Wydrukuj tę stronę
Julian Gembalski: "Zawsze z wielką przyjemnością przyjeżdżam do Leżajska"
Julian Gembalski przy organach bazyliki oo. Bernardynów w Leżajsku fot. Ryszard Węglarz

Julian Gembalski: "Zawsze z wielką przyjemnością przyjeżdżam do Leżajska"

       Proponuję Państwu spotkanie z wyjątkowym Artystą, który swym talentem i wiedzą z zakresu sztuki organowej potrafi się dzielić z młodzieżą, która pragnie pójść w jego ślady.
Z panem profesorem Julianem Gembalskim spotykamy się 11 lipca 2022 roku, przed koncertem w ramach XXXI Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej w Leżajsku.

       Mamy szczęście, że od czasu do czasu możemy oklaskiwać Pana podczas recitali w tym wyjątkowym miejscu.

        Dwa lata temu byłem tutaj ostatni raz. Było to podczas pandemii i koncert był transmitowany online. Zawsze z wielką przyjemnością przyjeżdżam do Leżajska i od początku podziwiam to miejsce. Wnętrze bazyliki to jest arcydzieło wszystkiego: pobożności tego środowiska, snycerka stall i sam instrument, który pamiętam od bardzo dawnych czasów, bo jeszcze przed konserwacją. Pamiętam także czas konserwacji i zawsze, jak przyjeżdżam tutaj, to z największą przyjemnością gram na organach leżajskiej bazyliki. To miejsce jest zawsze inspirujące.
Stykamy się z czymś fenomenalnym, zjawiskiem, które w Leżajsku zaistniało tyle lat temu i trwa do dzisiaj.

        Na chórze organowym znajdują się trzy niezależne instrumenty, ale pewnie będzie Pan wykorzystywał największy instrument, znajdujący się w nawie głównej.

        Tak zdecydowałem, bo gram utwory, które znakomicie brzmią na tych dużych organach – najpierw muzykę włoską, później niemiecką, a zakończę swoim utworem i improwizacją.

        Wspomniał Pan Profesor o nagraniu w czasie pandemii koncertu online w Leżajsku. Pewnie tych nagrań zostało zarejestrowanych dużo więcej.

        To prawda. Także w innych miejscach, gdzie odbywają się festiwale organowe, koncerty odbywały się bez udziału publiczności, ale były transmitowane i dzięki temu dostęp do tej muzyki był szeroki, bo wielu ludzi słuchało tych koncertów, a przede wszystkich mamy dużo fanów muzyki organowej i to jest też cenne. Trzeba jednak powiedzieć, że przez te ostatnie dwa lata tych koncertów było zdecydowanie mniej z powodu pandemii.

        Z pewnością Pan Profesor był także mocno zapracowany.

        W ciągu tych ubiegłych lat napisałem 50 Preludiów chorałowych, które wyszły drukiem i okazały się bardzo przydatne do szkół, dla organistów – są grane i nagrywane. Nie traciłem czasu, chociaż ostatnio piszę dużo więcej niż kiedyś. Mam nawet sporo zamówień kompozytorskich i zawsze jestem bardzo aktywny, oprócz grania.

        Zawsze podziwialiśmy Pana jako znakomitego improwizatora, a teraz przybywa więcej kompozycji utrwalanych na papierze nutowym.

        Tak, tych utworów jest coraz to więcej i mam też znakomitego wydawcę - to jest firma Akolada z Łodzi. Przekonałem się też, że jest zapotrzebowanie, bo te „Preludia chorałowe na organy” uzupełniły lukę w polskiej literaturze organowej. Oczywiście mamy znakomite utwory oparte na polskich pieśniach kościelnych z dawnych czasów: Józefa Furmanika czy Franciszka Wesołowskiego, ale one też były wydane w bardzo małych nakładach. Preludia Wesołowskiego ukazały się także niedawno nakładem Akolady. Mamy także Preludia Chorałowe Jana Gawlasa, organisty i kompozytora łódzkiego, który wydał 5 tomów „Polskich pieśni kościelnych”.
        Jak ukazały się moje dwa tomy, to zostały także zakupione przez szkoły. Te Preludia oparte są na polskich pieśniach kościelnych w różnych stylach – od baroku przez opracowania utrzymane w harmonice romantycznej, neomodalnej oraz własnym stylu. Przydają się zarówno w praktyce koncertowej, jak i pedagogicznej. Bardzo się cieszę, że te moje Preludia spotkały się z tak dużym zainteresowaniem.
Powstaje muzyka oparta na naszej tradycji liturgicznej, bo bogactwo polskich pieśni kościelnych jest niebywałe i bardzo inspirujące.

        Ciekawa jestem, jak wygląda Muzeum Organów, które Pan założył, a jeszcze trzeba dodać, że jest to pierwsza taka placówka muzealna w Europie Środkowej. Kiedyś opowiadał mi Pan, że instrumentów przybywa i pewnie już nawet miejsca brakuje.

        Nie ma już niestety miejsca. Muzeum rozwija się znakomicie, bo mamy ciągle dopływ eksponatów, natomiast nie udało nam się do tej pory wybudować odpowiedniego budynku, bo niestety rektor nie otrzymał na to odpowiednich środków. Otrzymał środki na inny wydział, inny kierunek, a my nadal borykamy się z trudnościami, a powstała już kolejna placówka naukowa - „Archiwum Organologiczne”, która gromadzi wszystko, co dotyczy muzyki organowej, muzyki kościelnej na terenie Śląska, ale także szerzej, jeżeli wykracza to poza Śląsk. Mamy już 10 tysięcy jednostek archiwalnych. Jest to opracowywane i stanowi to bazę danych, z której już korzystają naukowcy.
        Mamy też problemy z przechowywaniem tych zbiorów, bo na przykład 1200 afiszy powinno być przechowywanych z specjalnych szufladach, a my nie mamy na to miejsca. Mamy też starodruki i druki zabytkowe. Ja przejmuję zbiory z parafii i to jest też bardzo ciekawe dlatego, że w naszej archidiecezji był synod diecezjalny i udało się wprowadzić zapis, że jeżeli parafie nie są w stanie utrzymać muzykaliów, mogą je przekazać właśnie do Akademii Muzycznej i to robią. My je na bieżąco opracowujemy, ale także jest na to potrzebne miejsce. Teraz powstanie pracownia, gdzie można będzie przychodzić i korzystać z tych zasobów na miejscu. Przed nami digitalizacja tych zbiorów, ale to potrwa kilkanaście lat, bo to są czynności długotrwałe.
        Mamy wiele ciekawych dokumentów – na przykład są u nas rękopisy prof. Feliksa Rączkowskiego, w jednej parafii znalazłem autograf kardynała Augusta Hlonda i jego wpis do nut. Był przed wojną na wizytacji i wpisał chórowi dedykację. Znalazłem to w zbiorach przekazywanych przez parafię. Poczułem jakby dotknięcie osoby przez ten dokument.
Ta fizyczna obecność dokumentu jest podstawowa, ale dzisiaj standardem jest dokumentacja elektroniczna i to się także znajdzie na stronie „Archiwum Organologocznego”.

        Ma Pan ogrom różnorodnej pracy, bo z pewnością jeszcze nadal projektuje Pan organy. Tych projektów jest sporo. Na czym skupia Pan uwagę w tej chwili?

        Najważniejszym projektem jest nadzór nad budową organów w sali koncertowej Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia. Inauguracja zaplanowana jest na 14 stycznia 2023 roku. Aktualnie trwają prace intonacyjne, które w sumie zajmą pół roku. Odbył się już odbiór techniczny, ale cały czas ten instrument dojrzewa – wiadomo, że to jest największy instrument w sali koncertowej. Ja doglądam wszystkiego, obecnie to jest w Katowicach najważniejsza sprawa.
        Mamy już także zaprojektowany instrument do sali koncertowej naszej Akademii i będą to szóste organy w Akademii Muzycznej w Katowicach. Zaprojektował je wspólnie pan rektor Władysław Szymański, który jest także świetnym organistą i budowa rozpocznie się jeszcze w tym roku.
         Będziemy mieli kolejny wspaniały instrument, a w diecezji za tydzień inauguruję kolejne organy w jednej z parafii – w Studzionce niedaleko Pszczyny. Dużo instrumentów powstaje, a moja praca polega na projektowaniu i nadzorze, bo trzeba tych rzeczy pilnować i taka też jest rola konsultanta, czy projektanta, żeby wszystko było zgodne ze sztuką budowy organów. Ja w diecezji mam taką funkcję. Oczywiście, że już mam następcę, a jest nim mój wychowanek pan dr Stanisław Pielczyk.
Udało mi się wychować młody zespół, który już działa i bardzo się cieszę, że odchodząc na emeryturę zostawiam wspaniałych ludzi.

         Ciekawa jestem, czy udało się Panu już zarejestrować brzmienie wszystkich instrumentów organowych, które na Śląsku były do zarejestrowania.

         Niestety, nie udało się, ponieważ po zmianach strukturalnych w Polskim Radiu, zmieniły się też pewne preferencje, pewne tendencje i tych 95 instrumentów, które z red. Henrykiem Cierpiołem zarejestrowaliśmy mozolnie przez prawie 15 lat – zatrzymało się. Teraz jedynie jak jest jakiś ciekawy instrument po konserwacji, to jedziemy z red. Cierpiolem i nagrywamy dla radia, ale to nie jest już w tej serii „Organy Śląskie”, natomiast nagrywam systematycznie na płyty polskie organy. Ostatnia płyta, która się ukazała, zawiera nagrania organów w Olkuszu, a jest już po montażu płyta z nagraniem organów w Koniecpolu, także na ziemi olkuskiej. To jest bardzo ciekawy instrument renesansowy i tę serię realizuje firma Musicon, dla której nagrałem już 10 płyt, a współpracę rozpoczęliśmy od Leżajska.
         „Organy polskie” to bardzo ciekawa seria, bo nagrałem płyty na instrumentach w Krzeszowie, Fromborku, Olkuszu, Kazimierzu nas Wisłą, Kamieniu Pomorskim, i teraz planujemy nagrania na innych instrumentach – m.in. w Częstochowie, cały czas działam i ćwiczę.

         Cały czas trzeba przygotowywać nowe utwory, bo organista nie może bazować na tych samych utworach.

         To prawda, bo instrumenty organowe tego wymagają. Nadzorowałem konserwację barokowego instrumentu niedaleko Gliwic w Wilczy. Organy z 1781 roku, przepiękny instrument w wiejskim drewnianym kościele. Uratowaliśmy te organy, to trzeba było zrobić płytę i wyćwiczyłem cały blok utworów dla tego instrumentu. Niezbędne to było również dlatego, że wprowadziliśmy tam historyczny strój, pracowali nad tym bardzo zdolny organmistrz pan Dominik Kabot z panem Markiem Gąsiorem, jednym z najlepszych intonatorów, i doprowadzili ten instrument do wspaniałego stanu. Trzeba pokazać te organy z różnej strony i poszukiwałem odpowiednich utworów. Nagraliśmy już płytę, która ukaże się przed Bożym Narodzeniem tego roku.

         Utrwala Pan również swoje improwizacje?

         Tak, właściwie na każdej mojej płycie są też improwizacje.

         Chyba dwukrotnie byłam na Pana koncercie złożonym z samych improwizacji na tematy zadane przez publiczność, ale dzisiaj oprócz zaplanowanych utworów pojawi się także improwizacja.

         Też będzie i chcę to zrobić w nawiązaniu do Sonaty biblijnej Johanna Kuhnau’a, która oparta jest na Starym Testamencie, na historii Dawida i Saula.
Zakończę występ też Sonatą biblijną, ale opartą na Psalmie 23 (to jest mój ulubiony psalm „Pan jest pasterzem moim”). Forma tej sonaty będzie 3-częściowa, jeszcze nie wiem, jaki będzie ostateczny kształt całego utworu, bo to zależeć będzie od tego, jak zainspiruje mnie instrument, ale teksty już wybrałem – to są trzy wersy z tego psalmu, które również ukazują te same sceny, co Sonata Kuhnau’a, że Saul jest chory, zdruzgotany, a Dawid przygrywa mu na harfie i on wtedy odzyskuje równowagę ducha, zatapia się w oddawaniu czci Bogu, i wtedy znajduje się na prostej drodze.
         W Psalmie 23 jest to samo. On się zaczyna od słów „Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego”, a później opisane są też trudności człowieka, a kończy się: „Zamieszkam w domu Pańskim po najdłuższe czasy” - czyli konkluzja jest ta sama – radość i szczęście.

         Miejmy nadzieję, że zechce Pan niedługo – najpóźniej za dwa lata znowu zasiąść przy leżajskich organach podczas festiwalowego koncertu.

         Mam też taką nadzieję i jak już powiedziałem na początku, zawsze z radością tutaj przyjeżdżam. To nie jest zbyt daleko od Katowic, bo w sumie około 300 kilometrów, w większości jedzie się autostradą i podróż nie trwa znowu zbyt długo.
Mam nadzieję, że ten Festiwal będzie się nadal rozwijał. To jest już XXXI edycja i jest to kawał historii polskiej kultury muzycznej.
         Zawsze jestem pod wrażeniem życzliwości tutejszych oo. Bernardynów. Zawsze starają się dać artystom dużo czasu na ćwiczenie. Wczoraj mogłem już spędzić trochę czasu i rozpoznać instrument po przerwie, dzisiaj była msza św. o 12.00 i później miałem jeszcze sporo czasu, aby poćwiczyć.

          Czas wakacji pewnie wypełniony będzie koncertami.

           Tak, ale chcemy także z żoną wyjechać, żeby jeszcze w lipcu troszkę wypocząć. Muszę wypoczywać, bo bardzo intensywnie pracuję i muszę mieć czas na nabranie sił, a później, w sierpniu prowadzę od 30 lat tradycyjnie kurs w Sejnach, też z prof. Józefem Serafinem – dyrektorem artystycznym leżajskiego festiwalu.
          Do Sejn przyjeżdża młodzież z całej Polski. Dla wszystkich to jest przygoda i czas na integrację tych młodych ludzi. Profesor Józef Serafin już chyba nawet skończył książkę o sejneńskich kursach.
Przez minione 30 lat przewinęło się tam około 400 studentów.
To jest piękne miejsce z dala od miejskiego zgiełku. Z Katowic do Sejn jest bardzo daleko, ale zawsze tam jadę. Tam są wspaniałe warunki do pracy i młodzi organiści mogą jeździć na te kursy po parę razy, dlatego wybiera się do Sejn dużo moich studentów.
          Dla nas jest istotne, aby młodzi ludzie potrafili na siebie patrzeć w życzliwy sposób. Organizujemy dużo zbiorowych lekcji, w których uczestniczy młodzież z różnych ośrodków.
Przez 40 lat prowadziłem Katedrę Organów w Akademii Muzycznej w Katowicach i zawsze zwalczałem wszelkie przejawy niezdrowej konkurencji wśród studentów. Mieli się wspomagać, budować wspólnie i to się udaje. Mój następca pan prof. Krzysztof Lukas bardzo dobrze to kontynuuje. Moi młodzi współpracownicy mają coraz więcej odpowiedzialnych funkcji i ja się cieszę, że Katedra Organów i Muzyki Kościelnej w Katowicach się bardzo ładnie rozwija.

          Miejmy nadzieję, że Pan nadal będzie im pomagał i wspierał ich działania.

          Ja już jestem na emeryturze, ale ciągle jeszcze pracuję i mam swoją klasę organów. W tym roku mieliśmy 17-tu kandydatów, którzy pragną studiować grę na organach w naszej uczelni.
Niedawno miałem trudny czas, kiedy dwa lata temu zmarł Witold Zaborny, jeden z najwybitniejszych moich wychowanków. Odszedł nagle w wieku 51 lat. To była wielka strata, bo wcześniej zmarł Zygmunt Antonik. To były filary naszej Katedry. Teraz Krzysztof Lukas jest takim filarem, znakomicie uczą dr Michał Duźniak i wykładowca dr Stanisław Pielczyk. Są także młodzi asystenci Daniel Strządała i Jakub Plewa, którzy z pewnością już niedługo będą bardzo dobrymi pedagogami. To jest wielka radość dla pedagoga, który wypuszcza takich utalentowanych młodych ludzi.

          Miłośnicy muzyki organowej, których w tym regionie jest wielu, przybywają tłumnie do leżajskiej Bazyliki. Pan wkrótce zasiądzie przy instrumencie i rozpocznie się koncert. Bardzo dziękuję za rozmowę i poświęcony mi czas.

          Ja także bardzo dziękuję.

Dodam jeszcze, że recital Maestro Juliana Gembalskiego w leżajskiej Bazylice był wspaniałym wydarzeniem i dostarczył licznie zgromadzonej publiczności wielu niezapomnianych przeżyć.
Publiczność dziękowała za nie owacją na stojąco.
W części kameralnej wystąpił zespół Ultra Musicam w składzie: Magdalena Witczak - sopran, Karol Lipiński-Brańka – skrzypce, Agnieszka Wesołowska - klawesyn i Maciej Kłopocki - wiolonczela.
W ich wykonaniu usłyszeliśmy kolejno dwa fragmenty opery "L'Olimpiade" P. 145 Giovanniego Batisty Pergolesiego: Sinfonie i aria Mentre dormi amor fomenti oraz trzy fragmenty opery L'Olimpiade RV 725 Antonio Vivaldiego: Sinfonie, aria Siam navi all'onde algenti i aria Gemo in un punto e fremo.
Również ta część wieczoru spotkała się z gorącym przyjęciem publiczności.
W kolejny poniedziałek – 18 lipca organizatorzy zapraszają na kolejny koncert XXXI Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej, a wystąpią znakomity organista Roman Perucki i pianistka Monika Paluch.

Zofia Stopińska

 

 

 

 

 

 

Wszelkie prawa zastrzeżone. Udostępnianie, wykorzystywanie, kopiowanie jakichkolwiek materiałów znajdujących się na tej stronie bez zezwolenia zabronione.
Copyright by KLASYKA NA PODKARPACIU | Created by Studio Nexim | www.nexim.net