym DNA, dlatego zachęcamy do dołączenia do naszej Youngarts’owej drużyny. Zgłoszenia przyjmujemy pod adresem Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript., wszelkie informacje są dostępne na stronie www.youngarts.pl zakładka: Kursy.

        Urodził się Pan w Krośnie, pochodzi Pan z rodziny o tradycjach muzycznych i pewnie w tym mieście rozpoczynał pan naukę w szkole muzycznej i pewnie później wyfrunął Pan na studia. Jak przebiegała Pana edukacja muzyczna?

        - Moja przygoda z muzyką zaczęła się w domu, który dzięki aktywności ojca był jej pełny. Krośnieńska Szkoła Muzyczna była miejscem, gdzie mogłem rozwijać swoje umiejętności gry pod okiem pedagogów Jana Rysza i Doroty Pelczar. Studia w klasie Szymona Krzeszowca w katowickiej Akademii Muzycznej oraz późniejsze w Bernie u Bartłomieja Nizioła były dla mnie czasem rozwoju techniki i wrażliwości muzycznej. Bardzo się cieszę, że w tym okresie zetknąłem się ze światem polskiej sceny jazzowej, co stanowiło dla mnie bodziec do szukania powiązań między muzyką klasyczną i improwizowaną. Myślę, że echa tych spotkań są podskórnie obecne w tkance wydarzeń kursów i festiwalu Young Arts. To, co chcemy szczególnie przekazać młodym artystom to otwartość na nowe możliwości w muzyce – style czy formy prezentacji, ale też pewną świadomość, jak kształtować swoją ścieżkę kariery. To z pewnością ten element, który nas wyróżnia na tle innych kursów muzycznych.

        Po studiach rozpoczął Pan działalność koncertową jako solista, kameralista i muzyk orkiestrowy - nadal te nurty wypełniają Panu czas, czy zostaje go jeszcze trochę na działalność pedagogiczną?

        - Niestety, obfity kalendarz koncertowy filharmonii oraz planowanie wydarzeń związanych z Young Arts Masterclass i Festiwalem Young Arts dosyć szczelnie wypełniają moją codzienność. Zdarza mi się udzielać lekcji, co jest dla mnie wspaniałym doświadczeniem, pokazując mi, w jak różnorodny sposób można odczuwać muzykę i ją interpretować. Jestem bardzo szczęśliwy, kiedy mogę dzielić się swoim doświadczeniem z młodszym pokoleniem, szczególnie w kwestii współpracy w orkiestrze i tego, jak radzić sobie z trudnościami, jakie napotykamy chcąc osiągnąć perfekcję.

        Zapraszamy Państwa do Krosna, gdzie już niedługo, bo od 30 czerwca do 9 lipca odbywał się będzie YOUNG ARTS MASTERCLASS – gdzie zainteresowani znajdą wszelkie informacje?

        - Strona kursów to: www.youngarts.pl/pl/kursy/ zgłoszenia prosimy kierować na adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.. Serdecznie zapraszamy na kursy oraz Young Arts Festival, który odbędzie się praktycznie równolegle do kursów muzycznych w Krośnie w dniach 01.07-08.07.2018. Tegoroczna ideą festiwalu jest muzyczne „Uniwersum”. Na scenie festiwalowej zobaczymy prawdziwą plejadę gwiazd, światowej sławy artystów, m.in: Krzysztofa Lenczowskiego, Nikola Kołodziejczyka i Kwartet Śląski czy młode talenty kursantów Young Arts Masterclass. Muzyka zabrzmi ponownie w wyjątkowych i zaskakujących lokalizacjach Krosna – perły Podkarpacia.
Szykujemy też prawdziwą niespodziankę, która odbędzie się 8 lipca. Warto śledzić nasze poczynania na: www.youngarts.pl oraz na Facebook’u – Fundacja Young Arts!

Ze świetnym skrzypkiem Bartłomiejem Tełewiakiem - jednym z pomysłodawców i twórców YOUNG ARTS MASTERCLASS w Krośnie, Zofia Stopińska rozmawiała 7 czerwca 2018 roku.

Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej i Kameralnej w Leżajsku

XXVII Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej i Kameralnej w Leżajsku
15 CZERWCA - 30 LIPCA 2018 r.
BAZYLIKA OJCÓW BERNARDYNÓW W LEŻAJSKU

Kalendarz koncertów:

15.06.2018r. ; godz.19:00 ; Michał Kocot - organy ; część kameralna: Orkiestra Kameralna Polskiego Radia AMADEUS pod kier. Agnieszki Duczmal

16.06.2018r. ; godz. 19:00 ; Agnieszka i Marek Stefańscy - organy ; część kameralna: Marcin Wyrostek & Corazon

17.06.2018r. ; godz. 21:00: scena przed Bazyliką ; "Boskie Dźwięki. Przez muzykę do Boga" ; Orkiestra Symfoniczna im. K. Namysłowskiego w Zamościu pod dyrekcją Tadeusza Wicherka, Kamila Lendzion - sopran, Mirosław Niewiadomski - tenor, Kamil Radzimowski - duduk, Anna Duda-Gocel - narrator.

18.06.2018r. ; godz. 19:00 ; Józef Serafin - organy ; część kameralna: Jerzy Zelnik przedstawi fragment poematu "Myśląc Ojczyzna" i wypowiedzi Jana Pawła II na temat patriotyzmu z towarzyszeniem organisty - improwizatora Krzysztofa Ostrowskiego

25.06.2018r. ; godz. 19:00 ; Dominik Łukaszewski - organy ; część kameralna: ArtePhino Trio.

02.07.2018r. ; godz. 19:00 ; Rubin Abdullin (Rosja) - organy ; część kameralna:Capella Thoruniensis.

09.07.2018r. ; godz. 19:00 ; Stefan Kiessling - organy (Niemcy).

16.07.2018r. ; godz. 19:00 ; Julian Gębalski - organy, Krzysztof Jakowicz - skrzypce.

23.07.2018r. ; godz. 19:00 ; Roman Szlaużys - organy ; Klaudiusz Baran - akordeon.

30.07.2018r. ; godz.19:00 ; Roman Perucki - organy , Maria Perucka - skrzypce.

Wstęp na wszystkie koncerty bezpłatny


Wystawa "Chwalmy Pana" dostępna przed i po koncertach organowych i kameralnych w Muzeum Prowincji Ojców Bernardynów w Leżajsku

XXVII Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej i Kameralnej w Leżajsku

15 CZERWCA - 30 LIPCA 2018 r.

BAZYLIKA OJCÓW BERNARDYNÓW  W LEŻAJSKU

XXVII MIĘDZYNARODOWY FESTIWAL MUZYKI ORGANOWEJ I KAMERALNEJ W LEŻAJSKU

Kalendarz koncertów:

15.06.2018r. ; godz.19:00 ; Michał Kocot - organy ; część kameralna: Orkiestra Kameralna Polskiego Radia AMADEUS pod kier. Agnieszki Duczmal

16.06.2018r. ; godz. 19:00 ; Agnieszka i Marek Stefańscy - organy ; część kameralna: Marcin Wyrostek & Corazon

17.06.2018r. ; godz. 21:00:  scena przed Bazyliką ; "Boskie Dźwięki. Przez muzykę do Boga" ; Orkiestra Symfoniczna im. K. Namysłowskiego w Zamościu  pod dyrekcją Tadeusza Wicherka, Kamila Lendzion - sopran, Mirosław Niewiadomski - tenor, Kamil Radzimowski - duduk, Anna Duda-Gocel - narrator.

18.06.2018r. ; godz. 19:00 ; Józef Serafin - organy ; część kameralna: Jerzy Zelnik przedstawi fragment poematu "Myśląc Ojczyzna" i wypowiedzi Jana Pawła II na temat patriotyzmu z towarzyszeniem organisty - improwizatora Krzysztofa Ostrowskiego

25.06.2018r. ; godz. 19:00 ; Dominik Łukaszewski - organy ; część kameralna: ArtePhino Trio.

02.07.2018r. ; godz. 19:00 ; Rubin Abdullin (Rosja) - organy ; część kameralna:Capella Thoruniensis.

09.07.2018r. ; godz. 19:00 ; Stefan Kiessling    - organy (Niemcy).

16.07.2018r. ; godz. 19:00 ; Julian Gębalski - organy, Krzysztof Jakowicz - skrzypce

23.07.2018r. ;  godz. 19:00 ; Roman Szlaużys - organy ; Klaudiusz Baran - akordeon.

30.07.2018r. ; godz.19:00 ;  Roman Perucki - organy , Maria Perucka - skrzypce

Wstęp na wszystkie koncerty bezpłatny

Wystawa "Chwalmy Pana" dostępna przed i po koncertach organowych i kameralnych w Muzeum Prowincji Ojców Bernardynów w Leżajsku                                                                                 

Na finał Sezonu Artystycznego w Filharmonii Podkarpackiej

ZAKOŃCZENIE SEZONU ARTYSTYCZNEGO 2017/2018
AB 15 czerwca 2018, PIĄTEK, GODZ. 19:00

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
CHÓR FILHARMONII ŁÓDZKIEJ
MASSIMILIANO CALDI - dyrygent

ANTONELLA CARPENITO - mezzosopran
EWA VESIN - sopran
FRANCESCA DI GIORGIO - mezzosopran
TOMASZ KUK - tenor
LESZEK SKRLA - baryton
Stefan Munch - prowadzenie

W programie:
K. Lipiński - Uwertura D-dur
P. Mascagni– Opera "Rycerskość wieśniacza" (wersja koncertowa)

Po Uwerturze (1814), utrzymanej w włoskim stylu autorstwa wybitnego polskiego wirtuoza skrzypiec i kompozytora Karola Lipińskiego, zabrzmi koncertowa wersja jednoaktowej opery Cavalleria rusticana (Rycerskość wieśniacza 1890 r. ), włoskiego kompozytora Pietro Mascagniego. Akcja tego arcydzieła włoskiego weryzmu rozgrywa się na Sycylii pod koniec XIX wieku, w okresie wielkanocnym. Kompozytor w mistrzowski sposób odmalowuje południowy włoski kraj- obraz - sceny z życia wsi, takie jak powrót z pola, msza w wiejskim kościele czy obraz wiejskiej tawerny. Historie bohaterów to historie zwykłych ludzi, którzy doświadczają blasków i cieni miłości. Bogactwo pięknych melodii i swoisty operowy „realizm” zapewniają operze niesłabnącą popularność.

MASSIMILIANO CALDI - I Dyrygent Gościnny Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej

Massimiliano Caldi (Mediolan,1967 r.), posiada duże międzynarodowe doświadczenie w dziedzinie muzyki symfonicznej, opery, operetki i baletu oraz zainteresowania w dziedzinie muzyki współczesnej i powrocie do dziewiętnastowiecznej opery. Wyróżnia się doskonałym przygotowaniem zawodowym oraz przejrzystym i linearnym stylem dyrygowania. Caldi, który był laureatem pierwszej nagrody na Międzynarodowym Konkursie „G. Fitelberg” (1999 r.), jest Głównym Dyrygentem Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie oraz występującym gościnnie Pierwszym Dyrygentem Polskiej Filharmonii Bałtyckiej im. Fryderyka Chopina w Gdańsku. Artysta był Głównym Dyrygentem i Konsultantem Artystycznym Filharmonii Koszalińskiej im. Stanisława Moniuszki (w latach 2014-2017), Dyrektorem Artystycznym Śląskiej Orkiestry Kameralnej (w Katowicach, w latach 2006-2010) i Głównym Dyrygentem Orkiestry Kameralnej „Milano Classica” (w latach 1998-2009). W ciągu ostatnich dziesięciu lat odbył tournee po Izraelu, Omanie, Stanach Zjednoczonych, Chile, Brazylii, Niemczech i Turcji. W ostatnim czasie w zakresie opery Caldi dyrygował Il Barbiere di Siviglia Rossiniego (styczeń-luty 2017) i Nabucco Verdiego (maj 2017) w Teatrze Wielkim w Poznaniu, La Rondine Pucciniego w Filharmonii Narodowej w Warszawie podczas XXI edycji Festiwalu Wielkanocnego Ludwiga van Beethovena (kwiecień 2017), Notte per me luminosa Marco Betty w Teatro Municipale w Piacenzy (kwiecień 2017) i prologiem z Mefistofelesa Boito (czerwiec 2017) z Chórem Filharmonii „A. Rubinstein” i orkiestrą w Łodzi. Do jego najbliższych jego zobowiązań należą powrót do Teatru Wielkiego w Poznaniu, gdzie będzie reżyserował Rapsodia Satanica Mascagni (październik 2017) w ciągu Światowego Tygodnia Języka Włoskiego. Ostatnio w Rzeszowie Caldi brał udział w pierwszym światowym nagraniu Koncertów fortepianowych Raula Koczalskiego nr 1 i nr 2 wraz z Filharmonią Podkarpacką im. Artura Malawskiego oraz pianistką Joanną Ławrynowicz pod etykietą „Acte Préalable”. W Polsce artysta został zaproszony na Międzynarodowe Festiwale takie jak Festiwal im. Jerzego Waldorffa w Radziejowicach, Wielkanocny Festiwal Ludwiga van Beethovena w Warszawie, „Mozartiana” w Oliwie i Festiwal Muzyczny Łańcut, gdzie stanął na czele orkiestr takich, jak na przykład Sinfonia Varsovia, Sinfonietta Cracovia, Sinfonia Iuventus, Orkiestra Akademii Beethovena, Nospr i Filharmonii Krakowskiej, Szczecińskiej, Łódzkiej, Białostockiej, Poznańskiej i innych. W dziedzinie muzyki symfonicznej zadebiutował w Berlinie z orkiestrą Konzerthaus Kammerorchester z Berlina (listopad 2016) oraz w Sali Rachmaninowa Konserwatorium Moskiewskiego z Sinfoniettą Cracovią (listopad 2016). oraz z Orkiestrą Symfoniczną Stambułu (luty 2017). Brał on udział w Międzynarodowym Festiwalu w Łańcucie dyrygując Symfonią Beethovena w maju 2017 r., dyrygował też Carmina Burana Orffa (czerwiec 2017) w Filharmonii w Gdańsku. Do jego najbliższych włoskich zobowiązań należą powrót na podium Orkiestry Sinfonica di Milano Giuseppe Verdi i na podium Orkiestry I Pomeriggi Musicali. Powróci on również do Turcji - Stambulskiej Orkiestry Symfonicznej w Stambule (luty 2018) oraz do Sankt Petersburga - Orkiestry tamtejszej Filharmonii (kwiecień 2018).

CHÓR FILHARMONII ŁÓDZKIEJ im. ARTURA RUBINSTEINA
Chór Filharmonii Łódzkiej im. Artura Rubinsteina działa od 1969 roku. Liczy 54 osoby – dla potrzeb niektórych utworów występuje w powiększonym składzie. Od sezonu 2011/2012 pracuje pod kierownictwem Dawida Bera, cenionego łódzkiego dyrygenta, doświadczonego w kierowaniu różnorodnymi zespołami wokalnymi. Chór dysponuje bogatym
i wszechstronnym repertuarem, obejmującym wiele gatunków muzycznych, stylów i epok, przeznaczonych dla wokalistów z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej, zespołów kameralnych oraz śpiewających a cappella. Wykonuje kilkadziesiąt kompozycji oratoryjno
-kantatowych, muzykę dawną, a także kolędy w opracowaniach tradycyjnych
i współczesnych, utwory jazzowe, a nawet pieśni negro spirituals. Warto wspomnieć też
o prawykonaniach utworów kompozytorów współczesnych.
Zespół szczyci się występami w ramach festiwalu Wratislavia Cantans we Wrocławiu, Gaude Mater w Częstochowie, Międzynarodowego Festiwalu i Konkursu Indywidualności Muzycznych im. Aleksandra Tansmana. W tym sezonie artystycznym chórzyści otrzymali kolejne zaproszenie do udziału w koncercie finałowym Bydgoskiego Festiwalu Muzycznego organizowanego przez Filharmonię Pomorską w Bydgoszczy. Chór jest również stałym wykonawcą koncertów w ramach macierzystego Wędrownego Festiwalu Filharmonii Łódzkiej „Kolory Polski”. Wraz z orkiestrą FŁ brał udział w międzynarodowym projekcie artystyczno-edukacyjnym „Oratorium Dance”, nagrodzonym w konkursie Energia Kultury 2011 i wyróżnionym Złotą Maską.
W roku 2014 chór łódzkiej filharmonii obchodził jubileusz 45-lecia swojej działalności – z tej okazji otrzymał Brązowy Medal Zasłużony Kulturze „Gloria Artis”.
Chór odbył wiele zagranicznych tournées, występując m.in. we Francji, Belgii i Austrii. Dokonał szeregu nagrań, m.in. dzieł wokalno-instrumentalnych Aleksandra Tansmana. Jedną z nowszych produkcji z jego udziałem jest płyta z utworami Witolda Lutosławskiego na głos
i orkiestrę (DUX), nominowana w 2015 r. do nagrody „Fryderyk”. Współczesnej muzyki sakralnej w wykonaniu Chóru FŁ i Orkiestry FŁ w kameralnym składzie można posłuchać
z płyty „Dona nobis pacem” (zapis koncertu, który odbył się w 2014 r. w Bazylice Katedralnej w Łowiczu).

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej rozpoczęła działalność 29 kwietnia 1955 roku. Obecnie jest to jeden z najprężniej rozwijających się zespołów symfonicznych w kraju. O jego wysokim poziomie artystycznym świadczy fakt, iż miał on możliwość współpracy z tak wybitnymi dyrygentami, jak m.in.: J. Krenz, H. Czyż, J. Maksymiuk, A. Wit, E. Tzigane, J. Katlewicz, K. Urbański, T. Wojciechowski, M. Pijarowski, K. Penderecki. Dyrygowali orkiestrą również znakomici zagraniczni mistrzowie batuty. Z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej występowali najbardziej utytułowani soliści z kraju i zagranicy, i.in.: A. Kurzak, J. K. Broja, A. Wodnicki, W. Malicki, K. Jakowicz, K. A. Kulka, P. Pławner, B. Nizioł, E. Indjic, S. Yoon, R. Lakatos, K. Kenner, E. Kulibaev, Ph. Do, J. Malovany. Orkiestra współpracuje również z chórami i zespołami baletowymi, m.in.: Instytutu Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego, Teatru Wielkiego w Łodzi, Opery Krakowskiej, Teatru Wielkiego Opery Narodowej w Warszawie oraz Opery Lwowskiej.
Rzeszowska Orkiestra prowadzi regularną działalność koncertową, prezentując zróżnicowany repertuar; od baroku po współczesność, ze szczególnym uwzględnieniem muzyki polskiej, którą wykonuje również poza granicami kraju. Ceniona zarówno przez słuchaczy, jak i krytyków występowała na licznych festiwalach takich jak: Wratislavia Cantans, Festiwal Kultury Europejskiej w Krakowie, Międzynarodowy Festiwal im. Krystyny Jamroz w Busku-Zdroju, Międzynarodowy Muzyczny Festiwal w Toledo (Hiszpania). Orkiestra koncertowała gościnnie w takich krajach jak: Czechy, Słowacja, Rumunia, Węgry, Rosja, Francja, Szwecja, USA, Hiszpania. W październiku 2013 roku Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej wystąpiła w Musikverein w Wiedniu oraz w Saarbrücken (Niemcy).
W dorobku Orkiestry znajdują się liczne rejestracje telewizyjne, nagrania radiowe oraz fonograficzne, m.in.: Requiem W. A. Mozarta i drugie nagranie w historii światowej fonografii Messa di Gloria G. Rossiniego oraz Polskie pieśni patriotyczne w wykonaniu Podkarpackiej Orkiestry pod dyrekcją Tomasz Chmiela z udziałem solisty Marcina Wolaka.
Muzycy Orkiestry Podkarpackiej są członkami licznych zespołów kameralnych działających przy Filharmonii Podkarpackiej, które biorą aktywny udział w życiu muzycznym regionu.

Na finał Sezonu Artystycznego w Filharmonii Podkarpackiej

ZAKOŃCZENIE SEZONU ARTYSTYCZNEGO 2017/2018
AB 15 czerwca 2018, PIĄTEK, GODZ. 19:00

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
CHÓR FILHARMONII ŁÓDZKIEJ
MASSIMILIANO CALDI - dyrygent

ANTONELLA CARPENITO - mezzosopran
EWA VESIN - sopran
FRANCESCA DI GIORGIO - mezzosopran
TOMASZ KUK - tenor
LESZEK SKRLA - baryton
Stefan Munch - prowadzenie

W programie:
K. Lipiński - Uwertura D-dur
P. Mascagni– Opera "Rycerskość wieśniacza" (wersja koncertowa)

Po Uwerturze (1814), utrzymanej w włoskim stylu autorstwa wybitnego polskiego wirtuoza skrzypiec i kompozytora Karola Lipińskiego, zabrzmi koncertowa wersja jednoaktowej opery Cavalleria rusticana (Rycerskość wieśniacza 1890 r. ), włoskiego kompozytora Pietro Mascagniego. Akcja tego arcydzieła włoskiego weryzmu rozgrywa się na Sycylii pod koniec XIX wieku, w okresie wielkanocnym. Kompozytor w mistrzowski sposób odmalowuje południowy włoski kraj- obraz - sceny z życia wsi, takie jak powrót z pola, msza w wiejskim kościele czy obraz wiejskiej tawerny. Historie bohaterów to historie zwykłych ludzi, którzy doświadczają blasków i cieni miłości. Bogactwo pięknych melodii i swoisty operowy „realizm” zapewniają operze niesłabnącą popularność.

Międzynarodowy Kunkurs Muzyczny im. Michała Spisaka

12. edycja Międzynarodowego Konkursu Muzycznego im. Michała Spisaka dla młodych instrumentalistów – fagot, róg, kontrabas – 14-23 września 2018 r.

UWAGA!  Z powodu awarii strony internetowej Konkursu Spisaka przedłużono termin składania zgłoszeń do 24 czerwca 2018r.

Mając na uwadze sukces poprzedniej edycji, ogłaszamy kolejny, dwunasty Międzynarodowy Konkurs Muzyczny im. Michała Spisaka w Dąbrowie Górniczej. W roku ubiegłym rywalizowało ze sobą 143 młodych muzyków z całego świata, czego wynikiem było międzynarodowe podium w specjalnościach skrzypce, altówka i obój. Rok 2018 będzie należał do muzyków, którzy nie przekroczyli 30. roku życia, grających na fagocie, rogu i kontrabasie!

Młodzi muzycy chętni do wzięcia udziału w 12. Międzynarodowym Konkursie Muzycznym im. Michała Spisaka mogą nadsyłać swoje zgłoszenia do 15 czerwca br., później konkurs zostanie tradycyjnie zainaugurowany koncertem 14 września. Dzień później rozpocznie się wielka rywalizacja, która z dniem 23 września wyłoni młodych mistrzów instrumentu. Podczas wszystkich trzech etapów przesłuchań uczestnicy będą oceniani przez międzynarodowe jury, składające się z wybitnych muzyków i pedagogów z polskich i zagranicznych uczelni. Podczas ostatniej, trzeciej części przesłuchań, dwunastu najlepszych zagra na scenie z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Zabrzańskiej pod batutą Sławomira Chrzanowskiego, a całość zakończy się galą wręczenia nagród oraz koncertem laureatów. Na przestrzeni lat konkurs stał się kuźnią młodych talentów, popularyzując jednocześnie najwybitniejsze osiągnięcia dziedzictwa kultury z obszaru muzyki klasycznej oraz czcząc pamięć jednego z największych polskich kompozytorów, urodzonego w Dąbrowie Górniczej, Michała Spisaka.

Współorganizatorzy konkursu:
Pałac Kultury Zagłębia
www.palac.art.pl
Dąbrowa Górnicza dla aktywnych
www.dabrowa-gornicza.pl
Akademia Muzyczna im. Karola Szymanowskiego w Katowicach
www.am.katowice.pl

Więcej informacji: www.spisakkonkurs.pl

Polska Operetka Morska - Panna Wodna

RZESZOWSKIE TOWARZYSTWO MUZYCZNE
MŁODZIEŻOWY DOM KULTURY W RZESZOWIE
RZESZOWSKI TEATR MUZYCZNY "OLIMPIA"

POLSKA OPERETKA MORSKA
PANNA WODNA
WG. JERZEGO LAWINY - ŚWIĘTOCHOWSKIEGO

2 czerwca 2018, (SOBOTA), GODZ. 19:00
MŁODZIEŻOWY DOM KULTURY W RZESZOWIE,
ul. Osmeckiego 51

Scenariusz reżyseria: Jerzy Czosnyka
Kierownictwo muzyczne: Andrzej Szypuła
Fortepian: Janusz Tomecki

Tytuł polskiej operetki morskiej pochodzi od okrętu wojennego zbudowanego prawdopodobnie w Gdańsku w XVII stuleciu, ale także statku polskiej żeglugi okresu międzywojennego. Premiera operetki "Panna wodna" miała miejsce w Teatrze "8.15" w Warszawie w 1939 roku, tuż przed wybuchem II wojny światowej i okazała się ogromnym sukcesem. W barwny materiał muzyczny dzieła wplecione zostały piosenki z okresu przedwojennego, które dodają operetce niepowtarzalnego uroku.

Panna Wodna w Filharmonii Podkarpackiej

RZESZOWSKIE TOWARZYSTWO MUZYCZNE

POLSKA OPERETKA MORSKA
PANNA WODNA
WG. JERZEGO LAWINY - ŚWIĘTOCHOWSKIEGO

9 czerwca 2018, (SOBOTA), GODZ. 18:00
SALA KAMERALNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ

Scenariusz reżyseria: Jerzy Czosnyka
Kierownictwo muzyczne: Andrzej Szypuła
Fortepian: Janusz Tomecki

Tytuł polskiej operetki morskiej pochodzi od okrętu wojennego zbudowanego prawdopodobnie w Gdańsku w XVII stuleciu, ale także statku polskiej żeglugi okresu międzywojennego. Premiera operetki "Panna wodna" miała miejsce w Teatrze "8.15" w Warszawie w 1939 roku, tuż przed wybuchem II wojny światowej i okazała się ogromnym sukcesem. W barwny materiał muzyczny dzieła wplecione zostały piosenki z okresu przedwojennego, które dodają operetce niepowtarzalnego uroku.

Proponujemy ważną muzykę i wybitnych wykonawców

57. Muzyczny Festiwal w Łańcucie wspominamy z prof. Martą Wierzbieniec - Dyrektorem Muzycznego Festiwalu w Łańcucie i Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie.

        Zofia Stopińska: Spektaklem opery „Wesele Figara” W. A. Mozarta, wystawionej w Filharmonii Podkarpackiej przez Polską Operę Królewską, zakończył się 27 maja 2018 roku 57. Muzyczny Festiwal w Łańcucie. Impreza trwała 10 dni i odbyło się w tym czasie 10 bardzo różnorodnych koncertów i każdy, kto chciał w tej imprezie uczestniczyć, z pewnością znalazł koncert z ulubioną muzyką.

        Marta Wierzbieniec: Ja myślę, że to jest zaletą tego Festiwalu. Tworząc jego program częściowo kierowałam się potrzebami i oczekiwaniami melomanów, z którymi rozmawiam przy okazji ich pobytu w Filharmonii na koncertach oraz kierowanymi do mnie za pomocą poczty elektronicznej. Z drugiej strony my także proponujemy ważną muzykę i wybitnych wykonawców i to w sumie nadaje taki kształt Festiwalowi, który spotyka się z bardzo dobrym odbiorem i z tego ja się ogromnie cieszę.

        Podobnie jak w latach poprzednich, na pierwsze dwa dni zbudowana została scena przed Zamkiem w Łańcucie, później koncerty odbywały się w Sali balowej Zamku i w Sali koncertowej Filharmonii Podkarpackiej.

        - Tak, Festiwal rozpoczął się koncertami plenerowymi – to już wieloletnia tradycja Filharmonii Podkarpackiej – od początku głównego organizatora Festiwali w Łańcucie. Każdy z koncertów plenerowych przygotowany został dla ponad trzech tysięcy odbiorców. Publiczność dopisała i odbiorców było znacznie więcej, bo jeszcze kilkaset osób wysłuchało koncertów przebywając w pięknym łańcuckim parku.
Rozpoczęliśmy spektaklem operowym „Bal maskowy” Giuseppe Verdiego, który przedstawili artyści Opery Lwowskiej. Na scenie było łącznie ponad 120 wykonawców – chór, balet, orkiestra, soliści. Pomimo, że spektakl trwał dosyć długo, został bardzo dobrze przez publiczność przyjęty.
W niedzielę, w drugim festiwalowym dniu, gościł Teatr Żydowski z Warszawy, a w programie znalazł się „Skrzypek na dachu” – Jerry Bocka. To wykonanie na długo pozostanie nam w pamięci, bo wykonanie było bardzo autentyczne, żywiołowe, pełne przekazu. Publiczność dopisała równie dobrze, jak w pierwszym dniu koncertu i pomimo tego, że było dość zimno, wszyscy wytrzymali do końca.

        W ciągu nocy i poranka estrada została rozebrana i na dwa dni Festiwal przeniósł się do Sali balowej łańcuckiego zamku.

        - Tak, potem, także już tradycyjnie, były koncerty muzyki kameralnej, czyli muzyka, która 57 lat temu stała się ideą do stworzenia festiwalu, który przez pierwsze 20 lat funkcjonował jako „Dni Muzyki Kameralnej”.
W poniedziałek gościliśmy wybitnego śpiewaka – Tomasza Koniecznego, któremu przy fortepianie towarzyszył Lech Napierała. W programie znalazły się pieśni – to niełatwy, odpowiedzialny, wybitny, rzadko u nas wykonywany repertuar. To był fantastyczny wieczór, który zakończył się owacjami na stojąco, a jeszcze pragnę nadmienić, że koncert ten poprowadził w charakterze prelegenta pan red. Józef Kański – chciałoby się powiedzieć – maestro Józef Kański, który był na wszystkich festiwalach i bacznie śledzi ten cykl przedsięwzięć realizowany w Zamku w Łańcucie przez Filharmonię Podkarpacką.
We wtorek 22 maja wystąpił w Sali balowej Vadim Repin. Ten świetny skrzypek wystąpił z towarzyszeniem fortepianu, przy którym zasiadł Andrei Korobeinikov – dwaj wspaniali artyści, którzy występują także na solistycznych koncertach. Mieliśmy to szczęście, że mogliśmy słuchać kameralistyki na najwyższym poziomie.

        Ten koncert pozostanie także w naszej pamięci, podobnie jak kolejny, który odbył się w Filharmonii Podkarpackiej.

        - Zmiana miejsca nie jest nowością, bo od wielu lat przynajmniej jeden festiwalowy wieczór odbywał się w Filharmonii w Rzeszowie, i tak było tym razem.
Wystąpili Aleksandra Kurzak i Roberto Alagna, a towarzyszyła im Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej, którą poprowadził Wojciech Rajski.
Stefan Mϋnch, poprzedzając swoim słowem ten wieczór, przekazał mnóstwo bardzo interesujących widomości na temat programu, który był inny nieco od tych standardowych, do których jesteśmy przyzwyczajeni w wykonaniu duetów wokalnych, czy całej grupy śpiewaków. Tym razem zaprezentowane zostały fragmenty oper, arie i duety, które nie tak często można usłyszeć i to też było ogromną zaletą tego koncertu. Usłyszeliśmy też wiele informacji na temat tej śpiewającej pary.
Aleksandra Kurzak i Roberto Alagna to wyjątkowi goście tegorocznej edycji festiwalowej.

        Kolejne wieczory festiwalowe odbywały się na zmianę – w sali balowej Zamku w Łańcucie i w Filharmonii Podkarpackiej.

        - Tak. Kolejny dzień przyniósł recital w Sali balowej Zamku w Łańcucie – Georgijs Osokins to łotewski pianista, którego znamy z Konkursu Chopinowskiego z 2015 roku, wystąpił w Łańcucie w bardzo zróżnicowanym repertuarze, bo w pierwszej części wykonał utwory Chopina i Rameau, a w drugiej części był Rachmaninow. Młody pianista na pewno zaskakuje, na pewno ma coś do powiedzenia i z pewnością ma otwartą drogę na najważniejsze sceny koncertowe.
W piątek znowu przenieśliśmy się do Filharmonii – tym razem zupełnie inny program, „z przymrużeniem oka”, został zaprezentowany w drugiej części koncertu, bo wystąpił robot, który zasiadł przy fortepianie i chyba użyję słowa – chciał wykonać koncert Mozarta. Pointą tego wieczoru było jednak to, że jednak nic nie zastąpi człowieka, nic nie zastąpi ludzkich uczuć, emocji, których doznajemy wykonując, a przede wszystkim odbierając w charakterze słuchacza interpretacje ludzkie.

        Koniecznie należy wspomnieć o pierwszej części tego wieczoru.

        - Wystąpiła Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej, dyrygował maestro Massimiliano Caldi, a zabrzmiały dwa utwory: „Kosmos” Stefana Kisielewskiego i „Planety” Gustava Holsta. Myślę, że ten spektakl – połączenie dźwięku z wizualizacją kosmosu i poszczególnych planet na pewno też pozostanie w naszej pamięci na długo jako wyjątkowe wydarzenie artystyczne. Zarówno jakość wykonania, jak i wszystko, co temu wykonaniu towarzyszyło, było naprawdę najwyższej jakości.

        W sobotę odbyły się dwa koncerty festiwalowe w Łańcucie.

        - To był długi wieczór w Sali balowej, bo najpierw mieliśmy koncert Kwartetu Wilanów – zespołu, który już działa w Polsce ponad 50 lat i ma na swoim koncie znakomite osiągnięcia w kraju i za granicą. Kwartet uwielbiany i świetnie ze sobą zgrany. Tym razem jeszcze gościnnie wystąpił z kwartetem znany wiolonczelista Tomasz Strahl i kontrabasista Adam Bogacki, i wspólnie został zaprezentowany utwór Mikołaja Góreckiego „Elegia” (solistą był Tomasz Strahl), a potem wykonano Kwintet F-dur Feliksa Dobrzyńskiego – bardzo interesujący utwór, w którym w trzeciej części wpleciona jest melodia polskiego hymnu.
Kolejny koncert w przedostatnim dniu festiwalu to występ młodziutkiego pianisty z Chin A BU, który po raz pierwszy gościł w Polsce. Bardzo denerwowaliśmy się przed tym koncertem, bo pojawiły się kłopoty z przelotami, przesiadkami z samolotu na samolot, ale pianista dotarł w odpowiednim czasie do Łańcuta i mogliśmy wysłuchać prawdziwie wirtuozowskiej, błyskotliwej, ale też pełnej duszy gry tego pianisty, który ukochał także jazz i jest już ceniony na świecie pomimo tak młodego wieku (niespełna 19-latek), bo zapraszany jest przez największych muzyków specjalizujących się w jazzie i występował na scenach wielkich, prestiżowych sal koncertowych. Nam zaprezentował w pierwszej części utwory Kapustina, a w drugiej części koncertu mogliśmy wysłuchać wspaniałych improwizacji – jedna z nich oparta była na Nokturnie Es-dur Fryderyka Chopina. Były to niezwykłe chwile i wspaniałe artystyczne doznania.

        Na początek i na koniec 57. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie odbyły się spektakle operowe. Jestem pod wielkim wrażeniem finałowego wydarzenia.

        - Tak. Na finał Polska Opera Królewska wystąpiła w pełnej okazałości, a na scenie mieliśmy wesele – Wesele Figara W. A. Mozarta.
W czasie trwania Festiwalu odbyło się 10 koncertów, ale do tego trzeba jeszcze doliczyć prolog. Kilka lat temu wyszliśmy z inicjatywą organizowania koncertu zapowiadającego koncerty, które później odbywają się przez ponad tydzień.
Tym razem taki koncert odbył się 13 maja w Dworku Oborskich w Mielcu. Wystąpił duet muzyków rzeszowskich: klarnecista Robert Mosior i akordeonista Paweł Paluch, a zaprezentowali w większości własne opracowania różnych utworów od klasycyzmu po współczesność.

        Przed koncertami zarówno w Łańcucie, jak i Rzeszowie, także rozbrzmiewała muzyka wykonywana na żywo.

        - Można by je nazwać koncertami promenadowymi, a wykonawcami były w większości zespoły kameralne Filharmonii Podkarpackiej. To także wieloletnia tradycja, ale staramy się ją troszkę ubogacać, zapraszając jeszcze inne zespoły. Oprócz doświadczonego, zasłużonego i mającego długoletnią tradycję Rzeszowskiego Zespołu Instrumentów Dętych „Da Camera”, był także Kwintet Smyczkowy i po raz pierwszy w dziejach Festiwalu Zespół Wokalny „Unanime” oraz wspomniany już duet złożony z klarnecisty i akordeonisty.
Wszystko to sprawiło, że ta edycja wpisała się w całą tradycję, można powiedzieć, legendę Festiwalu, bo Festiwal to nie tylko cykl koncertów, ale to także rozmowy o muzyce, spotkania, obecność wielu wybitnych postaci, która sprawia, że o wykonywanych dziełach, o zapraszanych wykonawcach się mówi, podsumowuje, omawia się to, co było i planuje to, co chcielibyśmy jeszcze zaprezentować naszej wspaniałej festiwalowej publiczności w przyszłości.

        Spotkała się Pani ze wszystkimi kameralistami i kierownikami dużych zespołów. Co mówili wyjeżdżając z Łańcuta?

        - Wiele ciepłych słów usłyszałam. Na przykład Vadim Repin podkreślał, że tu jest wspaniała publiczność, która znakomicie słucha muzyki i to go zachęcało, żeby dać z siebie jeszcze więcej.
Inni soliści także podkreślali, że festiwalowa publiczność ich inspirowała.

        Tegoroczny Muzyczny Festiwal w Łańcucie udał się nadzwyczajnie i był niezwykle bogaty, różnorodny i zaprosiła Pani wspaniałych artystów.

        - Wszystkie te działania były możliwe dzięki dotacjom, jakie Festiwal otrzymał. Bardzo serdecznie dziękuję Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego, dziękuję panu Ministrowi, Wicepremierowi prof. Piotrowi Glińskiemu za objęcie swoim honorowym patronatem Festiwalu i dziękuję za przyznane nam pieniądze, bez których absolutnie nie moglibyśmy zaprosić tej klasy artystów. Dziękuję władzom Województwa Podkarpackiego na czele z panem Marszałkiem Władysławem Ortylem, całemu Zarządowi, Sejmikowi. Dziękuję władzom Miasta Rzeszowa za znaczące finansowe wsparcie Festiwalu – Radzie Miasta i przede wszystkim panu Prezydentowi Tadeuszowi Ferencowi. Dziękuję władzom Miasta Łańcuta – Radzie Miasta, Burmistrzowi panu Stanisławowi Gwizdakowi. Dziękuję wszystkim sponsorom – to bardzo liczna grupa darczyńców, na czele z mecenasem Festiwalu, którym po raz kolejny była Polska Grupa Energetyczna. Może dlatego, że PGE jest naszym mecenasem od lat, mamy naprawdę dobrą energię, którą możemy przekazywać i z którą możemy organizować tak poważne przedsięwzięcie.
Przy organizacji całego cyklu koncertów pracuje bardzo niewielka grupa osób i szczególne podziękowania składam dla wszystkich pracowników Filharmonii, a przede wszystkim dla Zastępcy Dyrektora pani Marty Gregorowicz, która zajmowała się całą logistyką, nieraz niezwykle skomplikowaną. Powinnam wymienić wiele osób. Bardzo dziękuję Dyrektorowi Muzeum Zamku w Łańcucie Witowi Karolowi Wojtowiczowi i wszystkim pracownikom, a szczególnie chcę wymienić panią Bożenę Rybkowską – jak się pojawiamy w Zamku, to wprowadzamy tam trochę zamieszania, a wszyscy to nie tylko znoszą, ale nam pomagają. Podczas dwóch wielkich wydarzeń na początku Festiwalu przemieszczają się duże zespoły wykonawcze i to musi wprowadzać spore zamieszanie na terenie Zamku, ale dziękuję, że to się wszystko udało i cieszę się, że pogoda nam dopisała, że publiczność nam dopisała i wszystko odbyło się zgodnie z naszymi wcześniejszymi planami i mam nadzieję, że także oczekiwaniami publiczności.

Z prof. Martą Wierzbieniec - Dyrektorem Muzycznego Festiwalu w Łańcucie i Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie rozmawiała Zofia Stopińska 29 maja 2019 roku w Filharmonii Podkarpackiej

Subskrybuj to źródło RSS