Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

„Francuska muzyka organowa”

           Niedawno stałam się szczęśliwą posiadaczką płyty CD zatytułowanej „Francuska muzyka organowa” , zawierająca siedem dzieł dwudziestowiecznej symfoniki francuskiej. Wszyscy twórcy utworów znali dobrze największe organy symfoniczne zbudowane przez Aristide Cavaillé-Colla w kościele Saint-Sulpice w Paryżu. Dzięki temu instrumentowi Paryż stał się centrum symfoniki organowej, a paryscy organiści zyskali światową sławę.

          Wszystkie utwory zostały nagrane przez Jana Mroczka, polskiego organistę młodego pokolenia na organach Bazyliki Jasnogórskiej. Instrument po gruntownej przebudowie w latach 2010-2012 przez firmę Zdzisława Mollina, posiada bogatą paletę głosów, pozwalającą na prezentację nawet bardzo wymagających utworów.
           Trzeba także podkreślić, że znakomicie wykorzystał walory instrumentu Jan Mroczek, absolwent Akademii Muzycznej w Krakowie w klasie organów prof. Józefa Serafina. W czasie krakowskich studiów Artysta odniósł pierwsze znaczące sukcesy zdobywając nagrody w konkursach organowych w Rumii w 2003 roku (I nagroda – 2003 rok) i w Castellana Grotte (II nagroda – 2004 rok). Kolejnym mistrzem, który wywarł ogromny wpływ na artystyczną drogę Jana Mroczka był Daniel Roth – organista tytularny kościoła St. Sulpice w Paryżu, pod którego kierunkiem pracował najpierw jako stypendysta, a później student Hochschule für Musik und Darstellende Kunst we Frankfurcie nad Menem.
Jan Mroczek z powodzeniem koncertuje jako solista i kameralista w Polsce oraz w wielu krajach Europy, jak: Luksemburg, Niemcy, Rosja, Litwa, Węgry.
Jest organistą Kościoła Rektorackiego pw. Najświętszego Imienia Maryi w Częstochowie.
W tym mieście prowadzi także działalność pedagogiczną w Zespole Szkół Muzycznych im. Marcina Józefa Żebrowskiego oraz na Uniwersytecie Humanistyczno-Przyrodniczym im. Jana Długosza.
W styczniu 2017 roku uzyskał tytuł doktora sztuki w Akademii Muzycznej w Krakowie.

           Podążając za szczegółowym opisem utworów autorstwa wykonawcy, postaram się przybliżyć Państwu zawartość płyty „Francuska muzyka organowa”.
           Album rozpoczyna I część Allegro maestoso z III Symfonii fis-moll Louisa Vierne’a. Ten fragment oparty jest na dwóch tematach. Pierwszy cechuje duży dramatyzm, zaś drugi, dla kontrastu jest liryczny, nawiązujący do stylu Césara Francka. Narastające crescendo buduje napięcie i osiąga kulminację w repryzie. W dramatyzmie III Symfonii Louisa Vierne’a znawcy dopatrują się odbicia osobistych przeżyć kompozytora – rozstanie z żoną po dziesięciu latach małżeństwa, śmierci matki oraz mistrza Alexandre’a Guilmanta.
           Pod drugim indeksem mamy Chorał z Symfonii Romańskiej op. 73 Charlesa-Marie Widora oparty na melodii wielkanocnej pieśni "Haec dies quam fecit Dominus" („Oto dzień, który dał nam Pan”). W pierwszych taktach słyszymy wyraźnie nawiązanie do bachowskiej tradycji preludiów chorałowych.
           Sinfonietta Jeana Guillou, z której Allegretto zamieszczone jest na płycie, pochodzi z wczesnego okresu twórczości kompozytora. Utwór napisany jest nowoczesnym językiem dźwiękowym, ale rozwiązania formalne kojarzą się z III Symfonią Vierne’a.
           Pod czwartym indeksem wykonawca zamieścił fragment dzieła Marcela Dupré, a jest to "Le Monde dans I’attente du Sauveur" („Świat oczekuje na Zbawiciela”) z Symphonie-Passion – pierwszej wieloczęściowej kompozycji, która została przez twórcę w całości improwizowana podczas koncertu. Inspiracją były możliwości instrumentu na których to wykonanie się odbyło, a były to sławne Wanamaker Organ w Filadelfii, ponieważ Dupré przebywał wówczas na tournée w Stanach Zjednoczonych.
Marcel Dupré był sławnym pedagogiem, a wśród jego wychowanków znaleźli się znani organiści i kompozytorzy, między innymi Jean Guillou i Pierre Cochereau. Drugi z wymienionych zasłynął jako jeden z najwybitniejszych improwizatorów.
          Na podstawie nagrania z 1976 roku David Briggs zrekonstruował Tryptyk symfoniczny na dwa tematy Pierre’a Cochereau, z którego pochodzą zamieszczone na płycie Introdukcja i Scherzo.
          Jan Mroczek sięgnął także po fragment dzieła swego mistrza Daniela Rotha i stąd mamy Andante z Tryptyku Hommage á Pierre Cochereau.
          Płytę zamyka Evocation II Thierry’ego Escaicha. Jest to niewielkich rozmiarów utwór w którym kompozytor wykorzystuje różne brzmienia orkiestry symfonicznej, naśladuje efekty smyczkowego tremolo i spiccato, a nawet brzmienie chóru gregoriańskiego.

           Polecam Państwa uwadze mieniącą się różnymi barwami płytę „Francuska Symfonika Organowa”. Wybrane utwory dają wykonawcy możliwość wirtuozowskiego popisu oraz wykazania się wrażliwością na symfoniczne brzmienia instrumentu. Podobnie jak ja będą Państwo podziwiać nie tylko wspaniałą grę Jana Mroczka, ale także bardzo ciekawy dobór rejestrów podkreślający wszelkie niuanse każdego z prezentowanych dzieł.
           Dla szerokiego grona miłośników muzyki organowej, płyta jest niezwykle cenna, gdyż daje możliwość obserwacji ewolucji dwudziestowiecznej francuskiej symfoniki organowej oraz pokazuje możliwości instrumentu znajdującego się w Bazylice Jasnogórskiej w Częstochowie.

Zofia Stopińska

JAN MROCZEK
organy Bazyliki Jasnogórskiej

1. Louis Vierne [1870-1937]
Allegro maestoso from Symphony No. 3, Op. 28

2. Charles-Marie Widor [1844-1937]
Choral from Symphonie Romane, Op. 73

3. Jean Guillou [1930]
Allegretto from Sinfonietta, Op. 4

4. Marcel Dupré [1886-1971]
‚Le monde dans l’attente du Sauveur’ from Symphonie-Passion, Op. 23

5. Pierre Cochereau [1924-1984]
Introduction & Scherzo from Triptyque Symphonique Sur Deux Thèmes

6. Daniel Roth [1942]
– Andante from Triptyque Hommage à Pierre Cochereau

7. Thierry Escaich [1965]
Evocation II

TT: 52:15

Francuska Symfonika Organowa - NA ORGANACH BAZYLIKI JASNOGÓRSKIEJ GRA JAN MROCZEK

           Niedawno stałam się szczęśliwą posiadaczką płyty CD zatytułowanej „Francuska muzyka organowa” , zawierająca siedem dzieł dwudziestowiecznej symfoniki francuskiej. Wszyscy twórcy utworów znali dobrze największe organy symfoniczne zbudowane przez Aristide Cavaillé-Colla w kościele Saint-Sulpice w Paryżu. Dzięki temu instrumentowi Paryż stał się centrum symfoniki organowej, a paryscy organiści zyskali światową sławę.
           Wszystkie utwory zostały nagrane przez Jana Mroczka, polskiego organistę młodego pokolenia na organach Bazyliki Jasnogórskiej. Instrument po gruntownej przebudowie w latach 2010-2012 przez firmę Zdzisława Mollina, posiada bogatą paletę głosów, pozwalającą na prezentację nawet bardzo wymagających utworów.
           Trzeba także podkreślić, że znakomicie wykorzystał walory instrumentu Jan Mroczek, absolwent Akademii Muzycznej w Krakowie w klasie organów prof. Józefa Serafina. W czasie krakowskich studiów Artysta odniósł pierwsze znaczące sukcesy zdobywając nagrody w konkursach organowych w Rumii w 2003 roku (I nagroda – 2003 rok) i w Castellana Grotte (II nagroda – 2004 rok). Kolejnym mistrzem, który wywarł ogromny wpływ na artystyczną drogę Jana Mroczka był Daniel Roth – organista tytularny kościoła St. Sulpice w Paryżu, pod którego kierunkiem pracował najpierw jako stypendysta, a później student Hochschule für Musik und Darstellende Kunst we Frankfurcie nad Menem.
           Jan Mroczek z powodzeniem koncertuje jako solista i kameralista w Polsce oraz w wielu krajach Europy, jak: Luksemburg, Niemcy, Rosja, Litwa, Węgry.
Jest organistą Kościoła Rektorackiego pw. Najświętszego Imienia Maryi w Częstochowie.
W tym mieście prowadzi także działalność pedagogiczną w Zespole Szkół Muzycznych im. Marcina Józefa Żebrowskiego oraz na Uniwersytecie Humanistyczno-Przyrodniczym im. Jana Długosza.
W styczniu 2017 roku uzyskał tytuł doktora sztuki w Akademii Muzycznej w Krakowie.

           Podążając za szczegółowym opisem utworów autorstwa wykonawcy, postaram się przybliżyć Państwu zawartość płyty „Francuska muzyka organowa”.
           Album rozpoczyna I część Allegro maestoso z III Symfonii fis-moll Louisa Vierne’a. Ten fragment oparty jest na dwóch tematach. Pierwszy cechuje duży dramatyzm, zaś drugi, dla kontrastu jest liryczny, nawiązujący do stylu Césara Francka. Narastające crescendo buduje napięcie i osiąga kulminację w repryzie. W dramatyzmie III Symfonii Louisa Vierne’a znawcy dopatrują się odbicia osobistych przeżyć kompozytora – rozstanie z żoną po dziesięciu latach małżeństwa, śmierci matki oraz mistrza Alexandre’a Guilmanta.
          Pod drugim indeksem mamy Chorał z Symfonii Romańskiej op. 73 Charlesa-Marie Widora oparty na melodii wielkanocnej pieśni Haec dies quam fecit Dominus („Oto dzień, który dał nam Pan”). W pierwszych taktach słyszymy wyraźnie nawiązanie do bachowskiej tradycji preludiów chorałowych.
           Sinfonietta Jeana Guillou, z której Allegretto zamieszczone jest na płycie, pochodzi z wczesnego okresu twórczości kompozytora. Utwór napisany jest nowoczesnym językiem dźwiękowym, ale rozwiązania formalne kojarzą się z III Symfonią Vierne’a.
           Pod czwartym indeksem wykonawca zamieścił fragment dzieła Marcela Dupré, a jest to Le Monde dans I’attente du Sauveur („Świat oczekuje na Zbawiciela”) z Symphonie-Passion – pierwszej wieloczęściowej kompozycji, która została przez twórcę w całości improwizowana podczas koncertu. Inspiracją były możliwości instrumentu na których to wykonanie się odbyło, a były to sławne Wanamaker Organ w Filadelfii, ponieważ Dupré przebywał wówczas na tournée w Stanach Zjednoczonych.
Marcel Dupré był sławnym pedagogiem, a wśród jego wychowanków znaleźli się znani organiści i kompozytorzy, między innymi Jean Guillou i Pierre Cochereau. Drugi z wymienionych zasłynął jako jeden z najwybitniejszych improwizatorów.
           Na podstawie nagrania z 1976 roku David Briggs zrekonstruował Tryptyk symfoniczny na dwa tematy Pierre’a Cochereau, z którego pochodzą Introdukcja i Scherzo, zamieszczone zostały na płycie.
          Jan Mroczek sięgnął także po fragment dzieła swego mistrza Daniela Rotha i stąd mamy Andante z Tryptyku Hommage á Pierre Cochereau.
           Płytę zamyka Evocation II Thierry’ego Escaicha. Jest to niewielkich rozmiarów utwór w którym kompozytor wykorzystuje różne brzmienia orkiestry symfonicznej, naśladuje efekty smyczkowego tremolo i spiccato, a nawet brzmienie chóru gregoriańskiego.

           Polecam Państwa uwadze mieniącą się różnymi barwami płytę „Francuska Symfonika Organowa”. Wybrane utwory dają wykonawcy możliwość wirtuozowskiego popisu oraz wykazania się wrażliwością na symfoniczne brzmienia instrumentu. Podobnie jak ja będą Państwo podziwiać nie tylko wspaniałą grę Jana Mroczka, ale także bardzo ciekawy dobór rejestrów podkreślający wszelkie niuanse każdego z prezentowanych dzieł.
           Dla szerokiego grona miłośników muzyki organowej, płyta jest niezwykle cenna, gdyż daje możliwość obserwacji ewolucji dwudziestowiecznej francuskiej symfoniki organowej oraz pokazuje możliwości instrumentu znajdującego się w Bazylice Jasnogórskiej w Częstochowie.

Zofia Stopińska

JAN MROCZEK
organy Bazyliki Jasnogórskiej

1. Louis Vierne [1870-1937]
Allegro maestoso from Symphony No. 3, Op. 28

2. Charles-Marie Widor [1844-1937]
Choral from Symphonie Romane, Op. 73

3. Jean Guillou [1930]
Allegretto from Sinfonietta, Op. 4

4. Marcel Dupré [1886-1971]
– ‚Le monde dans l’attente du Sauveur’ from Symphonie-Passion, Op. 23

5. Pierre Cochereau [1924-1984]
Introduction & Scherzo from Triptyque Symphonique Sur Deux Thèmes

6. Daniel Roth [1942]
Andante from Triptyque Hommage à Pierre Cochereau

7. Thierry Escaich [1965]
Evocation II

TT: 52:15

ANDREA BOCELLI „MUSIC FOR HOPE”

STREAMING NA CAŁY ŚWIAT

WYŁĄCZNIE NA KANALE YOUTUBE

Z KATEDRY DUOMO W MEDIOLANIE

W NIEDZIELĘ WIELKANOCNĄ!

 

W Niedzielę Wielkanocną (12 kwietnia 2020), włoski tenor i światowa ikona muzyki, Andrea Bocelli, wystąpi solo w historycznej Katedrze Duomo w Mediolanie, na zaproszenie Miasta i Katedry oraz dzięki gościnności Arcybiskupa Gianantonio Borgonovo oraz Veneranda Fabbrica del Duomo.

„W dniu, w którym świętujemy wiarę w triumfujące życie, jestem zaszczycony i szczęśliwy, że mogę odpowiedzieć ‘TaK’ na zaproszenie Miasta i Katedry Duomo w Mediolanie” - w ten sposób Andrea Bocelli odpowiedział „tak” Miastu Mediolan w tym mrocznym czasie, który rani całe Włochy.

Publiczność nie będzie obecna podczas tego wydarzenia, z rygorystycznym zakazem wstępu do Katedry (zgodnie z przepisami rządowymi w związku z Covid-19), ale koncert będzie transmitowany na cały świat na kanale YouTube tenora: (https://www.youtube.com/watch?v=huTUOek4LgU&feature=youtu.be) o godz: 19 czasu polskiego, jednocząc świat w obliczu globalnej pandemii.

Koncert niosący przekaz miłości, uzdrowienia i nadziei Włochom i całemu światu, odbędzie się w katedrze Duomo - pomniku narodowego i światowego dziedzictwa architektonicznego - obecnie zamkniętej dla wszystkich. Otworzy ona swoje wrota specjalnie dla Andrei Bocellego, któremu akompaniować będzie organista katedry, Emanuele Vianelli, na jednych z największych organów piszczałkowych na świecie. Artysta wykona starannie dobrane utwory, specjalnie zaaranżowane na tę okazję na głos solo i organy, w tym uwielbiane Ave Maria Bacha/Gounoda i Sancta Maria Mascagniego – repertuar muzyki sakralnej niosący ukojenie w symbolicznym dniu odnowy życia.

Wydarzenie organizowane jest przez Miasto Mediolan i Veneranda Fabbrica del Duomo, a wyprodukowane przez Sugar Music oraz Universal Music Group, dzięki hojnemu wsparciu serwisu YouTube. Andrea Bocelli wystąpi całkowicie pro bono (we współpracy z Almud i Maverick Management).

„Cieszę się, że Andrea przyjął nasze zaproszenie” - powiedział burmistrz Mediolanu, Giuseppe Sala. „Tegoroczna Wielkanoc będzie dla nas wszystkich zupełnie inna. Radosny spokój, jaki zwykle towarzyszy temu dniu, został zaburzony przez pandemię, której doświadczamy. Jestem przekonany, że niezwykły głos Bocellego ukoi nas i rozgrzeje serce Mediolanu, Włoch i całego świata.”

„Nasze >Alleluja< jest zaproszeniem, które złożyliśmy w arce czterdzieści dni temu, a ta powódź, która zalała nas wszystkich, sprawiła, że niemal zapomnieliśmy o radości dzielenia się nim w dniu Zmartwychwstania Pańskiego. Głos i słowo Andrei Bocellego przypomina nam, że przyczyna naszej nadziei nie pochodzi od nas, ale jest darem od Boga. W taki właśnie sposób: głosem Bocellego prosto z naszej katedry Duomo – domu mediolańczyków – głosimy przekonanie, że Duch Zmartwychwstałego Chrystusa pomoże nam przeżyć dni dane nam przez Jego Królestwo, które pragnie nowej ludzkości, zjednoczonej i braterskiej”- powiedział Arcybiskup Gianantonio Borgonovo.

„Wierzę w siłę wspólnej modlitwy; wierzę w chrześcijańską Wielkanoc, uniwersalny symbol odrodzenia, którego każdy – bez względu na to, czy jest wierzący, czy nie – naprawdę teraz potrzebuje. Dzięki muzyce transmitowanej na żywo, która zgromadzi miliony splecionych rąk na całym świecie, obejmiemy pulsujące serce zranionej Ziemi. To wspaniałe międzynarodowe zjednoczenie będzie dla Włoch powodem do dumy.

Hojny, odważny, proaktywny Mediolan i całe Włochy, staną się ponownie wzorcowym przykładem, motorem odrodzenia, na które wszyscy mamy nadzieję. Radością dla mnie będzie doświadczenie tego w Duomo, podczas obchodów Wielkiej Nocy, która przywołuje tajemnicę narodzin i odrodzenia” powiedział Andrea Bocelli.

Bocelli, razem z Fundacją jego imienia, jest obecnie zaangażowany w kampanię niesienia pomocy na rzecz przeciwdziałania skutkom COVID-19. Andrea Bocelli Foundation (ABF) rozpoczęła zbiórkę pieniędzy, by wesprzeć szpitale w zakupie niezbędnego wyposażenia, chroniącego personel medyczny. Swoje wsparcie można okazać poprzez przekazanie darowizny za pośrednictwem kampanii GoFundMe: https://www.gofundme.com/f/wk67wc-abfxcamerino lub poprzez kontakt z Andrea Bocelli Foundation, pisząc na adres Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

 

 

 

Spotkanie z poetką Danutą Gałecką-Krajewską

          W ostatnich miesiącach życie na całym świecie toczy się inaczej. Więcej czasu, a niektórzy cały czas spędzają w swoich domach. Nareszcie jest czas na czytanie książek, sięgamy po tomiki poezji, słuchamy muzyki. Muzyka i poezja od wieków żyją ze sobą w symbiozie. Poezja bardzo często jest inspiracją dla kompozytorów różnych gatunków muzyki.
          Najlepszym przykładem jest wspaniałe dzieło „Symfonia Światła” Stanisława Fiałkowskiego w której wykorzystane zostały fragmenty tekstów papieża Innocentego III, Świętego Jana Pawła II, Danuty Gałeckiej- Krajewskiej i Leszka Długosza.
          Prawykonanie Symfonii odbyło się 28 marca 2018 roku w Filharmonii Podkarpackiej, a wykonawcami byli: Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej i Chór Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego oraz soliści : Aleksandra Orłowska, Ewa Uryga i Tadeusz Szlenkier. Dyrygował Łukasz Wódecki. Ten wieczór pamiętają doskonale wszyscy, którzy wypełnili do ostatniego miejsca salę koncertową Filharmonii Podkarpackiej.
          Pan Stanisław Fiałkowski powiedział wówczas m.in.: „Poszczególne części Symfonii: Cisza, Modlitwa za Nich, Nadzieja – Pod Górę, Krzyk, Polska – to moje emocje, których doświadczyłem, stojąc 16 godzin w kolejce, aby oddać ostatni hołd Parze Prezydenckiej – Marii i Lechowi Kaczyńskim. Z potrzeby serca, każdym dźwiękiem, każdym akordem, starałem się oddać dramatyzm tamtych dni.”
          Zapraszam Państwa na spotkanie z Panią Danutą Gałecką-Krajewską. Niedługo bowiem będzie okazja sięgnąć po Jej nowy tom poezji.

            Zofia Stopińska: Kiedy napisała Pani wiersze, które Stanisław Fiałkowski wykorzystał w „Symfonii Światła”?
            Danuta Gałecka-Krajewska: W "Symfonii Światła" był wykorzystany tylko jeden wiersz, pt. "Pod górę", który został napisany po rozmowie z kompozytorem, Stanisławem Fiałkowskim, czy raczej pod wpływem tej rozmowy. Czas był wtedy szczególny, poruszający, kilka miesięcy po katastrofie Smoleńskiej.
Wiersz ma jednak wymowę ogólną, odniesienie do kondycji ludzkiej, częste w moich poetyckich przemyśleniach.

            Czy inne Pani wiersze były wykorzystywane przez kompozytorów?
            - Nie, inne wiersze nie były wykorzystywane przez kompozytorów. Chociaż pan Stanisław Fiałkowski już kiedyś użył tekst innego mojego wiersza w swojej kompozycji.

            Ta rozmowa jest doskonałą okazją, aby przedstawić Panią naszym czytelnikom. Jestem przekonana, że duży wpływ na nasze dorosłe życie ma środowisko w którym dorastamy – dom rodzinny, pedagodzy, często także osoby, które podziwiamy i staja się dla nas wzorem. Czy może Pani potwierdzić moje słowa?
            - Oczywiście, że na nasz dojrzały sposób myślenia i postępowania ma bardzo ważny wpływ cały ten bagaż przeszłości, który wnosimy do dorosłego życia, podobnie jak autorytety, życie innych osób, które stają się niejako naszymi ikonami smaku, np. literackiego i wszyscy ci, których sposób istnienia stanowi pożywkę dla naszego postrzegania świata.

           Czy wiersze powstają z potrzeby serca?
           - Jeżeli ma Pani na myśli pisanie pod wpływem emocji, to raczej rzadko piszę pod ich wpływem. Gdyby nawet taka była praprzyczyna powstawania utworu to zwykle jest filtrowany przez analizę myślową, słowną, intelektualną wreszcie. Pisał o tym niedawno dr Wojciech Kaliszewski w recenzji moich Dialogów Asymetrycznych, w Kwartalniku Literackim WYSPA (Nr1(49)2019).

           Proszę opowiedzieć o swojej działalności, która miała z pewnością wpływ na Pani twórczość.
           - W późnych latach 60-tych i 70-tych współpracowałam z Magazynem Studenckim i Popołudniem z Młodością, które wielokrotnie nadawały moje wiersze na antenie Polskiego Radia.
Przez kilka lat byłam w tamtych czasach członkiem Koła Młodych przy ZLP. Wiele moich literackich przyjaźni z tamtego okresu przetrwało do dzisiaj. Rozmawialiśmy o sztuce, chodziliśmy na wieczory autorskie kolegów (dzisiaj często uznanych pisarzy) i robiliśmy własne spotkania z amatorami wierszy i prozy.
           W tamtych latach wieczory literackie gromadziły rzesze miłośników literatury, ludzi dla których sztuka była niejednokrotnie sposobem życia, były bardzo krytyczne lub bardzo entuzjastyczne ale zawsze przepełnione miłością do sztuki; były same w sobie twórcze.

           Ukończyła Pani studia na Wydziale Anglistyki w Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i jest Pani anglistką, tłumaczką. Tłumaczyła Pani również utwory literackie – wiersze i prozę. Nie każdy tłumacz może to robić i z pewnością fakt, że jest Pani poetką miał ogromne znaczenie.
           - Myślę, że dla tłumacza poezji fakt bycia poetą bywa przeszkodą w tym sensie, że jego własny sposób myślenia poetyckiego może przesłaniać siłę wyrazu tłumaczonego autora. Gdy jednak tłumacz jest w stanie wyjść poza siebie i całą wrażliwość oddać tworzywu innej materii językowej to przekaz zaśpiewu poetyckiego obcego języka może się udać.
           Chociaż jednocześnie wiadomo, że z wyjątkiem desygnatów rzeczownikowych, struktury lingwistyczne, konotacje znaczeniowe, idiomy i szereg innych elementów języka nie zawsze znajdzie ekwiwalent w języku obcym.
Każde zetknięcie się z treścią i brzmieniem innej mowy jest niewątpliwie fascynującą przygodą i tak to traktuję, na dobre i na złe.

          Co Panią inspiruje? Czy zdarza się, że pisze Pani na zamówienie – na specjalne okazje?
           - Na zamówienie staram się nie pisać ale różne okoliczności mogą być powodem pisania wierszy, np. utrata bliskich, odejście przyjaciół, czy reakcje na własne lub cudze cierpienia.
Są wiersze dedykowane ważnym dla mnie poetom, którzy niestety już odeszli , dialogi z innymi poetami, wiersze przywołujące wydarzenia z przeszłości i opisujące sytuacje, których doświadczyłam. To są właśnie moje twórcze bodźce. Utwory innych pisarzy, nie tylko poetów ale prozaików, też są dla mnie kanwą pisania i nieustanną Inspiracją.

          Od 1983 roku ukazały się cztery tomiki Pani poezji, ale po pierwszym była bardzo długa przerwa i dopiero w 2015 roku zaczęły się kolejne. Co było powodem tak długiego „milczenia”?
           - Od roku 1983 do 2015 rzeczywiście miałam przerwę ale tylko w drukowaniu, ponieważ pisać nie przestałam.
Wiersze z tamtego okresu zebrałam w dwóch tomikach, które zostały wydane w 2015 roku. Były to ŚLADY i OBIECANY PARK ROZRYWKI. Z ich ilości wynika, że w tamtych latach miałam mało czasu, bo powstało ich stosunkowo niewiele.

          Niedługo trafi do nas nowy tom Pani wierszy, który ukaże się nakładem Oficyny Wydawniczej Volumen i chcemy go polecić uwadze czytelników. Proszę nam opowiedzieć o zawartości tego tomiku. Kiedy powstały te wiersze i skąd tytuł.
          - Wiersze z tomu Z PARKU DO PARKU powstały w latach 2017-2019. W pewnym sensie utwory z tej książki są kontynuacją tomu OBIECANY PARK ROZRYWKI i budują przejście do innego, osobnego parku, który także jest metaforą życia. Sama struktura tytułu jest parafrazą tytułu książki jednego z moich ulubionych pisarzy, L .F. Celina, "Z zamku do zamku".

Rozmowa z panią Danutą Gałecką-Krajewską, poetką, anglistką i tłumaczką została zapisana 7 kwietnia 2020 roku przez Zofię Stopińską.

Magiczne miejsce w sercu Lwowa


          Wiele osób z Polski udaje się do Lwowa głównie po to, aby być na spektaklu operowym w słynnej Operze Lwowskiej, której obecnie pełna nazwa brzmi: Lwowski Narodowy Teatr Opery i Baletu im. Salomei Kruszelnickiej. Aktualnie nie podróżujemy, zostajemy w domach, ale myślę, że to odpowiedni czas, aby opowiedzieć o tym magicznym miejscu w sercu Lwowa. Wspólnie z Panem Zbigniewem Chrzanowskim – aktorem, reżyserem teatralnym i dyrektorem artystycznym Polskiego Teatru Ludowego we Lwowie, proponujemy Państwu wycieczkę po jednym z najpiękniejszych teatrów operowych wschodniej części Europy.

           Zofia Stopińska: Budynek Opery Lwowskiej zachwyca nas coraz bardziej, kiedy zbliżamy się do niego, idąc od strony pomnika Adama Mickiewicza.

           Zbigniew Chrzanowsk: Na pewno zachwyca przepiękna perspektywa tego budynku usytuowanego przy dawnych Wałach Hetmańskich i wspaniała bryła Teatru zaprojektowana przez Zygmunta Gorgolewskiego ponad sto lat temu - w latach 1895 - 1900.
           Ten Teatr szczyci się obecnością najwybitniejszych śpiewaków i dyrygentów światowej sławy, a również artystów dramatycznych, bo kiedyś to był swego rodzaju kombinat teatralny. Tutaj odbyły się premiery sztuk przygotowanych przez znakomitych polskich reżyserów, takich jak Solski, Pawlikowski, trudno byłoby wyliczyć wszystkich, a równocześnie na tej scenie brzmiały wspaniałe głosy: Adama Didura, Modesta Męcińskiego, Aleksandra Myszugi, znanego pod pseudonimem Filippi, i tej, która aktualnie jest patronką tego Teatru – myślę o Salomei Kruszelnickiej, która wielki rozgłos i karierę również zawdzięcza polskim twórcom, bo przez wiele lat była gwiazdą Opery Warszawskiej. Salomea Kruszelnicka święciła swoje tryumfy we Lwowie jako wstępująca na scenę śpiewaczka, młoda artystka, która urodziła się na ziemi tarnopolskiej, a tutaj stawiała pierwsze kroki, ale tak naprawdę laury zdobyła we Włoszech. Jak legenda głosi, to Salomea Kruszelnicka uratowała znakomitą operę Giacomo Pucciniego „Madame Butterfly”, której spektakle kończyły się klapą i dopiero jej piękna postać, bo była to pięknej postury kobieta o pięknym wyrazie twarzy, jako Cho-cho-san przyniosła temu spektaklowi Pucciniego sławę, która tej operze zapewnia pełne sale operowe na całej kuli ziemskiej.
Salomea Kruszelnicka po wojnie wróciła do Lwowa, bo to miasto było kolebką jej talentu, tutaj zmarła i została pochowana na Cmentarzu Łyczakowskim. W Sali Lustrzanej Opery Lwowskiej pojawiło się popiersie tej słynnej śpiewaczki, której imię zostało nadane temu Teatrowi.

           Proszę powiedzieć więcej o budowie wspaniałego obiektu, jakim jest Opera Lwowska.

           - Ten budynek powstał na przełomie XIX i XX wieku, został zbudowany z wielkim rozmachem przez Zygmunta Gorgolewskiego sumptem obywateli lwowskich, którzy sobie zafundowali takie cudowne miejsce, był równocześnie sceną dramatyczną i w imię tego zostały upamiętnione sztuki, które były tutaj grane. Są to sceny z wybitnych dramatów polskich twórców – zarówno klasyków, romantyków i późniejszych.

          Widać to szczególnie w miejscu, gdzie się znajdujemy, w przepięknej Sali Lustrzanej.

          - Widzimy tu oczywiście sceny z „Krakowiaków i Górali”, widzimy sceny z „Halki” Stanisława Moniuszki, widzimy tutaj dramaty Juliusza Słowackiego – „Lillę Wenedę”, „Balladynę”, mamy sceny z „Zemsty” Aleksandra Fredry, widzimy „Powrót posła” Juliana Ursyna Niemcewicza, czyli przeplata się opera z dramatem i śpiewogrą. Wszystko, co było kiedyś tak istotne dla polskiej sceny dramatycznej, znalazło swoje miejsce w tej przepięknej sali lustrzanej i myślę, że sąsiedztwo z wybitną ukraińską śpiewaczką Salomeą Kruszelnicką jest niezwykle harmonijne i mówi o połączniu sztuk sąsiadujących narodów. Całość tej plafoniery została zaplanowana przez artystę-malarza lwowskiego Stanisława Dębickiego i namalowana przez jego uczniów. Cały gmach Opery został ozdobiony wyjątkowymi dziełami sztuki, bo znalazły się tutaj rzeźby Piotra Wójtowicza i malowidła Antoniego Popiela, który jest współautorem wspaniałego pomnika Adama Mickiewicza, stojącego niedaleko w sercu Lwowa. Antoni Popiel pochowany jest także na Cmentarzu Łyczakowskim.

          W sali lustrzanej odbywały się z pewnością różne spotkania, bankiety, rauty.

          - Na pewno była to sala wielofunkcyjna, ale bankiety i rauty to odświętne dni każdego teatru, natomiast na co dzień można tutaj odpocząć, spacerować i podziwiać dzieła sztuki, które nas otaczają. To jakby dalszy ciąg tego, co dzieje się na scenie, a jednocześnie wystrój i kubatura sali sprzyjają odpoczynkowi. W żadnym z europejskich teatrów operowych nie spotkałem sali do kontemplacji, jakby promenadowej, tak pięknej i o takich rozmiarach, jak we Lwowie.

           Podobnie jest z przepięknym foyer i schodami.

           - Tak, klatka schodowa jest bardzo wystawna, a jednocześnie przestrzenna, umożliwia nabranie oddechu i łatwo się w niej poruszać. Zawsze z radością tutaj przebywam.

           Wszędzie otaczają nas piękne obrazy, rzeźby. Udajemy się w kierunku sali widowiskowej.

           - W budynku Opery wszędzie znajdujemy alegorie pór roku albo muz, które w takim dziwnym tańcu ozdabiają plafon Sali Widowiskowej.
Gdybyśmy mieli możliwość spojrzeć na salę widowiskową z góry, od tego wspaniałego żyrandola, to zobaczylibyśmy, że sala ma formę liry. Ten pomysł muzyczny zamyka także wspaniale akustycznie tę salę.

           Całe wnętrze sali widowiskowej jest dokładnie przemyślane. Dotyczy to szczególnie balkonów i lóż. W niektórych zasiadają specjalni goście dyrektora Opery, w innych koronowane głowy.

           - W tej chwili te relacje uległy już zmianie. W XIX wieku uważano, że należy siedzieć jak najbliżej sceny. Loże gubernatorskie, dyrektorskie i dla gości prezydenta miasta znajdują się bezpośrednio nad kanałem orkiestrowym, w tym miejscu orkiestra najbardziej zagłusza śpiew artystów znajdujących się na scenie. Oczywiście, że goście specjalni powinni mieć jak najbliższy kontakt ze sceną i to zostało zachowane, ale w ostatnich latach zauważyłem, że tych dostojników czy specjalnych gości dyrektor Opery sadza w swoich ulubionych lożach dalej od sceny i one znajduję się niemal u wylotu parteru, bo w tym miejscu widać najlepiej scenę, a także kumuluje się dźwięk oraz najlepiej słychać śpiewaków i orkiestrę. Wiek XX skorygował dawne zwyczaje w usadowieniu VIP-ów.

          Loża dyrektorska jest vis-à-vis loży namiestnikowskiej.

          - Tak, loża dyrektorska odgrywała rolę strategiczną, bo z loży dyrektor mógł łatwo przemieścić się do swojego gabinetu i szybko zażegnać jakiś konflikt. Teraz także dyrektor ma taką możliwość, bo może ze swojego gabinetu wejść do niewielkiego saloniku, w którym można mile konferować i rozmawiać, a równocześnie wejść do loży i zobaczyć, co dzieje się na scenie i w kanale orkiestrowym.
Natomiast jeśli z uwagą może obejrzeć i posłuchać spektaklu z loży znajdującej się dalej, to loża siódma w pierwszym balkonie, bo tam dobrze widać i słychać.
Obserwuję, że specjalni goście chętnie pojawiają się w reprezentacyjnych lożach, ale wiem, że nie są one dobre do obserwowania spektaklu, natomiast są bardzo reprezentacyjne i wszyscy mogą takiego dostojnika zobaczyć.

          Do loży namiestnikowskiej jest oddzielne wejście.

          - Nie tylko jest oddzielne wejście, ale nawet oddzielny podjazd, który został zachowany. Z prawej strony gmachu Opery jest specjalny wjazd, drzwi i jest klatka schodowa, skąd można wejść do małego saloniku, z którego wchodzi się do loży gubernatorskiej czy, jak pani powiedziała, namiestnikowskiej. To wszystko zostało zachowane i specjalni, ważni goście mogą tamtędy wchodzić.

           Na 100-lecie została przywrócona temu budynkowi dawna świetność.

          - Tak, z okazji tej okrągłej rocznicy i dzięki ogromnej dotacji europejskiej. Przygotowując Lwów do konferencji prezydentów Europy, postanowiono odnowić także budynek Opery.
Ten budynek był kilkakrotnie odnawiany i remontowany, ale stan, w jakim znajduje się teraz, jest zasługą całej Europy.

           Nie możemy pominąć faktu, że kiedy weszliśmy na widownię, spuszczona była słynna kutyna „Parnas” Henryka Siemiradzkiego.

          - Ta kurtyna opuszczana jest bardzo rzadko. Musimy wiedzieć, że kurtyna Siemiradzkiego kilka lat temu została poddana zabiegom konserwacyjnym, które odbywały się w Petersburgu, gdzie doskonale potrafią przywracać dawną świetność starym tkaninom. Ten sam mistrz zaprojektował kurtynę dla Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, ale trudno je porównywać, bo lwowska kurtyna jest o wiele większa i bogatsza. Kilka postaci unosi się na „Parnasie” w tle, przez co jest kurtyną bardziej reprezentacyjną. Niektórzy twierdzą, że kurtyny krakowska i lwowska są takie same, ale to nie jest prawda.

           Zasiedzieliśmy się trochę w tej przepięknej sali i już rozlegają się dzwoneczki, bo spuszczana jest jeszcze inna kurtyna, przeciwpożarowa. Także piękna.

           - W każdym teatrze taka przeciwpożarowa kurtyna musi być i musiała być w XIX czy na początku XX wieku. Było sporo pożarów, które trawiły słynne teatry operowe, zabierając je nam z naszej świadomości . Najlepszym przykładem jest Teatr La Fenice w Wenecji, który płonął kilkakrotnie. Stąd zabezpieczenia w każdym teatrze muszą być.
          Ta kurtyna po kapitalnym remoncie została wzmocniona, obciążona większą warstwą substancji przeciwpożarowej, która oddziela scenę od widowni, ale we Lwowie ma ona również charakter dekoracyjny. Na dużych płaszczyznach blaszanych został wykonany jeszcze na początku XX wieku obraz. Jest to panorama Lwowa widziana od strony Podzamcza, czyli mamy przed sobą Wysoki Zamek, Kopiec Unii Lubelskiej, panoramę Starego Miasta – wszystkich kościołów i cerkwi, które znajdują się w centrum. Proszę sobie wyobrazić, że nie znamy autora tej kurtyny.
           Budując ten Teatr i przewidując taką kurtynę, grupa malarzy niemieckich, która brała udział w budowie, postanowiła namalować tę kurtynę i to jest rezultat, i owoc pracy kilkunastu malarzy niemieckich, którzy się nie podpisali, a zostawili we Lwowie taki prezent.

          Czy równie przestrzenne i wygodne jest zaplecze tego Teatru? Nie możemy się o tej porze, po spektaklu, tam udać.

           - Zaplecze sceniczne, garderoby być może nie spełniają warunków teatru XXI wieku. Przestrzeń za kulisami nie umożliwia realizacji wszelakich efektów, które robi się w nowoczesnych budynkach operowych. Bryła Opery Lwowskiej wkomponowana jest w przestrzeń miasta i nie może być powiększona. Wszystkie pracownie znajdują się poza teatrem, w budynku o odpowiednich rozmiarach, i już gotowe elementy dekoracji są tutaj przywożone.
           W czasie ostatniego remontu została zamontowana ruchoma scena, która może zjechać na dół albo wyjechać do góry, może być budowana na różnych płaszczyznach i osiągnąć nawet równię pochyłą.

           Pamiętam, że Pan zastosował równię pochyłą reżyserując operę „Mojżesz” – Myroslawa Skoryka.

           - To prawda, natomiast we wszystkich innych teatrach, w których wystawialiśmy „Mojżesza”, trzeba było wozić zapasową równię pochyłą, bo w żadnym z nich nie było innej możliwości.

           Światowa premiera tej opery odbyła się 23 czerwca 2001 r. – z okazji pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II na Ukrainę. Byłam na spektaklu „Mojżesza” w Operze Lwowskiej i ta opera jest ciągle w repertuarze lwowskiego teatru. Wiem, że zaplanowany jest spektakl m.in. na 10 marca 2019 roku.
           Nie miałam okazji, aby się zapytać, jak się Pan zmierzył z „Mojżeszem”.

           - Zaproszenie do realizacji tego dzieła było dla mnie ogromną, ale miłą niespodzianką. Miałem znakomite warunki pracy, bo wszyscy mi sprzyjali. Pomogło mi również to, że autora muzyki, wybitnego kompozytora Myroslawa Skoryka, znam od wielu lat. Wiedziałem, że będę mógł liczyć nawet na małe zmiany, jeżeli będzie trzeba. Dość długo znałem libretto, a nie miałem pełnej partytury. Trudno mi było pracować z dużym wyprzedzeniem. Podjąłem się pewnej eksperymentalnej podróży, którą zrobiłem bardziej dla siebie niż dla przyszłej realizacji, bo nie wiedziałem, czy rzeczywiście ona znajdzie swój wyraz na pięciolinii, ponieważ to zależało przede wszystkim od kompozytora.
           Wybrałem się w podróż do Ziemi Świętej, do Egiptu i na Synaj. Zobaczyłem koloryt tych ziem, skał na Synaju, gdzie powinna się toczyć akcja. Po powrocie do Lwowa rozmawiałem ze scenografami i oni od razu wiedzieli, że chodzi mi o stworzenie bezkresu gór synajskich na szczytach. Zapytałem również, czy uda nam się w finale rozsypać te góry i znaleźć świetlaną przestrzeń – unieść się w powietrze. Okazało się, że przy pomocy efektów i zastosowania namalowanych obrazów można to zrealizować. Jeszcze nie mieliśmy muzyki, ale część pracy już wykonaliśmy. Jest to dzieło wielu zdolnych ludzi, których znalazłem w tym teatrze i myśleliśmy podobnie.

          W pierwszym etapie prac nie myśli się jeszcze chyba o solistach.

          - Myśli się od początku. Wiedzieliśmy, że partię Mojżesza ma zaśpiewać bas i wśród solistów, którzy mają takie głosy, moja uwaga skupiła się na jednym wykonawcy, i rzeczywiście Myroslaw Skoryk napisał tę partię dla jego możliwości głosowych. Tym wspaniałym odtwórcą Mojżesza był Oleksandr Hromysz, którego trudno zastąpić, bo nikt nie ma takiego głosu jak on. Potrafi doskonale stworzyć postać historyczną, wiodącą, bez względu na to czy śpiewa, czy bierze udział w scenach zbiorowych.

           Panie Zbigniewie, jest późno i musimy już opuścić przepiękne wnętrza Opery Lwowskiej, a ponieważ tematów do rozmowy pozostało nam jeszcze bardzo dużo, proszę obiecać, że kiedyś znajdzie Pan czas na następne spotkanie.

          - Bardzo chętnie porozmawiam z panią wkrótce, jak przyjadę do Przemyśla, chyba, że pani wcześniej przyjedzie do Lwowa.

Z Panem Zbigniewem Chrzanowskim, aktorem i reżyserem teatralnym, dyrektorem artystycznym Polskiego Teatru Ludowego we Lwowie rozmawiała Zofia Stopińska w listopadzie 2019 roku.

Zdjęcia budynku i wnętrz o których była mowa w wywiadzie, znajdą Państwo na stronie Opery Lwowskiej www.opera.lviv.ua/pl/

ODSZEDŁ WSPANIAŁY ARTYSTA, WIELKI POLAK, RODEM Z PODKARPACIA - A TALENTEM – ŚWIATA OBYWATEL...

Filharmonia Podkarpacka im. Artura Malawskiego w Rzeszowie

Szanowni Państwo,

z ogromnym smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci

PROFESORA KRZYSZTOFA PENDERECKIEGO.

ODSZEDŁ WSPANIAŁY ARTYSTA, WIELKI POLAK, RODEM Z PODKARPACIA - A TALENTEM – ŚWIATA OBYWATEL...


          To nieodżałowana utrata wybitnej, artystycznej osobowości; człowieka, który nie tylko w polskim środowisku twórców muzyki był postacią wiodącą. Najwybitniejsi artyści, znani kompozytorzy i uznani krytycy muzyczni mówią o genialnym kunszcie kompozytorskim K. Pendereckiego, a jego twórczość porusza nas wszystkich; zarówno wytrawnych melomanów, jak i młodzież poszukującą artystycznych doznań na miarę XXI wieku.

Odszedł twórca wybitny, ale dzieła, które stworzył zawsze będą żywe; poruszając, zadziwiając i wprawiając ich odbiorców w zadumę.

          Ś. P. Krzysztof Penderecki zmarł w czasie szczególnym – okresie poprzedzającym Święta Wielkanocne. To przecież refleksjom na temat śmierci i życia poświęcił wiele swoich utworów... Odszedł tuż przed planowanym początkiem kolejnej edycji Festiwalu Beethovenowskiego. Zmarł w czasie szalejącej na świecie epidemii. Jakże szczególnie brzmi dzisiaj „Święty Boże” wplecione przez kompozytora w „Polskie Requiem”...

Pozostanie w naszej pamięci jako wielki mistrz dźwięku, jeden z najwybitniejszych Polaków czasów współczesnych.

Cześć Jego Pamięci.

Filharmonia Podkarpacka im. Artura Malawskiego w Rzeszowie

VÍKINGUR ÓLAFSSON - DEBUSSY • RAMEAU

Nowy album znakomitego islandzkiego pianisty Víkingura Ólafssona

To trzeci album artysty dla Deutsche Grammophon, tym razem z utworami Debussy’ego i Rameau:

pianista opisuje zestawienie utworów Rameau i Debussy’ego jako dialog między kompozytorami, którzy „przekraczają czas i przestrzeń”:

„W czasach, które zakazują podróżowania, granice muzyki są otwarte jak nigdy dotąd”

Centralnym punktem nowego albumu Víkingura Ólafssona jest transkrypcja interludium barkowej opery Jeana-Phillippe’a Rameau „Les Boréades” z 1763 r.

VÍKINGUR ÓLAFSSON był jednym z 10 pianistów, którzy wzięli udział w World Piano Day!

koncert obejrzało ponad 4 miliony widzów ze 100 krajów!

 

SPIS UTWORÓW:

CLAUDE DEBUSSY (1862–1918)

1  La Damoiselle élue L. 62: Prélude

 

JEAN-PHILIPPE RAMEAU (1683–1764)

Pièces de clavecin, 1724

2      Le rappel des oiseaux

3   Rigaudons I, II & double

4         Musette en rondeau

5         Tambourin

6  La villageoise. Rondeau

7 Gigues en rondeau I & II

 

DEBUSSY

8 Estampes L.100: 3. Jardins sous la pluie

Children’s Corner

9   3. Serenade for the Doll

10   4. The Snow is dancing

 

RAMEAU

Pièces de clavecin, 1724

11 Les tendres plaintes. Rondeau

12 Les tourbillons. Rondeau

13 L’entretien des Muses

 

DEBUSSY

14 Préludes, Book 1, L. 117: Des pas sur la neige

 

RAMEAU

Pièces de clavecin, 1724

15 La joyeuse. Rondeau

16 Les Cyclopes. Rondeau

 

RAMEAU / ÓLAFSSON

17 The Arts and the Hours

 

DEBUSSY

18 Préludes, Book 1: La fille aux cheveux de lin. Très calme et doucement expressif

19 Préludes, Book 2, L. 123: Ondine. Scherzando

 

RAMEAU

Pièces de clavecin en concerts, 1741

20 Cinquième concert (Fifth Concert): La Cupis

Quatrième concert (Fourth Concert):

21 L’indiscrète

22 La Rameau

Nouvelles suites de pièces de clavecin, 1726/27

23 La Poule

24 L’Enharmonique. Gracieusement

25 Menuets I & II

26 Les Sauvages

27 L’Égyptienne

 

DEBUSSY

28 Images, Book 1, L. 110: Hommage à Rameau

Rameau: Les tendres plaintes:

 

Pasja życia

           Piszę te słowa 30 marca 2020 roku, dzień po śmierci Krzysztofa Pendereckiego. To właśnie 30 marca 1966 roku w romańskiej katedrze w Münster w Niemczech miało miejsce prawykonanie jego „Pasji według św. Łukasza” napisanej do tekstów ewangelicznych.

           W recenzji dla „Ruchu Muzycznego” jego redaktor naczelny Zygmunt Mycielski pisał: „Penderecki sięgnął do tekstów wiecznych, obrośniętych znaczeniem, które nadały im wieki. Koncepcja nowego dzieła Pendereckiego powraca do tego, co nazywam dopowiadaniem myśli muzycznej do końca. Nie ulega żadnej wątpliwości, że jest to istotnie prawdziwa i autentyczna Pasja, już od pierwszego zawołania chóru: O crux. Na rozpiętej oktawie zawołanie to przenika nas dreszczem, jak bachowskie wołanie: Herr, na wstępie Johannespassion. Od tego zawołania, poprzez arie solistów, mówiony tekst ewangelisty, poprzez ogromną ilość partii chóralnych i replik solistów, wszystko jest autentyczną Pasją, ze słowami Chrystusa, zamieszaniem tłumów, trzęsieniem ziemi i rozdarciem zasłony w świątyni.”
          Prawykonanie Pasji w oświetlonej migocącymi świecami i przepełnionej słuchaczami wielkiej katedrze w Münster było prawdziwym świętem muzyki i nadzwyczajnym wydarzeniem trasnsmitowanym przez Westdeutscher Rundfunk. Obsada znakomita: Stefania Woytowicz – sopran, Andrzej Hiolski – baryton, Bernard Ładysz – bas, Rudolf Jürgen Bartsch - ewangelista, trzy chóry mieszane Radiofonii z Kolonii, chór chłopięcy Tölzer Knaben Chor, Orkiestra Symfoniczna Westdeutscher Rundfunk z Kolonii, Henryk Czyż - dyrygent.
          Zygmunt Mycielski ze szczerym podziwem towarzyszył dokonaniom twórczym Krzysztofa Pendereckiego. Obaj panowie darzyli się sympatią i przyjaźnią, obaj pochodzili z Podkarpacia. Muzyka i słowo stanowiły pasję ich życia.
           Z Krzysztofem Pendereckim w jego Europejskim Centrum Muzyki w Lusławicach umawiałem się jesienią ub. roku na rozmowę. Ale już jej nie będzie. Pozostała Jego muzyka, która pozwala nam zrozumieć tajemnicę życia.

Andrzej Szypuła

Subskrybuj to źródło RSS