Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Ivan Monighetti wśród gwiazd Muzycznego Festiwalu w Łańcucie

25 maja 2017 r. o godz. 19:00 w sali balowej łańcuckiego Zamku wystąpią: światowej sławy wiolonczelista Ivan Monighetti i Orkiestra Kameralna Wratislavia pod batutą Jana Staniendy. Koncert odbędzie się w ramach 56. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie.

Ivan Monighetti był ostatnim studentem Mścisława Rostropowicza w Moskiewskim Konserwatorium.  Był on laureatem wielu międzynarodowych konkursów, w tym Międzynarodowego Konkursu im. Piotra Czajkowskiego w Moskwie, od tamtej pory cieszy się dużym uznaniem, które wiodło go przez całą Europę, a także Amerykę, Japonię i Koreę.

Jako solista występował z wieloma największymi światowymi orkiestrami i dyrygentami, m.in. Kurtem Masurem, Charlesem Dutoit, Valery Gergievem, Muhaiem Tangiem, Krzysztofem Pendereckim, Mścisławem Rostropowiczem, Andreiem Boreyko, Dmitriem Kitaenko,

Jego rewelacyjne występy na najważniejszych festiwalach muzyki współczesnej i przyjaźnie z kompozytorami takimi jak Penderecki, Meyer, Szimanski, Tan Dun, Xenakis, Schnittke, Gubaiduliny, Knaifel Silvestrov, Ali-Zadeh, Kelterborn przyniosły mu renomę w dziedzinie muzyki współczesnej. Wiele utworów zostało napisanych specjalnie dla niego, a obecnie stanowią one część dorobku w dziedzinie utworów na wiolonczelę.

 

Noc w Operze na Rynku w Rzeszowie

Wśród wielu wydarzeń i koncertów „Święta Paniagi”, które odbywały się 3 maja na estradach w centrum Rzeszowa, prawdziwą koronę stanowił koncert zatytułowany „Noc w Operze”, który rozpoczął się kilka minut po 19.00 na scenie rzeszowskiego Rynku, w wykonaniu artystów Teatru Muzycznego z Lublina. Pierwszą  część koncertu wypełniły najsłynniejsze przyboje światowych scen operowych, począwszy od muzyki Mozarta, poprzez Masseneta, Straussów, Verdiego, Czajkowskiego, aż po Gershwina. W części drugiej królowała lżejsza muzyka – przeboje z gatunku musicalu, muzyki filmowej i estradowej.

Teatr Muzyczny w Lublinie dostarczył rzeszowskiej publiczności moc wrażeń i rozrywki na najwyższym poziomie.  Znakomicie zaprezentowali się wszyscy soliści. Niektórzy w części pierwszej z lekkością i wdziękiem śpiewali przeboje operowe, zaś w części drugiej pokazali, że potrafią świetnie wykonać hity muzyki rozrywkowej, czy nawet rockowej.  Solistami tego wieczoru byli: Anna Barska – sopran ; Natalia Skipor – mezzosopran ; Iwona Sawulska – sopran ; Małgorzata Kustosik – mezzosopran ; Dorota Laskowiecka – sopran ; Magdalena Rembielińska – sopran ; Dorota Skałecka – sopran ; Jakub Gąska – tenor ; Kamil Pękala – baryton ; Robert Mojsa – tenor i Andrzej Gładysz – tenor, a także Ewa Kowieska, Agnieszka Milaniuk, Dorota Skalecka, Małgorzata Wierzbicka, Adrian Kieroński, Kamil Król, Paweł Maciałek i Marcin Woźniak. Bardzo dobrze zaprezentował się chór Teatru Muzycznego pod kierownictwem Grzegorza Pecki, z najlepszej strony pokazał się balet Teatru Muzycznego pod kierownictwem Violetty Suskiej , a szczególnie soliści baletuChisato Ishikawa, Filip Krzyżelewski i Kostiantyn Maiorov.  Słowa uznania należą się także orkiestrze Teatru Muzycznego w Lublinie pod batutą Tomasza Biernackiego. Autorem scenariusza był prowadzący koncert Stefan Munch – znany krytyk i publicysta muzyczny, zaś gospodarzem wieczoru był pan Łukasz Rusin, który w przerwie niezbędnej do zmiany dekoracji przybliżył nam historię Rzeszowa ze szczególnym uwzględnieniem ulicy Pańskiej, zwanej popularnie Paniagą.

Jestem przekonana, że bardzo zadowoleni byli zarówno z programu, jak i z niezwykłej atmosfery tego wieczoru, obecni na koncercie pan Tadeusz FerencPrezydent Rzeszowa, wszyscy Jego Zastępcy, oraz członkowie delegacji partnerskiego miasta Satu Mare w Rumunii z Burmistrzem tego miasta na czele.

Najważniejsze, że nie zważając na kaprysy pogody na koncert przyszły tłumy Rzeszowian i mieszkańców pobliskich miejscowości. Już podczas próby wszystkie siedzące miejsca przed estradą były zajęte i większość osób pozostała na nich, aż do zakończenia koncertu. Warto było czekać, bo to był wspaniały, niezapomniany wieczór.

Miałam także okazję porozmawiać przez kilkanaście minut z panią dr hab. Iwoną SawulskąDyrektor Teatru Muzycznego w Lublinie.

Zofia Stopińska : Jesienią 2015 roku została Pani Dyrektorem Naczelnym Teatru Muzycznego w Lublinie i jednocześnie kontynuuje Pani działalność artystyczną jako śpiewaczka i pedagog. Łatwo pogodzić tyle obowiązków?

Iwona Sawulska : Rzeczywiście tak jest, ale ja to zrobiłam w momencie, kiedy ubyło mi trochę obowiązków domowych. Większość kobiet musi prowadzić gospodarstwo domowe i wychowywać dzieci, ale w momencie jak dzieci stają się samodzielne, mamy trochę więcej czasu. W związku z tym uważałam, że mogę ten czas poświęcić na dodatkową pracę i tak się też stało.

Z. S. : Kierowania teatrem muzycznym nie da się porównać z zarządzaniem firmami w których pracuje się określoną ilość godzin. Czy znajduje Pani tyle samo czasu na pozostałe dwa nurty?

I. S. : Ja jestem pracownikiem obowiązkowym, dlatego regularnie jestem w Teatrze Muzycznym i staram się realizować zgodnie z planem, wszystkie swoje zajęcia w Katedrze Dydaktyki Muzycznej w Instytucie Muzykologii KUL, zostaje mi także trochę czasu na śpiewanie.

Z. S. : Przez wiele lat prowadziła Pani także działalność animatorską związaną z popularyzacją muzyki, trudno z pamięci wyliczyć wszystkie inicjatywy. Czy ma Pani jeszcze czas na taką działalność

I. S. : Trochę rzadziej, ale znajduję również czas, bo szkoda mi zrywać kontaktów, które przez tyle lat się budowało. Na przykład od wielu lat współpracuję z Polskim Związkiem Emerytów, Rencistów i Inwalidów. Organizujemy każdego roku Przegląd Twórczości Artystycznej Seniorów, który kończy się koncertem finałowym. Pracuję także z młodzieżą, organizujemy między innymi cykle koncertów popularyzujących muzykę i młodych zdolnych artystów. Szkoda mi zostawiać budowane i rozwijane przez wiele lat inicjatywy.

Z. S. : Teatr Muzyczny w Lublinie ma sporo spektakli operowych, operetkowych i musicalowych dla melomanów w każdym wieku, zapraszacie czasami także na przebojowe koncerty.

I. S. : Od paru lat realizujemy projekt ministerialny, a wymogi tego projektu są takie, że musimy dbać o frekwencję. W ubiegłym roku nasze występy w Lublinie oglądało 57 tysięcy widzów. Nasza sala ma tylko 350 miejsc i musieliśmy naprawdę bardzo dużo grać, aby osiągnąć taki wynik. Staraliśmy się i nadal się staramy, aby dotrzeć z naszą ofertą nie tylko do dorosłych melomanów. Mamy bogatą ofertę dla dzieci i młodzieży, organizujemy „przedstawienia familijne” i tutaj dobrym przykładem jest musical „Ania z Zielonego wzgórza”. Chcemy, aby zainteresować jak najwięcej osób naszą ofertą i tym samym zadbać, żeby zawsze nasza sala była pełna.

Z. S. : W zespole Teatru Muzycznego w Lublinie pracuje bardzo dużo  świetnych młodych artystów – śpiewaków, tancerzy i muzyków orkiestry.

I. S. : Mówi się , że wszyscy wyjeżdżają z takich miast jak Lublin, a o części południowo – wschodniej mówi się, że to jest Polska „B”. Ja uważam, że wiele osób chce tu zamieszkać, ale trzeba im stworzyć warunki pracy. Staramy się tak robić, żeby wszyscy byli zaangażowani, tym bardziej, że są to zdolni ludzie, którzy studiowali poza Lublinem, bo my nie mamy akademii muzycznej, ale aby później wracali i mieli możliwość zaistnienia.

Z. S. :  Jak dużo spektakli  wystawiacie we własnej siedzibie?

I. S. : Największa ilość spektakli, to siedemnaście w miesiącu. Wiadomo, że jeszcze kiedyś trzeba robić próby i zmieniać dekoracje. W ciągu tygodnia gramy często bajki i sztuki familijne dla starszych. Czasami gościnnie występują u nas także inni artyści. Spektakli jest dużo i wszyscy mamy dużo pracy.

Z. S. : Jest Pani śpiewaczką, która „ z niejednego pieca chleb jadła”. Podkreślmy, że debiutowała Pani w Filharmonii Podkarpackiej u boku wielkiego śpiewaka Andrzeja Hiolskiego. Później współpracowała Pani z Teatrem Muzycznym „Roma” w Warszawie, Operą Bałtycką i Teatrem Muzycznym w Lublinie, a także  z polskimi filharmoniami – z Filharmonią Narodową na czele. Mając takie doświadczenia, łatwiej kierować taką placówką jak teatr muzyczny.

I. S. : Faktycznie, przez wiele lat jestem związana ze środowiskiem muzycznym. Znam wielu wspaniałych muzyków. Wielu z nich, to moi koledzy, albo absolwenci, którzy mieli ze mną zajęcia w czasie studiów. Część z nich pochodzi z Podkarpacia. Znam osoby, które tworzą zespół Teatru Muzycznego w Lublinie, oni także znają mnie i mamy do siebie zaufanie, a to zaufanie - to jest bardzo dużo. Na takiej bazie można budować coś lepszego – na coraz wyższym poziomie.

Z. S. : Często zaglądam na Waszą stronę internetową, również często otrzymuję od solistów Teatru Muzycznego w Lublinie, oraz Waszych fanów zdjęcia z przedstawień i myślę, że od czasu do czasu będę z rodziną i przyjaciółmi, wybierać się na spektakle wystawiane w Lublinie.

I. S. : Zapraszam, bo to wcale nie jest tak daleko. Na podróż trzeba zarezerwować około dwie i pół godziny. Przyjeżdżają do nas melomani z Podkarpacia dość często, bo widzę parkujące samochody z rzeszowskimi rejestracjami, które odjeżdżają po zakończonych spektaklach. Rezerwują miejsca i przyjeżdżają nauczyciele ze swoimi uczniami ze szkół ogólnokształcących i muzycznych z Podkarpacia. Niektórzy byli kiedyś moimi studentami, niektórych poznałam niedawno. Zapraszam serdecznie na spektakle do nas.

Z. S. : Czasami występujecie także poza swoją siedzibą – tak jak dzisiaj w Rzeszowie – Wasz koncert o intrygującym tytule „Noc w Operze”, stanowi koronę „Święta Paniagi”.

I. S. : Teatr Muzyczny w Lublinie z powodzeniem wystąpił w Rzeszowie w ubiegłym sezonie z „Księżniczką Czardasza” i tym razem widziałam, że wszyscy bardzo chętnie jechali do Rzeszowa, bo spodobało im się to miasto, które ma specyficzny, bardzo przyjazny klimat. Z sąsiednich miast wojewódzkich byliśmy jeszcze w Kielcach z przedstawieniem „Baron Cygański”. Takie wyjazdowe spektakle są o wiele droższe, od tych w naszym teatrze. Przyjechaliśmy do Was dzisiaj „jak cyrk”, bo trzeba zabrać ze sobą, dekoracje, kostiumy, instrumenty, pulpity, oświetlenia do pulpitów, widziałam nawet dwie duże walizki narzędzi do montażu. Potrzebne są autokary do przewiezienia artystów. Wiadomo, że to wszystko musi kosztować. Ale cieszymy się, że występujemy na szczególnej uroczystości, wszyscy biegają i pracują w znakomitych humorach.  Wokół estrady na przepięknym rzeszowskim Rynku jest tłum ludzi stojących, przechodzących, siedzących na krzesłach przed estradą i w ogródkach przed kawiarniami i restauracjami. Muszę się przyznać, że zjadłam dwie gałki lodów z whisky i popiłam gorącą herbatą dla równowagi. Cieszymy się i dziękujemy za zaproszenie. Bardzo chętnie przyjedziemy do Rzeszowa ponownie. Dodam jeszcze, że ja do Rzeszowa zawsze przyjadę, na każde zawołanie, dlatego, że wiąże mnie z tym miastem dużo wspomnień i bardzo miłych chwil. Zawsze byłam tutaj przyjmowana bardzo serdecznie, przez organizatorów koncertów i tutejszych melomanów. Tego się nigdy nie zapomina.

Dina Yoffe na 56. Muzycznym Festiwalu w Łańcucie

Recital fortepianowy 24 maja 2017 godz. 19:00 -  56. Muzyczny Festiwal w Łańcucie

solistka Dina Yoffe

L.v.Beethoven  - Sonata nr 16 G -dur op.31 nr 1

części : Allegro vivace ; Adagio grazioso ; Rondo. Allegretto - Presto

J.Brahms    -   Fantazje op.116

przerwa

Fr. Chopin       -   Nokturn Es -dur  op.55 nr 2

Fr. Chopin       -    III Sonata h - moll op.58

części : Allegro maestoso ; Scherzo: Molto vivace ; Largo ; Finale: Presto non tanto; Agitato

Dina Yoffe na 56. Muzycznym Festiwalu w Łańcucie

Recital fortepianowy 24 maja 2017 godz.19:00 56. Muzyczny Festiwal w Łańcucie

Dina Yoffe - solistka

L.v.Beethoven  - Sonata nr 16 G -dur op.31 nr 1 części: Allegro vivace ; Adagio grazioso ;Rondo. Allegretto - Presto

J.Brahms    -   Fantazje op.116

przerwa

Fr. Chopin       -   Nokturn Es -dur  op.55 nr 2

Fr. Chopin       -    III Sonata h - moll op.58 części: Allegro maestoso ; Scherzo: Molto vivace ; Largo ;Finale: Presto non tanto; Agitato

Dina YOFFE

Dina Yoffe absolwentka Konserwatorium im. Czajkowskiego w Moskwie pod kierunkiem profesor Wery Gornostajewej, jednej z głównych zwolenników szkoły legendarnego Heinricha Neuhausa.
Działalność koncertowa Diny Yoffe jest dobrze znana na wielu kontynentach w takich krajach, jak Francja, Niemcy, Anglia, Rosja, Izrael, Japonia, USA, Finlandia i Polska. Wśród szczytowych osiągnięć jej międzynarodowej kariery znajdują się koncerty z takimi wybitnymi orkiestrami, jak the Israel Philharmonic pod dyrekcją Zubina Mehty, Orkiestra Japońskiego Radia NHK pod batutą Nevilla Marrinera, the Moscow Philharmonic pod dyrekcją Valerego Gergiewa i Dmitrija Kitajenki, the Tokyo Metropolitan Orchestra pod dyrekcją Jamesa De Prieas, Orkiestra "Kremerata Baltica " pod batutą Gidona Kremera, "Moscow Soloist " pod dyrekcją Y. Bashmeta, Orkiestra Sinfonia Varsovia pod dyrekcją J.Kaspszyka.
Również recitale na wielu sławnych imprezach artystycznych, takich jak – Festiwal im. F.Chopina w Dusznikach, Eurolesia Festival we Wrocławiu (honorowy przewodniczący Kurt Masur), festiwal im. F.Chopina w Genf,Basel (Szwajcaria), Music-Festival w Bayreuth - Niemcy, tournèe koncertowe po Japonii, jak również liczne festiwale, takie jak Elba Music Festival (Włochy), Summit Music Festival (USA), koncerty w Nowym Jorku (Bargemusic Concerts). Festiwal "Virtuose in Lember", otwarcie sezonu z Orkiestrą Filharmonii w Odessie na Ukrainie, Festiwal "Chopin i jego Europa"w Warszawie, Serate Musicale w Mediolanie, Sala Verdi w Madrycie.
Równolegle do swojej bogatej kariery solowej i orkiestrowej, Dina Yoffe jest także aktywną uczestniczką festiwali muzyki kameralnej, na których występowała razem z wieloma znanymi na całym świecie muzykami, takimi jak G. Kremer, Y. Bashmet, V. Tretiakov, V. Repin, M. Vaiman, M. Brunello i inni.
Dina Yoffe występowała z recitalami fortepianowymi wykonując wszystkie utwory F. Chopina w Tokio, Osace i Yokohamie.
Seria koncertów została sfilmowana i transmitowana przez Narodową Telewizję Japońską, NHK.
Artystka prowadzi klasy mistrzowskie we Francji, Niemczech, w Royal Academy of Music w Londynie, od 2000r. wykłada w the Summit Music Festival w Nowym Jorku, na kursach mistrzowskich Yamaha w Paryżu, Nowym Jorku, Hamburgu i Tokio.
W latach 1989-1996 była profesorem na Uniwersytecie Muzycznym w Tel-Avivie (Izrael)
a od 1995-2000 pełniła funkcję gościnnego profesora na Uniwersytecie Sztuk w Aichi, Japonia.
Członek Jury międzynarodowych konkursów pianistycznych, Cleveland (USA), Kijów (konkurs im. Horowitza),Odessa (konkurs im. Gilelsa), Takamatsu (Japonia ), Gdańsk, Bangkok (Tailandia), konkurs pianistyczny PTNA (Japonia), konkurs Chopinowski (Warszawa).
Obecnie jest Profesorem w Międzynarodowej Akademii im. Antona Rubinsteina ( Niemcy).
Dina Yoffe ma w swoim dorobku liczne nagrania radiowe, telewizyjne i płytowe. Wśród płyt z jej nagraniami są 24 preludia Chopina (VD-VDC-1334), fantazja f-moll i 19 walców (CD-VICC-63) oraz etiudy symfoniczne Schumanna op.13 i Kreisleriana op. 16 (AGPL-003), muzyka kameralna F.Schuberta (XCP-5026). C.Francka, S.Prokofiewa, nagrania na żywo na płycie DVD z utworami A. Skriabina i S. Rachmaninowa dla NHK, jak również dzieła F.Chopina, F.Schuberta, R.Schumanna, S.Prokofiewa, etc, nowe płyty CD w serii "Real Chopin" na fortepianie Pleyel z roku 1848 z programem chopinowskim i płyta CD ze wszystkimi scherzami Chopina oraz sonatą fis-moll R.Schumanna (JVC ).

 

W Dębicy "Zemsta nietoperza" na 3 Maja

Dębickie Towarzystwo Muzyczno - Śpiewacze zaprasza do Domu Kultury "Mors" na doroczny muzyczny spektakl uświetniający obchody Święta Narodowego 3 Maja. Tym razem będzie to "Zemsta nietoperza" , operetka Johanna Straussa II w trzech aktach.                        Prapremiera operetki miała miejsce 5 kwietnia 1874 roku w Theater an der Wien w Wiedniu. Autorem libretta według Henriego Meihaca i Ludovica Halevyego są Karl Haffner i Richard Genee.

Solistami spektakli w Dębicy będą: Anita MaszczykAlicja Płonka, Karolina Pawula, Leopold Stawarz, Maciej Kucera, Grzegorz Rubacha, Jakub Bulzak, Katarzyna Plewniak, Sylwia Wojnar, Maciej Gorczyczyński, Adam Pstrowski, Tomasz Furman i Jan Maślanka.

Orkiestra Państwowej Szkoły Muzycznej w Dębicy ; Chór Parafii Matki Bożej Anielskiej w Dębicy ; Chór Parafii Miłosierdzia Bożego w Dębicy ; Mielecka Grupa Wokalna ; Balet Dębickiego Towarzystwa Muzyczno - Śpiewaczego.

Kierownictwo muzyczne: Paweł Adamek ; Reżyseria i projekt scenografii: Jakub Bulzak ; Scenografia: Wacław Jałowiec ; Kostiumy: Irena Lewicka ; Światło; Zdzisław Worek.

Spektakle odbędą się w Domu Kultury "Mors" w Dębicy o godz. 18:00 w dniach: 1, 2, 3, 6, 7, 20 i 21 maja 2017r,

Bezpłatne karty wstepu mozna odebrać w domach kultury "Mors" i "Śnieżka".

Pod dyrekcją Michaela Maciaszczyka

Wiedeńska Orkiestra Kameralna pod dyrekcją Michaela Maciaszczyka wystąpi 23 maja 2017r. o godz. 19:00 w sali balowej łańcuckiego Zamku w ramach 56. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie.

Michael Maciaszczyk, dyrygent i skrzypek, w 1998 roku po wygranym konkursie został koncertmistrzem Wiener Kammerorchester. Rok później został członkiem orkiestry Wiener Philharmoniker oraz Staatsoper Wien. Przez wiele lat pełnił funkcję koncertmistrza w Secession Players Wien oraz Wiener Kammer Ensembles. Jako wykonawca muzyki kameralnej współpracuje z renomowanym zespołem Wiener Virtuosen, Fritz Kreisler Ensemble oraz Steude Quartett. Przez ostatnie dziesięć lat był również członkiem Ensemble Wiener Collage przy wiedeńskim Schönberg Center. Jest skrzypkiem Toyota Master Players – zespołu kameralnego przy Wiener Philharmoniker.

Michael Maciaszczyk umiejętności dyrygenckie rozwijał pod kierunkiem takich mistrzów jak: Michael Halasz, Jerzy Maksymiuk, Alexis Hauser, Milan Turkovic.

Jeden z najsłynniejszych polskich dyrygentów, Jerzy Maksymiuk powiedział o nim: „Wielki muzyk – doskonały skrzypek i bardzo utalentowany młody dyrygent. Ma absolutnie doskonały kontakt z muzykami orkiestry a jego interpretacje są niezwykle oryginale – z mnóstwem odcieni i emocji”.

 

Muzyka klasyków wiedeńskich pod dyrekcją Michaela Maciaszczyka

Muzyka klasyków wiedeńskich wypełni program koncertu, który odbędzie się 23 maja 2017r. o godz. 19:00 w sali balowej łancuckiego Zamku w ramach 56. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie.  Wystąpi Wiedeńska Orkiestra Kameralna pod dyrekcją Michaela Maciaszczyka.

Michael Maciaszczyk, dyrygent i skrzypek, urodził się w Opolu. Rozpoczął edukację muzyczną w wieku ośmiu lat, a cztery lata później zadebiutował grając z orkiestrą Koncert skrzypcowy d-moll Henryka Wieniawskiego. W wieku 21 lat ukończył studia magisterskie w Akademii Muzycznej im. Ignacego Paderewskiego w Poznaniu. Następnie kontynuował studia w Wiedniu pod kierunkiem takich nauczycieli jak: Prof. Alfred Staar (Wiener Philharmoniker), Marina Jaschwili, Olga Parchomienko oraz Michael Schwalbe (koncertmistrz Berliner Philharmoniker).

W 1998 roku po wygranym konkursie został koncertmistrzem Wiener Kammerorchester. Rok później został członkiem orkiestry Wiener Philharmoniker oraz Staatsoper Wien. Przez wiele lat pełnił funkcję koncertmistrza w Secession Players Wien oraz Wiener Kammer Ensembles. Jako wykonawca muzyki kameralnej współpracuje z renomowanym zespołem Wiener Virtuosen, Fritz Kreisler Ensemble oraz Steude Quartett. Przez ostatnie dziesięć lat był również członkiem Ensemble Wiener Collage przy wiedeńskim Schönberg Center. Jest skrzypkiem Toyota Master Players – zespołu kameralnego przy Wiener Philharmoniker.

Maciaszczyk występował z największymi postaciami świata muzyki, takimi jak: Ricardo Mutti, Zubin Mehta, Simon Rattle, Mariss Jansons, Mstislav Rostropovitsh, Christian Thieleman, Nicolaus Harnoncourt, Daniel Baremboim, oraz Lorin Maazel. Jako skrzypek występował w najsłynniejszych salach koncertowych świata: Carnegie Hall, Suntory Hall Tokio, Teatro della Scala Mailand, oraz Royal Albert Hall.

Wraz z Prof. Barbarą Moser (fortepian) i Matthiasem Bartholomey (wiolonczela) stworzył goldberg.trio.wien. Obecnie ten zespół muzyki kameralnej, obok koncertów solowych stanowi najważniejszy element działalności Artysty.

Jako skrzypek solista, regularnie występuje z polskimi i międzynarodowymi orkiestrami. Jeden z najważniejszych występów to koncert pod kierunkiem Nicolasa Miltona z NTO Orchester w Goldener Saal Musikverein Wien.

Zadebiutował jako dyrygent podczas koncertu z Orkiestrą Filharmonii Krakowskiej. Regularnie współpracuje z Sinfonia Iuventus (Warszawa), Filharmonia Pomorska w Bydgoszczy oraz Orkiestra Akademii Muzycznej w Krakowie. Obecnie występuje gościnnie jako dyrygent z Capella Bydgostiensis a także jest kierownikiem artystycznym Wiener Klassik Orchester.

Maestro Maciaszczyk prowadzi muzyków grających w orkiestrze w sposób emocjonalny i bardzo profesjonalny. Dzięki ogromnemu doświadczeniu Artysta doskonale odnajduje się w różnorodnym repertuarze. Gdziekolwiek występuje, spotyka się z entuzjastycznym przyjęciem ze strony muzyków, widowni i krytyków.

Umiejętności dyrygenckie rozwijał pod kierunkiem takich mistrzów jak: Michael Halasz, Jerzy Maksymiuk, Alexis Hauser, Milan Turkovic.

Jeden z najsłynniejszych polskich dyrygentów, Jerzy Maksymiuk powiedział o nim: „Wielki muzyk – doskonały skrzypek i bardzo utalentowany młody dyrygent. Ma absolutnie doskonały kontakt z muzykami orkiestry a jego interpretacje są niezwykle oryginalne – z mnóstwem odcieni i emocji”.

Michael Maciaszczyk jest Dyrektorem Artystycznym Festiwalu dell`Arte w Pałacu w Wojanowie.

Z muzyką przez dzieje miasta

W imieniu organizatorów, 7 maja 2017 roku (niedziela) o godz. 16;00, zapraszamy do sali Miejskiego Domu Kultury w Stalowej Woli, na koncert z cyklu "Z muzyką przez dzieje miasta - Stalowa Wola 1937 - 2017".

Wystąpią : Ludmiła Worobec - Witek - skrzypce , Artur Jaroń - fortepian i Anna Garbacz - słowo.

Wstęp wolny

Apollon Musagete Quartett w Łańcucie

APOLLON MUSAGÈTE QUARTETT - zwycięzca 57. edycji Międzynarodowego Konkursu Muzycznego ARD w Monachium w 2008 roku, obecnie zaliczany jest do światowej czołówki kwartetów smyczkowych.

     Zespół, założony przez czterech polskich artystów w 2006 roku w Wiedniu, występuje w największych salach koncertowych, takich jak Carnegie Hall w Nowym Jorku, Filharmonia w Berlinie, Gewandhaus w Lipsku, Concertgebouw w Amsterdamie, Herkulessaal oraz Gasteig w Monachium, Konzerthaus i Musikverein w Wiedniu, Wigmore Hall w Londynie, Tonhalle w Zurichu oraz Museo di Louvre w Paryżu.

Jako laureat cyklu ECHO „Rising Stars“, do którego kwartet został nominowany przez wiedeński Konzerthaus i Musikverein, polski zespół koncertował w renomowanych salach Barcelony (L’Auditori), Aten (Megaron), Luksemburga (Filharmonia), Paryża (Cite de la Musique), Amsterdamu (Concertgebouw), Hamburga (Leiszhalle), Kolonii (Filharmonia), Salzburga (Mozarteum), Birmingham (Town Hall), Brukseli (Palais des Beaux-Arts) i Sztokholmu (Konzerthuset). Kwartet jest również gościem prestiżowych festiwali, takich jak Schleswig Holstein Musikfestival, Leipziger Bach Fest, Schwetzinger Festpiele, Schubertiade Schwarzenberg, Rheingau Festival, Luzerner Festival oraz cykli kameralnych, m.in. "Les Grand Interpretes" w Genewie, „Beethoven-Zyklus” w Berlinie czy „Kammermusik der Nationen“ w Monachium.

W 2010 roku w Goslar odbyła się pierwsza edycja festiwalu Apollon Musagete Festival pod artystycznym patronatem polskiego zespołu, na której pojawili się m.in. członkowie legendarnego Alban Berg Quartett.

Kwartet współpracował z takimi orkiestrami jak BBC Symphony Orchestra, Dresdner Philharmoniker, Wrocławska Orkiestra Kameralna Leopoldinum, Dohnanyi Budafok Orchestra z Budapesztu oraz Heidelberger Philharmoniker wykonując dzieła na kwartet smyczkowy i orkiestrę.

        Ważne miejsce w intensywnej działalności artystycznej AMQ zajmuje promocja polskiej muzyki kameralnej oraz współpraca ze współczesnymi kompozytorami. Obok klasycznych pozycji, zespół w swym repertuarze posiada dedykowane mu dzieła, inspirowane mitologiczną postacią Apollona - przewodnika muz (Musagete).

        Zainteresowanie artystów współczesnym językiem muzycznym objawia się również we własnych próbach kompozytorskich. W 2011 roku, nakładem Doblinger Verlag, ukazała się pierwsza wspólna kompozycja kwartetu – Multitude, zainspirowana kwartetem smyczkowym Witolda Lutosławskiego i powstała w wyniku fascynacji tym dziełem.

Zespół otwarty jest również na współpracę z artystami spoza kręgu muzyki klasycznej, czego przykładem jest nagranie płyty w 2011 roku wspólnie z wokalistką i pianistką Tori Amos dla wytwórni Deutsche Grammophon. Płyta Night of Hunters znalazła się na pierwszym miejscu klasycznej listy Bilboard, równocześnie będąc w pierwszej dziesiątce w dwóch innych kategoriach (muzyka rokowa i alternatywna). Koncerty trasy promującej płytę odbyły się 43 miastach Europy i USA m. in. w Berlińskim Tempodromie, Royal Albert Hall w Londynie, Stadthalle w Wiedniu, Beacon Theater w Nowym Jorku, Orpheum Theater w Bostonie czy Paramount Theater w Seattle.

Uzupełnieniem artystycznej działalności zespołu jest aktywność pedagogiczna. Kwartet regularnie prowadzi mistrzowskie kursy oraz warsztaty m. in w Goslar, Augsburgu oraz w ramach Internationale Sommerakademie Prag – Wien – Budapest w Reichenau.

Na lata 2012-2014 AMQ został objęty programem BBC Radio 3 „New Generation Artists” czego rezultatem jest wzmożona aktywność koncertowa i nagraniowa w Wielkiej Brytanii w tym okresie.

W 2014 roku Apollon Musagete Quartett został laureatem „Paszportu Polityki” oraz brytyjskiej nagrody Borletti-Buitoni Trust Award.

Wszyscy członkowie AMQ są laureatami programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Młoda Polska”, przyznawanego wyróżniającym się artystom młodego pokolenia.

Apollon Musagete Quartett wystąpi 22 maja 2017 roku o godz. 19:00 w sali balowej łańcuckiego Zamku w ramach 56. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie.

Program koncertu wypełnią utwory: J. Haydna, K. Pendereckiego i E. Griega.

Muzyczne fascynacje Jarosława Seredy

Zofia Stopińska : Od lat Pana działalność koncentruje się na dwóch nurtach – działalność koncertowa i praca pedagogiczna.

Jarosław Sereda : Tak, są to główne nurty, w których poruszam się już od ponad dwudziestu lat. Z jednej strony jest działalność koncertowa, którą niezmiennie uwielbiam. Bardzo lubię wyjść na scenę i grać dla publiczności. Z drugiej strony, realizuję się też jako pedagog. Od momentu ukończenia studiów, uczę gry na saksofonie i kameralistyki w Zespole Szkół Muzycznych w Krośnie. Od dwóch lat pracuję także na Wydziale Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego.

Z. S. : Proponuję, abyśmy się skupili na działalności artystycznej. Publiczność, która zazwyczaj jest zafascynowana Pana grą i po każdym utworze rozlegają się gorące oklaski, nie wie ile czasu musi poświęcić artysta, aby każdy utwór zabrzmiał pięknie i wykonawca mógł się bardzo swobodnie czuć na scenie. Ponadto, w programach Pana koncertów bardzo często znajdują się utwory skomponowane stosunkowo niedawno.

J. S. : Od czasów średniowiecza, poprzez barok, klasycyzm, a nawet romantyzm, grywano tylko muzykę współczesną dla danej epoki. Paradoksalnie, mając dzisiaj dostęp do materiałów nutowych od muzyki dawnej do współczesnej– zapominamy o tym, o czym pamiętano w  czasie ubiegłych stuleci – mianowicie o tym, że dzisiaj, tak jak poprzez stulecia, kompozytorzy wciąż tworzą muzykę. Trudno wytłumaczyć dlaczego tak się dzieje… Skoro Buxtehude czy Telemann mogli grać i grali głównie swoją muzykę – dlaczego dzisiaj nie wykonujemy muzyki napisanej w naszej epoce, lub gramy ją bardzo rzadko. Osobiście nie boję się tego typu muzyki. Być może dzieje się tak dzięki mojemu instrumentowi, który jest stosunkowo nowy, bo ma niewiele ponad 170 lat. Oryginalne utwory na saksofon powstawały dopiero od połowy XIX wieku, poprzez wiek XX i w czasie kilkunastu lat obecnego stulecia.

Z. S. : Należy także podkreślić, że muzyka wymieniona przez Pana wcale nie jest tak trudna w odbiorze jak się powszechnie uważa. Większości utworów z wielką przyjemnością posłucha każdy bez względu na wiek i przygotowanie do odbioru muzyki.

J. S. : Z muzyką naszych czasów będzie z pewnością tak samo jak z muzyką Mozarta. Na 626 dzieł, dzisiaj grywanych jest, zaledwie 10, może 20% jego utworów. Tak się dzieje z każdą muzyką. Dotyczy to zarówno muzyki klasycznej jak i wszelkich gatunków muzyki rozrywkowej. Istnieją dzieła ponadczasowe, które przetrwają lata, a nawet wieki, ale często są także utwory „jednego sezonu", grane zaledwie rok czy miesiąc. Z każdego rodzaju sztuką jest tak samo… Są dzieła wielkie, można powiedzieć „nieśmiertelne” i pseudo-dzieła, o których szybko po prostu się zapomina.

Z. S. : Teraz bardzo często spotykamy się z odkryciami dzieł zupełnie zapomnianych, które często przez kilka wieków były zapomniane i teraz są opracowywane i wykonywane.

J. S. : Owszem i nie jest to nic nowego. Podobnie było z muzyką wielkiego Johanna Sebastiana Bacha, który w swoim czasie znany  był głównie jako organista działający w Lipsku. Dopiero Feliks Mendelssohn – Bartholdy odkrył lipskiego kantora na nowo i zapoczątkował tak zwaną „epokę Bacha”. Tak samo będzie z wieloma utworami, które dzisiaj się wykonuje. Niektóre odejdą do lamusa, inne przetrwają. Takim przykładem „zapomnianego” mistrza jest Georg Philipp Telemann. Za życia był wielkim, znanym w Niemczech kompozytorem, a dzisiaj mało kto o nim pamięta. Najczęściej jego utwory grane są w szkołach muzycznych, lub sporadycznie wykonują je muzycy zafascynowani muzyką dawną.

Z. S. : Ma Pan w swoim repertuarze ogromną ilość utworów.

J. S. : Spektrum moich działań jest bardzo szerokie. Często wykonuję recitale solowe i zwykle zaczynam je od utworów Telemanna, lub innego kompozytora epoki baroku. Później korzystam z transkrypcji dzieł Debussy’ego i Brittena, a następnie płynnie przechodzę do muzyki saksofonowej zarówno z epoki neoklasycyzmu jak i postmodernizmu. Wielokrotnie wykorzystuję wówczas muzykę elektroniczną oraz utwory, które zawierają dużą porcję bruityzmów. Mam też nowy program na saksofon i taniec, w którym tancerka poprzez ruch obrazuje dźwięki utworów, które wykonuję. Kiedy podczas koncertu saksofonowi towarzyszy fortepian, lubię sięgać po utwory muzyki romantycznej, a jednym z moich ulubionych kompozytorów jest Robert Schumann. Dwa jego dzieła napisane w 1849 roku, opracowano i wydano właśnie na saksofon i fortepian. Trzy romanse zostały w oryginale skomponowane na trzy instrumenty – skrzypce lub obój lub klarnet i fortepian. Natomiast w Adagio et Allegro wykonawcami partii solowej mogli być: skrzypek, wiolonczelista, oboista lub waltornista. Można wysnuć tezę, że gdyby w połowie XIX wieku informacje rozchodziłyby się szybciej, być może Schumann napisałby te utwory także na saksofon, bo przecież w 1849 roku – saksofon już był, ale znano go tylko we Francji.

Z. S. : Saksofon powstał z myślą o wykonywaniu muzyki klasycznej, ale w naszych czasach zadomowił się w muzyce jazzowej i rozrywkowej.

J. S. : Trudno powiedzieć o saksofonie, że jest instrumentem jazzowym, czy rozrywkowym, ponieważ jak powstały te gatunki instrument już istniał. Ciężko też byłoby zaakceptować twierdzenie, że fortepian, czy kontrabas są instrumentami jazzowymi lub rozrywkowymi, a przecież bez nich combo jazzowe właściwie nie istnieje. Saksofon w jazzie pojawia się na równi z innymi instrumentami – gitarą, trąbka, skrzypcami czy fletem. Tylko pozornie saksofon klasyczny i jazzowy wydają się identyczne. Różnice są jednak znaczne, chociaż tkwią w szczegółach – inny ustnik, inny stroik, często inna ligatura, już nie mówiąc o sposobie zadęcia, wydobycia dźwięku. Tutaj rozbieżność jest naprawdę duża.

Z. S. : Gra pan muzykę jazzową, albo rozrywkową?

J. S. : Nigdy nie było mi po drodze z tego typu muzyką, choć również nie jest mi zupełnie obca. Krąg moich muzycznych zamiłowań jest naprawdę duży, dlatego nieraz brakuje mi czasu na zainteresowanie się wieloma gatunkami. W swoim repertuarze często sięgam do utworów, które są na tak zwanym pograniczu. Przykładowo, Erwin Schulhoff, który pozostawił nam w spadku dwa utwory na saksofon i fortepian, bardzo często wykorzystywał elementy jazzu, zarówno w fakturze, rytmice czy w harmonii. Najlepszym przykładem może być jego „Hot Sonate”, którą przez lata wykonywałem. W muzyce końca XX i początku XXI także przeplatają się i korelują różne style. Trzeba to wszystko na bieżąco śledzić i uaktualniać w swoim repertuarze.

Saksofon, podobnie jak flet ciągle się rozwijają. W przeciwieństwie do nich są instrumenty dęte blaszane, o których można powiedzieć, że właśnie przeżywają regres. Może nie dotyczy to trąbki, ale puzon, waltornia czy tuba, są dzisiaj instrumentami deficytowymi. Podobnie od lat jest z obojem i fagotem, a ostatnio ta „choroba” dopadła również klarnet.

Z. S. : Coraz częściej pojawia się saksofon w muzyce kameralnej.

J. S. : Dużą popularnością cieszy się kwartet saksofonowy, który stał się tak klasycznym składem jak kwartet smyczkowy czy trio fortepianowe. Ostatnimi czasy, wraz ze wzrostem popularności saksofonu pojawił się kwartet stroikowy. Bardzo dużo jest utworów na saksofon z organami czy z instrumentami perkusyjnymi – można powiedzieć, że ciągle rośnie zainteresowanie tym instrumentem.

Z. S. : Trzeba także podkreślić, że uczy się grać na saksofonie małe dzieci. Jak Pan rozpoczynał muzyczną edukację nie było to możliwe.

J. S. : Moją przygodę z saksofonem mogłem rozpocząć dopiero w szkole muzycznej II stopnia. Takie były kiedyś procedury. Dzisiaj uczymy dzieci gry na saksofonie altowym już od pierwszej klasy szkoły podstawowej i nikomu to nie przeszkadza.

Z. S. : Bardzo żałuję, ze nie mogłam być na Pana recitalu w Jarosławiu, gdzie saksofon był instrumentem wiodącym.

J. S. : Mój koncert w Jarosławiu zatytułowany był „Paryż – Nowy Jork”. Nieco przewrotny tytuł, nawiązywał do dwóch miast - dwóch stolic kulturalnych położonych na dwóch półkulach świata. Program koncertu także był dualistyczny. Obejmował zarówno muzykę europejską, jak i amerykańską.

Dzisiaj rozmawiamy z perspektywy czasu kolejnego koncertu z moim udziałem – po Koncercie Uniwersyteckim na Wydziale Muzyki w Rzeszowie. Tutaj zestaw kompozycji był równie bardzo przemyślany, jako, że tytuł  „Con Leggerezza” nawiązywał do lekkości w muzyce. Oprócz pieśni i piosenek, które pięknie zaśpiewał Jacek Ścibor, partie wokalne przeplatane były dźwiękami saksofonu. Podczas doboru repertuaru sugerowałem się, aby wykonać utwory, zainspirowane muzyką wokalną, bądź były ich transkrypcjami. Dlatego znalazły się  Five Songs from „West Side Story” – Bernsteina, czy Trzy utwory – Ives’a, które były aranżacją jego pieśni. Należy dodać, że najbardziej zapracowanym wykonawcą był Paweł Węgrzyn, który towarzyszył zarówno wokaliście jak i mnie.

Z. S. : Od wielu lat Pan uczy. Aktualnie w Zespole Szkół Muzycznych w Krośnie i na Wydziale Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego. W Krośnie nie tylko prowadzi Pan klasę saksofonu, ale także zespoły kameralne.

J. S. : Kameralistyka jest w mojej działalności pedagogicznej bardzo ważna. Prowadzę nie tylko kwartet saksofonowy, ale także inne zespoły, w skład których wchodzi saksofon. Granie kameralne bardzo rozwija młodych muzyków. Nie ma nic przyjemniejszego jak wspólne muzykowanie. Boleję nad tym, że jest tak zbyt mało godzin przeznaczonych na tę formę edukacji. Nie zawsze to powinno być duo na jakiś instrument i fortepian, często mylony z akompaniamentem. Dzisiaj to słowo powinno już wyjść z użycia, bo przecież jest to gra na dwóch odrębnych i tak samo ważnych instrumentach. Nie zawsze musi w tym składzie być fortepian – mogą to być organy, klawesyn, gitara lub perkusyjne instrumenty sztabkowe. Edukacja na instrumencie niewątpliwie powinna odbywać się na dwóch płaszczyznach: instrument główny  oraz muzyka zespołowa.

Z. S. : Jest kilka rodzajów saksofonów i mają one różne kształty.

J. S. : Zdecydowanie tak. Tutaj należy sięgnąć do historii. Adolf Sax – genialny konstruktor, wręcz fanatyk, który w swoim warsztacie przerabiał wszystkie instrumenty. Podobno saksofon powstał przez pomyłkę. Sax próbował udoskonalić klarnet basowy. Zmieniając jego kształt na koniczny, bo klarnet jest instrumentem o przekroju cylindrycznym, myślał, że jeśli rozszerzy instrument – poprawi brzmienie niskiego rejestru. Owszem, udało się to, ale od strony akustycznej również okazało się, że jest to zupełnie inny instrument. Jako że: flet, obój, fagot i saksofon – należą do tzw. piszczałek otwartych, mających wszystkie alikwoty. Natomiast klarnet w swojej naturze ma tylko parzyste alikwoty, w związku z tym jest tzw. piszczałką zamkniętą. Przerabiając  klarnet basowy – Adolf Sax niechcący zrobił saksofon. Miało to miejsce około 1840 roku. Pierwowzorem był saksofon barytonowy, ale następnie Sax zbudował siedem podwójnych jego odmian. Tworzył je dla orkiestr dętych w stroju B i Es, natomiast do składów instrumentów symfonicznych były to instrumenty w stroju C i F. W latach dwudziestych ubiegłego stulecia powoli wykruszały się instrumenty w stroju C i F – w tzw. strojach symfonicznych, chociaż jeszcze Maurice Ravel w swoim Bolero przewidział sopranino w stroju F.  Obecnie tę partie gra się na saksofonie sopranowym. Kilkanaście lat temu „dobudowano” ósmą odmianę saksofonu – saksofon soprillo o długości 33 centymetrów. Jeśli chodzi o kształt – to najczęściej widzimy saksofony w kształcie odwróconej dwójki, czy jak niektórzy mówią - konewki, zaś trzy małe odmiany – sopran, sopranino i soprillo, ze względu na wielkość mają kształt prosty. Reasumując, dzisiejsze saksofony mają różne wielkości, kształty i odmienne jest także ich brzmienie.

Z. S. : Pewnie też różne są ceny saksofonów i to już zależy od ich jakości.

J. S. : Z instrumentami jest jak z samochodami. Każdy znajdzie coś dla siebie w zależności od tego co potrzebuje. Często popełnianym błędem przez rodziców dzieci rozpoczynających naukę jest kupowanie młodym adeptom sztuki instrumentów z najwyższej półki. Owszem, są to bardzo dobre instrumenty, ale to co robimy dobrze – to instrument nam odda z nawiązką, niestety każdy błąd jest także wyeksponowany dziesięciokrotnie. Jeśli ktoś się uczy grać, powinien posiadać instrument szkolny, a dopiero po zdobyciu odpowiednich umiejętności można zamienić go na lepszy. Uważam, że ten najlepszy saksofon powinien być trzecim, czasem nawet dopiero czwartym instrumentem. 

Z. S. : Czy słucha Pan muzyki, a jeżeli tak – to jakiej?

J. S. : Może zaskoczę Panią i wielu czytelników, ponieważ słucham nie tylko saksofonu i muzyki z udziałem saksofonu. Ten rodzaj stanowi niewielki procent, natomiast pozostała część to muzyka symfoniczna i kameralna. Słucham Strawińskiego, Prokofiewa, Szostakowicza, Bartoka, czy  Glass’a, Reicha, Stockhausena, ale także Bacha, Schumanna i Berlioza. Z racji tego, że moja córka jest fascynatką muzyki Chopina, ostatnio sięgam również po jego utwory. Moje zainteresowania dotyczą także twórczości Ciechowskiego, Nalepy jak również legendarnego Led Zeppelin. Mówię chaotycznie, bo dzielę muzykę jedynie na dobrą i złą.

Z. S. : Muzyka towarzyszy Panu zawsze – w pracy i w wolnych chwilach.

J. S. : Najpiękniejszą muzyką jest cisza, którą również uwielbiam.

 Z Jarosławem Seredą rozmawiała Zofia Stopińska 25 kwietnia 2017 roku.

Subskrybuj to źródło RSS