Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Young Arts Festival 2021

Od 26 do 29 sierpnia po raz szósty w Krośnie odbędzie się muzyczny crossover – Young Arts Festival. W tym roku muzycznymi gwiazdami będą: Jan Garbarek Group, Miuosh i Jakub Józef Orliński w towarzystwie orkiestry Il Giardino d’Amore. Young Arts Festival 2021 bilety już w sprzedaży.

Szóstą edycję Young Arts Festival otworzy w czwartek 26 sierpnia gwiazda światowego jazzu, norweski saksofonista Jan Garbarek, któremu będzie towarzyszył międzynarodowy zespół w składzie: Rainer Brüninghaus (fortepian), Yuri Daniel (bas) i Trilok Gurtu (perkusja). Publiczność w Krośnie będzie miała wyjątkową okazję usłyszeć z bliska niepowtarzalne brzmienie saksofonu Garbarka – swoistej muzycznej marki, która posiada rzesze fanów na całym świecie. W programie koncertu znajdzie się kilkanaście utworów z różnych okresów bogatej twórczości Garbarka.

W piątek 27 sierpnia w Krośnie zabrzmi hip-hop w najlepszym wykonaniu. Miuosh – śląski raper i producent muzyczny - od kilku lat poszukuje różnych brzmień, a zamiłowanie do międzygatunkowych kolaboracji stało się jego znakiem rozpoznawczym. W tym roku Miuosh obchodzi 20-lecie pracy artystycznej, a podczas Young Arts Festival zaprezentuje program „XX Tour” będący swoistym podsumowaniem jego twórczości. Usłyszymy muzykę, która balansuje na styku różnych gatunków, stylów. Słuchacze festiwalowi odnajdą tu wiele brzmień elektronicznych, zgrabne muzyczne połączenia, które są dowodem na to, że można z dobrym skutkiem pokonywać artystyczno-estetyczne bariery.

Niedziela 29 sierpnia to gratka dla wielbicieli muzyki dawnej - festiwal zamknie koncert światowej sławy kontratenora Jakuba Józefa Orlińskiego oraz skrzypka barokowego - Stefana Plewniaka. Soliści wystąpią wraz z orkiestrą muzyki dawnej Il Giardino d’Amore, a w programie znajdzie się muzyka Hendla i Vivaldiego zaprezentowane w formule bitwy na głos i instrument, która – jak zapewniają obaj artyści - przeniesie słuchaczy do mitycznego świata pełnego zaklęć, magii, bitew i romansów, prawdziwie i głęboko przemawiając do ich emocji.

Bardzo cieszę się, że w tym roku, mimo trudnej sytuacji pandemicznej, udało nam się zaprosić na festiwal do Krosna muzyków koncertujących na największych i najważniejszych scenach muzycznych świata. Teraz zapraszamy słuchaczy – bądźcie z nami, przyjeżdżajcie do Krosna z najdalszych zakątków Polski. Gwarantujemy wspaniałe doznania muzyczne, koncertową bliskość wybitnych artystów oraz – co dziś szczególnie ważne - bezpieczeństwo, bo na Young Arts Festival będziemy przestrzegać wytycznych sanitarnych – zapewnia Bartłomiej Tełewiak, dyrektor artystyczny festiwalu.

O Young Arts Festival

Young Arts Festival to muzyczny crossover, który szuka nietypowych muzycznych połączeń, pozwala na odważne interpretacje, jest miejscem przenikania się brzmień klasycznych, jazzowych i nowych brzmień. Festiwal odbywa się Krośnie, do którego od sześciu lat na zaproszenie Fundacji Young Arts przyjeżdżają największe gwiazdy różnych gatunków muzycznych.

Od początku istnienia festiwalu stawiamy na różnorodność stylistyczną, jednak w tym roku Young Arts będzie szczególnie urozmaicony. Pod koniec sierpnia na scenie naszego festiwalu spotkają się jazzowy wirtuoz saksofonu, raper oraz kontratenor, którego domeną jest muzyka dawna. To brzmienia pozornie dalekie, ale przybliżanie ich do siebie oraz przybliżanie ich krośnieńskiej publiczności to istota misji Young Arts – mówi Bartłomiej Tełewiak.

Partnerem strategicznym wydarzenia jest Krosno Miasto Szkła (festiwal zrealizowano przy pomocy finansowej Miasta Krosna).

Young Arts Festival 2021 dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego, w ramach programu „Muzyka", realizowanego przez Narodowy Instytut Muzyki i Tańca.

Mecenasi wydarzenia to: firma Splast, Nowy Styl, Glob Cars Service - Ford Krosno, Drukarnia Hedom, Restauracja Posmakuj, Apartamenty Krosno, Urząd Marszałkowski Województwa Podkarpackiego. Partnerzy wydarzenia to: Regionalne Centrum Kultur Pogranicza, MOSIR Krosno, Zespół Szkół Muzycznych, Biuro Wystaw Artystycznych, Muzeum Rzemiosła. Obsługę prawną festiwalu zapewnia Grupa Prawnicza.

Patronat medialny nad przedsięwzięciem objęli: RMF Classic, Forbes Polska, Wprost i TVP Rzeszów.

„Mistrz i uczeń” – prof. Leszek Suszycki i Jakub Chachura

          Ponieważ wywiady z cyklu „Mistrz i uczeń” ukazują się ostatnio rzadko i nieregularnie, chcę przypomnieć, że są to spotkania z nauczycielami i ich nadzwyczaj utalentowanymi uczniami. Od początku mojej pracy zawodowej często spotykam się z utalentowaną muzycznie młodzieżą, oklaskuję ich występy podczas różnych koncertów i konkursów, z radością informuję Państwa o ich sukcesach.
          Podczas rozmów często wspominają swoich pierwszych nauczycieli, którym wiele zawdzięczają. Pomyślałam, że trzeba promować utalentowaną młodzież i rozmawiać także z ich nauczycielami, bo przecież pedagog jest współtwórcą sukcesu ucznia.
          Tym razem zapraszam na spotkanie z gitarzystą i pedagogiem dr hab. Leszkiem Suszyckim oraz jego utalentowanym uczniem Jakubem Chachurą.Rozmawiamy w Przemyślu, ponieważ obaj panowie mieszkają w tym mieście. Profesor Leszek Suszycki, oprócz działalności pedagogicznej w Instytucie Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego, jest także nauczycielem gry na gitarze w Zespole Państwowych Szkół Muzycznych im. Artura Malawskiego w Przemyślu, a w tej szkole uczy się Jakub Chachura.

          Czy pan Leszek Suszycki, znany nie tylko na Podkarpaciu gitarzysta i pedagog, pochodzi z rodziny o tradycjach muzycznych?
          Leszek Suszycki: Jestem pierwszym w rodzinie, który zajął się muzyką, ale chyba rozpocząłem dobrą passę, bo mój syn jest też muzykiem i całkiem nieźle mu się wiedzie. Jest koncertmistrzem Orkiestry Filharmonii Poznańskiej i występuje jako solista oraz kameralista. Córka też ukończyła szkołę muzyczną w klasie wiolonczeli. Rozpoczynamy muzyczne tradycje w rodzinie Suszyckich.

          Czy w rodzinie Jakuba Chachury ktoś grał albo śpiewał?
          Jakub Chachura: Muzyka towarzyszyła mi od zawsze. Kiedy byłem małym dzieckiem, często chodziłem na popisy mojego starszego rodzeństwa. Mój brat grał na saksofonie, a siostra na klarnecie. Ponadto brat mojej mamy ukończył szkołę muzyczną w Przemyślu w klasie akordeonu, później akademię muzyczną w Krakowie, a obecnie pracuje w chórze Opery Krakowskiej.

           Z Twojej wypowiedzi wynika, że wszyscy grali lub śpiewali, ale teraz nie wszyscy zajmują się zawodowo muzyką. Kto i kiedy stwierdził, że jesteś utalentowany muzycznie i trzeba ten talent rozwijać?
           J. Ch.: Odkąd pamiętam, chciałem grać na gitarze i wszystkim to powtarzałem. Początkowo uczęszczałem na zajęcia do Młodzieżowego Domu Kultury. Wkrótce nauczyciel poradził rodzicom, że warto by było zapisać mnie do szkoły muzycznej. Będąc uczniem czwartej klasy szkoły podstawowej, rozpocząłem naukę w Państwowej Szkole Muzycznej I stopnia w Przemyślu w klasie gitary pana prof. Leszka Suszyckiego, który stwierdził, że jestem faktycznie zdolny i zaczął mnie kształcić.
            L. S.: Ten nauczyciel, który skierował Kubę do szkoły muzycznej, był kiedyś także moim uczniem, bo to był Janusz Reitmajer.

            Na jakim etapie edukacji aktualnie jesteś?
            J. Ch. W nadchodzącym roku szkolnym rozpocznę naukę w drugiej klasie Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej II stopnia w Przemyślu. Będzie to mój piąty rok edukacji muzycznej.

            Zamierzasz zostać zawodowym muzykiem?
            J. Ch.: Tak, chciałbym moją przyszłość związać z gitarą. Postanowiłem skończyć średnią szkołę muzyczną i jak mi się uda dostać na studia do akademii muzycznej, to będę kontynuował naukę w klasie gitary klasycznej. Chciałbym zostać takim nauczycielem jak mój Pan Profesor. Moim największym marzeniem jest także zagranie Concierto de Aranjuez Joaquina Rodrigo z orkiestrą symfoniczną.

            Pewnie każdego roku trafiają do Pana klasy dzieci, które pragną uczyć się grać na gitarze albo są do tego zachęcane przez rodziców. Jak było w Pana przypadku – sam Pan chciał uczęszczać do szkoły muzycznej i wybrał Pan gitarę, czy była to decyzja podjęta w większym gronie?
            L. S.: Zacząłem tak jak wszyscy. Początkowo akompaniowałem na gitarze i śpiewałem piosenki z młodymi ludźmi. Tak było do siedemnastego roku życia. Dopiero w trzeciej klasie szkoły średniej koleżanka powiedziała mi, że jej kuzyn będzie uczył gry na gitarze klasycznej w szkole muzycznej. To był pan Antoni Pilch i zostałem jego uczniem. Robiłem postępy i tak się szczęśliwie złożyło, że po pięciu latach nauki w Państwowej Szkole Muzycznej II stopnia w Przemyślu zostałem przyjęty na studia w Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie w klasie gitary prof. Marcina Zalewskiego. Od ukończenia studiów minęło już 40 lat, natomiast już 41 lat pracuję w Szkole Muzycznej w Przemyślu.

            Kto z rodziny wspierał Pana najbardziej, cieszył się nawet z najmniejszego sukcesu, przychodził na popisy klasowe i koncerty?
            L. S.: Ja miałem kilkanaście lat i byłem już samodzielny, uczęszczałem także do innych szkół - najpierw ukończyłem szkołę zawodową, później technikum. W szkole muzycznej uczyłem się równolegle, ale na moje występy najczęściej przychodziła mama, ale tato też się interesował moimi postępami w szkole muzycznej.
Podobnie jak Jakuba rodzice, którzy bardzo go wspierają, ale jego tato też jest muzykiem, bo gra na saksofonie i często pracuje z Kubą w domu.

            Jak wyglądały pierwsze lata Pana zawodowej pracy?
            L. S: Rozpocząłem pracę będąc jeszcze studentem Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Ale na ostatnim roku miałem już tylko lekcje gry na gitarze i dlatego mogłem rozpocząć pracę w rodzinnym Przemyślu, a na lekcje gitary jeździłem na uczelnię.
            Od razu także trafił do mojej klasy bardzo dobry uczeń Krzysztof Oczkowski, który po ukończeniu nauki w Państwowej Szkole Muzycznej w Przemyślu, rozpoczął studia w Akademii Muzycznej w Krakowie, ale jednocześnie rozpoczął już działalność artystyczną w zespole towarzyszącym Ewie Demarczyk. Po pewnym okresie zajął się wyłącznie pracą w zespole, brał udział w licznych zagranicznych koncertach. Obecnie jest cenionym muzykiem, gra na gitarze i mandolinie.

            Nawet najbardziej utalentowany muzyk musi regularnie ćwiczyć. Ciekawa jestem, jak długo i o jakiej porze dnia ćwiczy Jakub Chachura?
            J. Ch.: Uważam, że sam talent nie wystarczy i trzeba dużo pracy włożyć, aby być dobrym muzykiem. Nie skupiam się nigdy na długim ćwiczeniu, a stawiam na efektywność. Staram się ćwiczyć regularnie i to pozwala mi się rozwijać. W czasie roku szkolnego gram wieczorami, a w czasie wakacji i w weekendy staram się zawsze grać rano i wieczorem.

            Czy robisz sobie czasem wakacje od gitary?
            J. Ch.: Muzyk nie ma wakacji od instrumentu, ponieważ jak przestanie ćwiczyć, to nie robi postępów, tylko się cofa. Odkąd rozpocząłem naukę w szkole muzycznej, nie rozstaję się z gitarą nawet w czasie wakacji, ale nie traktuję tego jako obowiązku. Gra na gitarze sprawia mi przyjemność.

            Czy prof. Leszek Suszycki jest Twoim jedynym pedagogiem, czy miałeś już okazję uczestniczyć w warsztatach i kursach, aby pracować pod kierunkiem innych pedagogów?
            J.Ch.: To jest mój pierwszy i jedyny nauczyciel. Gram na gitarze dopiero 5 lat i nie miałem okazji pracować z wieloma pedagogami. W tym roku uczestniczyłem w warsztatach gitarowych w Lanckoronie. Miałem lekcje z wykładowcami z akademii muzycznych z Katowic i Krakowa, a byli to pan Marek Nosal i pan Michał Nagy. W planie mam jeszcze wyjazd do Krzeszowic, ale chcę podkreślić, że najwięcej zawdzięczam lekcjom z panem Leszkiem Suszyckim, który jest świetnym nauczycielem z wieloletnim doświadczeniem.

            Panie Profesorze, co to znaczy być dobrym nauczycielem gry na instrumencie? Każdy uczeń jest inny i z każdym trzeba inaczej pracować.
            L.S.: To prawda. Ja myślę, że wszystko zależy od nastawienia do uczenia. Staram się znaleźć właściwą metodę pracy z każdym uczniem. Niezwykle ważna jest kwestia motywacji w ćwiczeniu na instrumencie. Jeżeli uczeń jest wyjątkowo zdolny, to angażuję się jeszcze bardziej, szukam sposobu na to, żeby mu we wszystkim doradzić, pomóc, a jak widzę postępy, to mobilizuje mnie dodatkowo do pracy.
Z mniej zdolnymi pracuje się inaczej. Jeśli nie ćwiczą pilnie, to motywacji starcza na parę godzin, bo postępów nie widać.

            Myślę, że trudno jest przygotować nawet zdolnych uczniów w czasie, który jest przewidziany na lekcje.
            L. S.: Pewnie tak, ale na przykład Jakub przygotowuje się sam, bo dużo pracuje. Ostatnio bardzo dużo pracowaliśmy przez Internet i udało nam się zrobić wiele. Z innymi zdolnymi uczniami także.
Prowadząc lekcje zdalnie, słucham ich gry i później uczniowie otrzymują uwagi, co należy jeszcze poprawić. Kuba realizował je zwykle w stu procentach.
            Cieszę się, że udało nam się też w tym okresie dobrze pracować z zespołem, który także został nagrodzony podczas makroregionalnych przesłuchań (dostali 24 na 25 możliwych punktów). Uważam, że to jest bardzo dobry wynik, bo pracowaliśmy tylko zdalnie. Przed samym występem konkursowym mieliśmy jedynie dwie próby razem. Sukces zawdzięczmy tylko dużemu zaangażowaniu członków zespołu i ich zdolnościom.

            Oprócz pracy z uczniami, musi Pan także znaleźć czas na ćwiczenie, bo współpracuje Pan z innymi instrumentalistami oraz wokalistami, występuje Pan z koncertami, a także pracuje Pan jeszcze w Instytucie Muzyki UR (gdzie jest Pan Kierownikiem Zakładu Instrumentalistyki), a przecież musi Pan także znaleźć czas dla rodziny. Jak Pan godzi te wszystkie obowiązki?
            L.S.: Muszę się przyznać, że ostatnio z różnych względów gram mniej. Nawet jeszcze w tym roku był taki czas, że grałem dużo i bardzo dobrze się czułem, bo muzyka też nas inspiruje do życia. W czasie pandemii nie było okazji do koncertów, ale dla mnie to nie było najważniejsze. Ja wcale nie muszę często koncertować. Ja potrzebuję grać, aby się rozwijać. Jeśli na przykład po trzech godzinach ćwiczenia zauważam postępy, to sprawia mi to ogromną przyjemność.W moim przypadku nie muszę pokazywać innym swoich umiejętności, bo uważam, że muzyka jest także dla nas samych.
            Pytała pani o moją pracę w Instytucie Muzyki, na którą także muszę znaleźć czas, tym bardziej, że od kilku lat prowadzimy także Instrumentalistykę w specjalnościach: gitara, organy, fortepian i akordeon. Prowadzę gitarę i mam świetnych studentów, którzy bardzo poważnie podchodzą do swego muzycznego rozwoju. Jeden z moich absolwentów studiów licencjackich kontynuował naukę gry na gitarze w Akademii Muzycznej w Katowicach i po ukończeniu studiów magisterskich wrócił na Podkarpacie i świetnie sobie radzi, koncertuje, a także bardzo dobrze uczy i chwalą go zarówno uczniowie, jak i rodzice.

prof. Leszek Suszycji i Jakub Chachura Konkurs Jakuba I nagroda

                                                                                                      Jakub Chachura, laureat nagrody I stopnia i prof Leszek Suszycki - po zakończeniu VI Leżajskiego Konkursu Kultury Muzycznej, fot. Antoni Chachura

             Jakubie, jesteś laureatem wielu konkursów muzycznych. Pamiętasz swój pierwszy konkurs? Proszę, opowiedz także o dotychczasowych konkursach, bo było ich sporo.
             J.Ch.: Oczywiście, że pamiętam swój pierwszy konkurs „Spotkania Młodych Gitarzystów w Pruchniku”. To było w 2018 roku, w pierwszym roku mojej muzycznej edukacji. Był wtedy ze mną mój Profesor i pamiętam, jak cieszyliśmy się z pierwszej nagrody, która dała mi impuls do solidnego ćwiczenia przez całe wakacje, aby nadrobić stracone trzy lata, ponieważ w następnym roku rozpocząłem już naukę w Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej I stopnia w piątej klasie.
W kolejnym roku szkolnym wystartowałem z powodzeniem w Ogólnopolskim Festiwalu „Gitara na Kresach” w Chełmie. Po tym konkursie uwierzyłem w siebie i przekonałem się, że rzetelna praca daje efekty.
Później, w następnych latach, były kolejne konkursy:
VI Leżajski Konkurs Kultury Muzycznej (nagroda I stopnia);
XX Jubileuszowy Sokołowski Konkurs Kultury Muzycznej (I miejsce);
Zimowy Przegląd Gitarowy w Bobowej (nagroda I stopnia);
Internetowy Ogólnopolski Konkurs Gitarowy „Mistrz Samodzielnej Pracy”( II miejsce);
International Music Competition w Belgradzie (I nagroda);
Międzynarodowy Konkurs w ramach VI Warsaw Fingerstyle Festival (wyróżnienie);
Ogólnopolski Wiosenny Konkurs Gitarowy w Lublinie (II miejsce);
XVII Internetional Classical Guitar Competition „Enrico Mercatali” w Gorizi we Włoszech (II miejsce);
II Radomski Zlot Gitarowy (II miejsce);
II Międzynarodowy Konkurs Gitarowy w Katowicach (I miejsce);
IX Ogólnopolski Konkurs Gitarowy „Gitara Viva” w Kielcach pod patronatem CEA (II miejsce);
XIV Ogólnopolski Festiwal Muzyki Dawnej w Leżajsku (II miejsce);
oraz ostatni w tym roku, z którego cieszę się najbardziej – Altamira International Virtual Guitar Competition 2021 w Stanach Zjednoczonych (II miejsce).
Muszę podkreślić, że wszystkie osiągnięcia zawdzięczam mojemu nauczycielowi.

            Konkurs w Stanach Zjednoczonych odbył się online?
            J. Ch.: Tak, miał on formę online. Zgodnie z regulaminem konkurs był dwuetapowy, najpierw eliminacje, a następnie runda finałowa, do której zakwalifikowało się 20 uczestników z całego świata. To był jedyny konkurs, do którego musiałem przygotować oraz przesłać dwa nagrania. Taka forma prezentacji wymaga dużo więcej pracy oraz czasu na jej przygotowanie. Powiedziałbym, że konkursy online są o wiele trudniejsze aniżeli występy przed publicznością na żywo.

            Czy przygotowując się do konkursu i później podczas występu myślisz o nagrodzie? Z pewnością miło jest, jak jurorzy zauważą Cię i przyznają nagrodę.
            J.Ch.: Nagroda w konkursie nigdy nie była moim celem. Do każdego konkursu podchodzę z wielką pokorą, a przygotowania i udział w konkursach traktuję jako zachętę do solidnej pracy, bo tylko taka daje pożądane efekty. Wygrana w konkursie daje ogromną satysfakcję i właśnie dla niej warto pracować, ale największa nagrodą jest dla mnie radość mojego nauczyciela Pana Leszka Suszyckiego.
W tym miejscu chciałbym gorąco podziękować mojemu Profesorowi za cierpliwość i za zaangażowanie, za wszystkie godziny spędzone przed komputerem, za analizowanie nagrań oraz udzielanie wskazówek.

            Czego można się nauczyć uczestnicząc w konkursach – lub mówiąc inaczej – co dają konkursy?
            J. Ch.: Konkursy muzyczne dają możliwość zaprezentowania się przed jurorami. Ogromną radość daje mi granie utworów dla kogoś. W szkole gram dla nauczyciela, w domu dla rodziców, zaś konkurs poszerza grono moich odbiorców. Tak było w przypadku wspomnianego udziału w Altamira International Virtual Guitar Competition. Wystartowałem w nim z nadzieją, że światowej klasy gitarzysta David Russell, który był w jury, wysłucha mojej prezentacji.
Konkursy organizowane na żywo to przede wszystkim spotkania z ciekawymi ludźmi, pełnymi pasji, doświadczonymi gitarzystami, a także z uczestnikami i ich rodzicami. To daje możliwość nawiązania przyjaźni na całe życie.
W czasie izolacji konkursy pomogły mi w rozwoju. Nie mogłem przecież zawrócić z obranej drogi. Udział w konkursach dopingował mnie do pracy. Brak występów na żywo powodował, że traciłem cel i sens tego, co robię. Dzięki nagraniom zdobyłem nowe doświadczenia i wiele się nauczyłem.

            Czy lubisz muzykę kameralną i czy masz także na tym polu doświadczenia?
            J. Ch.: Tak, lubię muzykę kameralną, gram w kwartecie gitarowym z moimi przyjaciółmi. W ostatnim roku nie mieliśmy okazji często się spotykać, ale nasz Profesor nie poddawał się i prowadził zajęcia przez Internet. Było to niesamowicie trudne, lecz okazało się, że jak się bardzo chce, to nie ma rzeczy niemożliwych do wykonania. Jak już Profesor wspomniał, po dwóch próbach na żywo nagraliśmy prezentację i zgłosiliśmy do udziału w Festiwalu Muzyki Dawnej w Leżajsku w kategorii zespołów kameralnych. Wyróżnienie w tym konkursie było dla nas wszystkich nagrodą za trud i poświęcenie.
             L. S.: Mamy dwie godziny zajęć z zespołem i trzeba było je tak prowadzić, żeby każdy był skoncentrowany i robił to, co do niego należy. Nie mogliśmy, niestety, grać razem, bo Internet nie działa błyskawicznie i nie można z różnych miejsc grać jednocześnie. Zajęcia polegały na tym, że każdy miał obowiązek siedzieć i słuchać pierwszej gitary, później wszyscy mieli obowiązek słuchać drugiej i kolejnych gitar, na tej zasadzie pracowaliśmy. Przez cały czas wszyscy byli skoncentrowani nad całością. Dlatego po dwóch próbach byliśmy gotowi do nagrania.

             Laureaci konkursów zapraszani są często na występy w swoim środowisku, ale w czasie pandemii nie organizowało się koncertów dla publiczności.
             J.Ch.: Tak, to prawda, dlatego tak wielką radość sprawił mi występ na Zamku Kazimierzowskim w Przemyślu. Koncert odbył się na zakończenie roku szkolnego i był to pierwszy mój występ po dłuższej przerwie.
             L. S.: Dużo nagrań Kuby mogą Państwo znaleźć w Internecie. Jest to wprawdzie substytut muzykowania i koncertowania na żywo, ale posłuchać warto. Utwory w wykonaniu Kuby nagrywa tato i zamieszczane są na kanale YouTube.

             Czy masz jakieś pozamuzyczne zainteresowania? Znajdujesz czas na ich rozwijanie?
             J. Ch.: Kocham muzykę, ale jak wszyscy chłopcy w moim wieku lubię grać w piłkę, jeździć na rowerze, grać w ping-ponga. Czasem z Tatą chodzę na ryby i na grzyby. To wszystko robię w ramach relaksu, ale gitara zawsze jest na pierwszym miejscu.

Jakub Chachura Zdjęcie Pana Wojciecha Ćwiękały

                                                                                     Jakub Chachura na rynku w Lanckoronie w trakcie koncertu finałowego XIV Międzynarodowych Warsztatów Gitarowych (24.07.21021r.), fot. Wojciech Ćwiękała

              Panie Profesorze, jak często spotyka Pan tak utalentowanych, i trzeba dodać, pilnych uczniów jak Jakub Chachura.
              L. S.: Jak już wspomniałem, mam ponad 40-letni staż pracy i w tym czasie uczyłem kilkanaście osób wyjątkowo zdolnych. Kuba jest chłopcem „w czepku urodzonym”, bo oprócz tego, że pracuje i pięknie się rozwija, to jeszcze ma niesamowite szczęście do konkursów. Najczęściej jego nazwisko pojawia się na pierwszym lub drugim miejscu. Ostatnio w Stanach Zjednoczonych otrzymał II miejsce, a to jest naprawdę bardzo ważny konkurs. Młodzi gitarzyści z całego świata w nim uczestniczą. W grupie, w której startował Kuba, nagrania oceniało dziesięciu jurorów (sławnych gitarzystów z całego świata) i on otrzymał II miejsce.
Podobnie było w czasie konkursu „Enrico Mercatali” we Włoszech. Doszedł do tak wysokiego poziomu w krótkim czasie i już może konkurować.
Ważne jest jeszcze coś innego – Kuba ma coś w sobie, co wzbudza zainteresowanie jurorów. Na pewno jest to świetna technika, ale też muzykalność i charyzma.

              Jestem przekonana, że dobre efekty współpracy są możliwe jedynie wówczas, kiedy nauczyciel i uczeń dobrze się rozumieją oraz łączy ich nić artystycznej przyjaźni.
              L. S.: To jest bardzo ważne. Kuba ma taki charakter, który nakazuje mu najpierw słuchać. Jak zwracam mu na coś uwagę, to natychmiast to realizuje. Zdarza się oczywiście, że później, podczas interpretacji ponosi go fantazja i gra nieco inaczej. Będąc nauczycielem staram się wyzwolić w uczniu jego indywidualność, bo musi mieć on własny pogląd na to, co robi. To nie może być mój pogląd, to musi być jego pogląd.
              J. Ch.: Niedawno byłem na warsztatach i zauważyłem, że jeśli z nauczycielem pracuję dłużej, to lepiej się rozumiemy. Z Panem Leszkiem Suszyckim rozumiemy się doskonale i chciałbym jeszcze przez długie lata z Nim pracować.

              Teraz wszystko można znaleźć w Internecie. Czy jak przygotowujesz nowy utwór, to słuchasz nagrań i naśladujesz je, czy też słuchasz i grasz po swojemu?
              J. Ch.: Przede wszystkim konsultuję wszystko z Panem Profesorem. Czasem jak mi się czyjaś interpretacja bardzo podoba, to staram się ją naśladować, ale najczęściej pracuję samodzielnie.
              L. S.: Naśladownictwo nie jest dobre, bo nie pozwala wykonawcy na pokazanie tego, co jest jego atutem. W muzyce liczy się indywidualność. To jest najważniejsze.

Jakub Chachura solo

                                                                                                                                     Jakub Chachura nie rozstaje się z gitarą nawet podczas wakacyji, fot. Antoni Chachura

             Wakacje niedługo się skończą i trzeba będzie powrócić do pracy i do nauki – czy w pierwszym półroczu planujecie udział w jakichś konkursach? Pewnie już masz wybrane utwory, które zagrasz w pierwszym półroczu.
             J. Ch.: Program już wybraliśmy przed wakacjami, ale planów konkursów czy występów jeszcze nie mamy.
             L. S.: Proszę zwrócić uwagę, że w tak krótkim czasie Kuba brał udział w trzynastu konkursach. Myślę, że przyszła pora, aby od tego odpocząć, spokojnie popracować i nabrać do wszystkiego dystansu. Kuba doskonale wie, co ma jeszcze do zrobienia i będziemy chcieli się na tym skupić, ale jak będzie ciekawy konkurs – to kto wie?
Z jednej strony konkurs jest bodźcem do działania, ale z drugiej strony Kuba musi mieć pewność, że jest naprawdę dobry.
Kuba jest młodym człowiekiem i wchodząc w ten świat ma już bardzo bogaty bagaż doświadczeń, który także daje mu dużo pewności.

             Mam nadzieję, że będzie okazja do kolejnych takich spotkań i życzmy sobie, aby zawsze odbywały się one na żywo. Życzę Panom wytrwałości i powodzenia.
             L. S.: Miejmy nadzieję, że wszystko będzie się tak toczyło, jak do tej pory i po udziale Kuby w kolejnych konkursach będę otrzymywał radosne wiadomości o jego sukcesach. Myślę, że rodzice będą nadal tak zainteresowani rozwojem Kuby, jak do tej pory i będą nam pomagać.
Dziękujemy pani bardzo za spotkanie.

                                                                                                                                                                                                                                      Zofia Stopińska

25 lat Bravo Maestro

26-29 sierpnia 2021
Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej – Sala Koncertowa Stodoła

Podwójny jubileusz: 25. rocznica powołania do życia i XV edycja uwielbianego przez melomanów festiwalu, dzięki któremu w ostatnie dni sierpnia Kąśna Dolna staje się stolicą polskiej kameralistyki.

26 sierpnia, godzina 18.00
Wielkie Powroty
Vadim Brodski, Rafał Kwiatkowski i Waldemar Malicki
Trzech nietuzinkowych muzyków, doskonale znanych kąśnieńskiej publiczności zainauguruje tegoroczną jubileuszową edycję festiwalu. Każdy z nich występował w Centrum Paderewskiego wielokrotnie, wpisując się mocno w historię Bravo Maestro i budując jego rangę. Skrzypek Vadim Brodski, wiolonczelista Rafał Kwiatkowski i pianista Waldemar Malicki to mistrzowscy soliści i kameraliści. W programie koncertu nie zabraknie wielkich dzieł kameralnych, z których festiwal słynie od 1996 roku. Artyści zaprezentują się zarówno w znakomitych duetach, jak również wielkim romantycznym finałowym trio.
Słowo o muzyce: Regina Gowarzewska

27 sierpnia, godzina 18.00
Kulka&Kulka
Sentymentalny powrót do 2007 roku, kiedy to w Kąśnej po raz pierwszy w historii wystąpili wspólnie: Maestro Konstanty Andrzej Kulka oraz rozpoczynająca wówczas karierę wokalną Gaba Kulka. Koncert Kulka&Kulka to zderzenie dwóch energii i dwóch niezwykłych artystycznych światów – klasyki oraz alternatywnego popu. Na kąśnieńskiej estradzie tego wieczoru zagoszczą także: Grzegorz Skrobiński – fortepian, Wojciech Traczyk – bass, kontrabas oraz Robert Rasz – perkusja.
Konstanty Andrzej Kullka – nestor polskiej wiolinistyki, profesor Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie. W 1971 roku ukończył Wyższą Szkołę Muzyczną w Gdańsku, uzyskując dyplom z wynikiem bardzo dobrym i najwyższym wyróżnieniem. W roku 1964, jeszcze jako uczeń liceum, otrzymał dyplom z wyróżnieniem specjalnym w Międzynarodowym Konkursie im. Niccolò Paganiniego w Genui. Dwa lata później zajął I miejsce w Międzynarodowym Konkursie Muzycznym Radiofonii Niemieckich w Monachium. Koncertuje na całym świecie. Grał z takimi orkiestrami, jak Filharmonia Berlińska, Chicago Symphony, Minneapolis, London Symphony, Konzertgebau Amsterdam czy English Chamber. Występuje na prestiżowych festiwalach muzycznych – w Lucernie, Bordeaux, Berlinie, Brighton, Pradze, Barcelonie, Flandrii czy Warszawie.
Gaba Kulka – oficjalnie karierę muzyczną rozpoczęła w 2006 roku od samodzielnie nagranej i wydanej własnym sumptem płyty „Out”. Przełomem był wydany trzy lata później „Hat, Rabbit”, który przyniósł wokalistce Mateusza – nagrodę radiowej Trójki, nominację do Paszportu Polityki, złotą płytę, doskonałe recenzje oraz Fryderyka w kategorii „Wokalistka roku”.
Słowo o muzyce: Regina Gowarzewska

28 sierpnia, godzina 18.00
Gaetano Donizetti – „Łucja z Lammermoor”
Opera w wersji koncertowej w wykonaniu solistów, chóru i orkiestry Opery Śląskiej w Bytomiu
Uznawana za najdoskonalszą operę romantyczną, od chwili prapremiery w Neapolu w 1835 roku cieszy się ogromną popularnością. Należące do gatunku opera seria dzieło z librettem Salvatore Cammarano, opartym na powieści Waltera Scotta „Narzeczona z Lammermoor”, traktuje o tragicznym losie kochanków – Łucji i Edgara. W tej historii splotły się wszystkie wątki, którymi opera posługuje się od ponad czterystu lat: miłość, podstęp, zdrada, szaleństwo i śmierć, i które oddane zostały doskonale przez piękną, przepełnioną dramatyzmem muzykę Gaetano Donizettiego. „Łucję z Lammermoor” w wersji koncertowej w Kąśnej Dolnej wykonają: Gabriela Gołaszewska, Anna Borucka, Stanislav Kuflyuk, Zbigniew Wunsch, Adam Sobierajski, Maciej Komandera oraz chór i orkiestra Opery Śląskiej w Bytomiu pod dyrekcją Francka Chastrusse'a.
Słowo o muzyce: Sławomir Pietras

29 sierpnia, godzina 17.00
Maraton Muzyczny
Koncert „stary” jak Bravo Maestro, czyli tradycyjne festiwalowe grande finale. Uczta dla ucha, podczas której melomanom serwowane są najwybitniejsze dzieła kameralne w kunsztownym wykonaniu wirtuozów muzycznego smaku. W tegorocznej edycji Maratonu udział wezmą jak zwykle znakomici polscy soliści i kameraliści: Katarzyna Duda – skrzypce, Janusz Wawrowski – skrzypce, Michał Zaborski – altówka, Tomasz Strahl – wiolonczela, Klaudiusz Baran – akordeon oraz Robert Morawski – fortepian. Na scenie pojawi się również Wioletta Liber – sopran, laureatka tegorocznego Konkursu o Nagrodę im. Anny Knapik.
Program będzie swoistą ewokacją programu pierwszego Maratonu z 1996 roku. Nie zabraknie zatem dzieł Fryderyka Chopina, Henryka Wieniawskiego, Jana Sebastiana Bacha, Siergieja Rachmaninowa czy Astora Piazzolli. Całość zwieńczy jak zawsze brawurowy „Czardasz” Vittorio Montiego.
Słowo o muzyce: Regina Gowarzewska

25 lat Bravo Maestro

26-29 sierpnia 2021
Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej – Sala Koncertowa Stodoła

Podwójny jubileusz: 25. rocznica powołania do życia i XV edycja uwielbianego przez melomanów festiwalu, dzięki któremu w ostatnie dni sierpnia Kąśna Dolna staje się stolicą polskiej kameralistyki.

26 sierpnia, godzina 18.00
Wielkie Powroty
Vadim Brodski, Rafał Kwiatkowski i Waldemar Malicki
Trzech nietuzinkowych muzyków, doskonale znanych kąśnieńskiej publiczności zainauguruje tegoroczną jubileuszową edycję festiwalu. Każdy z nich występował w Centrum Paderewskiego wielokrotnie, wpisując się mocno w historię Bravo Maestro i budując jego rangę. Skrzypek Vadim Brodski, wiolonczelista Rafał Kwiatkowski i pianista Waldemar Malicki to mistrzowscy soliści i kameraliści. W programie koncertu nie zabraknie wielkich dzieł kameralnych, z których festiwal słynie od 1996 roku. Artyści zaprezentują się zarówno w znakomitych duetach, jak również wielkim romantycznym finałowym trio.
Słowo o muzyce: Regina Gowarzewska

27 sierpnia, godzina 18.00
Kulka&Kulka
Sentymentalny powrót do 2007 roku, kiedy to w Kąśnej po raz pierwszy w historii wystąpili wspólnie: Maestro Konstanty Andrzej Kulka oraz rozpoczynająca wówczas karierę wokalną Gaba Kulka. Koncert Kulka&Kulka to zderzenie dwóch energii i dwóch niezwykłych artystycznych światów – klasyki oraz alternatywnego popu. Na kąśnieńskiej estradzie tego wieczoru zagoszczą także: Grzegorz Skrobiński – fortepian, Wojciech Traczyk – bass, kontrabas oraz Robert Rasz – perkusja.
Konstanty Andrzej Kullka – nestor polskiej wiolinistyki, profesor Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie. W 1971 roku ukończył Wyższą Szkołę Muzyczną w Gdańsku, uzyskując dyplom z wynikiem bardzo dobrym i najwyższym wyróżnieniem. W roku 1964, jeszcze jako uczeń liceum, otrzymał dyplom z wyróżnieniem specjalnym w Międzynarodowym Konkursie im. Niccolò Paganiniego w Genui. Dwa lata później zajął I miejsce w Międzynarodowym Konkursie Muzycznym Radiofonii Niemieckich w Monachium. Koncertuje na całym świecie. Grał z takimi orkiestrami, jak Filharmonia Berlińska, Chicago Symphony, Minneapolis, London Symphony, Konzertgebau Amsterdam czy English Chamber. Występuje na prestiżowych festiwalach muzycznych – w Lucernie, Bordeaux, Berlinie, Brighton, Pradze, Barcelonie, Flandrii czy Warszawie.
Gaba Kulka – oficjalnie karierę muzyczną rozpoczęła w 2006 roku od samodzielnie nagranej i wydanej własnym sumptem płyty „Out”. Przełomem był wydany trzy lata później „Hat, Rabbit”, który przyniósł wokalistce Mateusza – nagrodę radiowej Trójki, nominację do Paszportu Polityki, złotą płytę, doskonałe recenzje oraz Fryderyka w kategorii „Wokalistka roku”.
Słowo o muzyce: Regina Gowarzewska

28 sierpnia, godzina 18.00
Gaetano Donizetti – „Łucja z Lammermoor”
Opera w wersji koncertowej w wykonaniu solistów, chóru i orkiestry Opery Śląskiej w Bytomiu
Uznawana za najdoskonalszą operę romantyczną, od chwili prapremiery w Neapolu w 1835 roku cieszy się ogromną popularnością. Należące do gatunku opera seria dzieło z librettem Salvatore Cammarano, opartym na powieści Waltera Scotta „Narzeczona z Lammermoor”, traktuje o tragicznym losie kochanków – Łucji i Edgara. W tej historii splotły się wszystkie wątki, którymi opera posługuje się od ponad czterystu lat: miłość, podstęp, zdrada, szaleństwo i śmierć, i które oddane zostały doskonale przez piękną, przepełnioną dramatyzmem muzykę Gaetano Donizettiego. „Łucję z Lammermoor” w wersji koncertowej w Kąśnej Dolnej wykonają: Gabriela Gołaszewska, Anna Borucka, Stanislav Kuflyuk, Zbigniew Wunsch, Adam Sobierajski, Maciej Komandera oraz chór i orkiestra Opery Śląskiej w Bytomiu pod dyrekcją Francka Chastrusse'a.
Słowo o muzyce: Sławomir Pietras

29 sierpnia, godzina 17.00
Maraton Muzyczny
Koncert „stary” jak Bravo Maestro, czyli tradycyjne festiwalowe grande finale. Uczta dla ucha, podczas której melomanom serwowane są najwybitniejsze dzieła kameralne w kunsztownym wykonaniu wirtuozów muzycznego smaku. W tegorocznej edycji Maratonu udział wezmą jak zwykle znakomici polscy soliści i kameraliści: Katarzyna Duda – skrzypce, Janusz Wawrowski – skrzypce, Michał Zaborski – altówka, Tomasz Strahl – wiolonczela, Klaudiusz Baran – akordeon oraz Robert Morawski – fortepian. Na scenie pojawi się również Wioletta Liber – sopran, laureatka tegorocznego Konkursu o Nagrodę im. Anny Knapik.
Program będzie swoistą ewokacją programu pierwszego Maratonu z 1996 roku. Nie zabraknie zatem dzieł Fryderyka Chopina, Henryka Wieniawskiego, Jana Sebastiana Bacha, Siergieja Rachmaninowa czy Astora Piazzolli. Całość zwieńczy jak zawsze brawurowy „Czardasz” Vittorio Montiego.
Słowo o muzyce: Regina Gowarzewska

25 lat Bravo Maestro - dyrektor Łukasz Gaj zaprasza

       Z panem Łukaszem Gajem, dyrektorem Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej rozmawiamy 14 sierpnia 2021 roku . Cudownie, że po dłuższej przerwie Dwór w Kąśnej (jedynej zachowanej w świecie posiadłości, w której Ignacy Jan Paderewski mieszkał i tworzył) znowu rozbrzmiewa muzyką. Dzisiaj uczestniczyć będziemy w koncercie finałowym pierwszej edycji Letniej Akademii Doskonałości, której głównym Stowarzyszenie im. Bogdana Paprockiego, a Pan będzie gospodarzem tego wydarzenia. Jestem przekonana, że już od poniedziałku rozpoczniecie ostatnie przygotowania do wyjątkowego wydarzenia jakim jest od lat festiwal „Bravo Maestro”.
       - Rzeczywiście ostatni tydzień to czas letnie Akademii Doskonałości w Centrum Paderewskiego, organizowanej przez Stowarzyszenie im. Bogdana Paprockiego na którego czele stoi pan prezes Adam Zdunikowski, wybitny polski tenor i to z jego inicjatywy, z jego pomysłu zrodziła się ta Akademia, która jest projektem innowacyjnym przeznaczonym dla młodych śpiewaków.
       Od poniedziałku nasze wszystkie siły i myśli skierowane są na Festiwal „Bravo Maestro”. Mija 25 lat od powstania i świętować będziemy piękny jubileusz. Bardzo się cieszę na obecność Vadima Brodskiego, który jest pomysłodawcą tego Festiwalu i nazwy „Bravo Maestro”. Z panią Anią Knapik w 1995 roku postanowili zorganizować pierwsze wydarzenia i ich marzenie się udało się zrealizować w 1996 roku.
Będzie z nami Waldemar Malicki, który również był uczestnikiem pierwszego festiwalu. Bardzo się cieszę, że Wadim Brodski, Waldemar Malicki i Rafał Kwiatkowski otwierają w trio ten Jubileuszowy Festiwal.

        Jubileuszowa edycja trwać będzie cztery dni, bo od 26 do 29 sierpnia. W Centrum Paderewskiego rozbrzmiewać będzie wspaniała muzyka i pewnie może nas Pan zaprosić na znakomite koncerty.
        - Zapraszam na wszystkie, chociaż na dzień dzisiejszy na pierwszy koncert już nie ma biletów z czego również ogromnie się cieszę, bo zawsze jest to dla organizatorów dobra wiadomość, ale wiem, że dla melomanów nie jest to dobra wiadomość. Salę koncertową będziemy mogli zapełnić tylko w 75-ciu procentach.
Serdecznie Państwa zapraszam na trzy pozostałe koncerty.
        27 sierpnia wystąpi maestro Konstanty Andrzej Kulka, wybitny skrzypek i bardzo się cieszymy, że usłyszymy mistrza w naszej sali koncertowej.
Tego samego wieczoru wystąpi Gaba Kulka i będzie to zderzenie dwóch różnych światów, dwóch różnych estetyk, ale znakomitych , wyjątkowych artystów i jestem przekonany, że będzie to bardzo ciekawy wieczór.

        Zaplanował Pan także w jubileuszowej edycji spotkanie z operą.
        - Tak, w sobotę 28 sierpnia zostanie wykonana „Łucja z Lammermoor” Gaetano Donizettiego w wykonaniu Opery Śląskiej – solistów, orkiestry i chóru tego teatru.
Serdecznie zapraszam, bo to jest przepiękna opera przede wszystkim do wysłuchania. Bel canto w najczystszej postaci, piękna, melodyjna, mroczna historia, ale również w wersji koncertowej na tyle ciekawa, że wato do Kąśnej się wybrać.

        Wielu melomanów cieszy się z pewnością na koncert finałowy.
         - 29 sierpnia, na zakończenie mamy tradycyjny „Maraton Muzyczny” w wykonaniu plejady gwiazd i świetnych kameralistów, którzy do Kąśnej zawsze z radością przyjeżdżają. Zapowiedzieli swoją obecność: skrzypkowie Katarzyna Duda i Janusz Wawrowski, altowiolista Michał Zaborski, wiolonczelista Tomasz Strahl, akordeonista Klaudiusz Baran oraz pianista Robert Morawski. Na scenie pojawi się również Wioletta Liber – sopran, laureatka tegorocznego Konkursu o Nagrodę im. Anny Knapik.
Będziemy próbować odtworzyć program z 1996 roku, z pierwszego Maratonu Muzycznego. Myślę, że to będzie bardzo ciekawe.

        Proszę sobie wyobrazić, że byliśmy na tym pierwszym festiwalu i będzie można sobie ten koncert przypomnieć. Spróbuję nawet znaleźć zdjęcia, a na jednym z nich nasza nastoletnia wówczas córka trzyma słup z tablicą informacyjną Kąśna Dolna, na której ktoś czerwoną farbą napisał „koniec świata”.
        - Teraz możemy powiedzieć, zgodnie z prawdą, że w Kąśnej Dolnej wszystko się zaczyna. Bardzo się cieszę, że festiwal „Bravo Maestro” tak się rozrasta i na stałe wpisał się w mapę wydarzeń artystycznych naszego kraju, ale na to pracowało wiele osób przez 25 lat.

        Ja także się cieszę, że będziemy mieli okazję spotkać się i wysłuchać wspaniałych koncertów.
        - Zapraszam serdecznie.

                                                                                                                                                                                                                   Zofia Stopińska

 

25 lat Bravo Maestro plakat

Koncert muzyki klasycznej w Jasielskim Domu Kultury

„Dialog muzyczny”, to tytuł koncertu muzyki klasycznej, który odbędzie się 26 sierpnia o godz. 19.00 w Jasielskim Domu Kultury.

Wstęp tylko z zaproszeniem, które można odebrać w sekretariacie JDK.

Podczas koncertu usłyszymy m.in. utwory: Alessandra Marcellego, Georga Philippa Telemanna, Jana Sebastiana Bacha, Johanna Pachelbela oraz Antonia Vivaldiego.

Wykonawcy: Maciej Wulw (skrzypce), Paweł Pietruszka (klarnet), Paweł Chłopek (organy).

(JDK)

Na szlaku kompozytorów Polskich: MARKOWICZ/KARŁOWICZ

25 sierpnia 2021r. (środa) o godzinie 19:00 w Filharmonii Podkarpackiej odbędzie się koncert w ramach projektu orkiestry Polish Art Philharmonic oraz Myślenickiego Ośrodka Kultury

- „Na szlaku kompozytorów Polskich: MARKOWICZ/KARŁOWICZ”.

Wystąpią:

Polish Art Philharmonic

Michael Maciaszczyk – dyrygent

Marcin Markowicz – skrzypce

W programie:
M. Karłowicz - Serenada op. 2 na orkiestrę smyczkową
M. Markowicz - Koncert na skrzypce i orkiestrę smyczkową

Bilety w cenie 15zł do nabycia online lub w dniu koncertu w Kasie Biletowej Filharmonii.

Letnia Akademia Doskonałości im. Bogdana Paprockiego

         Od 9 do 15 sierpnia 2021 roku w Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej odbyła się pierwsza edycja Letniej Akademii Doskonałości, czyli nowatorski projekt kompleksowych wokalnych kursów mistrzowskich, wzbogaconych o zajęcia z ruchu scenicznego, elementów charakteryzacji i stylizacji.
Uczestnikami byli studenci i absolwenci Wydziałów Wokalno-Aktorskich polskich uczelni muzycznych, którzy dyplom ukończenia studiów otrzymali nie wcześniej niż w 2017 roku.
         Wykładowcami byli: dr hab. Iwona Hossa – sopran, dr Ewa Wolak – kontralt, Mariusz Kwiecień – baryton i prof. dr hab. Adam Zdunikowski – tenor.
Zajęcia z ruchu scenicznego prowadził Emil Wesołowski, tancerz, choreograf i pedagog.
Zajęcia z charakteryzacji prowadził Darek Kubiak, szef pracowni charakteryzacji Teatru Wielkiego w Poznaniu.
Zajęcia ze stylizacji scenicznej prowadziła Joanna Klimas, psycholog, projektantka mody, twórczyni marki „Joanna Klimas”.

          Byłam w Kąśnej Dolnej 14 sierpnia, bo też wtedy wieczorem odbył się bardzo różnorodny, ciekawy i piękny koncert, podczas którego wystąpili uczestnicy Letniej Akademii Doskonałości.
Przed południem odbywały się jeszcze zajęcia, niektórzy uczestnicy przygotowywali się do koncertu, wykonując różne ćwiczenia techniczne, inni śpiewali z towarzyszeniem pianistów, a część z nich odpoczywała spacerując po cudownym parku przy pięknej pogodzie.
Jestem przekonana, że najlepiej o tym wyjątkowym wydarzeniu opowiedzą organizatorzy i mistrzowie, z którymi rozmawiałam przed koncertem oraz uczestnicy, którzy wypowiadali się po koncercie.

         Pierwszą osobą, którą tego dnia spotkałam, był pan Łukasz Gaj, dyrektor Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej oraz gospodarz wieczornego koncertu, który tak powiedział o mijającym tygodniu:

„Ostatni tydzień, to tydzień Letniej Akademii Doskonałości, organizowanej w Centrum Paderewskiego przez Stowarzyszenie im. Bogdana Paprockiego, na którego czele stoi pan Adam Zdunikowski, znakomity, wybitny polski tenor, i to z jego inicjatywy, i z jego pomysłu zrodziła się ta Akademia, która jest projektem innowacyjnym ze względu na specjalizacje, które na tym kursie mogłem zobaczyć.
Zajęcia prowadzili nie tylko wybitni śpiewacy - mistrzowie sceny operowej, ale także znakomici specjaliści z zakresu ruchu scenicznego, charakteryzacji, code dressingu, czyli wszystko, co dla śpiewaka operowego jest bardzo ważne. Młodzi śpiewacy muszą to wszystko opanować, żeby osiągnąć sukces. Bardzo mnie to cieszy, że po pandemii, po tym smutnym czasie dla wszystkich instytucji kultury, artystów i melomanów, także w Kąśnej Dolnej rozbrzmiewa muzyka”.

Łukasz Gaj Koncert 14 7

       Łukasz Gaj, dyrektor Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej w roli gospodarza koncertu Letniej Akademii Doskonałości im. Bogdana Paprockiego, fot. Kornelia Cygan / Stowarzyszenie im. Bogdana Paprockiego

           Kilka minut na rozmowę mogła mi poświęcić pani Iwona Hossa, znakomita śpiewaczka, pedagog i członek zarządu Stowarzyszenia im. Bogdana Paprockiego.

           Praca z młodymi śpiewakami sprawia Pani z pewnością radość, ale jest także wyjątkowo odpowiedzialna.
           - Tak, trafnie pani to ujęła. Przyjemność, ale przede wszystkim wielka odpowiedzialność, bo tutaj przyjechali młodzi artyści, wyjątkowo uzdolnieni, ale jeszcze ciągle na początku swojej drogi wokalnej. Większość z nich to studenci, ale są także absolwenci akademii muzycznych, którzy niedawno ukończyli studia. Oni już dużo potrafią, są młodymi artystami, którzy występują przed publicznością – często z towarzyszeniem fortepianu, czasem z orkiestrą, a niektórzy mają już za sobą debiuty operowe, ale są to ciągle jeszcze bardzo młodzi artyści.
Wszyscy są bardzo wrażliwi, bardzo chętni do pracy i trzeba im pokazać jeszcze te obszary techniki wokalnej, w których czują się jeszcze nie tak pewnie. Trzeba ich wprowadzać także w kanony wykonawcze i podpowiadać na przykład - jak pracować z orkiestrą, której w tej chwili nie mamy, ale pracujemy głównie na ariach operowych (również na pieśniach i utworach oratoryjnych), które wymagają docelowo pracy z orkiestrą.
           To jest wielka odpowiedzialność, żeby im powiedzieć, co jeszcze mogą zrobić, jak ich jeszcze rozwinąć, jak im dodać skrzydeł (tych wokalnych, bardzo technicznych), ale z drugiej strony, aby też nie za szybko wpuszczać ich w repertuar, którego jeszcze nie powinni śpiewać. To wspaniali, młodzi śpiewacy, którzy bardzo chętnie korzystają, wysysają z nas wszystko, co mamy, całą energię i wiedzą, ale ja się bardzo chętnie dzielę tą wiedzą, jak widzę, że młoda osoba chce pracować, jest ciekawa, chłonna, ma apetyt na naukę, na wiedzę.
           To był bardzo intensywny czas, bo wiadomo, że mamy tylko kilka dni na pracę, a każdy chciał dowiedzieć się jak najwięcej. Ten apetyt na wiedzę jest ujmujący. Cieszę się, że tylu wspaniałych młodych śpiewaków przyjechało. Mamy wielkie szczęście, że trafił do nas wspaniały zestaw młodych ludzi, którzy niedługo będą już konkurować między sobą, ale na razie wspierają się i „nakręcają” pozytywnie.

           Myślę, że to miejsce jest bardzo dobre, chociaż ilość uczestników musi być ograniczona.
           - Przyjechało 24 uczestników i to była właściwa ilość.
Po raz pierwszy jestem w Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej i mam świeże spojrzenie -oczywiście znam to miejsce, bo ono jest wyjątkowe, ale fizycznie jestem tu pierwszy raz.
           Jestem zachwycona nie tylko dworkiem, ale wszystkimi zabudowaniami i parkiem. To jest miejsce szalenie inspirujące, bo z jednej strony mamy tutaj spokój, nikt nam nie przeszkadza, z drugiej strony jest też moment na wyciszenie. Uczestnicy oprócz lekcji śpiewu mieli także zajęcia zbiorowe. To był dla nich bardzo intensywny czas, a wystarczyło nawet kilka minut, aby wyjść do parku i w ten sposób się odświeżyć. To jest bardzo inspirujące miejsce ze wspaniałą historią. Myślę, że duch Paderewskiego przez cały czas się tutaj unosi.
Na pewno będę tu wracać z wielką ochotą i przyjemnością, choć jest to tak daleko od Poznania, ale trudy podróży rekompensuje to wspaniałe miejsce.

Iwona Hossa warsztaty 49

                                                       dr hab. Iwona Hossa podczas zajęć Letniej Akademii Dodkonałości im, Bogdana Paprockiego, fot. Kornelia Cygan / Stowarzyszenie im. Bogdana Paprockiego

          Dość dużo czasu mógł mi poświęcić pan Adam Zdunikowski, również znakomity śpiewak oraz pedagog i prezes Stowarzyszenia im. Bogdana Paprockiego. Dlatego niedługo na moim portalu ukaże się ta rozmowa w całości, a teraz odnotuję tylko fragmenty dotyczące Letniej Akademii Doskonałości.

           „ W tym roku po raz pierwszy zorganizowaliśmy te warsztaty wokalno-sceniczne. Z drżącym sercem podjęliśmy się tej inicjatywy, bo to była dla nas nowość. Mieliśmy w planie wielokrotne powtórzenie tych warsztatów, ale z racji braku odpowiednich środków finansowych ograniczyliśmy się wyłącznie do Kąśnej Dolnej. To była dobra decyzja, bo to obiekt, znajdujący się w cudownym krajobrazowo miejscu, z takim klimatem i atmosferą – idealnie wpisał się w definicję tego kursu.
           Mieliśmy wystarczającą ilość kameralnych pomieszczeń do indywidualnych zajęć, były pomieszczenia o większej kubaturze do zajęć zbiorowych, bardzo kameralna, ale przyjemna i wręcz rodzinna baza hotelowa, a w niedalekiej odległości również baza hotelowa dla uczestników.
Do tego zamówiliśmy piękną pogodę, od poniedziałku jest tu piękne słońce, ale nie czujemy wielkich upałów, tylko przyjazną aurę, a noce są ciepłe, gwiaździste. Jest naprawdę cudownie.
Ponadto jesteśmy w gronie pedagogów, którzy mają długie kariery wokalne, znamy się ze sceny, jesteśmy artystami spełnionymi, mamy znakomitych pianistów-kameralistów i to też jest bardzo ważne i pozytywnie wpływa na całą atmosferę.
           Codziennie, praktycznie od godziny 10 do godziny 21, czyli 11 godzin, oczywiście z krótkimi przerwami na posiłki, mieliśmy non stop zajęcia.
Nie będziemy rozmawiać o pieniądzach, ale jeśli chodzi o stronę finansową, nasza oferta była konkurencyjna w porównaniu z innymi kursami. Gdyby wszystko przeliczyć na pedagogów i ilość różnorodnych zajęć oraz pobyt i całodzienne wyżywienie, to była oferta, jak to teraz młodzież mówi, mega-promocyjna.
Mam nadzieję, że za rok tutaj wrócimy”.

Adam Zdunikowski warsztaty 381

                                                    prof. dr hab. Adam Zdunikowski podczas zajęć Letniej Akademii Doskonałości im. Bogdana Paprockiego, fot. Kornelia Cygan / Stowarzyszenie im. Bogdana Paprockiego

Po długim koncercie (bynajmniej nie dłużącym się), podczas którego w różnorodnym repertuarze zaprezentowało się dwudziestu trzech uczestników, zapisałam krótkie rozmowy z trzema uczestnikami.

          Bardzo się cieszę ze spotkanie z panią Justyną Bluj, Przemyślanką, która niedawno wyfrunęła spod skrzydeł prof. dr hab. Olgi Popowicz. Gratuluję pięknego wykonania arii Elżbiety „Dich, teure Halle” z opery Tanhäuser Richarda Wagnera. Zajęcia trwały sześć dni, to w sumie niewiele. Czego można się nauczyć w ciągu sześciu dni?
          - Sześć dni wydaje się, że to niewiele, ale intensywna codzienna praca na pewno pozwala nam odkryć nasze niestabilności, elementy newralgiczne i takie, w których nie czujemy się za dobrze. Cudowni pedagodzy pozwolili nam wydobyć to, co najpiękniejsze, a jednocześnie poprawić to, co szwankowało.
W ciągu sześciu dni można naprawdę siebie poznać i podnieść się na lepszy poziom.

          Z kim miała Pani okazję pracować?
          - Byłam w klasie pana Mariusza Kwietnia, ale kurs jest tak ciekawie zorganizowany, że każdy z nas miał możliwość prezentacji u innych profesorów i ja z tego skorzystałam. Byłam na konsultacjach u pani Iwony Hossy, pani Ewy Wolak i pana Adama Zdunikowskiego.
          Były jeszcze zajęcia ruchu scenicznego, charakteryzacji oraz stylizacji, które były bardzo ważnym elementem tych kursów. Po raz pierwszy spotkałam się, że nie jest to tylko kurs wokalny, ale ma jeszcze inne elementy, które są nam niezmiernie potrzebne, a łatwo się o nich zapomina. Nie miałam takich zajęć na studiach, ale wielu uczestników także na nie czekało, bo każdy chciał chłonąć wiedzę, czekaliśmy na te zajęcia, żeby dowiedzieć się czegoś nowego. Uważam, że kurs został zorganizowany na najwyższym poziomie.

          Proszę jeszcze powiedzieć, jak potoczyły się Pani losy po ukończeniu Szkoły Muzycznej II stopnia w Przemyślu?
           - Zaczęłam studia na Wydziale Wokalno-Aktorskim Akademii Muzycznej w Krakowie, także w klasie pani Olgi Popowicz. W czasie studiów magisterskich studiowałam jeszcze w Akademii Operowej, która działa przy Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w Warszawie. Po ukończeniu studiów w 2018 roku od razu wyjechałam do Szwajcarii do studia operowego w Zurychu. Byłam tam dwa lata i na nasze nieszczęście przyszła pandemia , która pokrzyżowała pewne plany. Po ukończeniu nauki wróciłam do Polski i teraz mieszkam w Warszawie.
W naszym zawodzie ciągle trzeba się uczyć, trzeba czerpać tylko same dobre rzeczy i pamiętać o nich do końca życia.

Kąśnieńska publiczność gorąco oklaskiwała występ młodego barytona Davida Roy’a, który wykonał arię Posy „Per me égiunto… io morrò” z opery „Don Carlos” Giuseppe Verdiego.

           Słyszałam, że pilnie korzystał Pan ze wszystkiego, co organizatorzy oferowali podczas trwania Letniej Akademii Doskonałości. Powtórzę pytanie, które zadałam poprzedniej rozmówczyni – czy dużo można się nauczyć w ciągu sześciu dni?
            - Te małe kroczki, które szlifujemy w ciągu tych sześciu dni, na tym poziomie znaczą już bardzo wiele. Mamy już bazę, na której możemy pracować i te szczegóły stanowią o całości.

            Wiem, że jest Pan jeszcze studentem.
            - Owszem, studiuję w klasie prof. Adama Zdunikowskiego w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. W nadchodzącym roku akademickim rozpocznę ostatni rok studiów.

            Bardzo swobodnie czuje się Pan przed publicznością.
            - Tak, bo parę ról już zrobiłem na scenie. Były to na razie głównie studenckie spektakle, ale każdy przynosi doświadczenie.

            Z kim pracował Pan podczas tych warsztatów?
            - Ponieważ śpiewam barytonem, to przyjechałem do maestro Mariusza Kwietnia, ponieważ chciałem z barytonem popracować.

            Z jakimi wrażeniami wyjedzie Pan z Kąśnej Dolnej?
            - Przepiękna okolica, wspaniałe Centrum Paderewskiego, bardzo dobre wyżywienie i powietrze. Tutaj naprawdę można odetchnąć świeżym powietrzem. Było dużo pracy, ale nie czułem zmęczenia i czas bardzo szybko mija.

Sopranowa aria Olimpii „Les oiseaux dans la charmille” z opery „Opowieści Hoffmana” Jacques'a Offenbacha jest bardzo trudna, a dobre wykonania zawsze spotykają się z entuzjastycznym przyjęciem publiczności. Tak też było 14 sierpnia w Kąśnej Dolnej, a wykonawczynią była Teresa Swianiewicz, studentka Akademii Muzycznej we Wrocławiu w klasie prof. Danuty Paziuk-Zipser.

            Jak spędziła Pani mijający tydzień w Kąśnej Dolnej?
            - Na pewno bardzo intensywnie, ale cudownie. Mieliśmy mnóstwo zajęć: stylizację, charakteryzację, ruch sceniczny i oczywiście codziennie zajęcia ze wspaniałymi pedagogami śpiewu. Ja byłam w klasie prof. Iwony Hossy, ale jeszcze mieliśmy dodatkowo prezentacje u każdego pedagoga i od każdego pedagoga dostałam rady, które zapamiętam i będę je stosować. Powiem, że dostałam takiego „kopa energetycznego”, bo każdy pedagog jest zakochany w tym, co robi przez całe zawodowe życie. Jak widziałam, jacy oni są szczęśliwi, to dodatkowo mnie zmotywowało do doskonalenia umiejętności.
Był to czas wytężonej pracy, poznałam fantastycznych ludzi.

            Aria Olimpii jest trudna, bo oprócz perfekcyjnego śpiewu trzeba wykazać się umiejętnościami aktorskimi.
            - Ta aria wymaga bardzo dużo techniki i te koloratury są czasami bardzo zdradliwe, bo można na nich bardzo łatwo stracić intonację. Wiele też zależy od dyspozycji wykonawcy w danym dniu. Tutaj pedagodzy bardzo mi pomogli w połączeniu ruchu lalki, który jest zablokowany, z płynnością dźwięku, bo to było największe wyzwanie dla mnie.

Szanowni Państwo!
Mój krótki pobyt w Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej, rozmowy z wykładowcami i uczestnikami warsztatów oraz koncert w wykonaniu uczestników sprawiły, że zachwycił mnie ten projekt. Cieszę się, że druga edycja Letniej Akademii Doskonałości im. Bogdana Paprockiego odbędzie się w Kąśnej Dolnej już za rok.

                                                                                                                                                                                                           Zofia Stopińska

-

Podkarpacki Festiwal Organowy 2021 - koncert finałowy w Starej Wsi

21 sierpnia 2021 , godz. 19:00,

Stara Wieś, bazylika Jezuitów

Wykonawcy:

Marek Stefański – organy, Wiesław Siewierski – baryton

Ostatni koncert tegorocznego Podkarpackiego Festiwalu Organowego będzie miał miejsce w sobotę 21 sierpnia o godzinie 19:00 w bazylice Jezuitów w Starej Wsi. Monumentalna świątynia, nazywana wraz z całym zakonnym kompleksem architektonicznym „Podkarpacką Częstocową”, wypełni się muzyką organową Louisa Marchanda, Johanna Sebastiana Bacha, Johanna Ludviga Krebsa, Ferenca Liszta i Tadeusza Machla, w interpretacji Marka Stefańskiego oraz pieśniami autorstwa polskich twórców, które zaprezentuje rzeszowski baryton Wiesław Siewierski. Tym samym 30. edycja Podkarpackiego Festiwalu Organowego przejdzie do historii, zamykając trzy jego dekady.

PROGRAM

Louis Marchand (1669-1732) Plein jeux – Fugue – Recit – Grand jeux (z Pieces libres)
Johann Sebastian Bach (1685-1750)
– Vater unser im Himmelreich (opr. na podst BWV 416)
– Vater unser im Himmelreich BWV 1083

Johann Ludwig Krebs (1710-1780) Trio F Magg.
Stanisław Kwiatkowski (1930-2010)
– Modlitwa
– Offertorium
Ferenc Liszt (1811-1886) Psalm nr 121 (Psalmy Króla Dawida, opr. M. Stefański)
Stanisław Kwiatkowski Ave Maria
David Hamilton (*1955) Ave Maria
Tadeusz Machl (1922-2003) Witraże IV

Katarzyna Dondalska: "Śpiewam koloratury i jestem skrzypaczką" - cz.II

            Zapraszam na drugie spotkanie z Katarzyną Dondalską, niezwykle utalentowaną śpiewaczką i skrzypaczką, która pochodzi ze słynnej muzycznej rodziny, a dom rodzinny Dondalskich nazywany był „grającym domem”. W pierwszej części Artystka opowiadała o swojej muzycznej drodze - od dzieciństwa i sukcesów konkursowych poczynając, a na podróżach koncertowych w słynnych salach koncertowych kończąc.
W części drugiej więcej miejsca poświęcimy nagraniom i pracy pedagogicznej.

            Pierwsze Pani płyty „Debut live” i „Amazonia – Symphonic Poem” ukazały się za granicą. Czasami jakieś pojedyncze Pani nagrania, m.in. pieśni Ottona Żukowskiego, przesyłał mi do posłuchania pan prof. Piotr Kusiewicz. Niedawno ukazały się także dwie piękne płyty z pieśniami.
            - Te pieśni długo na mnie czekały, bo ja zawsze lubiłam brawurowe, koloraturowe arie i im więcej trudnych, popisowych momentów w tych utworach, tym bardziej mnie to fascynowało. Dopiero niedawno odezwało się we mnie coś, co mnie do tych pieśni przyciągnęło. Być może wpływ na to miała współpraca z polskim wydawnictwem fonograficznym Acte Préalable. Pan Jan Jarnicki, dyrektor tej firmy, zwrócił mi uwagę na utwory różnych polskich zapomnianych kompozytorów. Zaczęła się świetna współpraca i odkrywamy wiele różnorodnych, mało znanych utworów i staramy się je nagrać.
            Niedawno nagraliśmy pierwszą płytę z pieśniami i duetami Raula Koczalskiego i zamierzamy nagrywać kolejne płyty, bo tych pieśni jest bardzo dużo. Fenomenalna muzyka, a tak mało znana nawet w Polsce. To był polski kompozytor, który pisał bardzo dużo w Niemczech i może dlatego tylko niewielka część jego dorobku pieśniarskiego jest znana w Polsce. Komponował też dużo pieśni w języku niemieckim.
            Ostatnio nagrywaliśmy pieśni Władysława Żeleńskiego, które są przecudowne. Towarzyszył mi Michał Landowski - fantastyczny młody pianista, który akompaniuje w mojej klasie w Akademii Sztuki w Szczecinie. Wspólnie nagraliśmy pierwszą płytę z pieśniami Koczalskiego i teraz Żeleńskiego. Zdradzę też, że na tym krążku w jednym z utworów pojawi się prof. Piotr Kusiewicz.

            Bardzo ujęły mnie pieśni Fryderyka Chopina, które nagrała Pani ze świetną pianistką Joanną Ławrynowicz.
             - Nagrywałyśmy to w bardzo krótkim czasie i jestem szczęśliwa, że wszystko się udało. To był pomysł pana Jana Jarnickiego, który mówił mi o całym cyklu utworów fortepianowych z Joasią i marzy, aby na ostatniej płycie znalazły się wszystkie pieśni Fryderyka Chopina. To była bardzo interesująca i intensywna praca, bo oczywiście część pieśni Chopina znałam, ale nie wszystkie miałam w repertuarze. Szybciutko się douczyłam, a trzeba też podkreślić, że z Joasią Ławrynowicz nie współpracujemy na co dzień, bo ona mieszka w Warszawie, a ja w Berlinie. Przyjechałam, spotkałyśmy się na próbie i jechałyśmy nagrywać. To była fantastyczna współpraca, bo Joasia, jak to się mówi, „czytała mi z ust”. Jak to się mówi: jak się spotka dwóch fachowców, wszystko jest możliwe.
             Wspomnę jeszcze o nagraniu najnowszej naszej płyty „Pojedziemy w cudny kraj”. Mąż skomponował piękne pieśni do wierszy Marii Konopnickiej i jedna z nich jest do słów tego wiersza.
Postanowiłam nazwać tak całą płytę, ponieważ są na niej bardzo różnorodne utwory od Haendla do współczesności, a jednym z utworów, który chciałam nagrać z prof. Piotrem Kusiewiczem, jest "Duetto buffo di due gatti" (Duet kotów) Gioacchino Rossiniego.
             Nagrania odbywały się w najgorszym chyba czasie pandemii i mogłam przyjechać do Polski tylko ze względu na pracę. Nagrywałam z orkiestrą w Koszalinie i tam nagrałam swój głos. Przesłałam mailem to nagranie prof. Kusiewiczowi, który dograł swój głos i przesłał z powrotem. Żadne z nas nie wiedziało, co druga osoba by chciała zaśpiewać, a mimo wszystko jesteśmy bardzo zadowoleni z końcowego efektu. Takie były możliwości w tym czasie i cieszę się, że podjęliśmy się tego wyzwania, bo te nasze „Kotki” są naprawdę fajne. Słuchając tego nagrania nikt nie chce uwierzyć, że było ono zrealizowane „na odległość”.
Na płycie są również dwa utwory, które nagrałam z fantastycznym gitarzystą Krzysztofem Meisingerem. Są to „Lamento słowika” (napisane dla nas specjalnie na tę płytę) i „Wspomnienie”.

             W tym miejscu trzeba powiedzieć, że płyt z bardzo różnorodnym repertuarem nagrała Pani więcej, a poprzednia zatytułowana jest „Me and My World”.
              - Bardzo chciałam je nagrać. Na wspomnianej płycie „Ja i mój świat” są bardzo znane utwory m.in.: Henry Manciniego, Richarda Rodgers’a, Johanna Straussa, Wolfganga Amadeusa Mozarta i Franza Grothego. Chciałam także pokazać utwory od klasyki do filmu i jest na tym krążku „Pieśń Heleny” Krzesimira Dębskiego z filmu „Ogniem i mieczem”, a także fragment muzyki Wojciecha Kilara z filmu „Ziemia obiecana”. Zawsze marzyłam, aby ten główny motyw zaśpiewać jako wokalizę. To nie jest utwór napisany z myślą o głosie ludzkim i wyzwanie było wielkie, bo miałam dużo niskich i bardzo wysokich dźwięków do zaśpiewania, ale zrobiliśmy to na tej płycie. Uważam, że wyszło nam bardzo dobrze i ogromnie się cieszę. Jest na tym krążku także aria „Królowej Nocy” z „Czarodziejskiego fletu” Mozarta na rockowo. Tutaj chcę wspomnieć o moim mężu Stefanie Johannesie Walterze, który jest kompozytorem, aranżerem, perkusistą oraz dyrygentem i przygotował mi fantastyczną aranżację tego utworu. Na płycie są również rozrywkowe i bardziej współczesne utwory mojego męża. Jest na tej płycie wszystko.
              Chcę podkreślić fantastyczną współpracę z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Koszalińskiej, którą dyrygował mój mąż. Mimo, że nie było dużo czasu na próby, orkiestra była bardzo dobrze przygotowana i pracowała w wielkim skupieniu. Wspominam to nagranie bardzo miło.
              Dodam jeszcze, że mieliśmy specjalny program z muzyką Franza Grothego i występowaliśmy z koncertami m.in. w Szczecinie, Koszalinie, Olsztynie, a solistą był także mój brat Natan, który wykonywał piękne utwory skrzypcowe Franza Grothego z towarzyszeniem orkiestry, a ja śpiewałam i były tam też duety. Okazuje się, że większość słuchaczy doskonale zna te utwory, chociaż prawie nikt nie wie, kto je skomponował. Na płycie „Me and My World” zamieszczony jest m.in. „Czardasz” Grothego, rozpowszechniony w Polsce przez Bognę Sokorską i Halinę Mickiewiczównę.

              Wiem, że czasami występuje Pani z bratem Maksymem Dondalskim w roli dyrygenta albo skrzypka. Czy zdarzają się koncerty w większym gronie? Może też Dondalscy muzykują, spotykając się w gronie rodziny?
              - Z tym jest o wiele trudniej. Wcześniej często graliśmy z Natanem – na przykład koncerty z muzyką Franza Grothego graliśmy wspólnie. Z Maksymem wykonywaliśmy wspólnie parę koncertów w Filharmonii Berlińskiej, a nawet na płycie „Ja i mój świat” wykonaliśmy z Maksymem mało znany utwór – wolną część z Koncertu nr 4 Niccolo Paganiniego w opracowaniu na skrzypce i głos.
Maks jest o wiele młodszy niż ja i jak on zaczął odnosić pierwsze sukcesy, to ja już wyjechałam z domu na stałe, ale w ostatnim czasie mieliśmy bardzo udany koncert w Filharmonii Łódzkiej. Ja ten koncert nazywam pandemicznym, bo do ostatniego momentu nikt nie wiedział, czy koncert dojdzie do skutku, później wspominano, że będzie tylko transmisja koncertu, a na końcu okazało się, że koncert odbył się 12 lutego 2021 roku – w pierwszym dniu po zniesieniu ograniczeń pandemicznych i publiczność mogła wejść na koncert. To było fantastyczne, bo sprzedane zostały wszystkie miejsca i jeszcze kilka osób słuchało go stojąc na schodach z zachowaniem wymaganych odległości. Publiczność przyjęła nas bardzo gorąco, brawa i standing ovation trwały bardzo długo.
              Muszę powiedzieć, że pilnie obserwowałam Maksyma w czasie dwóch prób i podczas koncertu. Jego wskazówki były krótkie, zwięzłe i zrozumiałe, a ruchy batuty czytelne. Orkiestra grała bardzo dobrze i ta współpraca wszystkim sprawiła wielką przyjemność, a ja byłam szczęśliwa i bardzo dumna, że mój młodszy brat jest już tak dobrym dyrygentem.
              Wracając jeszcze do poprzednich płyt, to nagraliśmy, o ile dobrze pamiętam w 2015 roku, płytę „Love” z kwartetem, w którym grali: Natan Dondalski - I skrzypce, Monika Dondalska - II skrzypce, a ja śpiewałam. To była fantastyczna współpraca, bo jak część zespołu stanowi rodzina, to rozumiemy się bez słów. Oni doskonale wiedzą, jakie brzmienie zespołu mi odpowiada, jak to ma być wykonane i o wiele łatwiej się współpracuje.
              Kiedyś w Filharmonii Olszyńskiej, której dyrektorem był wówczas pan Janusz Przybylski, zostaliśmy wszyscy zaproszeni do wykonania koncertu. Rodzice także byli na scenie jako muzycy orkiestrowi. Każdy z nas wykonał solowe utwory, a później były duety, tercety i nawet był utwór, w którym graliśmy wszyscy. Publiczność nagradzała nad gromkimi brawami i nigdy nie zapomnę tego koncertu.
W ostatnich latach zdarzenia artystyczne, w których biorę udział razem z rodzeństwem, są również okazją do spotkań i dłuższych rozmów, bo na spotkania w gronie rodziny nie mamy czasu.
              Natomiast wszyscy, jak tylko mamy taką możliwość, staramy się odwiedzać naszych Rodziców, którzy zawsze nas wspierali oraz zachęcali do rozwijania naszych talentów. Pomagali nam także rozwiązywać wszystkie problemy i tak jest do tej pory. Trudno mi znaleźć odpowiednie słowa, aby za wszystko podziękować naszym wspaniałym Rodzicom.
Bardzo się cieszę, że teraz jestem z nimi i rozmawiam z panią na ich działeczce, gdzie razem odpoczywamy. To jest cudowny czas.

              Trzeba wspomnieć o jeszcze jednym nurcie Pani działalności – o pracy pedagogicznej w Akademii Sztuki w Szczecinie. To nie jest łatwa praca, może nawet zbyt często niedoceniania. Ucząc śpiewu młodych ludzi, z każdym trzeba pracować inaczej. O dobrych relacjach ze studentami najlepiej świadczą ich sukcesy w konkursach. Jak zobaczyłam informację o tych sukcesach, to pomyślałam, że musi Pani kochać pracę z młodzieżą.
              - Bardzo dobrze pani pomyślała. Uczę już dosyć długo, bo w 2015 roku rozpoczęłam pracę w Akademii Sztuki w Szczecinie i też nie byłam pewna, czy pokocham tę pracę. Teraz mogę szczerze powiedzieć, że sprawia mi ona ogromną radość.
              Mam dużą klasę, w której przeważają studentki. Pracujemy wytrwale i stąd też są sukcesy, ale uczenie sprawia mi ogromną radość, kiedy widzę, jak moi studenci się rozwijają.
Na każdego staram się patrzeć trochę inaczej, chociaż jest wiele rzeczy dotyczących techniki śpiewu, o których każdemu mówię, ale do każdej osoby trzeba podejść indywidualnie, stwierdzić, jakie są walory jej głosu, w którym kierunku rozwijać jej głos i czym w przyszłości dana osoba będzie mogła podbić serca publiczności.
To jest naprawdę odpowiedzialna praca i cieszę się, że jest ona ceniona przez moich studentów.
Oczywiście wszyscy muszą pilnie ćwiczyć, bo czas szybko ucieka, a materiału do opanowania jest bardzo dużo. Trzeba powiedzieć, że głosy typu koloraturowego muszą więcej pracować niż pozostałe, bo tych nut jest do zaśpiewania wszędzie więcej.
              Wspomniała Pani o sukcesach moich studentek. Jeszcze przed pandemią ukończyła studia w mojej klasie Yana Hudzowska, która zdążyła już zdobyć kilka znaczących nagród na konkursach w Polsce. Tu wspomnę, że właśnie została zaproszona przez Maestra Wiesława Ochmana na fantastyczny koncert ze wspaniałą obsadą, m.in. Ewa Biegas, Renata Dobosz, sam Maestro i Orkiestra Filharmonii Zabrzańskiej pod batuta Sławomira Chrzanowskiego (koncert odbędzie się w Zawierciu 10.10.). Ostatnio Marta Bochenek z powodzeniem uczestniczyła w Międzynarodowym Konkursie Wokalnym im. Moniki Swarowskiej-Walawskiej. Brała udział w koncertach, a koncert finałowy odbył się 20 lipca w Filharmonii Krakowskiej i śpiewała „Pieśń Heleny” oraz słynną arię Olimpii z „Opowieści Hoffmana”. Utwory nie były łatwe, ale została gorąco przyjęta przez publiczność i była bardzo zadowolona.
              Po długim okresie pandemii, podczas której pracowaliśmy ze studentami zdalnie i nie było możliwości występów przed publicznością, które są bardzo potrzebne przed przystąpieniem do konkursu, każde osiągnięcie jest bardzo ważne dla uczestników.

              Akademia Sztuki w Szczecinie prowadzi kształcenie w obszarze sztuk muzycznych, wizualnych.
               - To jest chyba jedyna w Polsce Akademia Sztuki. Mamy tutaj możliwości fantastycznej współpracy. Podam przykład, że przygotowując do wystawienia operę, możemy liczyć na pomoc studentów i pedagogów wydziałów sztuk wizualnych. Możemy wiele ciekawych projektów przygotować, ale w czasie pandemii ta współpraca nie była możliwa i to wielka szkoda dla studentów.

              O wielkim Pani zaangażowaniu w pracy pedagogicznej i artystycznej najlepiej świadczą osiągnięcia w rozwoju zawodowym. W 2015 roku uzyskała Pani stopień doktora habilitowanego sztuki muzycznej, a w bieżącym roku Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej postanowieniem z dnia 26 lutego 2021 roku nadał Pani tytuł profesora w dyscyplinie sztuki muzyczne. To zasłużone wyróżnienie, bo jest Pani artystką i pedagogiem ciągle poszukującym.
              - Jestem bardzo szczęśliwa, że spotkał mnie taki zaszczyt. Zostałam pierwszym „profesorem belwederskim” Akademii Sztuki w Szczecinie.
Przyznam, że bardzo lubię szukać ciągle nowych rozwiązań, szczególnie dotyczących wszelkich technik koloraturowych. Staram się zawsze wnosić coś nowego.

              Pewnie kalendarz na nadchodzący sezon powoli się zapełnia, a w październiku rozpoczną się zajęcia na uczelni.
               - Plany są, ale nie jestem pewna, czy zostaną zrealizowane. Informacje o kolejnej fali pandemii nie są optymistyczne, a szczerze mówiąc, wszystkie rozluźnienia pandemiczne, które mamy w Polsce, w innych krajach nie są wprowadzone i wszystko jest jeszcze bardziej zaostrzone.
              Wspomnę tylko o Stanach Zjednoczonych, gdzie miałam śpiewać koncerty w Nowym Jorku, Waszyngtonie oraz Filadelfii i te koncerty zostały przesunięte na grudzień i styczeń, mam nadzieję, że się odbędą, ale pewności nie mam.
Organizatorzy nie chcą na 100 % potwierdzać terminów, dlatego, że u nich jeszcze się nic nie dzieje.
              Kiedy patrzę na programy różnych festiwali w Polsce, a najlepszym przykładem jest Muzyczny Festiwal w Łańcucie, to widzę nazwiska wielkich gwiazd. Z pewnością jest tak dlatego, że znakomici artyści mają więcej czasu na występy w Polsce, a niektórzy mogą wystąpić w rodzinnych stronach.
              W grudniu mam w kalendarzu koncert w Filharmonii Berlińskiej – mam nadzieję, że się odbędzie. We wrześniu szykuje się piękny koncert z okazji 100. urodzin Jana Kusiewicza, legendarnego tenora urodzonego na Podkarpaciu. Jeżeli nic nie stanie na przeszkodzie, będę miała przyjemność zaśpiewać na tym koncercie razem z Pawłem Skałubą.
              W październiku mam zaproszenie na festiwal i konkurs do Kijowa, gdzie także wystąpię z koncertem z towarzyszeniem orkiestry. Te wydarzenia zaplanowane są pomiędzy 17 a 24 października.
Na początku listopada planowane są nagrania pieśni Raula Koczalskiego z orkiestrą symfoniczną i mam nadzieję, że to także dojdzie do skutku.
Mam jeszcze kilka zaproszeń na koncerty w Polsce, ale także nie wiem, czy odbędą się bez przeszkód.

              Całe szczęście, że czuje się Pani artystką spełnioną i kocha Pani swoją pracę.
               - Tak, bo bez tego nie mogłabym tak intensywnie pracować. Moja praca jest wymagająca i wyczerpująca, a najgorsze są dalekie podróże.
Na koncerty na terenie Europy zwykle jeżdżę samochodem, bo mogę spokojnie i bezpiecznie wszystko zapakować bez ograniczeń, a w podróżach samolotem nie jest to możliwe.
Podczas podróży lotniczych miałam różne niespodzianki.
              Nigdy nie zapomnę podróży na Sardynię, gdzie występowałam w Teatro Lirico di Cagliari. Po przylocie okazało się, że moje bagaże zostały wysłane na Sycylię i następnego dnia na przedpołudniowej próbie zjawiłam się ubrana w rzeczy, w których podróżowałam, natomiast pozostali soliści byli elegancko ubrani. Pewnie nikomu mój wygląd nie przeszkadzał, ale ja czułam się mało komfortowo w gronie znakomitych śpiewaków i stojącego za pulpitem dyrygenckim Roberta Abbado.
Tak zdarzyło się już kilka razy i dlatego jak tylko gdzieś można dotrzeć samochodem, to wolę zapakować wszystkie rzeczy do bagażnika i pojechać.

              Kończymy nasze spotkanie z nadzieją, że niedługo będzie okazja do kolejnej rozmowy z powodu koncertu albo będziemy polecać nową płytę. Bardzo dziękuję za poświęcony mi czas i miłą rozmowę.
               - Ja również bardzo dziękuje i serdecznie pozdrawiam.

                                                                                                                                                                                                                                                                         Zofia Stopińska

Subskrybuj to źródło RSS