Wydrukuj tę stronę
Z prof. Urszulą Bartkiewicz o muzyce klawesynowej minionych epok
Urszula Bartkiewicz - klawesynistka, profesor sztuk muzycznych fot. ze zbiorów prof. Urszuli Bartkiewicz

Z prof. Urszulą Bartkiewicz o muzyce klawesynowej minionych epok

            Pod koniec ubiegłego roku ukazała się, nagrana również w ubiegłym roku, bardzo interesująca płyta z polonezami nieznanych większości melomanów polskich kompozytorów.
            Płyta „Polonezy” wydana nakładem wytwórni DUX to rezultat badań prowadzonych przez prof. Urszulę Bartkiewicz, wybitną polską klawesynistkę, która jest także wykonawczynią wszystkich zamieszczonych na srebrnym krążku utworów.
            Po wysłuchaniu płyty postanowiłam porozmawiać z prof. Urszulą Bartkiewicz i wspólnie przybliżyć Państwu zawartość tego szczególnego krążka oraz dowiedzieć się o działalności koncertowej i naukowej Artystki.

            Rozpoczynając rozmowę, chcę się przyznać, że słuchałam tych utworów po raz pierwszy i sądzę, że większości melomanów ich twórcy także nie są znani.
            - Ta płyta dojrzewała we mnie bardzo długo, czego dowodzi moja korespondencja z Biblioteką Uniwersytetu w Toruniu z 1990 roku. Natknęłam się na nią w trakcie przeglądania swoich starych notatek z kwerend bibliotecznych. Dzięki nim uświadomiłam sobie, że na trop toruńskich zbiorów wpadłam pod koniec lat osiemdziesiątych, a pomógł mi w tym katalog polonezów Stefana Burhardta. Zaowocowało to wówczas kontaktem z Biblioteką i uzyskaniem kopii rękopisów oraz starodruków interesujących mnie utworów. Dość długo „toruńskie” polonezy czekały na moje dalsze kroki czyli opracowanie, wydanie w postaci nutowej (Bydgoszcz 2019 r.) oraz prawykonanie (Bydgoszcz 2020) i nagranie (DUX 2020).

            Nie jest przypadkiem, że z całego wspaniałego zbioru Biblioteki Uniwersytetu w Toruniu wybrałam właśnie te konkretne osiemnaście polonezów (Biblioteka ma ich około 2 tysiące). Po pierwsze – w Polsce jedynie toruńska książnica ma je w swoich zbiorach. Po drugie - chciałam je wykonywać na klawesynie, więc kierowałam się ich klawesynowym potencjałem, a więc właściwymi dla tego instrumentu cechami kompozycyjnymi oraz wyrazowymi czyli budową, stylem i zawartą w nich ekspresją . Czas, w którym powstały te polonezy to przełom XVIII i XIX wieku. Jest to okres przejściowy między epokami muzycznymi, podczas którego kompozytorzy stopniowo porzucali język (idiom) muzyki klawesynowej, a także uniwersalny styl klawiszowy na rzecz języka muzyki czysto pianistycznej, należącej już do ery fortepianu.

             Chciałabym jeszcze dodać, że ten okres transformacji jest bardzo ciekawy. Warto go zgłębiać, bo daje dużo do myślenia także dzisiaj, pokazując, jak równocześnie może funkcjonować wiele estetycznych zjawisk.
             Wiadomo, że nigdy nie ma momentu zerowego, od którego wszyscy tworzą na jedną modłę. Kompozytorzy zawsze przekształcają jakieś pomysły wcześniejsze, często łamiąc reguły związane z zastaną sztuką kompozycji. To samo dotyczy stylu wykonawczego, bo w tym przypadku także mamy do czynienia z estetyką, która się zmienia nieustannie.

             Jak już powiedziałam, nieznani są także twórcy tych polonezów. Moją uwagę zwróciło nazwisko twórcy pierwszego poloneza, ponieważ Bazyli Bohdanowicz w młodości żył i mieszkał w Łańcucie.
             - Tak, Bazyli Bohdanowicz był związany z dworem Stanisława Lubomirskiego i dzięki temu stykał się z prądami muzyki europejskiej oraz nabierał szlifów kompozytorskich i ogólnie muzycznych. W 1775 roku przeniósł się do Wiednia i tam spędził resztę swojego życia. Tam komponował, a także razem z rodziną występował na estradach i oczywiście będąc skrzypkiem, grał także w orkiestrze.
             Bazyli Bohdanowicz to bardzo ciekawa postać, o czym najlepiej świadczą wykonywane z rodziną liczne koncerty o bardzo intrygujących tytułach, zestawach. Zdarzało się, że wykonywali jakiś utwór jednocześnie na jednym instrumencie – skrzypcach – troje dzieci i ojciec, czy na osiem rąk na fortepianie. Był człowiekiem twórczym i miał bardzo dużo pomysłów.
Bardziej znanym muzykiem był Józef Kozłowski, który pochodził z rodziny ziemiańskiej. Jako siedmioletni chłopak przyjechał do Warszawy, gdzie spędził dziewięć lat i kształcił się. W tym czasie także śpiewał w chórze chłopięcym, był organistą w kolegiacie św. Jana.
             Od ok. 1773 roku przez cztery lata uczył muzyki Michała Kleofasa Ogińskiego i jego rodzeństwo. Później wyjechał do Petersburga, gdzie miał możliwość tworzyć w komfortowych warunkach. Był kompozytorem znanym, ale szczególnie ukochał polonezy i skomponował ich bardzo dużo na różne obsady.
              Co do Józefa Kozłowskiego  - wykonywałam i nagrałam już wcześniej jego inne polonezy. Tym razem wybrałam utwory dotychczas niewykonywane i tylko te, które nie występują – poza  toruńską biblioteką -  w innych polskich zbiorach.            

             Wśród utworów całkiem zapomnianych kompozytorów odkryłam rękopisy polonezów Stefana Jabłońskiego, kompozytora związanego ze Lwowem, jak również starodruki Helińskiego, o którym nie wiemy nic poza tym, że te dwa polonezy, które są na płycie, zostały wydane w Poznaniu ok. 1820 roku. Nie wiemy, w jakim kraju działał, ale był Polakiem.
             Zainteresowałam się także polonezami Aleksandra Rodowskiego, który był związany z Krakowem, ale także nie mamy o nim obszernych informacji.
W zbiorach różnych bibliotek znajdują się rozmaite utwory tych kompozytorów i to oznacza, że były to postaci, których kompozycje były w tamtych czasach wykonywane.

              Wszystkie polonezy pochodzą ze zbioru muzykaliów z przełomu XVIII i XIX wieku.
              - Trzeba podkreślić, że były to czasy rozbiorów , a wiadomo, że w trudnych okresach kultura cierpi najbardziej. Muzycy szukali dla siebie miejsca, sposobu na życie i na przeżycie.
Mało mamy wzmianek o ich działalności, ponieważ materiały źródłowe zostały rozproszone i nie jest łatwo zapoznawać się z dziedzictwem polskim, mimo, że powinno być nam znane. W trakcie swoich badawczych i artystycznych prac staram się poświęcać dawnej (ale także współczesnej) polskiej kulturze muzycznej jak najwięcej czasu. Uważam, że warto wiedzieć, na czym my budujemy, bo chociaż każde kolejne pokolenie dodaje coś od siebie, to zawsze dziedziczy dobra, dzięki którym nie działa w kulturowej próżni.

01

Urszula Bartkiewicz podczas koncertu w Uniwersytecie Warszawskim

              Co wiemy o muzyce klawesynowej minionych wieków w Polsce?
              - Dawna polska muzyka klawesynowa niezbyt często bywała obiektem badań. Mnie zainteresowała pod koniec lat siedemdziesiątych i wtedy postanowiłam poznać ją bliżej. Początkowo zajęły mnie głównie utwory renesansowe, z których szczególnie chętnie wykonywałam tańce z Tabulatury Jana z Lublina. Wszystkie tańce nagrałam wówczas dla Polskiego Radia - kilka z nich znalazło się na mojej pierwszej płycie z polską muzyką klawesynową wydaną przez DUX w 1995 r.  

              Zainteresowałam się także barokowymi utworami Bartłomieja Pękiela, Jana Podbielskiego, Piotra Żelechowskiego oraz muzyką z Kancjonałów Teresy O. Fabiańskiej, Jadwigi Dygulskiej, a także zbiorami polonezów księżniczki Anny Marii Saskiej. Dalsze badanie polskiej muzyki klawesynowej zaprowadziło mnie do utworów Józefa Kozłowskiego, Józefa Deszczyńskiego oraz anonimowych sonat ze zbioru rękopisów w Bibliotece Czartoryskich (część z nich znajduje się na wspomnianej CD).

              Kolejny etap prac dotyczył muzyki Józefa Elsnera oraz kompozytorów, których utwory wydawał. Ich owocem jest krytyczna edycja nutowa ze wstępem „Polska muzyka klawiszowa z Wydawnictwa Józefa Elsnera” (jestem jej redaktorem, a wydało ją Wydawnictwo Akademii Muzycznej w Bydgoszczy w 2008 r.) oraz dwie CD: Polska muzyka klawesynowa, vol. 1 Józef Elsner, i vol. 2 Andrychowicz, Grem, Kamieński, Karboski, Morawski, Potocka, Tyszkiewicz, Unicki, Wejnert (DUX 2009). Przeszukując polskie zbiory muzykaliów odkryłam także utwory kompozytorów obcych żyjących lub tworzących na ziemiach polskich. Jednym z nich był Carl Joseph Birnbach (urodził się w 1751 r. w Kopernikach koło Nysy, a zmarł w Warszawie w 1805 r.). Wydałam nuty jego koncertu klawesynowego w dwóch oryginalnie zachowanych wersjach - z orkiestrą oraz na dwa klawesyny (Bydgoszcz 2017 r.). Wzięłam udział w prawykonaniu obu wersji – z orkiestrą w Bydgoszczy, a (2017), a na dwa klawesyny w Brnie (2018).

              Do zbadania pozostaje nadal bardzo dużo i jak tylko czas pozwoli to będę nadal się tym zajmować. Jedno jest pewne – sytuacja klawesynu w Polsce w minionych wiekach zasadniczo nie odstawała od tego co działo się w innych krajach Europy. Trudne realia historyczne mają zawsze zły wpływ na stan kultury muzycznej, mimo to w Polsce na klawesynie koncertowano, używano go w muzykowaniu domowym, uczono się na nim grać, na klawesyn komponowano, handlowano instrumentami , a także nutami z muzyką klawesynową, klawesyny także budowano.

              Utwory, które są na najnowszej płycie Pani Profesor, zostały po raz pierwszy nagrane.
              - Także w wersji koncertowej było to prawykonanie. Recital z polonezami wykonałam kilka dni po zakończeniu sesji nagraniowej. Koncert odbył się 10 marca ubiegłego roku. To jest dość niezwykła data, bo już od 11 marca mieliśmy w Polsce lockdown z powodu pandemii koronawirusa.
Chcę także powiedzieć, że spodobały się te nieznane polonezy, bo publiczność zareagowała na nie z dużą sympatią i bardzo ciepło. Zagranie wszystkich polonezów w jednym koncercie to była sytuacja wyjątkowa, ponieważ najczęściej słucha się ich jako pojedynczych utworów, a nie w całości.
              Tym koncertem chciałam jednak uhonorować Bibliotekę Uniwersytecką w Toruniu, Stefana Burhardta, który był jej współzałożycielem i wielkim pasjonatem gromadzenia polonezów, a także ratowania, zabezpieczania i dokumentowania materiałów muzycznych , które przetrwały w Polsce po wojnie. Chciałam także w ten sposób oddać hołd wszystkim, którzy troszczą się o zachowanie naszego dziedzictwa.

              Pani Profesor, proszę powiedzieć o instrumencie, na którym Pani nagrywała. To była kopia klawesynu z XVIII wieku czy oryginalny instrument?
              - To była kopia, oryginalnych instrumentów w Polsce praktycznie nie ma. Często likwidowano wszelkie materialne dowody istnienia kultury w Polsce – bezmyślnie lub świadomie niszczono, wywożono, przerabiano na coś. W różny sposób znikały te dobra. Pod tym względem jesteśmy w gorszym położeniu niż kraje zachodnie, w których udało się zachować znacznie więcej dóbr kultury . Bardzo nad tym ubolewam.

              Na szczęście już od dawna istnieją pracownie, które robią znakomite kopie klawesynów wg planów historycznych, wykorzystując doświadczenia budowniczych z XVII i XVIII wieku.
Ja mam instrument, który jest kopią bazującą na modelach francuskich z połowy wieku XVIII. Została ona zrobiona na początku lat 90-tych ubiegłego wieku w paryskiej pracowni Reinharda von Nagla. Ta kopia pozwala mi wykonywać bardzo szeroki repertuar. Bardzo ważną kwestią jest temperacja – jeżeli w odpowiedni sposób, zależny oczywiście od utworu, przygotuje się strój klawesynu, to wszystko, co się gra, ma szanse dobrze oddać ducha wykonywanej muzyki. Temperacja jest ważnym środkiem ekspresji, zapewniając brzmienie, o jakie nam chodzi – różni się ono w zależności od stylu i gatunku oraz charakteru kompozycji. To jest bardzo istotny składnik interpretacji.

               Nie tak dawno rozmawiałyśmy w Sanoku podczas trwania Międzynarodowego Forum Pianistycznego „Bieszczady bez granic...”, gdzie podczas zajęć przez Panią prowadzonych, młodzi pianiści mogli poznać klawesyn, jego możliwości i urodę brzmienia.
               Wtedy zorientowałam się, że prowadzi Pani ożywioną działalność artystyczną, ale bardzo pochłaniają Panią poszukiwania i ciekawość związana z tym, co działo się w muzyce minionych epok. Na podstawie badań rodzą się koncerty, płyty i korzystają z tego studenci, których interesują te zagadnienia.
               - Wielką moją pasją jest przekazywanie własnych obserwacji i doświadczeń. Podczas dość już długiej i intensywnej drogi artystycznej odkryłam wiele ciekawych artystycznie wątków, ale nigdy nie chciałam, aby zostały na zawsze moją tajemnicą. Od razu przekazuję je dalej, ponieważ wydaje mi się, że to właściwy sposób krążenia dobrej energii w kulturze (i nie tylko).
               Młodzi muzycy, z którymi pracuję na kursach nieraz są zaskoczeni moim podejściem do studiowania utworu barokowego. Z reguły jest to pozytywne zaskoczenie. Kiedy takiemu wykonawcy brak artystycznej koncepcji, to grając utwór nudzi się on sam i nudzi się słuchacz. W takiej sytuacji konieczne jest pobudzenie wyobraźni wnikliwe przestudiowanie utworu.

               Niekiedy młodzi wykonawcy muzykę z przeszłości traktują jak „przykry obowiązek edukacyjny”. Takie podejście wynika często z nadmiaru wykonawczych zakazów i strachu, że popełni się jakiś błąd w przekazaniu utworu. Stąd już tylko jeden krok do zniechęcenia się do tej muzyki. Myślę, że można i trzeba to zmieniać, ale to proces, to musi potrwać.

02

               Teraz działalność kulturalna właściwie przeniosła się do sieci. Dotyczy to także edukacji na uczelniach muzycznych, chociaż na niektórych uczelniach są możliwe bezpośrednie kontakty studentów z nauczycielami gry na instrumentach. W pracy naukowej, we wszelkich poszukiwaniach, być może pandemia mniej przeszkadza, natomiast działalność artystyczna i pedagogiczna wygląda inaczej.
               - To jest prawda, chociaż staram się o bezpośredni kontakt ze studentami. Miałam bezobjawowy COVID-19 i mam nadzieję, że to w jakiś sposób chroni. Liczę na szczepionkę, ale oczywiście pandemia to bardzo poważny problem przede wszystkim dla psychiki młodych ludzi.
               Dużo rozmawiamy ze studentami . Dzielę się trudnymi doświadczeniami mojego pokolenia, starając się pokazać , że każde dramatyczny okres kiedyś się kończy.
Bardzo trudno jest młodym ludziom zrezygnować z bezpośrednich kontaktów z innymi i nie chodzi tutaj o spotkania rozrywkowe, ale zwyczajne spotkania, czy rozmowy. Staram się bardzo ich wspierać jak najżyczliwiej , żeby nie podupadali na duchu.

                Jeszcze trudniej jest wytłumaczyć to dzieciom, które pozbawione są ważnego elementu społecznego. Jest dla nich dramatem także na przyszłość. Trzeba będzie to wszystko naprawiać, jak tylko będziemy już mogli normalnie żyć i się spotykać.

              Oczywiście kontakty zdalne mają także dużo plusów, o których wcześniej nawet nie wiedzieliśmy. Często jestem nawet zadowolona, że nie muszę daleko jechać, spędzać w pociągu wiele godzin po to, żeby odbyć np. godzinne spotkanie. Fizyczna obecność w takich sytuacjach jest zbędna , bo wszystko można sprawnie zorganizować w sposób zdalny . To moim zdaniem powinno zostać utrzymane.
              Natomiast jeśli chodzi o indywidualne kontakty, to liczę na to, że jak tylko wygramy z pandemią, to po prostu odrodzimy się.

              Jest Pani Profesor inicjatorem, kierownikiem naukowym i artystycznym oraz wykładowcą corocznych międzynarodowych Letnich Kursów Metodycznych Muzyki Dawnej w Warszawie oraz międzynarodowych seminariów Dni Muzyki Dawnej organizowanych w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Czy mogły one się odbyć w minionym roku?
              - Kursy Metodyczne zostały zorganizowane przez Internet i bardzo zachęcam do śledzenia ich – na profilu http://muzykadawna.org/  i od razu będzie przekierowanie na czternastą edycję online.
              Bardzo poważnym zadaniem było dla nas, żeby nasze wykłady nagrać i przygotować w takiej formie, aby miały one charakter metodyczny, pokazywały istotne problemy i sposób ich rozwiązywania. Jest tych wykładów dwadzieścia i poruszają one bardzo różne tematy z różnych dziedzin - łącznie ze strojeniem klawesynu, przygotowaniami utworów, a szczególnie ciekawy jest wykład na temat frazowania w mowie. Jest fantastyczny wykład z zakresu psychoedukacji i również o tańcu. Po prostu wszystkie są świetne. Poruszane zagadnienia mogą służyć wszystkim.
Wydaje mi się, że to się udało, wykłady cieszą się powodzeniem i nadal można je oglądać.

                Przygotowujemy się do kolejnych XV Kursów, mam nadzieję, że odbędą się w Warszawie w lipcu tego roku (od 3 do 10 lipca) już na żywo .
Natomiast jeśli chodzi o Dni Muzyki Dawnej w Bydgoszczy , musieliśmy je odwołać i wielka szkoda, bo mieliśmy już wszystko opracowane i przygotowane z nadzieją, że uda nam się wszystko zorganizować.

                Oczywiście było jeszcze dużo innych wydarzeń. Z inspiracji Dniami Muzyki Dawnej zrodził się festiwal Bydgoska Scena Barokowa, w którym udzielają się także jako wykonawcy i organizatorzy artyści i wykładowcy związani z Katedrą Klawesynu, Organów i Muzyki Dawnej oraz absolwenci bydgoskiej Akademii Muzycznej.
Ten festiwal jest znakomitą, nową międzynarodową imprezą (niedawno odbyła się druga edycja), która pokazuje to, co się dzieje aktualnie w świecie artystycznym muzyki dawnej.

04

               Pracy Pani nie brakuje i chyba ciągle jej przybywa.
               - Rzeczywiście pracy jest dużo. Trzeba być elastycznym i nie należy się kurczowo trzymać jakiejś drogi, jeżeli w danym momencie jest ona niedostępna. Na tym polega życie i to jest chyba najważniejsza lekcja z tej naszej pandemii.

               Zachęcamy do sięgnięcia po płytę, bo zawiera ona bezcenny materiał, odkrywczy pod względem poznawczym. Zapraszamy do odwiedzenia podanych stron w Internecie i być może już niedługo poinformujemy, w jakiej formie odbędą się następne działania artystyczne związane ze wspomnianymi festiwalami oraz z Pani działalnością artystyczną i badawczą.
                - Oczywiście, bardzo się będę cieszyć, jeżeli dopisze nam publiczność, czy też słuchacze i widzowie naszych wydarzeń, także internetowych. Wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszam i bardzo dziękuję za rozmowę.

Z prof. Urszula Bartkiewicz, wybitną polską klawesynistką i pedagogiem rozmawiała Zofia Stopińska w styczniu 2021 roku.

Wszelkie prawa zastrzeżone. Udostępnianie, wykorzystywanie, kopiowanie jakichkolwiek materiałów znajdujących się na tej stronie bez zezwolenia zabronione.
Copyright by KLASYKA NA PODKARPACIU | Created by Studio Nexim | www.nexim.net