Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

XXXI Festiwal im. Adama Didura - Stanisław Moniuszko – Śpiewnik domowy

27.09 2022r. godz. 18.00, Sanocki Dom Kultury (sala widowiskowa)

Muzyka popularna XIX wieku
Stanisław Moniuszko – Śpiewnik domowy

Justyna Reczeniedi – sopran
Robert Szpręgiel – baryton
Mateusz Zajdel – tenor
Witold Żołądkiewicz – baryton

Krzysztof Trzaskowski – fortepian
Stanisław Górka – prowadzenie i komentarz

Scenariusz i reżyseria: Andrzej Strzelecki
kostiumy i rekwizyty: Marlena Skoneczko
projekcje: Marek Zamojski
realizacja świateł: Piotr Rudzki
asystent reżysera: Agnieszka Kozłowska
inspicjentka: Dorota Lachowicz

Polska Opera Królewska

Premierowy Król Roger w Operze Bałtyckiej

        Moim gościem jest reżyser, dramaturg i manager - Romuald Wicza-Pokojski. Twórca awangardowy, eksperymentator w obszarze języka i form teatralnych, nastawiony na społeczny wymiar teatru. Ma na swoim koncie ponad trzydzieści realizacji, a współpracował między innymi z teatrami lalek w Toruniu i Olsztynie, Teatrem im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy, Teatrem Wybrzeże w Gdańsku, Teatrem Polskiego Radia, TVP. Jego spektakle były prezentowane w wielu miejscach na świecie. W 1991 roku założył autorski Teatr Wiczy, legendarny teatr alternatywny, a od 2011 do 2019 roku był dyrektorem naczelnym i artystycznym Miejskiego Teatru Miniatura w Gdańsku, sceny która obecnie jest zaliczana do czołowych teatrów dziecięcych i młodzieżowych w Polsce. W 2017 roku otrzymał brązowy medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis. Od 2019 roku jest dyrektorem Opery Bałtyckiej w Gdańsku. Romuald Wicza-Pokojski ostatnio godzi obowiązki związane z kierowaniem Operą Bałtycką z przygotowaniem pierwszej w tym sezonie premiery.

        Niełatwo było Panu znaleźć czas na rozmowę, bo przygotowujecie zaplanowaną na 1 października premierę Króla Rogera Karola Szymanowskiego do libretta Jarosława Iwaszkiewicza, a Pan jest reżyserem tej opery. Jak długo trwają przygotowania, od pierwszych założeń do premiery?

        Od momentu kiedy zapada decyzja o tym, żeby zrealizować dany tytuł, do rozpoczęcia prób musi minąć wiele miesięcy, a czasami nawet lat. Z pomysłem realizacji Króla Rogera noszę się już od dawna. Karol Szymanowski, Jarosław Iwaszkiewicz oraz cały klimat młodopolski to jest obszar, który mnie interesuje. Pracujemy nad inscenizacją od dziesięciu miesięcy. Najpierw powstawała koncepcja, później zajmowaliśmy się doborem twórców,. Scenografię zaprojektowała Hanna Wójcikowska-Szymczak, z którą już miałem możliwość współpracować i z którą bardzo dobrze się rozumiemy w działaniach scenicznych. Co dla mnie reżysera ma znaczenie, Hania ma duże doświadczenie w realizacji spektakli operowych. Zaprosiłem też do współpracy bardzo utalentowaną (i dzisiaj wiem, że na długo pozostanie w świecie opery i teatru), mieszkającą i pracującą w Genewie projektantkę mody Magdalenę Brozdę. Stworzenie kostiumów do Króla Rogera będzie jej podwójnym debiutem: operowym i teatralnym. Bardzo ważny jest także na pierwszym etapie wybór osoby, która opracuje muzycznie spektakl. Poprosiłem o to Yaroslava Shemeta. Mam poczucie bezpieczeństwa, że wszystko będzie dobrze przygotowane.

        Mówiąc krótko, postawił Pan na młodych.

        Sam jestem w okresie, kiedy jeszcze bardzo bym chciał mówić, że jestem młody, ale pesel wskazuje wyraźnie, że już raczej przeskoczyłem w wiek dojrzały.

        Jaki będzie Król Roger w Pana reżyserii?. Jak poprowadzi Pan publiczność w świat XII-wiecznej Sycylii czy Syrakuz, w bardzo odległe nam zwyczaje i podejście do religii.

        Przede wszystkim to jest sztuka bliska misterium. Słowo opera pojawia się na początku i na samym końcu partytury. Szymanowski skreśla słowo dramat muzyczny i wstawia wyraz opera. Natomiast dzieło jest bliskie misterium, mało tego – pieśni żałobnej, bo towarzyszymy królowi w czasie jego śmierci. Cały I akt jest według mnie w obyczaju czuwania przy zmarłym. Świat realny zaczyna przenikać się z urojeniami króla i pewnym jego rozrachunkiem ze swoim życiem. I z pytaniem co tak naprawdę jest w naszym życiu ważne?

         Szukał Pan odpowiedzi?

         Oczywiście. Dlaczego po kataklizmie I wojny światowej, w 1918 roku, kiedy przez teren środkowej Ukrainy (gdzie urodził się i mieszkał Karol Szymanowski i gdzie przebywał Jarosław Iwaszkiewicz, który pobierał nauki w Kijowie) przetacza się też rewolucja październikowa, dwóch artystów postanawia stworzyć Króla Rogera? Pomyślałem o kwestii, która jest mi bliska, może też spotęgowana czasem, w którym się właśnie znajdujemy: co tak właściwie stanowi o naszym życiu? Na czym polega człowieczeństwo? Nasz Król Roger na samym końcu rozumie, że sensem jest głębia uczuć, też uczuć najwyższych, miłości do Boga. Odrzuca rzeczy, które wikłają nas w doczesność. Bardzo ważne słowa wypowiada towarzyszący cały czas królowi w jego odchodzeniu mędrzec Edrisi: prześniony sen, stargany łańcuch złud. Łańcuchem złud są konwenanse, idee, które powodują, że mamy spiżową skorupę, a prześniony sen, to jest nasze życie.

         Z pewnością magnesem dla publiczności będzie świetna obsada solistów. Udało się Panu zaprosić znakomitych, znanych i cenionych artystów.

         Bardzo mi zależało, żeby w roli Roksany wystąpiła pani Olga Pasiecznik i cieszę się niezmiernie, że przyjęła zaproszenie. W roli Pasterza wystąpi dwóch śpiewaków Pavlo Tolstoy oraz Andrzej Lampert, który zaśpiewa podczas drugiej premiery. Chcę jeszcze koniecznie powiedzieć o artyście związanym z Operą Bałtycką, który będzie obchodzić swoje 35-lecie na naszej scenie. Jest to baryton Leszek Skrla, który wystąpi jako Roger. Myślę, że kwestia podsumowania 35-ciu lat pracy artystycznej bardzo się wpisuje w nasze rozumienie Króla Rogera.

         W ostatnich latach dzieło cieszy się ogromną popularnością nie tylko w Polsce., Nie jest to natomiast muzyka łatwa w odbiorze i zwykle premiera zostaje entuzjastycznie przyjęta, ale dzieło po kilku – czasem kilkunastu spektaklach schodzi z afisza. Może uda się wprowadzić Króla Rogera do stałego repertuaru Opery Bałtyckiej?

         Bardzo bym sobie i nam życzył, żeby taka właśnie była droga naszego Króla Rogera. Myślę, że na popularność dzieła za naszymi granicami składają się dwa aspekty. Samemu Karolowi Szymanowskiemu bardzo zależało na tym, żeby wpisać się w kulturę europejską. Możemy przeczytać o tym w jego listach i we wspomnieniach o kompozytorze. Drugi aspekt dotyczy samego utworu, który wręcz prowokuje do tego, aby realizatorzy nakładali na niego swoje artystyczne wizje.
         Ja wolałem jednak wczytać się w to, co jest w poezji libretta. Studiowałem też warstwę muzyczną, jej fragmenty tonalne, po których pojawiają się zakłócenia. Chciałem zrozumieć dlaczego tak się dzieje. Zależało mi na tym, żeby odczytać Króla Rogera, a nie do czegokolwiek prowokować. Przy takim podejściu do dzieła pokładam nadzieję, że opera Szymanowskiego pozostanie w naszym repertuarze. Ale prawdę o tym powiedzą nam pierwsze spektakle.

                    Olga Pasiecznik (Roksana) i Romuald Wicza-Pokojski (reżyser), fot K. Mystkowski, KFP, arch. Opery Bałtyckiej

Olga Pasiecznik Roksana Romuald Wicza Pokojski reżyser fot. K. Mystkowski KFP arch. Opery Bałtyckiej

         Kieruje Pan Operą Bałtycką od połowy 2018 roku. Kiedy rozpoczynał Pan pracę na tym stanowisku, stawiał Pan na tematy bliskie młodym ludziom, teatr otwarty dla młodego widza, różnorodny repertuar. Słyszałam również o rozbudowie Waszej siedziby, lub budowie nowego budynku. Co z tych planów można było zrealizować, bo wiadomo, że pandemia miała ogromny wpływ na nasze życie. To nie był dobry czas dla rozwoju kultury i dla artystów.

         Pandemia spowodowała, że wiele działań zostało zatrzymanych. Natomiast cały czas pracujemy nad planami budowy, czy rozbudowy opery. Są to bardzo czasochłonne kwestie, bo trzeba tym tematem zainteresować wiele osób, które są decyzyjne. Potrzebujemy też czasu na zgromadzenie środków na tak ogromne przedsięwzięcie. Nie rezygnujemy jednak z naszych planów. Wpisują się one w tradycję Opery Bałtyckiej, która zawsze miała bardzo progresywny charakter. Natomiast sama pandemia spowodowała refleksję, że na razie powinniśmy bardziej skupić się na odbudowaniu naszej publiczności, aniżeli jej poszerzaniu. Dlatego w programie zaczęły się pojawiać tytuły z głównego nurtu operowego: Aida Giuseppe Verdiego czy Madame Butterfly Giacomo Pucciniego.

         Teatr Operowy wymaga dużych środków finansowych, a dyrektor musi o nie zabiegać na różne sposoby. Nie jest to łatwe zadanie, nawet w tak prężnych ośrodkach jak Gdańsk, chociaż na przykład na Podkarpaciu byłoby zapewne jeszcze trudniej.

         Nie wiem gdzie jest łatwiej. Wiem natomiast, że droga do mecenasów nie jest usłana różami. Dotarcie do odpowiednich osób jest wynikiem wielu rozmów, negocjacji i zachęcania. Opera nie jest popularnym nurtem muzyki i nie może rywalizować w staraniach o pozyskanie środków z działaniami w dziedzinie muzyki rozrywkowej. Wielkie firmy, mimo iż mają swoje misje, wcześniej czy później zaczynają stawiać pytania: jak to się przełoży na popularność, na sprzedaż? Mam tylko nadzieję, że ten stan rzeczy zacznie ulegać zmianie. Opera Bałtycka ma jednego organizatora, a mianowicie Urząd Marszałkowski Województwa Pomorskiego. Pracujemy nad wsparciem naszych działań przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Pojawia nadzieja, że to będzie w przyszłym sezonie.

         Jest Pan reżyserem i dramaturgiem z ogromnym dorobkiem. Czy będąc dyrektorem Opery Bałtyckiej musiał Pan zrezygnować, albo mocno ograniczyć tę współpracę z innymi teatrami?

         Pracuję nad tym, aby znaleźć miejsce na realizacje artystyczne poza operą. Aktualnie, gdybym miał to określić procentowo, to może 5 procent mojego czasu pozostaje mi na działalność artystyczną. Musiałem ją mocno zredukować, bo zarządzanie tak dużą instytucją artystyczną, w której pracują trzy zespoły: orkiestra, balet i chór, pochłania mnie całkowicie.

         Co pojawi się na deskach Opery Bałtyckiej w tym sezonie?

         O pierwszej premierze już rozmawialiśmy i będzie to Król Roger. Zaplanowana jest na 1 października w Międzynarodowym Dzień Muzyki. W grudniu zapraszamy na premierę baletową Don Kichota w choreografii związanych z nami artystów, czyli Wojciecha Warszawskiego i Izabeli Sokołowskiej-Boulton. W maju zaprosiłem do wyreżyserowania Księżniczki czardasza Imre Kálmána artystę z Gdańska Jerzego Snakowskiego. Bardzo liczę na ten spektakl, na radość jaka może z niego płynąć dla nas wszystkich. Mam nadzieję, że Jerzy będzie mógł dać upust swojej wyobraźni na temat Księżniczki czardasza.

         Na widowni Opery Bałtyckiej często zasiadają nie tylko mieszkańcy Gdańska, czy Trójmiasta. To są również turyści i osoby odwiedzające Wasze miasto w celach zawodowych.

         To prawda. Mamy dla nich bogatą ofertę. Zapraszamy między innymi na: Aidę Giuseppe Verdiego, Madame Butterfly Giacomo Pucciniego, Cyrulika sewilskiego Gioacchino Rossiniego. To są tytuły operowe, które od dawna są w naszym repertuarze. Z baletowych tytułów po dwóch latach wznawiamy Giselle oraz przez cały czas utrzymujemy w repertuarze, cieszący się bardzo dużym powodzeniem, Sen nocy letniej. Liczymy, że uda nam się odbudować przynajmniej taką widownie, jaką mieliśmy przed pandemią.

         Szczerze Wam życzę, żeby te plany się spełniły, a Panu życzę dużo czasu na własną działalność artystyczną.

         Proszę mocno trzymać za to kciuki i serdecznie zapraszam wszystkich do Opery Bałtyckiej.

Zofia Stopińska

Regionalne Warsztaty z improwizacji jazzowej

Dyrekcja i sekcja fortepianu Zespołu Szkół Muzycznych Nr 1 w Rzeszowie serdecznie zaprasza nauczycieli i uczniów klas fortepianu na Regionalne Warsztaty z improwizacji jazzowej. Prowadzenie – FILIP WOJCIECHOWSKI.

Warsztaty organizowane są pod patronatem Centrum Edukacji Artystycznej. Informacje dotyczące przebiegu i formy realizacji warsztatów na stronie internetowej szkoły: szkolamuzyczna.rzeszow.pl – strona główna i zakładka ( Informacje).

Rozmowy w domu Paderewskiego – Regina Gowarzewska

      Zapraszam Państwa na kolejne spotkanie z cyklu Rozmowy w domu Paderewskiego. Poprosiłam o rozmowę panią Reginę Gowarzewską, która od lat podczas festiwalu Bravo Maestro wprowadza nas w świat wykonywanej muzyki oraz przybliża sylwetki występujących artystów.

       Regina Gowarzewska jest absolwentką Wydziału Wokalno-Aktorskiego Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, w klasie prof. Stanisławy Marciniak-Gowarzewskiej. W Operze Śląskiej w Bytomiu zadebiutowała rolą Magdaleny w operze „Rigoletto” Giuseppe Verdiego. Przez szereg lat współpracowała z tą sceną, wykonując role mezzosopranowe. Koncertuje, ale również jest cenionym publicystą, współpracującym ze specjalistycznymi periodykami poświęconymi muzyce oraz współautorem wydawnictw: „Pół wieku Opery Śląskiej”, „Adam Didur z Woli Sękowej” i „Artyści z Zagłębia”, a także autorem publikacji „60 lat Filharmonii Zabrzańskiej”.

       Ukończyła studia podyplomowe w Górnośląskiej Wyższej Szkole Handlowej w Katowicach na kierunku public relations. Często pełni funkcję rzecznika prasowego imprez związanych z muzyką, jak choćby Międzynarodowego Konkursu Muzycznego im. Michała Spisaka w Dąbrowie Górniczej czy Międzynarodowego Konkursu Wokalistyki Operowej im. Adama Didura w Bytomiu. Wykłada w katowickiej Akademii Muzycznej, prowadząc zajęcia ze specjalistycznej literatury wokalnej.

       Dała się też poznać bardziej jako lubiany przez publiczność prelegent i konferansjer, prowadząc koncerty w wielu miastach w kraju i współpracując z licznymi instytucjami kultury. Specjalizuje się również w koncertach edukacyjnych dla dzieci i młodzieży. Pracuje w Filharmonii Śląskiej w Katowicach na stanowisku kierownika biura koncertowego. Została odznaczona medalem Zasłużony dla Kultury Polskiej.
Już po zakończeniu Festiwalu w Kąśnej Dolnej, dokładnie 8 września 2022 roku Regina Gowarzewska otrzymała Nagrodę Prezydenta Miasta Katowice w dziedzinie kultury.

        Kąśnieńska publiczność jest już przyzwyczajona, że podczas festiwalu Bravo Maestro pani Regina Gowarzewska przybliża muzykę i wykonawców koncertów, a ponieważ trwa to już dość długo domyślam się, że jest to dla Pani miejsce szczególne .

        Nie wyobrażam sobie końca wakacji bez pobytu w Kąśnej Dolnej, bez przyjazdu na koncerty, bez spotkań z artystami, którzy tutaj przyjeżdżają, bo jednak część ekipy jest stała – szczególnie jeśli chodzi o Maraton Muzyczny i publiczność, którą już znam. Ja tutaj odpoczywam w tej ciszy, w tym spokoju, w tym pięknym otoczeniu. Ja tu po prostu uwielbiam przyjeżdżać.

        Odpoczynek łączy Pani z pracą, ponieważ wiadomo, że jak się prowadzi koncert, to trzeba pójść na próbę porozmawiać z artystami i sprawdzić, dokładnie czy podany wcześniej program zostanie wykonany, jaka będzie kolejność utworów…

        Nie tylko to. Każdy koncert, to też wiedza, którą chce się przekazać publiczności. Trzeba więc ciągle się uczyć, uzupełniać posiadane wiadomości. Zawsze się trzeba przygotować, żeby nie zawieść publiczności, bo jednak pewien poziom jest wymagany. Praca jest bardzo ważna, ale i tak znajduję siłę, żeby pojechać gdzieś na wycieczkę, pójść na spacer. Kąśna jest wyjątkowym miejscem, w którym można połączyć relaks z pracą.

        Wracając jeszcze do prowadzenia koncertów. Osoba, która to robi, jak już Pani wspomniała musi być doskonale przygotowana, ale jednocześnie trzeba zwracać szczególną uwagę na czas zapowiedzi.

        Nie potrafię nigdy dokładnie powiedzieć ile moja zapowiedź będzie trwała, ponieważ nigdy nie zapisuję sobie całej zapowiedzi. Zbieram elementy i układam je sobie w głowie. Nigdy więc nie wiem ile moje słowo będzie trwało, ale zawsze się staram, żeby nie trwało za długo.

          Podziwiam Panią od lat, ponieważ mówi Pani bardzo interesująco i słowo nie trwa dłużej niż 5 minut.

          Tak, bo później już kończy się uwaga słuchaczy. Dlatego staram się to bardzo wyważyć, żeby nie przykryć słowem tego, co jednak jest najważniejszą częścią koncertu – czyli muzyki.

                                                Regina Gowarzewska na scenie Sali Koncertowej Stodoła w Kąśnej Dolnej, fot Kornelia Cygan

Bravo Maestro Maraton Muzyczny Regina Gowarzewska fot. Kornelia Cygan

          Przyjechała Pani do Kąśnej Dolnej niedługo po zakończeniu festiwalu w Krynicy.

          Osiem wieczorów na Festiwalu im. Jana Kiepury w Krynicy było bardzo ciekawym przeżyciem. Spotkania z artystami, z publicznością miały zupełnie inny klimat niż w Kąśnej Dolnej. Tutaj jest bardziej kameralnie, a tam jest duża sala w Pijalni i więcej publiczności, ale także są to bardzo sympatyczne spotkania z publicznością. Bardzo lubię kontakt z ludźmi i jeżeli ktoś podejdzie do mnie po koncercie, porozmawia, to ja dostaję taki odzew, informację zwrotną. Dowiaduję się jak ludzie odebrali moją pracę i czy trzeba coś zmienić.
Przecież nie stoi się na estradzie i mówi się samemu dla siebie, broń Boże. Wydaje mi się, że mówienie za długo, jest robieniem tego dla siebie. Tymczasem my jesteśmy dla publiczności i trzeba dla niej mówić.

          W Kąśnej zawsze prowadzi Pani koncerty sama, ale w Krynicy miała Pani towarzystwo.

          To było dla manie bardzo ciekawe doświadczenie, ponieważ ja nigdy nie pracowałam w duecie na estradzie. Zawsze zapowiedź budowałam sobie sama i zawsze byłam od początku do końca odpowiedzialna za swoje słowo. W Krynicy dyrektor Tadeusz Pszonka zaproponował, żebyśmy poprowadzili wieczory festiwalowe razem z Jackiem Jaskułą. Zastanawiałam się czy my się dogramy na estradzie? Czy nastąpi porozumienie?
          Od pierwszego momentu, od pierwszej naszej roboczej kawy, kiedy usiedliśmy po śniadaniu, aby popracować nad tym, co będzie się działo wieczorem okazało się, że złapaliśmy porozumienie. Tak dobrze nam się razem pracuje, tak dobrze się czujemy na estradzie razem, że uznałam, iż pomysł dyrektora Tadeusza Pszonki wypalił.

          Zdarzają się różne wyzwania przed prowadzącymi koncerty. Nigdy nie zapomnę, jak kilka lat temu, podczas koncertu Muzycznego Festiwalu w Łańcucie prowadziła Pani wywiad z robotem. (śmiech)

          Nie mogę zdradzić kulis tego, ale dla mnie to była także przygoda. Współpraca z Teo Tronico, robotem grającym na fortepianie, była wyzwaniem i zabawą muzyczną. Bardzo lubię gdy praca jest wyzwaniem i przygodą, dającą dużo emocji, radości. To powoduje, że człowiek jest coraz bardziej „głodny” tego, co jest przed nim.

          Pewnie nie tylko ja podziwiam Panią za to, że mówi Pani pięknym polskim językiem, o który jest coraz trudniej. Wielu prowadzących programy radiowe i telewizyjne powinno się do Pani udać na korepetycje.

           To nie przychodzi samo z siebie. To jest praca nad sobą. Oczywiście, że mam za sobą wiele lat doświadczenia jako dziennikarz, ale co ciekawe, ja przede wszystkim w życiu zawodowym byłam dziennikarzem piszącym. Nauczyłam się nie używać nadmiaru słów, bo tekst pisany ma różne ograniczenia. Staram się też dbać, aby poprawna polszczyzna była zachowana, żeby nie popełniać błędów. Bardzo mnie denerwują błędy typu: „wziąść” albo „włanczać” – zawsze każdego poprawię.

          Myślę, że ogromną radość daje Pani bardzo częsty kontakt z artystami. Ten kontakt był od pierwszego uderzenia Pani serca, bo jest Pani córką Stanisławy Marciniak-Gowarzewskiej, wybitnej śpiewaczki operowej i pedagoga.

          Żyję w środowisku muzycznym od urodzenia. Wychowałam się w nim i bardzo się z tego cieszę. Jak byłam dzieckiem, to dla mnie największa karą było gdy Mama nie chciała mnie zabrać do opery. Była solistą Opery Śląskiej w Bytomiu, a ja uwielbiałam chodzić z nią na próby, na spektakle. To była dla mnie zawsze najpiękniejsza przygoda, bo moje rówieśnice marzyły o tym, żeby być królewnami, móc mieć klejnoty i suknie, a ja szłam do opery i mogłam te klejnoty przymierzyć, założyć i opera była dla mnie bajkowym światem, zarówno za kulisami, jak i na scenie.
Odkąd pamiętam byłam bardzo wrażliwa na muzykę i przebywałam z artystami. Potem nie wyobrażałam sobie innej drogi życiowej niż związek z muzyką i tak się wszystko dalej potoczyło.

           Od lat pracuje Pani w Filharmonii Śląskiej imienia Henryka Mikołaja Góreckiego w Katowicach.

           Tak, jestem kierownikiem biura koncertowego Filharmonii Śląskiej. Moim obowiązkiem są różne negocjacje, ustalanie repertuaru i potem współpraca z artystami. Oprócz tego zajmuję się pisaniem wniosków grantowych i co roku realizuję moją ukochaną perełkę, czyli festiwal Międzynarodowe Dni Henryka Mikołaja Góreckiego. Tej pracy organizacyjno-menedżerskiej jest bardzo dużo.

           Często jeszcze wraca Pani do zawodu dziennikarza.

           Wciąż zdarza mi się pisać. Przez szereg lat redagowałam gazetę Opery Śląskiej „Opera Cafe”, a nawet w pewien sposób ją wymyśliłam i mam nadzieję, że po remoncie opery wrócimy do tej gazety, a oprócz tego jeszcze uczę w Akademii Muzycznej w Katowicach, gdzie na Wydziale Wokalno-Aktorskim uczę studentów historii literatury wokalnej. To też jest bardzo ciekawa praca i cieszę się, że mam dobry kontakt ze studentami.

           Ma Pani ogromną wiedzę do przekazania, bo przez wiele lat Pani mama była czołową solistką Opery Śląskiej, z którą związani byli najwybitniejsi polscy śpiewacy.

           Czasami studenci mówią do mnie – skąd Pani to wie, tego w Internecie nie ma. Odpowiadam wtedy, że nie wiem skąd, ale ta wiedza jest oczywista dla mnie. Ja się wychowywałam w operze, byłam na setkach prób i spektakli oraz koncertów i w ten sposób bardzo dużo się nauczyłam.

           Niedawno, dzięki Internetowi śledziłam „Żywieckie suwakowanie”, gdzie Pani także się angażowała.

           „Żywieckie suwakowanie” trochę przypadkiem pojawiło się w moim życiu. Mój syn gra na puzonie i chciał jechać na kurs, a ponieważ był jeszcze bardzo młody pojechałam jako jego opiekunka.
Ponieważ organizatorami tej imprezy są moi koledzy, to zaproponowałam im, że mam czas i mogę zapowiadać koncerty. Wspieram Stowarzyszenie organizujące Festiwal. Kilka edycji „Żywieckiego suwakowania” mam już za sobą.
           Jest to bardzo ciekawa impreza – kurs dla młodych puzonistów, tubistów i eufonistów. Przyjeżdżają znakomici polscy i zagraniczni pedagodzy. W ciągu dnia odbywają się lekcje, a wieczorami koncerty. Najbardziej spektakularny jest koncert w Amfiteatrze Żywieckim, gdzie w sobotę wieczorem, na estradę wychodzi około 130-tu puzonistów, tubistów i eufonistów, i grają razem w orkiestrze. Są to wszyscy uczestnicy i pedagodzy. Nawet mistrzowie, którzy nie są na całym kursie, ale w sobotę przyjeżdżają, aby pograć w tej dużej orkiestrze dętej.
           Proszę mi wierzyć, że kiedy pierwszy raz ich usłyszałam, to miałam wrażenie, że ten Amfiteatr w Żywcu się unosi. Wrażenie jest niesamowite. Ta impreza ma swoją publiczność, która specjalnie przychodzi na występ tej puzonowo-tubowej orkiestry.

          Pani życie jest bardzo ciekawe, chociaż mało w nim miejsca na przebywanie w domu.

          Może to prawda, ale uwielbiamy z synem podróżować i to jest nasza wielka pasja. W tym roku byliśmy w Pizzie i Lucce, a po Festiwalu im. Jana Kiepury w Krynicy, pojechaliśmy na kilka dni do Czorsztyna, aby zwiedzić tereny pienińskie. Lubimy podróżować, zwiedzać, oglądać – wszystko się da pogodzić. Czas wolny bardzo lubię też spędzać domowo, gotować, oglądać z synem filmy i tym podobne.

          Od dawna chciałam Panią zapytać o korzenie, bo od najmłodszych lat mieszka Pani na Śląsku, a urodziła się Pani w Sanoku.

          Czuję się Ślązaczką, jestem wielką patriotką lokalną i katowiczanką z przekonania. Brat mojej mamy doktor Zenon Marciniak, był anestezjologiem w Sanoku. Tam też mieszkała moja babcia i mama chciała mnie urodzić pod opieką brata. Stąd Sanok jest moim miejscem urodzenia, ale Sanok jest także ważny dla mnie, bo spędzałam tam mnóstwo czasu. Często podczas wakacji, ferii, jak rodzice pracowali, to ja jechałam do babci i spędzałam w Sanoku czas pod opieką babci i wujka. Sanok znam doskonale, ale także często zwiedzałam bieszczadzkie okolice. Często tam powracam także teraz. Chętnie odwiedzam nie tylko Sanok, ale na przykład Tyrawę Solną, Ulucz Baligród czy Jabłonki. Mam tam swoje miejsca, które zawsze muszę odwiedzić, do których zawsze muszę zajrzeć. Dlatego Sanok, pomimo, że nie mam tam już żadnej rodziny, to zawsze jest mi bliski i ważny.

          Może też kiedyś porozmawiamy o wielkim śpiewaku Adamie Didurze, który pochodzi z sanockiej ziemi, a po zakończeniu światowej kariery powrócił do Polski i założył Operę Śląską w Bytomiu.

          Ponieważ wychowałam się w Operze Śląskiej, to postać Adama Didura ciągle przewijała się w rozmowach artystów. Dla mnie to jest oczywiste, że w dzień Wszystkich Świętych muszę zapalić lampkę u Didura, a moja praca magisterska poświęcona była historii Konkursów Wokalistyki Operowej im. Adama Didura w Bytomiu. Potem stałam się takim trochę „historykiem” tego Konkursu.
          Z tymi konkursami jestem też mocno związana, począwszy od tego, że jako małe dziecko losowałam literkę od której zaczynały się przesłuchania na jednym z konkursów, byłam kilkukrotnie rzecznikiem prasowym i zapowiadam przesłuchania w ostatnich kilku konkursach. Towarzyszyłam temu konkursowi także jako dziennikarz, dlatego imię Adama Didura jest mi bardzo bliskie.

          Być może niedługo będzie okazja do ponownego spotkania w Kąśnej Dolnej, a może w Rzeszowie, bo dawno w moim mieście Pani nie była.

          Mam nadzieję, że tak będzie, bo to są miejsca, do których lubię wracać i sprawia mi to ogromną radość. Nawet jadąc samochodem do Kąśnej z synem rozmawialiśmy, że jakoś tak się ułożyło zawodowo, że często przyjeżdżam w te strony – czyli: Kąśna Dolna, Krynica, Nowy Sącz, Rzeszów.
Najczęściej z tego regionu, oprócz Śląska, otrzymuję zaproszenia i pojawiam się na koncertach. Ten region wrósł w moją pracę, a ja mam nadzieję, że wrosłam w ten region także.

          To prawda. Bardzo dziękuję za rozmowę. Mam nadzieję, że niedługo będzie okazja do ponownego spotkania.  

          Ja również bardzo dziękuję. Do zobaczenia.

Zofia Stopińska

 Wykonawcy Maratonu Muzycznego - od lewej: Janusz Wawrowski - skrzypce, Yehuda Prokopowicz - fortepian, Michał Zaborski - altówka, Robert Morawski - fortepian, Karol Marianowski - wiolonczela, Klaudiusz Baran - akordeon / bandoneon, Joanna Monachowicz - obój, Katarzyna Duda - skrzypce, Regina Gowarzewska - słowo o muzyce, fot. Kornelia Cygan

BRavo Maestro Maraton Muzyczny wszyscy wykonawcy 800

XXXI Festiwal im. Adama Didura w Sanoku - Recital mistrzowski Andrzeja Lamperta

23 września 2022r, drugi dzień 31 edycji Festiwalu im. Adama Didura w Sanoku.
To był wspaniały recital mistrzowski jednego z najlepszych polskich tenorów lirycznych swego pokolenia - Andrzeja Lamperta. Na program złożyły się pieśni kompozytorów polskich.

Pana Andrzeja szeroka publiczność poznała z jego występów w programie TVP2 "Szansa na sukces", był dwukrotnym laureatem tego programu w latach 1997,1998 /był jeszcze uczniem chorzewskiego liceum/.
Kolejnymi etapami był boysbend Boom Box i własny zespół PIN.
W 2008 roku w duecie z Sarą Brightman nagrał utwór "I Will Be with You", który znalazł się na europejskim wydaniu płyty Sary pt. Symphony. W tym samym roku pan Andrzej ukończył z wyróżnieniem Wydział Wokalno - Aktorski Akademii Muzycznej w Katowicach w klasie śpiewu solowego prof. Janusza Borowicza. Jest też absolwentem Wydziału Muzyki Rozrywkowej i Jazzu w klasie śpiewu jazzowego prof. Renaty Danel. Od 2011 roku pozostaje pod stałą opieką wokalną prof. Heleny Łazarskiej.

Jest laureatem wielu konkursów wokalnych m.in. Międzynarodowego Konkursu Sztuki Wokalnej im. Ady Sari w Nowym Sączu, III Konkursu Wokalnego im. I.J Paderewskiego w Bydgoszczy.
W 2013 roku wystąpił w Presträgenkonzert w ramach Salzburger Festspiele. 10 wykonawców koncertu wybranych zostało z ponad 1100 uczestników Sommerakademie Mozarteum w Salzburgu. Sukces ten powtórzył w roku następnym.
Zaangażowany przez Operę na Zamku w Szczecinie, wziął udział w jedynym istniejącym nagraniu opery Stanisława Moniuszki "Paria" / wydawnictwa DUX/.

Pan Andrzej Lampert na operowej scenie zadebiutował w Operze Śląskiej w 2010 r partią Alfreda w "Traviacie" w reż. Wiesława Ochmana. W 2013 na tej samej scenie wystąpił jako Leński w "Eugeniuszu Onieginie" Piotra Czajkowskiego. W latach 2013 - 2018 był solistą Opery Krakowskiej. Od 2020 jest ponownie solistą Opery Śląskiej. W repertuarze artysty są m.in. partie: Pinkertona z "Madame Butterfly" Pucciniego, Nemorina z "Napoju Miłosnego" Donizettiego, Rudolfa z " Cyganerii" Pucciniego, Tamina z "Czarodziejskiego Fletu" Mozarta, Ernesta z "Don Pascale" Donizettiego, Romea z " Romea i Julii" Gounoda , Waltera z Tannhäusera Wagnera, Pasterza z "Króla Rogera" Szymanowskiego.
W 2014 wykonał w Wiedniu partię Ewangelisty w "Pasji św. Mateusza " pod batutą Conrada Artmullera.
W 2015 wystąpił w "Pasji Jana" J.S.Bacha w Salzburgu.
W sobotni wieczór wysłuchaliśmy prawdziwie mistrzowskie wykonania pieśni polskich kompozytorów. Przy fortepianie towarzyszyła artyście Mirella Malorny-Konopka.
Pierwszą część wypełniły kompozycje Mieczysława Karłowicza z op. 1 i z op.3:
- "Zasmuconej" do słów K. Glińskiego,
- "Skąd pierwszą gwiazdy" do sł. J.Słowackiego,
- "Zawód" ze słowami Marii Konopnickiej,
- "Pamiętam ciche, jasne, złote dnie" i "Smutną jest dusza moja" do słów K. Przerwy- Tetmajera.
Kolejne pieśni tym razem z op. 3 :
- do wierszy K. Przerwy - Tetmajera;
"Mów do mnie jeszcze",
"Idzie na pola",
"Na spokojnym ciemnym morzu"
- "Śni w blaskach nocy" do sł. H Heinego, tłum. Marii Konopnickiej,
- "Przed nocą wieczną" do sł. Z. Krasińskiego,
- "Z erotyków" sł. J. Waśniewski,
- "Nie płacz nade mną" - sł. J. Iwański,
- "W wieczorną ciszę" i "Po szerokim, po szerokim morzu" do sł. K. Przerwy - Tetmajera,
Tę część koncertu zakończyła pieśń do słów Adama Asnyka - "Zaczarowana Królewna".

W drugiej części po solowym wykonaniu przez pianistkę Mirellę Malorny - Konopkę Nocturnu c - moll op. 21 op.posth. wysłuchaliśmy:
- I. J. Paderewskiego "Polały się łzy",
- S. Lipskiego - "Lecą liście z drzew",
- K. Szymanowskiego "Daleko został cały ten świat",
- K. Lubomirskiego Zawsze i wszędzie",
- S. Moniuszki, "Morel" i "Znasz li ten kraj",
- I. J. Paderewskiego "Piosenka dudarza",
- F. Chopina "Moja pieszczotka".
Każda wykonywana pieśń była swoistą perełką, stanowiła wspaniale interpretowaną zamkniętą całość nagradzaną brawami. To był wielki popis wokalnych możliwości artysty, piękne piana, cudowna dykcja i wspaniały głos. Czuło się, że i panu Andrzejowi udzielał się ten czarowny nastrój panujący na widowni.
Publiczność zgotowała Soliście i towarzyszącej mu przy fortepianie Mirelli Malorny - Konopce długotrwałą owację na stojąco. Owacją podziękowano również prowadzącemu koncert red. Piotrowi Nędzyńskiemu.
Artysta z towarzyszeniem pianistki wykonał na bis wykonał słynną pieśń neapolitańską "O sole mio" - kompozycję Edwardo Di Capua ze słowami Giovanniego Capurro. Utwór ten śpiewała z artystą cała sala.
Przyznam się, że byłem zaskoczony tym zgodnym, wspólnym śpiewem. Sanoczanie są wspaniali, a wieczór niezapomniany.

Tadeusz Stopiński

XXXI Festiwal im. Adama Didura w Sanoku - Wieczór baletowy

26.09 godz. 18.00

Wieczór baletowy
Echoes of life

Silvia Azzoni
Oleksandr Ryabko
soliści Baletu Hamburskiego
(Hamburg Ballet)

cena biletu 40 zł

 Michał Białk – fortepian
Choreografia: Marc Jubete, Thiago Bordin, Kristina Paulin
Muzyka: C. Debussy, Ph. Glass, R.Schumann, F. Schubert, M. Ravel, J.S. Bach i inni

Co wywołuje u nas spojrzenie w lustro? Otwiera ukryte drzwi do naszego wnętrza, czy może ma trwały wpływ na podstawowe cechy własnego postrzegania? Każda myśl o nas samych prowadzina skraj tego, co nas otacza. Kieruje tęsknotami, marzeniami i dążeniem do spełnienia życzeń. To, w jaki sposób chcemy być kochani przez świat, to topos sięgający starożytnej Grecji. Według relacji Owidiusza Narcyz zakochuje się w swoim odbiciu co skazuje go na śmierć z powodu niespełnienia. W swoim opisie Grecji Pauzaniasz wątpi, czy osoba w wieku dojrzałym do miłości nie powinna móc odróżnić rzeczywistej osoby od jej podobieństwa. Pauzaniasz wprowadza więc do grybliźniaczkę Narcyza, w której młodzieniec się zakochuje. Po jej śmierci pociesza go jego własnelustrzane odbicie. Myśl o tym, że nie zobaczy swojego odbicia, ale podobizę siostry łagodzi jegozłamane serce.
W balecie, idea siostry bliźniaczki stanowi punkt wyjścia do podróży, w której ujawnia się zmiennystan dusz dwóch powiązanych ze sobą istot. W ich związku pojawia się dysonans. Odpycha go, musi znaleźć własną drogę, jednak ich wspólne wspomnienia ujawniają głębię ich uczuć orazwzajemną relację.
Nie może wejść w teraźniejszość bez Narcyza. Gdy ona zanurza twarz w wodzie ujawnia się itowarzyszy jej wizerunek Narcyza— motyw wody wyzwala pamięć. Mimo to żegna się z nim. W wizji Narcyza wydaje się, że siostra nadal go prowadzi, nieosiągalna, a jednak bardzo bliska. Światy (także muzyczne) nakładają się na siebie, jednak nie przenikają się. W jego wizji ona trzyma go, niepozwalając mu odejść, żyje w stanie stałej, podwyższonej obecności. Jego spojrzenie w wodę, podktórej taflą ona jest w pozycji wygiętej w łuk tworzy silny przekaz. Ich nierozłączność staje się dla niego jasna, ale nie zapada w pamięć, ucieka przed nim, staje się bardziej odległa, bledsza. Wreszcie spogląda w lustro i widzi siebie, historia dobiega końca.
To opowieść o emancypacji, wyzwoleniu i przezwyciężeniu zerwanego związku. Narcyz staje się silniejszy jako postać, pokonuje swoją siostrę bliźniaczkę, która dominuje w dużej części spektaklu i jest właściwie aktywną postacią. Jednak idealna miłość przywoływana w epilogu baletu zawiera również pamięć o jej aberracjach i meandrach, które również rozpalają pożądanie. Obraz kogoś, kogo kocha, słabnie, zanika. Jego miejsce zajmuje indywidualność drugiej osoby. W swojej przekorności kochankowie uzupełniają się nawzajem i znajdują pełnię, która w ich przypadkuwykroczyła poza ziemskie życie.
André Podschun

Silvia Azzoni urodziła się we włoskim Turynie, w którym od wczesnego dzieciństwa kształciła się w szkole baletowej. Od 2001 roku jest pierwszą solistką baletu w Hamburgu. Występowała na
scenach w Londynie, Monachium, Tokio, Wiedniu, Taipei, Nowym Jorku, St.Petersburgu i Mediolanie. Silvia Azzoni była wyróżnianamiędzynarodowymi nagrodami takimi jak m.in. Benois de la danse, Les Etoiles de Ballet, Rolf Mares Prize, Premio Roma. Przedstawienie „Echa życia” jest wspólnym projektem Silvii Azzoni, Aleksandra Ryabko i pianisty Michała Białka, którego polska premiera odbędzie się w Sanoku.

 Oleksandr Ryabko urodził się w Kijowie. Najważniejszymi nauczycielami tancerza byli Vladimir Denisenko, Anatoli Nisnevich i Kevin Haigen. W 1996 roku wyemigrował do Niemiec gdzie w 1999 został nominowany solistą a w 2001 roku wybrany na pierwszego solistę baletu hamburskiego. Występował gościnnie w Monte Carlo, Berlinie, San Francisco, Cremonie, Veronie, Wiedniu, Toronto, Pradze, Düsseldorfie i Tokio. Razem z Silvią Azzoni i Michałem Białkiem stworzył inspirowane mitologią grecką a szczególnie wersją geografa Pauzaniasza „Periegesis tes Hellados” (II w. n.e.) przedstawienie „Echa życia”.

 

Festiwal im. Adama Didura - Słynne operetki: J. Strauss - Zemsta nietoperza

25.09.2022r. , niedziela, godz. 18.00 Sanocki Dom Kultury

Słynne operetki
Johann Strauss
Zemsta nietoperza (Die Fledermaus)

cena biletu 70 zł

Operetka w 3 aktach - 2 przerwy
Eisenstein – Maciej Komandera
Rozalinada – Anna Wiśniewska-Schoppa
Adela – Ewelina Szybilska
Alfred – Adam Sobierajski
Dr Falke – Adam Wożniak,
Książe Orłowski – Anna Borucka
Frank – Bogdan Kurowski
Dr Blind – Juliusz Ursyn-Niemcewicz
Ida – Roksana Majchrowska
Frosch – Witold Dewor
Adiutant księcia – Adam Janik
Juliusz Krzysteczko

Kierownictwo muzyczne: Przemysław Neumann; reżyseria i choreografia: Henryk Konwiński; scenografia: Jan Bernaś; kostiumy: Małgorzata Słoniewska, Jan Bernaś; kierownik chóru: Krystyna Krzyżanowska-Łoboda; kierownik baletu: Grzegorz Pajdzik

Chór, balet i orkiestra Opery Śląskiej pod dyrekcją Przemysława Neumanna

Zemsta Zdjęcie fot K. Bieliński 800

                                                                                                                        fot.K.Bieliński

 Wznowienie sceniczne odbyło się 24 stycznia 2020 r. w Operze Śląskiej w oparciu o premierę z dn. 23.01.1993 r.

Premiera operetki „Zemsty nietoperza” odbyła się 5 kwietnia 1874 w Theater an der Wien w Wiedniu. Autorami libretta, według francuskiego wodewilu Le Réveillon Henriego Meilhaca i Ludovica Halévyego, są Karl Haffner i Richard Genée. Akcja operetki rozgrywa się w kręgu wiedeńskich salonów. Sympatyczny, aczkolwiek lekkomyślny finansista Gabriel von Eisenstein, za spoliczkowanie urzędnika skarbowego ma trafić do aresztu. Jego przyjaciel, namawia go jednak, aby wcześniej nieco się rozerwał i wziął udział w balu. Nie jest to jednak próba pocieszenia Gabriela, ale część intrygi, która ma być zemstą za to, iż zostawił go kiedyś upojonego alkoholem po przyjęciu i zmusił do przejścia ulicami Wiednia… w przebraniu nietoperza. Na balu Gabriel pojawi się incognito, nie wiedząc, że – także incognito – będą tam jego żona Rozalinda i pokojówka Adela, a nawet sam…dyrektor więzienia (również w przebraniu). Maskarada doprowadzi do lawiny zabawnych pomyłek…
Dowcipne dialogi, pełne wieloznacznej gry słów, to zasługa wybornego przekładu Juliana Tuwima, jednego z najpopularniejszych poetów dwudziestolecia międzywojennego. Komizm sytuacji, jak w doskonałej komedii omyłek, splata się z komizmem zawartym w tekście, a to wszystko ilustruje żywiołowa, radosna muzyka króla walca.

Fragmenty wybranych recenzji
Szampan i wino lały się strumieniami, zabawna intryga została wyraziście i z humorem przeprowadzona, a całe przedstawienie (mimo że unosi się nad nim chwilami kurz lat) bawi od pierwszej do ostatniej sceny. (Adam Czopek, Maestro, 27 stycznia 2020)

Komizm sytuacyjny rodem z najlepszej komedii omyłek, zabawna gra słów, będąca zasługą genialnego przekładu Juliana Tuwima, wartka akcja i doskonałe aktorstwo – wszystko to sprawia, że bytomską „Zemstę nietoperza" ogląda się z prawdziwą przyjemnością. Elementy te to jednak tylko przystawki serwowane podczas muzycznej uczty. Wisienką na torcie i swoistą kropką nad „i" dopełniającą dzieło jest doskonała muzyka. (...) Choć to na wskroś klasyczna realizacja operetki, to została nieco odświeżona. Nie brakuje tu intrygujących i nieco zaskakujących odniesień do współczesności. Pojawia się bowiem telefon, a arystokraci korzystają z Facebook'a i Twittera! W libretto wpleciono także intertekstualne nawiązania do typowo polskich wytworów popkultury, w tym święcącego ostatnio triumfy w telewizji publicznej disco polo. W warstwę wokalno-muzyczną umiejętnie wpleciono i inne zaskakujące utwory, które wywołują salwy śmiechu wśród publiczności. Sukces wznowienia tego popularnego tytułu zapewniła obecność Henryka Konwińskiego, dobrego ducha Opery Śląskiej, który czuwał zarówno nad reżyserią, jak i choreografią. (Magdalena Mikrut-Majeranek, Dziennik Teatralny, 29 stycznia 2020)

Najkunsztowniejszy jest drugi akt, w którym akcja przenosi się do pałacu na bal i gdzie efektowności przedstawieniu przydają niezwykłej urody tańce, a śpiewacy dają popis nie tylko swojego wokalnego kunsztu, ale też brawurowo zdają egzamin z aktorstwa, zwłaszcza komediowego. (Jolanta Pierończyk, Dziennik Zachodni, 25 stycznia 2020)

 

KONCERT MUZYKI DAWNEJ W RAMACH CYKLU: KAMERALNE KONCERTY FAMILIJNE

25 września 2022r., niedziela, godz. 17:00

ALTBERG ENSEMBLE kameralnie:
JAN HUTEK – obój barokowy
PAWEŁ MICZKA – skrzypce barokowe
JAKUB KOŚCIUKIEWICZ – wiolonczela barokowa
EWA MROWCA – klawesyn

Stefan Münch – słowo

W programie:
F. Couperin – Concerts Royaux
J. H. d’Anglebert – Pieces en sol mineur
J. S. Bach – Sonata G dur BWV 1021
G. Ph. Telemann – Essercizi Musici – Trio nr 3 g – moll

MIEJSCE: SALA KAMERALNA

Altberg

Altberg Ensemble to łódzka orkiestra barokowa, powstała w 2017 roku z inicjatywy wiolonczelisty Jakuba Kościukiewicza, składająca się z muzyków specjalizujących się w grze na instrumentach historycznych bądź ich wiernych kopiach oraz stosujących historyczne praktyki wykonawcze. Ich muzyczne drogi skrzyżowały się w Łodzi.

Zespół zadebiutował 13 sierpnia 2017 roku w Tumie pod Łęczycą koncertem w ramach XVIII Festiwalu Kolory Polski, a jego pojawienie się zostało w krótkim czasie docenione przez łódzkie środowisko muzyczne. Zaowocowało to przyznaniem zespołowi Armatki Kultury 2017 – nagrody w plebiscycie magazynu kulturalnego Kalejdoskop, a w kolejnym roku koncertem w Filharmonii im. A. Rubinsteina w Łodzi. W 2018 roku Altberg Ensemble wystąpił także w ramach cyklu 200 Kantat Bacha na 200-lecie Uniwersytetu Warszawskiego, prowadzony przez wybitnego szwajcarskiego klawesynistę, organistę i dyrygenta Jörga-Andreasa Böttichera.

Od 2019 roku w ramach cyklu Barokowa Łódź zespół regularnie koncertuje w Łodzi i województwie łódzkim, będąc jednocześnie formacją rozpoznawalną na scenie ogólnopolskiej – m.in. dzięki występom na festiwalach Dramma per Musica na Zamku Królewskim w Warszawie, Bydgoska Scena Barokowa, Barok na Mazurach, a także w ramach cyklu Bach 200 Uniwersytetu Warszawskiego oraz podczas Koncertów Pokoju w Jaworze. Altberg Ensemble jest również stałym gościem Domu Pracy Twórczej Pałac w Radziejowicach.

Zespół w przeciągu kilku lat współpracował z wieloma znakomitymi śpiewakami, w tym z Anną Mikołajczyk, Olgą Pasiecznik, Karolem Kozłowskim, Jakubem Józefem Orlińśkim, Aleksanderm Rewińskim, Michałem Sławeckim, Kacprem Szelążkiem, Rafałem Tomkiewiczem, a także z wybitnymi prowadzącymi – klawesynistą i organistą Jörgiem-Andreasem Bötticherem, skrzypaczką Olivią Centurioni, oboistą Alfredo Bernardinim oraz flecistą, muzykologiem i dyrygentem Peterem Van Heyghenem. W kwietniu 2022 r. zespół wydał swoją pierwszą płytę z utworami G. Ph. Telemanna "Suites & Concerto" nagraną pod kierunkiem Petera Van Heyghena dla wydawnictwa płytowego DUX 1761.

Ideą przyświecającą zespołowi jest zgłębianie i przybliżanie publiczności dzieł instrumentalnych i wokalno-instrumentalnych z XVII i XVIII wieku. Inspiracją dla nazwy formacji stała się postać klawesynistki i pianistki Emmy Altberg (1889–1983). Ta wybitna uczennica Wandy Landowskiej po II wojnie światowej otworzyła i prowadziła w PWSM w Łodzi pierwszą w Polsce klasę klawesynu.

www.altbergensemble.com

Gala Operowa zainaugurowała 31. Festiwal im. Adama Didura w Sanoku

Galą Operową na którą złożyły się fragmenty oper: „Włoszka w Algierze”, „Kopciuszek” i „Cyrulik sewilski” Gioacchino Rossiniego w wykonaniu artystów Polskiej Opery Królewskiej, zainaugurowany został 31. Festiwal im. Adama Didura w Sanoku.
Partie solowe śpiewali: Justyna Stępień – sopran, Anna Radziejewska – mezzosopran, Jacek Szponarski – tenor, Witold Żołądkiewicz – baryton, Piotr Kędziora – baryton i Paweł Michalczuk – bas-baryton. Orkiestrą Polskiej Opery Królewskiej dyrygował Karol Szwech, a wykonawców oraz postać twórcy dzieł, które zabrzmiały podczas koncertu przybliżał Sławomir Pietras.

W części pierwszej słuchaliśmy fragmentów z oper „Włoszka w Algierze” i „Kopciuszek”, a druga część koncertu poświęcona została z całości najsłynniejszej operze mistrza Rossiniego, a jest to „Cyrulik sewilski”
Soliści i Orkiestra zachwycili sanocką publiczność znakomitymi kreacjami utworów i pięknym śpiewem. Na szczególne wyróżnienie zasłużyła Anna Radziejewska, która (szczególnie w części pierwszej) najczęściej pojawiała się na scenie i za każdym razem śpiewała rewelacyjnie.

Gorąco oklaskiwani także pozostali soliści, orkiestra oraz dyrygent i były to owacje w pełni zasłużone. Na zakończenie publiczność powstała z miejsc, a gorąca owacja trwała długo. Na bis powtórzony został fragment Di si feslice innesto z „Cyrulika sewilskiego", którym wszyscy soliści oraz Orkiestra Polskiej Opery Królewskiej zakończyli koncert.
To był cudowny, pełen wspaniałych wrażeń wieczór.

Bardzo interesująco zapowiadają się pozostałe wydarzenia festiwalowe.
Dzisiaj o 18.00 w Sanockim Domu Kultury z recitalem mistrzowskim wystąpi znakomity tenor Andrzej Lampert, któremu towarzyszyć będzie pianistka Mirella Malorny- Konopka. Program wieczoru wypełnią pieśni polskie, a koncert poprowadzi Piotr Nędzyński.

Zofia Stopińska

Festiwal im. Adama Didura - Operowe arcydzieła: G.Puccini - Jaskółka

24.09. 2022r. sobota, godz. 18.00, Sanocki Dom Kultury

Operowe arcydzieła - Giacomo Puccini – Jaskółka  (La Rondine)

cena biletu 50 zł

Magda – Iwona Sobotka
Lisette – Aleksandra Orłowska
Ruggero – Andrzej Lampert
Prunier – Albert Memeti
Rambaldo – Adam Woźniak
Yvette – Paulina Horajska
Bianca – Kinga Czyż
Suzy – Anna Borucka

Kierownictwo muzyczne: Yaroslav Shemet; reżyseria: Bruno Berger-Gorski;
scenografia: Helge Ullmann; kostiumy: Francoise Raybaud;
choreografia: Andris Plucis; kierownik chóru:Krystyna Krzyżanowska-Łoboda;
kierownik baletu: Grzegorz Pajdzik

Chór, balet i orkiestra Opery Śląskiej pod dyrekcją Yaroslava Shemeta

La Rondine - Jaskółka
Premiera międzynarodowej koprodukcji „La Rondine – Jaskółki” Giacomo Pucciniego odbyła się 29 maja 2021 r. w Operze Śląskiej.
Spektakl jest koprodukcją z Meininger Staatstheater / Kulturstiftung Meiningen-Eisenach zrealizowaną w Niemczech w 2019 roku. Przedstawienie reżyserował Bruno Berger-Gorski i on także czuwał nad całokształtem bytomskiego widowiska. Jego myślą przewodnią było oddanie znaczenia prawdziwej miłości, które tak silnie jest eksplorowane przez Pucciniego w dwóch ostatnich dziełach („Turandot” i „La Rondine”). Berger-Gorski nie analizuje tylko treści „Jaskółki”, skupia się także nad historią utworu i biografią kompozytora: „Puccini zmieniał tę operę trzy razy, jednak nie udało mu się znaleźć odpowiedniego opisu MIŁOŚCI. Zgaduję, że z podobną rozterką mógł mierzyć się w życiu prywatnym. (…) „La Rondine” jest zatem refleksją nad życiem jednego z najważniejszych kompozytorów początku XX wieku szukającego odpowiedzi na pytanie o istotę miłości. Odpowiedzi tej udziela sama muzyka na końcu tego wspaniałego arcydzieła”. „Jaskółka” jest historią kurtyzany, która po spotkaniu młodego i nieświadomego studenta Ruggera ucieka od wygodnego życia, swojej „złotej paryskiej klatki”, by odnaleźć prawdziwe uczucie. W bytomskiej realizacji przenosimy historię „La Rondine” do czasów Grace Kelly. Akcja pierwszego aktu odbywa się w luksusowym hotelu, gdzie stoi fortepian, metafora sztuki i uczuć. Każdy z bohaterów opery jest w jakiś sposób związany z artystycznym życiem Paryża. Operę tę cechuje nie tylko wielowymiarowa historia, ale także doskonała muzyka w późnym, dojrzałym stylu kompozytorskim.

Projekt wydano z finansowym wsparciem Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej. Koprodukcja z Meininger Staatstheater / Kulturstiftung Meiningen-Eisenach.

Media o spektaklu:

„Najsilniejsze atuty premierowego przedstawienia były dwa: odtwórczyni partii tytułowej i dyrygent. Magda Iwony Sobotki to postać pełnowymiarowa psychologicznie i poruszająca emocje widza. Wiarygodna. A głos wręcz olśniewa pełnią szlachetnej i bogatej barwy, swobodą emisji na każdym poziomie dynamicznym od eterycznego pianissima do godnych Toski fraz forte i fortissimo. Interpretacja muzyczna jest wyrafinowana, pełna niuansów, doskonale spajająca muzykę z tekstem. Zaledwie 25-letni dyrygent z Ukrainy, Yaroslav Shemet, to dla mnie objawienie”. Maestro, Piotr Nędzyński „Ale oczywiście najważniejsze są głosy, a wśród nich sopran Iwony Sobotki kreującej postać Magdy. Srebrzysty, wybijający się, silny. Solistka zachwyciła nim już w I akcie, wykonując arię „Chi il bel sogno di Doretta”, otrzymując brawa (nie po raz ostatni, zresztą) (…) Sobotka błyszczy, a jej głos zapada w pamięć, idealnie komponując się z muzyką. (…) La Rondine porywa nastrojem, budzi tęsknotę do świata idealnej miłości, a muzycznie zapada w pamięć.”

Dziennik Zachodni, Magdalena Nowacka-Goik

„Genialna jest Ewelina Szybilska w roli Lisette – przebojowa, zadziorna, energetyczna.
To chodzący wulkan energii. To ona zawłaszcza scenę, kiedy kochankowie schodzą na dalszy plan. Partneruje je eteryczny Albert Memet jako Prunier – młody poeta- romantyk, który przypomina też nieco stoika i uważnego obserwatora. To on stwarza rzeczywistość, w której bytują bohaterowie opery. I jako dobry duch czuwa nad losami bohaterów. Romantyczny duet Lisetty i Pruniera, który wieńczy pierwszy akt urzeka, ale prawdziwa eksplozja namiętności następuje w akcie trzecim, gdy do głosu dochodzą namiętności pary pierwszoplanowej. Zwłaszcza aria zrozpaczonego Ruggera „Ma come puoi lasciarmi". Na plan pierwszy wysuwają się jednak kobiety – eteryczna Magda i energetyczna Lisette. Tak rożne, ale obie kreacje są wyjątkowo udane.”

Dziennik Teatralny, Magdalena Mikrut-Majeranek

Subskrybuj to źródło RSS