Wydrukuj tę stronę
Grać tak pięknie, żeby muzyką zjednać sobie i porwać publiczność
Michał Drewnowski - fortepian fot. z arch. Filharmonii Podkarpackiej

Grać tak pięknie, żeby muzyką zjednać sobie i porwać publiczność

        Pierwsza część koncertu abonamentowego, który odbył się 12 października 2018 roku w Filharmonii Podkarpackiej, poświęcona była muzyce polskiej. Wieczór rozpoczęła Uwertura D-dur Karola Lipińskiego w wykonaniu Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Massimiliano Caldiego. Uwertura D-dur powstała w 1814 roku, w okresie, gdy kompozytor pracował we lwowskim teatrze operowym. Ten młodzieńczy utwór o pięknych, śpiewnych tematach, zapowiadający nieprzeciętny talent kompozytorski Karola Lipińskiego, został bardzo interesująco wykonany przez naszych filharmoników.
        Drugim utworem był Koncert na fortepian i orkiestrę Stanisława Wisłockiego, który urodził się w Rzeszowie. Wcześniej pojawił się na scenie pan Tadeusz Deszkiewicz – Prezes Zarządu Polskiego Radia dla Ciebie, Doradca Prezydenta RP, dziennikarz, publicysta i krytyk muzyczny, który jest siostrzeńcem prof. Stanisława Wisłockiego, i przybliżył publiczności sylwetkę tego znakomitego dyrygenta, kompozytora i pianisty. Po bardzo interesującym wystąpieniu pana Tadeusza Deszkiewicza, na scenie pojawili się: Michał Drewnowski – znakomity pianista młodego pokolenia, i maestro Massimiliano Caldi, i wysłuchaliśmy Koncertu na fortepian i orkiestrę Stanisława Wisłockiego, który przez samego kompozytora uważany był za jedno z najlepszych jego dzieł.
Długie i gorące brawa świadczyły najlepiej o tym, że utwór i wykonanie bardzo się spodobały publiczności.
        Po przerwie, w wykonaniu Orkiestry zabrzmiała radosna i pogodna II Symfonia D-dur op. 36 Ludwiga van Beethovena i również została bardzo ciepło przyjęta przez publiczność.
       Pan Michał Drewnowski znalazł czas na rozmowę dla czytelników „Klasyki na Podkarpaciu”.

        Zofia Stopińska: Miło mi, że w Filharmonii Podkarpackiej mogę rozmawiać z panem Michałem Drewnowskim, który wykonał z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej, pod batutą Massimiliano Caldiego, Koncert na fortepian i orkiestrę – Stanisława Wisłockiego, Rzeszowianina z urodzenia, wspaniałego dyrygenta, kompozytora i pianisty. Rodzinny dom kompozytora znajdował się przy ulicy Krakowskiej 1 – niedaleko kościoła Bernardynów i Galerii Rzeszów.

        Michał Drewnowski: Spacerowałem wczoraj po południu dość długo po śródmieściu Rzeszowa i oczywiście byłem w okolicy, gdzie przed laty stał dom rodzinny prof. Stanisława Wisłockiego. Jestem w Rzeszowie już po raz kolejny, ale zawsze to miasto urzeka mnie swoją atmosferą, jest naprawdę piękne i dobrze się tutaj czuję.
        Fakt, że mogłem wykonać utwór prof. Stanisława Wisłockiego w mieście, w którym się urodził, miał ogromny wpływ na moją kreację. Był artystą wszechstronnym i doskonałym w kilku dziedzinach muzyki. Potrafił pięknie grać na fortepianie, był wspaniałym dyrygentem i bardzo dobrym kompozytorem, o czym dzisiaj nie pamiętamy. Utwory prof. Stanisława Wisłockiego są wykonywane bardzo rzadko, prawie okazjonalnie. W tym roku minęła w maju 20-ta rocznica śmierci kompozytora i wiem, że w Poznaniu został wykonany jedynie jego Nokturn na orkiestrę.
        Ja także kiedy po raz pierwszy sięgnąłem po nuty z Koncertem Stanisława Wisłockiego, uczyniłem to z dużą rezerwą, bo uległem, tak jak większość myśleniu, że jak ktoś nie jest znany jako kompozytor, to jego twórczość nie jest ciekawa. Niekiedy historia bardzo rzetelnie ocenia kompozytorów, ale często historia zapomina o nich i ich piękne utwory pozostają zakurzone w bibliotekach, a instytucje prowadzące działalność muzyczną ograniczają się do grania repertuaru powszechnie znanego.
Znalazłem nagranie tego koncertu w wykonaniu wspaniałej pianistki pani Lidii Grychtołówny pod batutą kompozytora i już podczas pierwszego przesłuchania ten utwór zrobił na mnie ogromne wrażenie. Byłem wstrząśnięty, że tak wspaniałe dzieło było mi zupełnie nieznane. Przemiłe zaskoczenie zbiegło się z faktem, że mój przyjaciel Przemysław Zych, asystent w Katedrze Dyrygentury Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, pisze doktorat i prowadzi prace badawcze nad dorobkiem kompozytorskim tego wielkiego polskiego artysty. Kiedy zaproponował mi udział w nagraniu Koncertu na fortepian i orkiestrę Stanisława Wisłockiego – natychmiast się zgodziłem. To był utwór, który chciałem mieć w repertuarze i nagrać go.

        Wiem, że prof. Stanisław Wisłocki nie zabiegał o to, aby jego kompozycje były często wykonywane, był wspaniałym dyrygentem i świetnym pedagogiem, który wykształcił wielu znakomitych dyrygentów, natomiast znakomite kompozycje pozostawały w cieniu.

        - Prof. Stanisław Wisłocki w jednym ze swoich wywiadów dostępnych w sieci, gdzie każdy może go odszukać i wysłuchać, mówił, że miał różny stosunek do swojej twórczości w czasie swojego życia – od pozytywnego do takiego, kiedy wycofał wszystkie swoje utwory z wydawnictw i nie pozwalał nikomu ich wykonywać. Był bardzo wymagającym człowiekiem, ale wymagając wiele od orkiestr, którymi dyrygował, przede wszystkim wymagał od siebie. Najczęściej, zupełnie niesłusznie, podchodził do swej pracy i dorobku twórczego zbyt ostro i krytycznie.
Wydaje mi się, że w tej dziedzinie porównywać możemy prof. Stanisława Wisłockiego z wielkim Leonardem Bersteinem, który chciał być kompozytorem i czuł się kompozytorem, a okazało się, że ma ogromny talent do dyrygowania. Obydwaj zaczęli swoją działalność jako dyrygenci i byli wybitnymi dyrygentami, a ta działalność tak ich pochłonęła, że nie przywiązywali wagi do swej twórczości.

        Wracając do Koncertu na fortepian i orkiestrę Stanisława Wisłockiego – jest nadzieja, że ten utwór zostanie nagrany, wydany i znajdzie się na półkach sklepów z muzyką klasyczną?

        - Mam nadzieję, że to nie będzie moje pierwsze i zarazem ostatnie wykonanie tego utworu podczas koncertu. Zamierzamy także z moim kolegą Przemkiem Zychem nagrać ten utwór. Okazało się, że jest bardzo dużo utworów Stanisława Wisłockiego jeszcze nie wydanych, znajdujących się w prywatnym archiwum i po szybkim przejrzeniu niewielkiej części tych utworów mogę powiedzieć, że większość z nich jest po prostu piękna. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie zajmę się nimi, a jeżeli chodzi o ten koncert, który sam Wisłocki uważał za najbardziej udany, będę go polecał wszędzie, bo warto, żeby ta muzyka gościła na estradach polskich filharmonii.

        Ma Pan szczęście do odnajdywania ciekawych, nieznanych utworów. Nie tak dawno polecaliśmy uwadze czytelników płytę ze wspaniałymi dziełami Tadeusza Majerskiego – lwowskiego twórcy. To niezwykle cenna, unikatowa płyta. W ubiegłym roku utrwalił Pan na płycie utwory fortepianowe. Krążek jest hołdem dla zmarłego niedawno Andrzeja Nikodemowicza – wspaniałego kompozytora ze Lwowa, który osiadł na stałe w Lublinie. Na płycie są: Suita fortepianowa Tadeusza Majerskiego, ciekawe 24 Mini-Preludia Mariusza Dubaja i 19 Ekspresji Andrzeja Nikodemowicza.

        - Z pewnością szczęście mi sprzyja, że trafiają mi się dzieła wybitne. Wynika to z mojej pasji i potrzeby sięgania po utwory nowe. Nie zawsze są to dzieła współczesne, bo często są też zapomniane. Mogę powiedzieć, że odkryłem Tadeusza Majerskiego i poświęciłem mu dziesięć lat swojego życia, rekonstruując Koncert fortepianowy, nagrywając praktycznie 95% jego dzieł. Bardzo kocham muzykę, ale nie sprawia mi wielkiej przyjemności granie ciągle tego samego repertuaru. Podam przykład – za każdym razem, kiedy jestem proszony o wykonanie recitalu chopinowskiego, to muszę mnóstwo energii włożyć, żeby chcieć odkryć coś nowego, bo inaczej bym popadał w rutynę. Grając uwielbianego przez publiczność Poloneza As-dur, muszę za każdym razem szukać czegoś nowego, żeby obudziła się we mnie energia i wiara w to, że jestem w stanie coś ciekawego stworzyć. To w sposób naturalny przychodzi mi, kiedy przygotowuję i wykonuję utwory takich kompozytorów, jak Majerski, Nikodemowicz czy Wisłocki, bo ja uwielbiam pracę nad nowymi utworami, chociaż nie wykonuję wszystkiego, co znajduję. Wcześniej dokładnie muszę zapoznać się z utworem i wiedzieć, że będę mógł dany utwór wykonać zgodnie z tym, co kompozytor zawarł w nutach oraz muszę mieć pewność, że stworzę interesującą kreację.

        Dawno nie słyszałam na żywo duetu „Doppio espresso”, czasami sięgam tylko po świetną płytę. Nie wiem, czy jeszcze ten duet działa.

        - Oczywiście, że tak. Przygotowujemy teraz projekt na 30 listopada i wystąpimy w Krośnie z okazji jubileuszu Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza, które pod różnymi nazwami nieprzerwanie działa od 70-ciu lat. Spotykamy się rzadziej niż kiedyś, bo mój muzyczny partner Daniel Eibin jest niezwykle zajęty, ponieważ oprócz tego, że jest pianistą, pełni funkcję dyrektora Zespołu Szkół Muzycznych w Krośnie. Podziwiam go, że chciał się zająć kierowaniem tak dużą szkołą i dobrze sobie z tym radzi. Ja bym się nie zdecydował na tak dużo obowiązków.

        Na szczęście tych dodatkowych obowiązków związanych z prowadzeniem Zespołu Szkół Muzycznych nie słychać, kiedy zasiada do fortepianu. Nadal jest świetnym pianistą. Cieszę się także, że duet fortepianowy „Doppio espresso” istnieje i pewnie nadal staracie się proponować ciekawe programy złożone z mało znanych utworów.

        - Z Danielem Eibinem poznaliśmy się podczas studiów w Polsce, a później studiowaliśmy razem w Genewie. Kiedy postanowiliśmy razem grać, to długo zastanawialiśmy się, po jaki repertuar będziemy sięgać, bo nie wyobrażaliśmy sobie, że będziemy ciągle grać to samo czy to, co grają wszyscy. Postawiliśmy na muzykę nowoczesną. Mamy na swoim koncie bardzo dużo koncertów i płytę z muzyką amerykańską – sięgaliśmy po utwory: Bersteina, Piazzolli, Zieglera. Mamy także w programie wszystkie utwory na cztery ręce Juliusza Zarębskiego. Zawsze staraliśmy się tworzyć wartościowe programy, które nas porywały, a dzięki temu mieliśmy szanse porwać publiczność. Duetów fortepianowych, które są świetne, ale cały czas grają to samo, jest bardzo dużo, a my staraliśmy się i nadal staramy się być inni. Bardzo miło wspominamy koncert „Doppio espresso” w Filharmonii Narodowej, gdzie zaprezentowaliśmy bardzo różnorodny, ale „morderczy” program i bardzo nam się to opłaciło, bo otrzymaliśmy duże brawa i na zakończenie owacje na stojąco. Dowodzi to najlepiej, że melomani są otwarci na różne ciekawe propozycje.

        Aktualnie prowadzi Pan działalność koncertową i uczy Pan w dwóch dość odległych miastach.

        - Wykładam w Akademii Muzycznej w Łodzi, gdzie mam wspaniałych studentów i bardzo lubię z nimi pracować i przebywać. Jednocześnie mam klasę fortepianu w Zespole Szkół Muzycznych w Radomiu, gdzie także pracuję z bardzo zdolną młodzieżą. Mam tam tylko czterech uczniów, ale każdy z nich ma przed sobą przyszłość. Myślę, że każdy z nich będzie mógł kontynuować naukę gry na fortepianie w akademii muzycznej. Oczywiście nie muszą, ale żeby mieli taką okazję. Czasami wielka pasja i miłość do muzyki budzą się w ostatniej klasie liceum. Miałem w ubiegłym roku szkolnym uczennicę, u której ta miłość obudziła się w ostatniej klasie i przez rok zrobiła tak ogromne postępy, że bez problemu zdała do Akademii Muzycznej w Łodzi i studiuje z zapałem.

        Zastanawiam się, czy można dobrze i wygodnie żyć będąc tylko muzykiem.

        - Zawsze mówię swoim uczniom i studentom, że jeśli chcą dobrze żyć albo mieć dużo pieniędzy – to w żadnym wypadku nie powinni zostawać muzykami. Jeśli chcą być dobrymi muzykami, to muszą się liczyć z tym, że będą żyć na przyzwoitym poziomie pod warunkiem, że będą ciągle nad sobą pracować. Tylko jednostkom udaje się wygrywać najważniejsze konkursy, za którymi idą nagrody finansowe i propozycje koncertów na całym świecie. Ogromna pasja i miłość jest jedyną drogą do tego, żeby zostać muzykiem.

        Czy podczas koncertu czuje Pan wsparcie albo obojętność publiczności?

        - Oczywiście, że tak, ale ja uważam, że wychodząc na scenę, nie powinniśmy się starać grać wyłącznie dla kogoś. Najpierw musimy zagrać dla siebie tak pięknie, żeby muzyką zjednać sobie i porwać publiczność. Tak samo jest z miłością – nie można pokochać kogoś, jednocześnie nienawidząc siebie. Żeby pokochać kogoś, trzeba najpierw pokochać, a przynajmniej polubić siebie. Tak samo jest na estradzie; musimy kochać i akceptować to, co robimy, aby wykonywana przez nas muzyka trafiła do serc publiczności.

        Jaka muzyka będzie dominować w programach Pana recitali i koncertów w tym sezonie?

        - Jeśli mam zaproszenie na recital, to staram się zawsze, aby program był urozmaicony. Żeby publiczność doceniła i polubiła muzykę współczesną, to nie można proponować całego recitalu złożonego wyłącznie ze współczesnych utworów, bo nikt by tego nie wytrzymał. Zawsze staram się wykonać kilka utworów znanych kompozytorów i do tego dołożyć trochę ciekawej muzyki nowej. Będę miał w tym sezonie recital w Londynie i zamierzam pomiędzy utworami Chopina i Paderewskiego, „przemycić” utwory Kisielewskiego i Majerskiego. Będą też koncerty monograficzne, bo wiem, że w maju na Forum Lutosławskiego w Lublinie będę grał recital złożony wyłącznie z utworów Mariusza Dubaja, ale to jest wyspecjalizowany festiwal muzyki współczesnej.
         Będę wykonywał bardzo ciekawy program, podczas którego będę muzykiem i aktorem. Za dwa tygodnie, w operze w Nancy, „wcielę się” w postać Ignacego Jana Paderewskiego i wykonamy wspólnie z Marcinem Rogalskim w roli narratora – dziennikarza, który przeprowadza wywiad, spektakl muzyczno-teatralny, którego reżyserką jest Jessica Dalle, a autorami scenariusza są: Marek Rogalski i Magdalena Sokołowicz. „Paderewski – pianista, który został premierem” – to bardzo duże wyzwanie. Tekst mam już opanowany na pamięć i na scenie muszę to zestawić z utworami, i różnymi sytuacjami. Trochę się tego boję, ale lubię takie wyzwania.

        Sądzę, że przygotowania do koncertu w Rzeszowie przebiegały w miłej atmosferze.

        - Bardzo się cieszę, że mogłem pracować i występować pod batutą Massimiliano Caldiego, bo jest to znakomity dyrygent i świetny, wszechstronnie wykształcony muzyk. Kiedyś występowaliśmy wspólnie w Koncercie na trzy fortepiany Mozarta i maestro Caldi grał partię jednego fortepianu oraz dyrygował. Bardzo lubię pracować z Massimiliano Caldim, ale takich świetnych dyrygentów jest niewielu.

        Po znakomitym koncercie w Rzeszowie, na kolejne spotkanie z panem Michałem Drewnowskim zapraszamy Państwa do Krosna.

        - Zapraszam serdecznie 30 listopada do Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie, gdzie wystąpię w duecie z Danielem Eibinem.

Z dr Michałem Drewnowskim – znakomitym pianistą i pedagogiem Akademii Muzycznej w Łodzi rozmawiała Zofia Stopińska 12 października 2018 roku w Rzeszowie.

Wszelkie prawa zastrzeżone. Udostępnianie, wykorzystywanie, kopiowanie jakichkolwiek materiałów znajdujących się na tej stronie bez zezwolenia zabronione.
Copyright by KLASYKA NA PODKARPACIU | Created by Studio Nexim | www.nexim.net