II Rzeszowska Jesień Muzyczna - kameralnie
Od 24 do 28 listopada 2018 roku odbywała się II Rzeszowska Jesień Muzyczna, organizowana przez Stowarzyszenie Polskich Muzyków Kameralistów. Prezesem zarządu tego Stowarzyszenia jest Pan Grzegorz Mania – świetny pianista, który ukończył z wyróżnieniem studia pianistyczne w Akademii Muzycznej w Krakowie i w Guildhall School of Music and Drama w Londynie oraz studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pan Grzegorz Mania był nie tylko jednym z wykonawców, ale także szefem artystycznym i organizacyjnym oraz osobą przybliżającą publiczności utwory, kompozytorów i występujących Artystów podczas wszystkich koncertów tegorocznej Rzeszowskiej Jesieni Muzycznej. Wszystkie koncerty odbyły się w sali Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego. Z Artystą rozmawiałam po zakończeniu Festiwalu.
Zofia Stopińska: Pan Grzegorz Mania to także połowa „Zarębski Piano Duo”, które współtworzy z Panem świetny pianista Piotr Różański. Waszym patronem jest wspaniały polski pianista i kompozytor Juliusz Zarębski, żyjący w drugiej połowie XIX wieku.
Grzegorz Mania: Tak, mamy zacnego patrona i obraliśmy go nieprzypadkowo, bo Zarębski żył wprawdzie bardzo krótko, ale zdążył napisać sporo dzieł fortepianowych, które są dość dobrze znane, ale nieznane są jego utwory na cztery ręce, a my gramy przede wszystkim dużo utworów na cztery ręce, w tym sporo dzieł Zarębskiego. Bardzo nam się spodobały „Tańce Galicyjskie”, które w zeszłym roku tutaj prezentowaliśmy. Mam nadzieję, że promując jego muzykę, zrobimy mu jakąś przysługę, bo na to zasługuje. Publiczności znany jest w zasadzie tylko słynny Kwintet fortepianowy g-moll, uważany za najpopularniejsze dzieło polskiej kameralistyki romantycznej, a równie pięknych i wartościowych dzieł Juliusza Zarębskiego jest o wiele więcej. Chcemy z tą muzyką dotrzeć nie tylko do szerokiego grona publiczności, ale także zachęcić innych kameralistów, aby grali jego utwory. Stąd wzięła się nazwa „Zarębski Piano Duo”.
Działacie na polskim rynku muzycznym już parę lat.
- Owszem, dotyczy to zarówno duetu, jak i Stowarzyszenia Polskich Muzyków Kameralistów. Udaje nam się w tym czasie zrealizować kilka poważnych projektów muzycznych, a jednym z nich jest festiwal w Rzeszowie, który odbywa się już po raz drugi i mam nadzieję, że nie ostatni. Organizujemy także duży festiwal poświęcony Władysławowi Żeleńskiemu w Krakowie oraz mnóstwo konferencji artystyczno-naukowych. Mamy jeszcze dwa inne festiwale – w tym Festiwal Rodzinnych Zespołów Kameralnych. Jest to kapitalny festiwal, na który przyjeżdżają rodziny muzykujące, występujące podczas koncertu. Impreza nie ma charakteru konkursu i dlatego atmosfera jest wyjątkowo miła. Dorobiliśmy się w tym roku także dwóch regularnych, całorocznych serii koncertowych – coś w rodzaju Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Tych projektów jest coraz więcej.
O istnieniu i działalności Stowarzyszenia Polskich Muzyków Kameralistów dowiedziałam się niedawno i sądzę, że mogą być osoby, które wykonują muzykę kameralną i nie wiedzą o działalności Waszego Stowarzyszenia. Jednym z najważniejszych celów Waszej działalności jest promocja muzyki kameralnej, ale staracie się także wspierać m.in. młodych muzyków.
- Zakładając to Stowarzyszenie, chcieliśmy stworzyć instytucję, która będzie zrzeszała szerzej muzyków, ale była też instytucją doradczą, a to wynika z mojej wiedzy i doświadczenia, bo jestem też prawnikiem – specjalizuję się w prawie autorskim. Wielu muzyków, którzy są moimi znajomymi, wiele razy prosiło mnie o pomoc, pytało o różne sprawy. Stąd mamy na celu nie tylko organizację koncertów i konferencji, ale także coś w rodzaju doradztwa zawodowego.
Sądzę, że od dawna fascynowały Pana zarówno muzyka, jak i prawo. Dlatego je Pan godzi i wykonuje.
- Tak, uprawiam obydwa zawody i bardzo je lubię. Nigdy nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie, co lubię bardziej lub kim jestem bardziej. Mam wielką przyjemność z grania, a równocześnie staram się wykorzystać swoją wiedzę do organizacji różnych wydarzeń, ale też prowadzę dużo zajęć, szkoleń i działalność popularyzatorską w kierunku poszerzenia wiedzy o prawie autorskim, bo ona jest, nawet wśród muzyków, bardzo mała, mówiąc delikatnie.
Nie jestem jedyną osobą, która łączy te dwie profesje. Świetna śpiewaczka Magda Molendowska, która wystąpiła podczas inauguracji II Rzeszowskiej Jesieni Muzycznej, także jest absolwentką prawa, prof. Antoni Wit też jest prawnikiem. Jest sporo muzyków z prawniczym wykształceniem.
Sądzę, że to są podobne do siebie dziedziny, bo wymagają podobnych umiejętności, podobnego sposobu myślenia, pomieszania analitycznych zdolności z fantazja humanistyczną. Prawo i muzyka wcale nie są tak odległe.
Podczas tegorocznej edycji Rzeszowskiej Jesieni Muzycznej na estradzie pojawiały się najczęściej duety, ale z bardzo różnorodną muzyką.
- My działamy w logice projektowej. Na papierze planuję cudowne rzeczy, które później są zweryfikowane przez realia finansowe. Naszym celem była prezentacja różnorodnej muzyki, nawet mając trochę jednorodny skład, czyli duetowy. W przyszłorocznych planach mam dużo większe składy ze znakomitymi muzykami, łącznie z kwartetami i kwintetami. Chciałbym wykonać tutaj Kwartet Żeleńskiego i wspomniany już wcześniej Kwintet fortepianowy Zarębskiego. Trzymam kciuki za dotacje.
Ten Festiwal ma w podtytule: „Zapomniana muzyka”. Ma to dwojakie znaczenie, po pierwsze – muzyka kameralna, która od lat przeżywa regres i potrzebuje renesansu, a po drugie – mam wrażenie, że jest takie przekonanie w Polsce, iż jeśli chodzi o twórczość kameralną i polskich kompozytorów, to jest w tej dziedzinie wielka wyrwa. Tymczasem świetnej polskiej muzyki kameralnej jest bardzo dużo, poczynając od Juliusza Zarębskiego, o którym rozmawialiśmy, przez prezentowanego tutaj w zeszłym roku Ignacego Jana Paderewskiego i wielu zupełnie nieznanych kompozytorów. Przypomnę tylko Grzegorza Fitelberga, o którym pamiętamy, że był świetnym dyrygentem, a zupełnie zapominamy, że był kompozytorem. Dodać jeszcze należałoby: Żeleńskiego, Noskowskiego i tak mógłbym wymieniać kompozytorów z XIX i XX wieku. Mamy naprawdę ogromną skarbnicę, którą można pokazać, bo to jest świetna muzyka i nie mamy prawa mieć żadnych kompleksów. Ta idea przyświeca temu Festiwalowi. Cieszę się także, że w tym roku pojawił się recital wokalny, bo klasyczny recital pieśniowy to w Polsce rzadkość. Owszem, zdarzają się recitale arii operowych czy operetkowych, ale recitali złożonych z pieśni jest bardzo mało. Zaplanuję także recital wokalny w przyszłym roku.
To bardzo dobry pomysł, bo większość melomanów uwielbia śpiew, a ponadto jest bardzo dużo przepięknych pieśni, które są nieznane.
- To prawda, takich nieznanych pieśni jest bardzo dużo, nawet w twórczości tak popularnych kompozytorów, jak Stanisław Moniuszko. Tegoroczny recital był niejako zapowiedzią przyszłorocznego, bo 2019 rok będzie Rokiem Moniuszki. Są planowane wielkie projekty, ale podejrzewam, że będą one związane z twórczością operową i bardzo drogie, a ta najcenniejsza i najbardziej atrakcyjna część twórczości Stanisława Moniuszki to są właśnie pieśni, z których mnóstwo jest nieznanych. Jeśli istnieje przekonanie, że Moniuszko jest przaśny, to na podstawie pieśni można się najlepiej przekonać, że wcale tak nie jest, bo większość z nich to są kapitale utwory.
W tym roku, podczas recitalu inaugurującego II Rzeszowską Jesień Muzyczną, znalazły się obok pieśni Stanisława Moniuszki także pieśni Władysława Żeleńskiego i Zygmunta Stojowskiego – podobnych kompozytorów wywodzących się z tej samej linii. Pieśni Stojowskiego zostały niedawno odnalezione w rękopisach i po raz pierwszy wykonane zostały miesiąc temu w Krakowie i drugi raz tutaj. To zapowiedź, że w przyszłym roku chcemy „Rok Moniuszki” wykorzystać do tego, żeby zaprezentować tego kompozytora, ale pokazać go w kontekście, bo on też spełnia kryterium zapomnianej muzyki.
Podczas recitalu wokalnego, który 24 listopada zainaugurował II Rzeszowska Jesień Muzyczną, wystąpiły dwie znakomite artystki: Magdalena Molendowska – sopran i Julia Samojło – fortepian. Drugi wieczór wypełniły dwa utwory Johanna Sebastiana Bacha: V Suita wiolonczelowa i 15 inwencji dwugłosowych oraz II Sonata na skrzypce solo Eugene Ysaÿe’a, w wykonaniu rewelacyjnych polskich muzyków młodego pokolenia: skrzypaczki Marii Sławek i wiolonczelisty Marcina Zdunika.
- Oni wystąpią także w przyszłym roku i będą grali w kwartecie, w składzie którego znajdzie się także genialna altowiolistka Katarzyna Budnik-Gałązka. Zagramy m.in. przepiękny Kwartet fortepianowy Żeleńskiego.
W czasie trzeciego koncertu promowane były młode talenty. Wystąpili dwaj wiolonczeliści: szesnastoletni Michał Balas i piętnastoletni Krzysztof Michalski, który pochodzi z Podkarpacia, bo mieszka w Tarnobrzegu. Uważam, że umiejętności mogą im pozazdrościć nawet wiolonczeliści cieszący się znakomitą renomą.
- Z tego koncertu także bardzo się cieszę. Młodzi artyści pokazali nam swoje możliwości recitalowe. Miałem przyjemność grać niedawno zarówno z Michałem, jak i z Krzysiem. Oni są zupełnie różni, ale są już wspaniałymi muzykami, a jeszcze przed nimi parę lat rozwoju – dochodzenia do dorosłości muzycznej.
Podczas czwartego koncertu przekonałam się, że gra na cztery ręce jest przyjemna nie tylko dla słuchaczy, ale także ma niezwykłe walory widowiskowe.
- Staraliśmy się podczas tego koncertu pokazać, że cztery ręce to specyficzna formacja salonowa i ona wcale nie skończyła się na XIX wieku. Jest mnóstwo utworów na cztery ręce i są kapitalne, bo bardzo często pisane dla przyjaciół i znajomych. Wykonane dzisiaj cykle Samuela Barbera oraz Johna Corigliano, były pisane dla znajomych, żeby je grać w domu. Zawsze, jak z Piotrem Różańskim wychodzimy do publiczności, to staramy się trochę rozmawiać z publicznością i zachowywać się jak podczas domowego koncertu, bo tak nam się kojarzy ta formacja. Muszę dodać, że niestety niewiele jest utworów na cztery ręce napisanych przez polskich kompozytorów, stąd w programie znalazły się nowiuteńkie, bardzo ciekawe „Szkice przestrzeni”, skomponowane przez Emila Wojtackiego w ramach zamówień kompozytorskich. Zrealizowaliśmy to zamówienie miesiąc temu w Krakowie, a tutaj je powtarzaliśmy. Chcemy w ten sposób chociaż trochę powiększać polską literaturę nas cztery ręce.
Wielu wrażeń dostarczyły nam także dwa pozostałe utwory: „Souvenir d’un bal” na lewą ręką Romana Ryterbanda i Alfreda Schnittke „Homage to Stravinsky, Prokofiev and Shostakovich” na sześć rąk.
- Utwory na lewą rękę to jest specjalność Piotra Różańskiego, a ten był szczególny, bowiem powiedzieć o Ryterbandzie, że jest kompozytorem zapomnianym w Polsce, to stanowczo za mało, a napisał mnóstwo dzieł, ale podobnie jak Stojowski, podzielił los kompozytorów emigracyjnych. Przystępując do wykonania utworu Alfreda Schnittke, zastanawialiśmy się, jak trzech pianistów pomieści się przed jedną klawiaturą fortepianu i okazało się, że nie było żadnych problemów i żadnych logistycznych zawiłości nie było, a mieliśmy kapitalną zabawę podczas gry.
Utworów na sześć rąk jest więcej i musimy je odnaleźć, i wykonać.
Tegoroczną Rzeszowską Jesień Muzyczną zakończył recital Krzysztofa Książka, który jest wspaniałym, cieszącym się już zasłużoną sławą pianistą.
- Na tym Festiwalu Krzysztof pojawił się pod raz drugi, bo w ubiegłym roku wystąpił jako kameralista, prezentując m.in. Sonatę na skrzypce i fortepian Paderewskiego. W tym roku pojawił się w swoim żywiole, czyli jako solista wykonując: dwa Impromptus f-moll i As-dur op. 42 Franza Schuberta, Sonatę Béli Bartóka oraz Poloneza fis-moll op.44, Mazurki op. 50 i Scherzo h-moll op. 20 Fryderyka Chopina, ale Krzysztof jest kapitalnym kameralistą – gra ze swoją żoną i wieloma innymi muzykami. Mam nadzieję, że kiedyś pojawi się także w niespotykanych konfiguracjach.
Miejmy nadzieję, że Rzeszowska Jesień Muzyczna wejdzie na stałe do kalendarza cyklicznych festiwali organizowanych w naszym mieście.
- Ja też mam taką nadzieję. Zrobiłem wiele, żeby odbyła się druga edycja i proszę trzymać kciuki, żeby za rok odbyła się trzecia. Wysłaliśmy dużo wniosków o różne dotacje i pozostało nam czekać z nadzieją, że zostaną pozytywnie rozpatrzone. Pomysłów na zorganizowanie interesujących koncertów nam nie brakuje.
Z Panem Grzegorzem Manią – pianistą, kameralistą, prawnikiem i prezesem Stowarzyszenia Polskich Muzyków Kameralistów rozmawiała Zofia Stopińska 28 listopada 2018 r. w Rzeszowie.