Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

"Łańcuckie Wieczory Muzyki" - Koncert Młodych Muzyków

Niezwykle cenną inicjatywą w propagowaniu muzyki klasycznej w Łańcucie jest festiwal „Łańcuckie Wieczory Muzyki”, którego pomysłodawcą i kierownikiem artystycznym jest pan Jan Szydło – dyrektor Państwowej Szkoły Muzycznej w Łańcucie, organista łańcuckiej Fary, animator kultury, założyciel m.in. Chóru Łańcuckiej Fary i Łańcuckiego Towarzystwa Muzycznego, które wspólnie z miejskim Domem Kultury w Łańcucie organizują ten Festiwal. W tym roku „Łańcuckie Wieczory Muzyki” odbywają się z niedzielne wrześniowe wieczory, a jedynym wyjątkiem będzie koncert finałowy, który odbędzie się w sobotę 30 września .
Wszystkie koncerty odbywają się w łańcuckich świątyniach. Festiwal został zainaugurowany 3 września w kościele na Podzwierzyńcu, gdzie wystąpili Marcin Ciszewski – kontratenor i Ewa Bąk – organy. 10 września w łańcuckiej Farze koncertowali: Marcin Wolak – bas, Stanisław Dziewior – trąbka i Wacław Golonka – organy. W minioną niedzielę, również w łańcuckiej Farze, wystąpiły dwie młode świetne artystki: flecistka Adrianna Mętel i organistka z Chin NengYi Chen. Zaproszenie na koncert było dla nich formą nagrody, gdyż na początku lipca br. uczestniczyły w II edycji Konkursu Muzyki Organowej i Organowo – Kameralnej „Artem cameralem promovere” i zdobyły pierwszą nagrodę reprezentując Akademię Muzyczną w Krakowie, a NengYi Chen otrzymała także wyróżnienie za najlepszą interpretację utworu organowego.
W niedzielę po koncercie rozmawiałam z Adrianną Mętel i NengYi Chen.

Zofia Stopińska: Jestem pod wrażeniem Waszego występu, bo wykonałyście bardzo ambitny, niezwykle trudny program i pewnie jesteście zmęczone.

NengYi Chen: Faktycznie, program był trudny – zarówno utwory na organy solo, jak i część kameralna wymagały od nas wielkiego skupienia i uwagi, a wcześniej sporo czasu zajęło nam ćwiczenie, aby te utwory przygotować.

Zofia Stopińska: Dodajmy, że program dzisiejszego koncertu był zupełnie inny od przygotowanego na Konkurs w Mielcu.

Adrianna Mętel: Zmieniłyśmy zupełnie program i mogłyśmy sobie pozwolić na przygotowanie dłuższego koncertu, bo podczas występu konkursowego nie mogłyśmy przekroczyć czterdziestu minut. Od konkursu minęły już ponad dwa miesiące i miałyśmy czas na rozszerzenie repertuaru.

Zofia Stopińska: Wygrany konkurs zmobilizował Was do pracy i chyba zamierzacie dalej grać razem.

NengYi Chen: Faktycznie, pracujemy teraz więcej, mamy w repertuarze coraz więcej utworów i gramy coraz lepiej.

Adrianna Mętel: To prawda, ten konkurs nas zmusił do działania i bardzo chcemy się dalej rozwijać i dalej tworzyć duet. Mamy też wspólne plany na przyszłość i myślę, że uda nam się je zrealizować.

Zofia Stopińska: Od najbliższego roku akademickiego będziecie mieszkać w dwóch odległych miastach, ponieważ NengYi Chen zostanie w Krakowie, aby studiować w tamtejszej Akademii Muzycznej, natomiast Pani wyjedzie z Krakowa, aby studiować dalej w Gdańsku.

Adrianna Mętel: Wybrałam studia w Akademii Muzycznej w Gdańsku, bo chcę studiować u prof. Krzysztofa Langmana. Jestem przekonana, że nasza współpraca zaowocuje kolejnymi sukcesami. Mam już w planach następne konkursy – zobaczymy. Myślę, że ta odległość wcale nie jest przeszkodą dla naszego duetu z NengYi, bo jak chcemy wspólnie zagrać jakiś koncert, to ustalamy program, spotykamy się na dwóch, góra trzech próbach i wszystko jest zrobione. Wielki profesjonalizm NengYi wpływa bardzo dobrze na mnie.

Zofia Stopińska: Uczestniczyła Pani w konkursach muzycznych i może się Pani pochwalić osiągnięciami w postaci nagród. Pewnie pierwsze konkursy zaliczyła Pani w czasie nauki w szkole muzycznej II stopnia.

Adrianna Mętel: Właściwie wszystko zaczęło się po pierwszym roku studiów. Zaczęłam jeździć na konkursy, aby sprawdzić się i pokazać, co potrafię. Mówiąc szczerze przed sukcesami były też porażki, bo nie zawsze otrzymywałam nagrody czy nawet wyróżnienia, ale jak już zdobyło się nagrodę, to chciało się na następnym konkursie zdobyć coś więcej. Teraz jadę na konkurs również dla emocji, dla tej adrenaliny oraz dla przyjemności i satysfakcji.

Zofia Stopińska: NengYi Chen zaczęła uczestniczyć w konkursach trochę wcześniej.

NengYi Chen: Pierwszy raz wystąpiłam w konkursie pianistycznym w Hong-Kongu i otrzymałam III nagrodę. Miałam wówczas piętnaście lat. Cieszyłam się z tego sukcesu, bo to był bardzo trudny konkurs.

Zofia Stopińska: Pani NengYi Chen spełnia swoje marzenia, bo po ukończonych studiach pianistycznych u prof. Pawła Kamińskiego w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie postanowiła studiować grę na klawesynie w klasie prof. Magdaleny Myczki i grę na organach w klasie dr hab. Wacława Golonki w Akademii Muzycznej w Krakowie.

NengYi Chen: Tak, już w następnym semestrze kończę studia magisterskie na klawesynie i studia licencjackie w zakresie gry na organach, i zamierzam je kontynuować. Chciałabym jeszcze później ukończyć studia doktoranckie w Akademii Muzycznej w Krakowie. Zamierzam także koncertować na wszystkich instrumentach, które wymieniłam: fortepian, klawesyn, organy, a także klawikord.

Zofia Stopińska: Może Pani grać bardzo różnorodne programy – od utworów z epok renesansu i baroku, aż po kompozycje współczesne. Ma Pani jakąś ulubioną epokę?

NengYi Chen: Nie mam, chcę grać wszystko. Ciągle chcę się rozwijać i poszerzać repertuar, bo muzyka jest moją największą pasją. Wybrałam się na studia do Polski, bo uważam, że w polskich uczelniach jest bardzo dobry poziom – najlepszy.

Zofia Stopińska: Ciekawa jestem, z jakimi wrażeniami wyjeżdżacie z Łańcuta. Występ w tak dużym kościele, jak łańcucka Fara, dla osoby grającej na flecie nie był łatwy.

Adrianna Mętel: Ma pani rację. Już w czasie próby okazało się, że do wypełnienia tak dużego kościoła flet potrzebował bardzo dużo powietrza, bo dźwięk musiał być także bardzo duży. Już po próbie byłyśmy trochę zmęczone i zastanawiałyśmy się, co to będzie podczas koncertu. Na szczęście udało się – dałyśmy z siebie wszystko. Ze względu na wielkość świątyni czas pogłosu jest długi, ale w sumie akustyka jest dobra, a wnętrze kościoła przepiękne.

Zofia Stopińska: Czy gracie także w innych zespołach?

Adrianna Mętel: Oczywiście, że tak i co ciekawe, też koncertujemy razem, bo NengYi jest moją akompaniatorką, bo przecież wspaniale gra na fortepianie i ze wszystkimi utworami – nawet z „najwyższej półki”, świetnie sobie radzi. Możemy wszystko grać w maksymalnych tempach i jest zawsze znakomita. Przedwczoraj wystąpiłyśmy z koncertem w Szkole Muzycznej w Suchej Beskidzkiej i NengYi grała na fortepianie. Zamierzamy nadal wspólnie występować. Sprawia nam to ogromną radość.

Zofia Stopińska: W pierwszej części koncertu w łańcuckiej Farze NengYi Chen pokazała swoje wielkie możliwości w zakresie gry na organach wykonując Preludium e Dietricha Buxtehude oraz Preludium i Fugę G-dur BWV 550 – Johanna Sebastiana Bacha, a środkowe ogniwo stanowiła popisowa dla fletu Sonata g-moll BWV 1020 – również Johanna Sebastiana Bacha. W części drugiej zabrzmiały wspaniale dwie części: Notturno i Finale z Sonatiny Alexandra Tansmana i Ave Maria uważane od lat jako dzieło Giulio Cacciniego, skomponowane faktycznie w 1970 roku przez radzieckiego lutnistę i gitarzystę Władimira Wawiłowa. To były utwory popisowe dla fletu, chociaż także organy mają trudne partie do wykonania. Później wielkie możliwości brzmieniowe organów łańcuckiej Fary zaprezentowała NengYi Chen w dwóch utworach Louis’a Vierne: Clair de lune i Naiades, a na zakończenie wybrały Panie niezwykle trudną i zarazem bardzo efektowną dla obydwu kompozycji Fantazję na temat opery „Carmen” - Francois’a Borne. Gratuluję Wam serdecznie wspaniałych kreacji, życzę wielu sukcesów i mam nadzieje, że jeszcze kiedyś do Łańcuta powrócicie.

Adrianna Mętel: Dziękujemy za miłe słowa, jesteśmy trochę zmęczone, ale szczęśliwe, że koncert się udał. Dziękujemy serdecznie Panu Janowi Szydło za zaproszenie, świetne przybliżenie publiczności wykonywanych przez nas utworów i opiekę. Dziękujemy także pozostałym organizatorom. Jak otrzymamy zaproszenie, to z radością wystąpimy ponownie w Łańcucie.

Z Adrianną Mętel – flet i NengYi Chen – organy rozmawiała Zofia Stopińska 17 września 2017 roku w Łańcucie.

W najbliższą niedzielę - 17 września w łańcuckiej Farze wystąpi z recitalem Marek Kudlicki - światowej sławy polski organista mieszkający w Wiedniu.

Z MUZYKĄ PRZEZ DZIEJE MIASTA STALOWA WOLA

STALOWA WOLA 1937 - 2017

"CZAS CIEMNOŚCI"

24  września 2017 rok (NIEDZIELA) godz.19:00

Kościół pw. św. Floriana w Stalowej Woli

Wykonawcy:

Ludmiła Worobec - Witek - skrzypce

Maciej Jaroń - altówka

Artur Jaroń - fortepian

Anna Garbacz - słowo

WSTĘP WOLNY

Zapraszją:

Prezydent Miasta Stalowej Woli - Lucjusz Nadbereżny

Proboszcz Parafii św. Floriana w Stalowej Woli - ks. dr Marian Balicki

Prezes Fundacji Wspierania Kultury "Amadeusz" - Magdalena Pamuła

 

Recital fortepianowy Macieja Grzybowskiego w Krośnie

XXIV KROŚNIEŃSKA JESIEŃ MUZYCZNA

Miejsce: Regionalne Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie, scena | sala widowiskowa, ul. Kolejowa 1

26 września 2017 godz. 19:00

Maciej Grzybowski
RECITAL FORTEPIANOWY

W programie:
Johann Sebastian Bach - wybór Inwencji i Sinfonii
Andrzej Czajkowski - Sonata (1958)
Wolfgang Amadeus Mozart - VII Sonata C-dur KV 309
Robert Schumann - „Intermezzi” op. 4
Claude Debussy - wybór Preludiów z II tomu
Witold Lutosławski - „Dwanaście melodii ludowych” (1945)
Scarlatti - wybór Sonat
Schumann - „Intermezzi” op. 4
Debussy - wybór Preludiów
Mozart - VII Sonata C-dur KV 309

Piękno i atmosfera tego miejsca inspirują w sposób szczególny

Zofia Stopińska: Zapraszam Państwa na spotkanie z Panem Markiem Brachą – wspaniałym artystą uważanym za jednego z najciekawszych polskich pianistów młodego pokolenia. Miałam wielkie szczęście i przyjemność rozmawiać z Artystą w Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej po koncercie w ramach letniego Festiwalu „Mistrzowskie Wieczory w Kąśnej”. Obserwowałam, jak Pan przed koncertem w Letniej Sali Koncertowej długo spacerował po parku otaczającym Dworek Ignacego Jana Paderewskiego. Od wielu lat pianiści często tutaj występują, bo Centrum Paderewskiego działa prężnie przez cały rok, organizując koncerty. Późną jesienią i zimą odbywają się one we wnętrzach zabytkowego Dworku. Był Pan już w Kąśnej Dolnej?

Marek Bracha: Jestem tutaj po raz pierwszy i nie tylko Dworek, ale także całe jego otoczenie: park w stylu angielskim, Letnia Sala Koncertowa i Dom Pracy Twórczej, wywarły na mnie wielkie wrażenie. Piękno i atmosfera tego miejsca inspirują w sposób szczególny. Każdą wolną chwilę wykorzystywałem na spacery i podziwianie tego magicznego miejsca.

Z. S.: Dziękuję Panu serdecznie za wspaniałe wykonanie zarówno Menueta G-dur, op.14 nr 1 na fortepian solo - Ignacego Jana Paderewskiego, jak i Koncertu A – dur KV 414 Wolfganga Amadeusza Mozarta, podczas którego towarzyszył Panu znakomicie Kwintet Śląskich Kameralistów. Fortepian marki Fazioli brzmiał dzisiaj nadzwyczajnie – odnosiłam wrażenie, że panował Pan nad nim całkowicie, czarując nas przepięknie brzmiącymi dźwiękami zarówno w piano, jak i forte. Czy każdy fortepian jest tak posłuszny?

M. B.: Muszę powiedzieć, że różnie to bywa. Czasami jest tak, nie wiedzieć czemu, że z instrumentem się troszeczkę walczy i nie do końca da się fortepian okiełznać, a dzisiaj rzeczywiście czułem wielki komfort, że fortepian po prostu robił to, co ja chciałem.

Z. S.: Nasze spotkanie jest wspaniałą okazją, aby zapytać Pana o działalność artystyczną, bo dużo Pan koncertuje i nagrywa. Dzisiaj stałam się szczęśliwą właścicielką płyty w Pana wykonaniu, a niedawno zachwycałam się płytą, którą Pan nagrał wspólnie z panią Agatą Szymczewską – wydane zostały przez dwie różne wytwórnie.

M. B.: Tak, przez dwa różne wydawnictwa i są to także dwa różne światy. Solowa płyta jest zawsze dla artysty czymś wyjątkowym, ale współpraca z tak wybitną osobowością, jak Agata Szymczewska jest także wspaniałym doświadczeniem. Na solowej płycie są wyłącznie utwory Fryderyka Chopina, a z Agatą nagraliśmy Sonatę, która została specjalnie dla nas napisana przez Ignacego Zalewskiego, tak że to jest współczesna kompozycja. Płyta została zarejestrowana niedaleko stąd, bo w Lusławicach w Europejskim Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego. To jest szczególne miejsce dla mnie, do którego z wielką przyjemnością wracam. Miałem okazję tam być w ubiegłym miesiącu inaugurując Festiwal Emanacje. To było dla mnie ogromne przeżycie, bo oprócz mnie byli na estradzie muzycy z Filharmonii Berlińskiej – Scharoun Ensemble i z nimi wykonałem Kwintet fortepianowy „Pstrąg” Franza Schuberta oraz Kwartet g-moll KV 478 Wolfganga Amadeusza Mozarta. Ten koncert kameralny był dla mnie wyjątkowym wydarzeniem. Później miałem kilka innych koncertów, teraz jestem tutaj, a już we wrześniu rozpoczyna się nowy sezon i czeka mnie wiele różnych wyzwań solowych i z orkiestrą. Znowu będę miał przyjemność grać z Maestro Jerzym Maksymiukiem. Po raz pierwszy spotkaliśmy się w kwietniu bieżącego roku i wykonaliśmy w Warszawie dwa utwory: Koncert warszawski Richarda Addinsella i Concertino Władysława Szpilmana. Utwory zabrzmiały w rocznicę powstania w getcie warszawskim. Ten koncert z Sinfonią Varsovią pod batutą Maestro Maksymiuka zaowocował, można powiedzieć, taką „chemią” pomiędzy mną a Maestro, że spotkamy się znowu w grudniu z Koncertem Wojciecha Kilara w Toruniu. W międzyczasie mam jeszcze serię koncertów w Japonii, tak że nadchodzący sezon rozpoczyna się dla mnie od razu „setką” można powiedzieć i będzie to maraton.

Z. S.: Czeka Pana także sporo takich koncertów, jak dzisiejszy w kameralnym składzie.

M. B.: Takie plany też są, między innymi w zeszłym roku zaczęliśmy współpracę z Atom String Quartet. To jest zespół muzyków wykształconych klasycznie: dwóch skrzypków, altowiolista i wiolonczelista, którzy grają muzykę improwizowaną, jazzową – można powiedzieć, że to jest jedyny taki jazzowy kwartet w Polsce, a ponieważ znamy się jeszcze z czasów studenckich i jesteśmy bliskimi kolegami, to wpadliśmy wspólnie na pomysł, żeby wykonać koncert trochę klasyczny, a trochę improwizowany – będą nie tylko improwizacje jazzowe, ale także w innych stylach improwizatorskich i będziemy grać Koncert A-dur Mozarta, który dzisiaj wykonywałem. Dzisiaj grałem go w formie zupełnie poważnej, a ponieważ ten Koncert ma wiele takich momentów zawieszenia i kadencje, co stwarza ogromne pole do popisu, jeśli chodzi o improwizacje. Mamy już za sobą jeden wspólny występ i z wielką niecierpliwością czekam na drugi koncert.

Z. S.: Wiem, że wkrótce będzie Pan w Lusławicach prowadził warsztaty z młodymi pianistami.

M. B.: Owszem, będę w Lusławicach pod koniec września i to będzie dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie, bo po raz pierwszy przyjadą do Lusławic instrumenty z epoki romantyzmu i klasycyzmu, i będę miał ogromną przyjemność współprowadzić te warsztaty razem z Tobiasem Kochem, wybitnym fortepianistą oraz Geoffrey Govierem, który jest wykładowcą w Royal College of Music w Londynie i u niego ukończyłem studia w zakresie gry na fortepianie historycznym, dlatego cieszę się bardzo na to spotkanie. Będzie jeszcze z nami wspaniała pianistka Katarzyna Drogosz. Będziemy kształcić młodzież, a może raczej „otwierać im głowy” i wrażliwość na brzmienie oraz na niesamowity sposób gry, jaki jest możliwy na instrumentach historycznych.

Z. S.: Pana zafascynowały historyczne fortepiany, chociaż mnie się wydaje, że one bardzo się różnią od współczesnych i chyba trudno się na nich gra.

M. B.: Owszem, one mają inne cechy zarówno brzmieniowe, jak i mechaniczne, są, nie da się ukryć, mniej zaawansowane technicznie niż współczesne fortepiany. Można też powiedzieć, że trudno na nich grać, bo trzeba się szybko do nich przyzwyczaić, chyba, że ktoś miał z nimi stały kontakt – tak jak ja miałem szczęście w Londynie. Teraz jestem na etapie negocjacji i kupowania takiego instrumentu, i jak już będę miał taki instrument w domu, to będzie mi znacznie łatwiej go okiełznać na co dzień. Natomiast historyczny instrument, jego brzmienie i bezpośredni kontakt z nim przez dotyk powoduje, że w człowieku budzą się nowe pokłady inspiracji muzycznej, pomysłów interpretacyjnych i to jest dla mnie unikatowe. Będę się starał w ten sposób pokazać te instrumenty młodym ludziom podczas tych warsztatów, aby ich nie zniechęcać teoriami, że najpierw trzeba przeczytać wszystkie traktaty barokowe i klasyczne, później grać na historycznym instrumencie przez kilka lat i dopiero potem się pokazać z jakimś recitalem. Raczej będę chciał pokazać, że taki instrument ze względu na swoją wyjątkowość potrafi nas od razu wzbogacać i powodować, że te nasze interpretacje są po prostu inne, a co więcej wpływają potem na nasze rozumienie muzyki i wpływają później na nasze interpretacje na instrumentach współczesnych – po prostu poszerzają horyzonty.

Z. S.: Czekamy na koncerty w Pana wykonaniu w tym pięknym zakątku Polski. Mam nadzieję, że przyjedzie Pan do Kąśnej Dolnej niedługo z koncertem.

M. B.: Oczywiście, przyjadę z wielką przyjemnością, bo publiczność jest tu fantastyczna, muzycy, z którymi grałem, byli znakomici, a także sala, miejsce, atmosfera, świetni organizatorzy, a jeszcze czuwa nad nami duch Paderewskiego. Wszystko tu jest fantastyczne i powtórzę jeszcze raz, że z ogromną przyjemnością tutaj powrócę.

Z wybitnym pianistą młodego pokolenia – Markiem Brachą rozmawiała Zofia Stopińska 25 sierpnia 2017 roku w Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej.

Laureaci Konkursów Muzycznych w Filharmonii Podkarpackiej

SCENA DEBIUTÓW

29 września 2017, PIĄTEK, godz. 19:00 , Sala koncertowa Filharmonii Podkarpackiej

Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej

Wojciech Rodek - dyrygent

Karol Gajda - puzon

Marlena Szpak - sopran

W programie:

K. Serocki - Koncert na puzon

oraz arie z oper m.in. W.A. Mozarta

Zaproszenie na Przemyską Jesień Muzyczną

Tegoroczna, 34 Przemyska Jesień Muzyczna pod hasłem MARIAŻE zapowiada się niezwykle atrakcyjnie. Repertuar, zgodnie z założeniami, będzie bardzo urozmaicony. Będziemy mieli okazję wysłuchać wielu genialnych dzieł muzyki klasycznej, jak również kompozycji jazzowych oraz niedawno powstałej muzyki współczesnej (np. MORPHEUS Dariusza Przybylskiego). Będziemy świadkami „preparowania” fortepianu i eksperymentów na tym instrumencie. Miłośników opery z pewnością ucieszy spektakl OPERA NA WYNOS. Punktem centralnym festiwalu będzie koncert promujący najnowsze wydawnictwo - płytę CD KLEJNOTY EUROPY WSCHODNIEJ.
Wśród wykonawców wielkie osobowości artystyczne, a także debiutanci i artyści najmłodszego pokolenia. Z radością, jak co roku, gościć będziemy artystów rodem z Przemyśla, na czele z Adamem Wodnickim.
Zapraszamy do zapoznania się z programem festiwalu! Do zobaczenia na koncertach!
Magdalena Betleja

Jubileuszowy Mielecki Festiwal Muzyczny zakończony

Zofia Stopińska: W dniu zakończenia 20. Mieleckiego Festiwalu Muzycznego rozmawiam z panią Joanną Kruszyńską – dyrektorem tej imprezy i dyrektorem Samorządowego Centrum Kultury w Mielcu, które jest głównym organizatorem Festiwalu. Czas szybko biegnie, za nami już siedem koncertów, a za pół godziny rozpocznie się finał.

Joanna Kruszyńska: Rzeczywiście, bardzo szybko minęły nam te ponad dwa miesiące z festiwalowymi koncertami, doznaniami i emocjami. Rozpoczynaliśmy 25 czerwca i gościliśmy wówczas Orkiestrę Smyczkową Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach, a kończymy dzisiaj koncertem Orkiestry Sinfonia Varsovia, Atom String Quartet i wystąpi także Kasia Wilk, która uzupełni koncert wokalnie, jak określił to prowadzący całość Adam Sztaba. Zaczynaliśmy mocnym akcentem i mam nadzieję, że dzisiejszy koncert będzie także mocnym punktem 20. edycji Festiwalu.

Z. S.: Przez cały czas pogoda Wam sprzyjała i dlatego wszystkie koncerty plenerowe odbyły się zgodnie z planem.

J. K.: Rzeczywiście, od lat w programie Festiwalu są koncerty, które odbywają się w plenerze i dzisiaj już mogę powiedzieć, spoglądając za okno, że pogoda rzeczywiście nam dopisywała, wszystkie koncerty odbyły się w tych miejscach, które zaplanowaliśmy i jesteśmy z tego powodu bardzo zadowoleni. Również dopisała nam nasza dobra, wierna mielecka publiczność, a także goście, którzy przyjeżdżali do naszego miasta – wszyscy wspaniale odbierają nasze propozycje i przyjmują artystów. Wszyscy artyści, którzy wystąpili podczas tegorocznej edycji i prezentowali bardzo różną muzykę, bo Festiwal ma otwartą formułę, podawali ją w mistrzowski sposób, który wzbudzał podziw i myślę, że wszystko to , co płynęło od artystów – mistrzostwo, emocje i wzruszenia oraz wszystkie inne uczucia zostały publiczności przekazana, a ona je przyjęła i oddała artystom. Po to jesteśmy, aby organizować i przygotowywać dobre propozycje muzyczne dla naszej publiczności. Dlatego ja i wszyscy, którzy pomagali mi przy organizacji Festiwalu, jesteśmy zadowoleni i czujemy się spełnieni.

Z. S.: Kończy się jubileuszowa, bo 20. edycja i pewnie podczas koncertu, który się za chwilę zacznie, będziecie wspominać festiwale, które w Mielcu do tej pory były organizowane. Pierwsze edycje Festiwalu poświęcone były wyłącznie muzyce klasycznej.

J. K.: Rzeczywiście, przez minione dwadzieścia lat zmieniała się nazwa i formuła Festiwalu, jednak wszystkie te zmiany wychodziły Festiwalowi na dobre i dzisiaj mówię to z satysfakcją i dumą. Do sukcesów przyczyniło się wiele osób, dyrektorów artystycznych, pracowników SCK, którzy organizowali koncerty, ale także dzięki artystom, którzy życzliwie nas traktowali i przyjmowali nasze zaproszenia. Można powiedzieć, że Mielecki Festiwal Muzyczny jest marką naszego miasta i możemy być z niego dumni, niezmiennie pozostaje najważniejszą imprezą kulturalną w kalendarzu miasta, liczącym się przedsięwzięciem artystycznym w regionie, a nawet poza regionem, bo przyjeżdżający do nas artyści słyszeli od innych artystów pozytywne opinie o Festiwalu. Mamy powody do dumy.

Z. S.: W ubiegłym roku dyrektor Festiwalu pan Jacek Tejchma i wybitny organista młodszego pokolenia – pan Wacław Golonka, zorganizowali pierwszą edycje Ogólnopolskiego Konkursu Muzyki Organowej i Kameralnej „Artem Cameralem Promovere”. W tym roku Pani kontynuowała tę imprezę i odbyła się druga edycja. Uważam, że jest to wspaniała inicjatywa, bo nie ma drugiego takiego konkursu w Polsce. Planujecie organizować kolejne edycje „Artem Cameralem Promovere”?

J. K.: Rzeczywiście, od dwóch lat na początku lipca gościmy młodych artystów z prawie wszystkich uczelni muzycznych w naszym kraju, a jurorami są profesorowie tych akademii muzycznych, którzy również na wspólnym koncercie propagują piękno muzyki organowej i kameralnej. Oczywiście, że myślimy o kolejnym konkursie, ale organizacja takiego przedsięwzięcia, jak festiwal muzyczny, nie byłaby możliwa bez odpowiednich środków finansowych. Jest to głównie dotacja z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. O taką dotację będziemy się ubiegać także na przyszły rok. Od niej będzie głównie uzależniony cały program Festiwalu, chociaż zawsze sprzyjają nam także nasi wspaniali i życzliwi sponsorzy – firmy, instytucje i osoby prywatne z Mielca, które wspierają nas finansowo i dzięki nim możemy organizować Festiwal. Jesteśmy dobrej myśli, a jak będzie, czas pokaże.

Z. S.: Mielecki Festiwal Muzyczny i Konkurs „Artem Cameralem Promovere” wspaniale promują miasto, bo z dobrymi wspomnieniami wyjeżdżają z Mielca uczestnicy Konkursu, a laureaci już koncertują, bo jedną z nagród był koncert na letnim festiwalu organowym w różnych miastach w Polsce. Większość artystów po koncercie deklaruje chęć udziału w kolejnych edycjach Festiwalu.

J. K.: To bardzo dobra forma promocji naszego miasta, bo uczestnicy konkursu wywożąc dobre wrażenia nie tylko z części merytorycznej, ale także z dobrze zorganizowanego pobytu - mówią o tym w swoich środowiskach. Przyjeżdżają do nas uczestnicy z całej Polski, z Gdańska, Poznania, Wrocławia, Katowic, Łodzi, Warszawy. Logistyka przygotowania tego konkursu jest dość wymagająca. Jeżeli nam się udaje dobrze zorganizować ich pobyt i są zadowoleni, a jeszcze mogą skorzystać artystycznie i wynieść dużo dobrego z przygotowanego przez nas konkursu – to my także osiągamy swój cel. Wielu sławnych artystów występowało na naszym Festiwali także po dwa albo trzy razy, ku wielkiemu zadowoleniu publiczności.

Z. S.: Mam nadzieję, że za niespełna dziesięć miesięcy spotkamy się na inauguracji 21. Mieleckiego Festiwalu Muzycznego.

J. K.: Jest to taka prawidłowość, znana wszystkim organizatorom, że po zakończeniu cyklicznej edycji danego wydarzenia przystępuje się do planowania następnej. W najbliższych tygodniach będziemy zastanawiać się nad organizacją kolejnego wydania Festiwalu, tym bardziej, że poprzeczka w minionych latach stawiana była coraz wyżej i trzeba się starać ten poziom utrzymać albo podnosić. Wszystko przed nami. Wszystko przed nami.

Z panią Joanną Kruszyńską - dyrektorem 20. Mieleckiego Festiwalu Muzycznego i  dyrektorem SCK w Mielcu rozmawiała Zofia Stopińska 10 września 2017 roku.

Po wspaniałym koncercie w Zamku Dzikowskim

Przybliżając Państwu sylwetki świetnych muzyków urodzonych na Podkarpaciu, od dawna myślałam o spotkaniu z panią prof. Aleksandrą Nawe – znakomitą pianistką i kameralistką urodzoną w Tarnobrzegu, od lat związaną z łódzką Akademią Muzyczną. Niedawno okazja była szczególna, bo na zakończenie XXV Międzynarodowych Koncertów Organowych Tarnobrzeg 2017 – 31 sierpnia odbył się wspaniały koncert w Zamku Dzikowskim w wykonaniu Agnieszki Makówki – mezzosopran oraz pianistek Aleksandry Nawe i Olesyi Haiduk.

Ramy programu stanowiły utwory na cztery ręce – na początku były to Mazurki fis-moll op. 6 nr 1; h-moll op. 33 nr 4; e-moll op. 41 nr 2 – Fryderyka Chopina, a na finał „Album Tatrzańskie” op. 12Ignacego Jana Paderewskiego. Środek wypełniły pieśni polskich kompozytorów – od Fryderyka Chopina i Stanisława Moniuszki poczynając na pieśniach Mieczysława Karłowicza i Ignacego Jana Paderewskiego kończąc. Koncert odbył się w wypełnionej po brzegi publicznością sali, do której tuż przed rozpoczęciem organizatorzy przynieśli wszystkie krzesła znajdujące się w sąsiednich pomieszczeniach, aby jak najwięcej osób mogło wysłuchać koncertu siedząc. Sylwetki artystek i utwory, które znalazły się w programie, przybliżał pan Mariusz Ryś – „szef” artystyczny Festiwalu. Wspaniałe wykonania zachwyciły publiczność, która gorąco oklaskiwała każdy z utworów, a na zakończenie zgotowała Artystkom długie owacje – jedną po planowanym zakończeniu koncertu, a drugą po bisie.
Rozpoczynając po koncercie rozmowę z panią prof. Aleksandrą Nawe i dziękując za wspaniały koncert powtórzyłam to, co mówili wychodzący z Sali melomani, że było to wielkie wydarzenie artystyczne.

Aleksandra Nawe: Bardzo dziękujemy. To był kolejny koncert w Tarnobrzegu z moim udziałem. Jestem szczęśliwa, kiedy wracam do miejsca, gdzie się urodziłam i kształciłam do czternastego roku życia. Tutaj pochowani są moi dziadkowie – rodzice mamy, którzy mnie wychowali od urodzenia i siostra mamy, która była moją matką chrzestną. Dziadzio nauczał w Ognisku Muzycznym gry na skrzypcach. Bardzo wcześnie dostrzegł, że jestem dzieckiem uzdolnionym muzycznie i od początku pilnował moich ćwiczeń na fortepianie. Kiedy powstała w Tarnobrzegu Szkoła Muzyczna I stopnia, rozpoczęłam w niej naukę, którą kontynuowałam w Szkołach Muzycznych w Lublinie, zaś na studia trafiłam do Łodzi i tam pozostałam. Już na trzecim roku studiów – dokładnie 1 grudnia 1988 roku, podjęłam pracę w Akademii Muzycznej. Polegała ona na towarzyszeniu podczas prób Chórowi Akademickiemu. Grałam wielkie dzieła: „Stabat Mater” – Szymanowskiego, Mszę „Koronacyjną” – Mozarta, Mszę Es-dur – Schuberta, które prawdę mówiąc wolałabym wówczas śpiewać, ponieważ uwielbiałam śpiewać w chórze. Lata stażu i asystentury w Katedrze Kameralistyki upłynęły mi na towarzyszeniu studentom podczas zajęć i poznawaniu repertuaru w wielu klasach instrumentalnych i wokalnych.

Zofia Stopińska.: Jestem przekonana, że te doświadczenia oraz nagrody uzyskane w krajowych i międzynarodowych konkursach kameralnych przyśpieszyły Pani rozwój zawodowy.

A. N.: Z pewnością. Podjęta tak wcześnie praca mobilizowała do większej aktywności i podejmowania trudnych wyzwań. Studia ukończyłam w roku 1990, przewód I stopnia w 1997 roku, natomiast w 2007 roku uzyskałam stopień naukowy doktora habilitowanego sztuki muzycznej. Przez cały czas prowadzę zajęcia z zakresu kameralistyki fortepianowej: naukę akompaniamentu z czytaniem a vista, zespoły kameralne i ostatnio także wykonawstwo liryki wokalnej.

Z. S.: Występowała Pani z wieloma sławnymi artystami i przynajmniej kilka nazwisk proszę wymienić.

A. N.: Miałam szczęście spotykać się na estradach z wielkimi artystami. Wymienię tylko takie nazwiska śpiewaków, jak: Teresa Żylis-Gara, Stefania Toczyska, Joanna Woś, Bernard Ładysz, Bogusław Morka czy Adam Zdunikowski. Zagrałam wiele koncertów także ze wspaniałymi instrumentalistami... Lista nazwisk jest niezwykle długa.

Z. S.: Czy występowała Pani ze swoją Mamą – wybitną śpiewaczką posiadającą niezwykłej urody sopran koloraturowy – panią Izabellą Nawe?

A. N.: Tak, miałam szczęście wystąpić z Mamą kilka razy. Były to niezwykłe artystyczne spotkania, bardzo dla mnie ważne i wzruszające. Będąc dzieckiem marzyłam o naszych wspólnych koncertach, pragnęłam dorównać Jej wielkości. W czasie gdy dorastałam Mama podróżowała po świecie, występowała na scenach operowych od San Francisco po Tokio. Przez 27 lat była pierwszym sopranem koloraturowym w Deutsche Staatsoper w Berlinie. Podziwiałam Ją na tej scenie m.in. w „Czarodziejskim flecie”, „Uprowadzeniu z Seraju”, „Kawalerze srebrnej róży”, „Carminie burana”... To niezapomniane chwile!

Z. S.: Muzyka kameralna pochłonęła Panią absolutnie.

A. N.: Można tak powiedzieć. Przez 30 lat mojej działalności artystycznej zajmuję się głównie wykonawstwem muzyki kameralnej, jednak zdarza mi się włączać do programów koncertów solowe miniatury fortepianowe (na przygotowanie dużych form zwyczajnie brakuje czasu).

Z. S.: Zrealizowała Pani sporo autorskich projektów, które cieszą się uznaniem.

A. N.: Faktycznie jest ich sporo: „Jerzy Bauer – heterogeniczny”; „Inspiracje poetyckie w pieśni artystycznej”; „Spotkanie z Chopinem”; „Dwa teatry”; „Zielony pejzaż... Piosenki Piotra Hertla”; „Gwiazda Piotra Hertla”. Ale opowiem o projekcie, który po latach powrócił w nowej odsłonie. Wszystko zaczęło się w 2005 roku z okazji 70-tych urodzin Haliny Poświatowskiej, Poetki z którą jestem spokrewniona (dziadek Haliny Jan Zięba i mój pradziadek Michał Zięba byli braćmi). Przygotowałam wówczas program „Medytacja słowno-muzyczna Pamięci Haliny Poświatowskiej”. Na przestrzeni 10 lat powstało wiele znakomitych pieśni, które na moją prośbę stworzyli kompozytorzy z Łodzi, Gdańska, Warszawy, Szczecina i Katowic. Dlatego w roku 2015 stworzyłam projekt „Poświatowska i muzyka” prezentujący wiersze umuzycznione i w recytacji. Jego premiera miała miejsce 9 maja w dniu 80 - tych urodzin Poświatowskiej w Częstochowie, mieście Jej urodzenia. Premiera światowa odbyła się 17 lutego 2016 roku w Bibliotece Polskiej w Paryżu. W tym roku, 11 października, mija 50 lat od śmierci Haliny Poświatowskiej. Upamiętnieniem tej rocznicy będzie płyta, która ukaże się niebawem. W jej nagraniu uczestniczyły ze mną Agnieszka Makówka – mezzosopran i Katarzyna Zając-Caban – sopran.

Z. S.: Ma Pani w dorobku wiele prawykonań utworów kompozytorów współczesnych, niektóre z nich zostały Pani dedykowane, wydanych zostało kilkanaście płyt CD i nagrywała Pani także muzykę dla potrzeb teatru i filmu.

A. N.: Faktycznie, miałam przyjemność dokonać wielu prawykonań utworów pisanych współcześnie. Szczególną satysfakcję sprawiają te dedykowane przez kompozytorów. Utrwaliłam na płytach mnóstwo pieśni i kameralnych utworów instrumentalnych. Nagrywałam także dla radia polskiego i łotewskiego oraz telewizji holenderskiej. W 2001 roku zrealizowałam partię fortepianu w filmie Sławomira Kryńskiego „Listy miłosne” do którego piękną muzykę skomponował Zdzisław Szostak. Anna Iżykowska-Mironowicz – wieloletni konsultant muzyczny w filmie polskim, po zakończeniu nagrania podeszła do mnie i powiedziała: „ Olu, to było nadzwyczajne, wpiszę cię na listę płac”... i w ten oto sposób trafiłam do historii filmu polskiego.

Z. S.: Przyjechała Pani do Tarnobrzegu, aby towarzyszyć zachwycająco śpiewającej pani Agnieszce Makówce, a ramy tego koncertu tworzyły utwory Chopina i Paderewskiego w wykonaniu FORMACJI EAST-WEST DUO .

A. N.: Z Agnieszką Makówką znamy się od wielu lat. Wielokrotnie występowałyśmy razem prezentując lirykę wokalną, arie operowe i muzykę oratoryjną. Pieśni polskie wykonane dzisiaj na Zamku w Dzikowie są częścią realizowanego ostatnio przez nas projektu „Antologia pieśni polskiej”. Muzykę polską wykonuje także EAST-WEST DUO. Ten zespół grający na 4 ręce tworzę z utalentowaną, świetną pianistką Olesyą Haiduk, która studia I stopnia ukończyła we Lwowie, zaś studia magisterskie w łódzkiej Akademii Muzycznej w klasie prof. Marii Koreckiej-Soszkowskiej.

Z. S.: Słyszałam, że sporo koncertujecie.

A. N.: Nie narzekamy, chociaż chciałoby się grać częściej. Mamy na swoim koncie wiele koncertów w Polsce, a także za granicą. Współpracujemy z instytucjami kulturalnymi i dyplomatycznymi. Miałyśmy okazję wystąpić z polskim programem na zaproszenie Ambasady Polskiej w Helsinkach w 2016 roku. Koncert odbył się z okazji Święta Konstytucji 3-Maja. Wykonałyśmy utwory Fryderyka Chopina, Maurycego Moszkowskiego, Ignacego Jana Paderewskiego oraz współczesnych kompozytorów. Może Olesya, która jest z nami, powie o planach.

Olesya Haiduk: Nie chciałabym wiele mówić o planach, wolałabym, aby to była niespodzianka. Od września chcę wystartować z nowym projektem i mogę o nim poinformować dopiero w ostatniej chwili. Kilka razy z dużym wyprzedzeniem mówiłyśmy o naszych planach i później okazywało się, że ktoś już zrealizował nasz pomysł. Mogę natomiast powiedzieć o organizowanym przez nas festiwalu. I Międzynarodowy Festiwal Open Music odbył się w Instytucie Europejskim w Łodzi w maju tego roku. W ramach Festiwalu miały miejsce kursy mistrzowskie: pianistyczny, który prowadziła Maria Korecka-Soszkowska i wokalny prowadzony przez Olgę Pasiecznik i Dariusza Grabowskiego oraz zajęcia wspomagające młodych muzyków – takie jak: „Psychologia występu scenicznego”, seminarium „Emocje – ciało – głos” i koncerty. Następną edycję planujemy na marzec 2018 roku. Przyjęli już nasze zaproszenie wszyscy dotychczasowi pedagodzy, do których dołączy pianistka Natalya Pasichnyk. Zapraszamy do Łodzi na II Międzynarodowy Festiwal Open Music w dniach 12 – 17 marca 2018 roku.

Z. S.: Ten Festiwal organizowany jest z myślą o studentach akademii muzycznych?

A. N.: Z myślą o studentach, ale także uczniach średnich szkół muzycznych oraz absolwentach. Pierwsza edycja Festiwalu udowodniła, że na każdym etapie kształcenia i artystycznego rozwoju potrzebujemy tzw. "trzeciego ucha" i wsparcia autorytetów. Spotkania z Mistrzami podczas kursów interpretacyjnych właśnie to gwarantują.

Z. S.: Wiele z utworów, które ma w swoim programie FORMACJA EAST-WEST DUO skomponowana została dla solisty. Są gotowe opracowania na cztery ręce?

O. H.: Są wydane kompozycje w opracowaniach na cztery ręce, można również znaleźć nuty w Internecie. Korzystamy z ogólnie dostępnych materiałów nutowych. Mamy w repertuarze także utwory na dwa fortepiany.

Z. S.: Najważniejsze jest to, że doskonale się rozumiecie, a radość ze wspólnego grania słychać i widać na waszych twarzach, a jak się zamknie oczy, to wydaje się, że wykonawcą jest jedna osoba, która ma cztery ręce.

A. N.: To jest wielki komplement dla nas i mobilizacja do dalszej pracy przy instrumencie. Jednak nie ma co ukrywać, od niedawna mamy więcej obowiązków. Założyłyśmy Fundację o nazwie „EAST-WEST MUSIC”, która wzięła pod swoje skrzydła Międzynarodowy Festiwal Open Music i da nam możliwość szerszego działania. Wszystkie informacje są dostępne na stronie Fundacji: www.fundacjaewm.pl . Jesteśmy także na Facebooku: www.facebook.com/fundacjaeastwestmusic/.
Pierwsza edycja Festiwalu Open Music przywiodła do Łodzi młodych artystów z Polski, Austrii i Ukrainy. Mamy wobec tych uczestników, którzy już u nas gościli i zapewnili, że powrócą w kolejnych edycjach oraz wobec przyszłych adeptów sztuki pianistycznej i wokalnej zarówno plany edukacyjne, jak i koncertowe. Instytut Europejski w Łodzi, gdzie odbywa się Festiwal, dysponuje przestrzenią do takich działań.

Z. S.: Czy często przyjeżdża Pani z koncertami do Tarnobrzegu?

A. N.: Nie wiem, czy można powiedzieć, że często, ale jeśli już, to każde zaproszenie przyjmuję z wielką radością. Pamięta o mnie dyrektor Mariusz Ryś, z którym znamy się od wielu lat, tak więc zagrałam kilka koncertów w Tarnobrzeskim Domu Kultury, m.in. w ramach Barbórkowej Dramy Teatralnej; a także w Szkole Muzycznej I stopnia oraz w tarnobrzeskich kościołach: dwukrotnie za życia nieodżałowanego ks. Michała Józefczyka w świątyni na Serbinowie i kilkakrotnie na zaproszenie wspaniałego duszpasterza, ks. proboszcza Adama Marka, w Parafii Chrystusa Króla na tarnobrzeskiej Skalnej Górze (ta świątynia stoi w miejscu, gdzie była kiedyś „moja” Szkoła Muzyczna). Tym razem wystąpiłam na Finał jubileuszowych XXV Międzynarodowych Koncertów Organowych. Dziękuję za możliwość spotkania z tarnobrzeskimi melomanami, wśród których są także moi nauczyciele, szkolni koledzy i znajomi. Było mi bardzo miło ponownie rozmawiać z Panią Pani Zofio.

Z Panią dr hab. prof. AM w Łodzi Aleksandrą Nawe rozmawiała Zofia Stopińska 31 sierpnia 2017 roku w Tarnobrzegu.

Recital Leszka Możdżera w Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej

W niedzielę 8 października Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej zaprasza na solowy koncert Leszka Możdżera. Światowej sławy pianista jazzowy po raz pierwszy gościł w Kąśnej podczas drugiej edycji Festiwalu Muzyki Kameralnej Bravo Maestro w 1998 r. W 1999 r. w Dworku Paderewskiego nagrał album 10 łatwych utworów na fortepian Zbigniewa Preisnera. W 2000 r. odwiedził Kąśną dwukrotnie, potem koncertował również w 2003 i 2004 r.

Leszek Możdżer jest jednym z najwybitniejszych polskich muzyków jazzowych. To odważny eksplorator i oryginalny twórca, wyróżniający się własnym językiem muzycznym. Należy do najciekawszych zjawisk polskiego jazzu ostatnich dekad. Jazzowa wyobraźnia, ciekawy zmysł improwizacji, subtelność chopinowskich etiud i mazurków, „komedowskie” inspiracje – tworzą w jego muzyce nową barwę dla jazzowej kameralistyki fortepianowej.
Rozległa dyskografia pianisty obejmuje ponad sto albumów zrealizowanych jako własne projekty we współpracy z wybitnymi artystami. Nagrywał i koncertował m.in. z Davidem Gilmourem, Naną Vasconcelos, Marcusem Millerem, Johnem Scofieldem, Joe Lovano, Tan Dunem, Patem Metheny’m czy Adamem Makowiczem. Album Impressions On Chopin (1999) wszedł na stałe do kanonu nagrań inspirowanych twórczością genialnego polskiego kompozytora. Leszek Możdżer współpracował także z Janem A.P. Kaczmarkiem (nagrania do nagrodzonej Oscarem ścieżki dźwiękowej do filmu Marzyciel, album Kaczmarek by Możdżer) oraz Zbigniewem Preisnerem (Requiem dla mojego przyjaciela, 10 łatwych utworów na fortepian).

Bilety na koncert Leszka Możdżera w Kąśnej Dolnej do nabycia w Centrum Paderewskiego od 10 września.

Materiał przygotowany na podstawie tekstu D. Piątkowskiego oraz informacji pochodzących ze strony www.mozdzer.com i archiwum Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej

Marcella Sembrich-Kochańska. Artystka Świata

Zofia Stopińska : Z wybitnym polskim artystą fotografikiem, inżynierem, dziennikarzem, menagerem kultury i wydawcą w jednej osobie – Panem Juliuszem Multarzyńskim rozmawiamy podczas Festiwalu „Mistrzowskie Wieczory w Kąśnej”, któremu towarzyszy Pana wystawaMarcella Sembrich – Kochańska, Polka, artystka świata”. Po raz pierwszy oglądałam tę wystawę w Sanoku podczas Festiwalu im. Adama Didura, później w Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie, a teraz pięknie prezentuje się we wnętrzach Dworku Ignacego Jana Paderewskiego.

Juliusz Multarzyński : To już jest kolejna ekspozycja wystawy, która powstała w 2008 roku, z okazji 150. rocznicy urodzin Marcelli Sembrich – Kochańskiej. Jak pani wspomniała, wystawa eksponowana była w Sanoku i Rzeszowie, a także w wielu innych miejscach w Polsce, ale również była w Bolechowie na Ukrainie, gdzie się wychowywała i w Dreźnie, które jest bardzo ważnym miejscem dla Marcelli Sembrich – Kochańskiej, bo tam w zasadzie rozpoczęła się jej wielka kariera, chociaż debiutowała w Atenach. Jest też tam pochowana.

Z. S.: Przygotowując wystawę, zgromadził Pan tak dużo materiałów, że powstała również później wspaniała książka.

J. M.: Pod koniec ubiegłego roku została wydana książka poświęcona Marcelli Sembrich – Kochańskiej, autorem tekstu jest pani Małgorzata Komorowska, natomiast ja przygotowałem tę książkę pod względem edytorskim i fotograficznym. W książce zatytułowanej „Marcella Sembrich – Kochańska. Artystka świata”, oprócz opisu niezwykłego życia tej wspaniałej artystki, są również pokazane miejsca, w których była eksponowana wystawa. Ponieważ zarówno wystawa, jak i książka powstawały we współpracy z Muzeum Marcelli Sembrich – Kochańskiej w Bolton Landing w Stanie Nowy Jork, to w tym roku, na coroczny sezon letni w Muzeum ( bo jest ono otwarte tylko w sezonie letnim), zostaliśmy zaproszeni z panią prof. Małgorzatą Komorowską na prezentację książki, a niezależnie od tego pani profesor miała wykład o pieśniach polskich kompozytorów.

Z. S.: Pomimo, że Marcella Sembrich – Kochańska żyła na przełomie XIX i XX wieku, to jej sukcesy w Metropolitan Opera były tak wielkie, że wspomina je się do dzisiaj i pamiątki po wielkiej Artystce są przechowywane.

J. M.: Jest to chyba jedyne muzeum na świecie z pamiątkami po polskich artystach śpiewakach. W Polsce nie ma muzeum poświęconego żadnemu śpiewakowi, a w Archiwum Sembrich Opera Muzeum w Bolton Landing jest dużo wspaniałych pamiątek, mnóstwo autografów, listów, różnych eksponatów, pamiątek, które otrzymywała od wielu sławnych ludzi. Szkoda, że w naszym kraju nie promuje się tej postaci, bo chyba nie ma takiej świadomości, że na przełomie XIX i XX wieku mieliśmy trzy wspaniałe Polki – Maria Curie – Skłodowska, Helena Modrzejewska i Marcella Sembrich – Kochańska, o której niestety, bardzo niewiele osób w Polsce wie. Niedługo, bo już w przyszłym roku będzie 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości i Marcella Sembrich – Kochańska powinna znaleźć się wśród postaci często wymienianych, bo była nie tylko sławną śpiewaczką, ale była także wielką patriotką, bo na wieść o wybuchu wojny światowej w 1914 roku natychmiast rozpoczęła organizować koncerty charytatywne, po to, żeby zebrane pieniądze przekazywać za pośrednictwem Henryka Sienkiewicza, a później we współpracy z Ignacym Janem Paderewskim, na pomoc ofiarom I wojny światowej w Polsce.

Z. S.: Marcela Sembrich – Kochańska była pierwszą polską śpiewaczką, która zrobiła światową karierę i występowała w Metropolitan Opera.

J. M.: Mieliśmy kilku śpiewaków, którzy zrobili karierę poza Europą. Proszę pamiętać, że w tym czasie występowali bracia Reszkowie, troszkę później rozpoczął karierę Adam Didur, z którymi Sembrich –Kochańska również występowała na scenie Metropolitan Opera. Z pewnością ciekawostką będzie fakt, że Marcella Sembrich – Kochańska, 487 razy wystąpiła pod szyldem Metropolitan Opera. Nie ma takiej śpiewaczki w Polsce i pewnie nigdy nie będzie, która tyle razy by mogła wystąpić, chociaż później były inne wielkie polskie artystki, które robiły tam karierę – chociażby pani Teresa Żylis – Gara, czy pani Zdzisława Donat, no a dzisiaj mamy Aleksandrę Kurzak, która w Metropolitan Opera dosyć często występuje.

Z. S.: Podkreślałam już, że wystawa „Marcella Sembrich - Kochańska. Polka, artystka świata” pięknie się prezentuje w pomieszczeniach Dworku Ignacego Jana Paderewskiego.

J. M.: Wystawa w Dworku Paderewskiego ma szczególne znaczenie, dlatego, że Marcella się przyjaźniła z Ignacym Paderewskim. Ich domy sąsiadowały ze sobą w Szwajcarii, często spotykali się tam z Sienkiewiczem i później w Stanach Zjednoczonych wspólnie koncertowali. Wystąpili także z dwoma koncertami w Warszawie.

Z. S. : Warto sięgnąć po książkę „Marcella Sembrich – Kochańska. Artystka świata” , warto także śledzić miejsca w których organizowana jest wystawa. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś powróci ona na Podkarpacie.

J. M.: Mam nadzieję, że w przyszłym roku – w 160-tą rocznicę jej urodzin i jednocześnie w 100 - lecie odzyskania przez Polskę niepodległości, taka postać jak Marcella Sembrich – Kochańska znajdzie zainteresowanie i w wielu miejscach wystawa będzie eksponowana. Przypomnę tylko, że przez długie lata swej muzycznej działalności czuła się ambasadorką kultury polskiej. Od roku 1880 nieprzerwanie na wszystkich swych koncertach wykonywała po polsku pieśń Chopina "Życzenie" przy własnym akompaniamencie fortepianowym; gdy to było możliwe włączała też ją do występów operowych (np. do sceny „lekcji śpiewu” w II akcie "Cyrulika sewilskiego" Rossiniego) traktując jako symbol polskości narodu, którego państwa nie ma na mapie a w 1914 kierowała w Nowym Jorku pracami The American-Polish Relief Committee.

Z panem Juliuszem Multarzyńskim – wybitnym artystą fotografikiem, dziennikarzem, menagerem kultury i wydawcą rozmawiała Zofia Stopińska 25 sierpnia w Kąśnej Dolnej.

Jeśli są Państwo zainteresowani książką „Marcella Sembrich – Kochańska. Artystka Świata” – Małgorzaty Komorowskiej i Juliusza Multarzyńskiego, to z pewnością będzie ona dostępna podczas XXVII Festiwalu im. Adama Didura w Sanoku. Pan Juliusz Multarzyński, podobnie jak podczas poprzednich edycji, będzie na tym Festiwalu, bowiem znany jest przede wszystkim jako pasjonat opery, zajmuje się fotografowaniem artystów muzyków, koncertów i spektakli operowych. Owocem tej miłości jest portal internetowy MAESTRO, który prowadzi już prawie 10 lat.

Subskrybuj to źródło RSS